CALL GIRL – CALL PREMIER

Europoseł Ryszard Czarnecki na dzisiejszej konferencji PiS trafnie nazwał status szefa naszego rządu: „premier na telefon”. Kanclerz Niemiec dzwoni do Tuska, a ten zmienia decyzję w kluczowej dla Polski sprawie pod dyktando niemieckich interesów. Czarnecki dotknął jednak o wiele szerszego problemu.

Nie tylko polski premier jest „na telefon”. Podobnie mamy z szefostwem PAP (co udowodnił Arabski telefonem z Izraela), mamy ministrów, polityków, artystów, duchownych, profesorów, ekonomistów, prawników – listę można by ciągnąć – gotowych do realizacji dowolnego zadania „na telefon”. O czym to świadczy?

Są dwie możliwości. Albo nie mamy elit z prawdziwego zdarzenia – ludzi, którzy właśnie samodzielnością myślenia, roztropnością i hartem ducha zasługują na odgrywanie kluczowych ról w państwie. To, co pełni u nas rolę elit to w rzeczywistości kukły, sterowane przez innych (nawet tak grubiańsko „na telefon”). Przy tej opcji nie ma dla nas nadziei na suwerenność. Albo ktoś (jakaś siła zewnętrzna) podstawiła nam w miejsce elit swoich ludzi, a nasze prawdziwe elity otoczyła zmową milczenia.

Druga opcja, choć nie mam pewności, że jest aż tak dobrze, daje pewną nadzieję na zmianę sytuacji – wystarczy odblokować prawdziwe elity. To w obecnej sytuacji jedno z najważniejszych zadań PiS. Czy jest jednak kogo odblokowywać?