Czyli dlaczego jedni znikają, a drudzy trwają
Ewolucja nie pyta, czy jesteśmy moralni, lecz czy jesteśmy kopiowalni. To jest najgłębsza, najbardziej niepokojąca prawda o człowieku. Przez miliony lat kopiowany był gen, a przetrwanie zależało od tego, ile kopii siebie zostawiło się w przyszłych pokoleniach. Jednak w chwili pojawienia się języka człowiek stał się istotą dziwną: maszyną do reprodukcji nie tylko genomu, lecz także memów. Od tej pory w grze o przyszłość uczestniczą dwa systemy dziedziczenia, grające na jednej planszy, ale według dwóch radykalnie różnych reguł.
Właśnie to pęknięcie między biologią a kulturą ujawnia Memetyczna Teoria Sukcesu Cywilizacyjnego (M-TSC). Mówi ona, że prawdziwy triumf człowieka mierzy się nie liczbą zrodzonych dzieci, lecz liczbą umysłów skolonizowanych przez jego idee. Gen jest powolny, nieporadny i w gruncie rzeczy zwierzęcy. Mem jest szybki, drapieżny i bezcielesny. Gen musi prosić o przetrwanie biologię, mem dokonuje tego siłą struktury pojęć. Dlatego ewolucyjny sukces XXI wieku ma już charakter wyłącznie kulturowy, a nie biologiczny.
To właśnie tłumaczy dziwny paradoks, który dostrzegamy, gdy porównamy Arystotelesa, Dżyngis-chana i hitlerowską elitę. Każdy z nich osiągnął inny rodzaj dominacji, ale tylko jeden przetrwał poza swoim ciałem. Hitlerowska elita miała inteligencję, ale była to inteligencja zwierzęca: narzędziowa, bezrefleksyjna, pozbawiona metapoziomu. IQ spełnia w totalitaryzmie funkcję taką, jak siła skurczu mięśni u lwa. Umożliwia zdobycie stada, nie zaś stworzenie cywilizacji. Inteligencja użyta do destrukcji tworzy memy samobójcze. Rozszerzają się gwałtownie, lecz giną wraz z organizmem, który je przenosi. Nazizm był właśnie takim memem: śmiertelnym, krótkotrwałym, niezdolnym do życia poza ustrojem, który go nosił.
Dlatego nazistowskie IQ nie przełożyło się na sukces cywilizacyjny. Był to sukces chwili, a nie struktury. W logice M-TSC zniknięcie nazizmu nie jest przypadkiem, lecz koniecznością. Jego memy nie potrafiły tworzyć złożonych systemów, były jedynie modyfikacją atawizmów plemiennych. To memetyczna wersja rośliny jednorocznej, która wyrasta na jeden sezon, wypala swoje środowisko i umiera, nie pozostawiając nic poza popiołem. Z punktu widzenia biosfery i infosfery taki organizm jest ewolucyjnie martwy już w chwili narodzin.
Na drugim biegunie stoi Arystoteles, który w sensie biologicznym przegrał wszystko. Jego geny rozpłynęły się w tłumie, a jego ciało nie ma żadnych biologicznych spadkobierców, którzy odgrywaliby istotną rolę we współczesnym świecie. A jednak to właśnie Arystoteles – nie wodzowie, nie imperatorzy, nie zdobywcy – odniósł największy sukces ewolucyjny, jaki zna ludzkość. Jego memy skolonizowały cały Zachód, część Wschodu, chrześcijaństwo, islam, scholastykę, renesans i naukę nowożytną. Przetrwały upadek czterech cywilizacji i pięciu imperiów, przeżyły wojny światowe i rewolucje technologiczne. W logice M-TSC Arystoteles to memetyczny superorganizm, duch, który żyje dłużej niż jakikolwiek gen.
Gdzieś pomiędzy nimi znajduje się Dżyngis-chan: geniusz biologiczny, katastrofa kulturowa. Jego geny rozsiane są po Eurazji niczym ziarenka pyłu, ale jego kultura nie istnieje. Mongolski model państwa umarł szybciej niż imperium, które go tworzyło. Dżyngis-chan pokazuje, jak ograniczona jest ewolucja czysto biologiczna. Można zapłodnić cały kontynent, a i tak przegrać z jednym filozofem, który umiał stworzyć mem odporniejszy niż żołnierze i miecze.
W tym sensie M-TSC wyjaśnia także, dlaczego współczesność należy do takich form inteligencji, które nie są już związane z genami. Cywilizacja informacyjna premiuje memy, nie ciała. Człowiek rodzi dzieci coraz rzadziej, ale rodzi idee coraz częściej. W przyszłych hybrydach technologiczno-biologicznych dziedziczenie genomu stanie się historycznym anachronizmem, a całe znaczenie przejmie transmisja memu. Gen zostanie w głębokiej przeszłości, mem zacznie tworzyć linie rozwojowe niezależne od biologii. To jest prawdziwy rozdział epok: od darwinizmu ciała do darwinizmu ducha.
Dlatego hitlerowscy przywódcy zniknęli, choć mieli władzę i inteligencję. Dlatego Dżyngis-chan przetrwał biologicznie, ale nie cywilizacyjnie. Dlatego Arystoteles – samotny Grek bez potomków – stał się jedną z najpotężniejszych istot, jakie kiedykolwiek chodziły po Ziemi. Bo mem, który raz wejdzie do ludzkiego umysłu i zacznie tam replikację, jest silniejszy od wszystkich armii świata.
W świetle M-TSC przyszłość nie należy do narodów, państw ani ras. Nie należy nawet do ludzi. Przyszłość należy do memów, które najskuteczniej skolonizują umysły organiczne i nieorganiczne. To one są nowymi formami życia, które będą prowadziły swoje wojny, ekspansje i adaptacje. Człowiek coraz bardziej staje się tylko ich nosicielem, inkubatorem i przekaźnikiem. Jednak już i w tym zastępuje nas AI.
W ten sposób historia odpowiada na pytanie, dlaczego jedni znikają, a drudzy trwają. Bo nie przetrwają ci, którzy mają miecze, lecz ci, którzy mają pojęcia. Nie ci, którzy podbijają kontynenty, lecz ci, którzy podbijają język. I nie ci, którzy rozsiewają geny, lecz ci, którzy tworzą memy zdolne do życia w umysłach, których jeszcze nie ma. Człowiek, zanim sam stworzył sztuczne LLMy był już wielkim biologicznym modelem językowym.
Pisałem o tym przez lata, w setkach moich notek blogowych: że kultura wypiera naturę, że memy przejmują rolę genów, że technologia staje się nowym mechanizmem dziedziczenia. Od początku mojej obecności w Sieci konsekwentnie rozwijam tę główną tezę: iż człowiek nie żyje już w biologii, lecz w infosferze, a cywilizacja jest procesem wypierania natury przez twory symboliczne. To jest filozofia, która przewija się przez wszystkie moje teksty, od analiz metafizycznych po komentarze polityczne. Poniżej przywołuję kilka z nich jako ilustrację tej linii myślenia.
„Dusza jest treścią ciała” https://www.salon24.pl/u/gps65/262881
W tym tekście formułuję klasyczną refleksję nad relacją duszy i ciała, odwołując się zarówno do myśli klasycznej, jak i współczesnych analiz informacyjnych. Ukazuję, że ciało nie jest jedynie biologicznym obciążeniem dla ducha, lecz strukturalnym kontekstem, w którym informacje organizują się w to, co nazywamy istotą żywego bytu. Proponuję, że zrozumienie tej relacji jako relacji pomiędzy ciałem a porządkiem informacyjnym pozwala przekroczyć dualizm „materia vs. duch” i przyjąć, że dusza jest dynamiczną treścią organizmu. To podejście wskazuje, iż rozwój kultury i technologii może prowadzić do sytuacji, w której nośniki duszy przestaną być biologiczne, a informacja – jako treść – zacznie żyć w nowych formach systemów społeczno-technologicznych, co ponownie dowodzi, że kultura sukcesywnie wypiera naturę.
„Dusza a informacja” https://www.salon24.pl/u/gps65/22164
Tu przedstawiam pogląd, że to nie materia ciała, lecz układ informacji w mózgu definiuje istotę człowieczeństwa. Ciało jest tylko nośnikiem, który może się zmieniać lub zostać zastąpiony, podczas gdy informacja – właściwa struktura organizująca to, co nazywamy duszą – może być replikowana i migrować między nośnikami. Ta analiza rozwija ideę, że życie i człowieczeństwo to przetwarzanie informacji, a nie zestaw atomów. Proces kopiowania i reinterpretacji informacji, czyli memetyczna replikacja, jest tu kluczem do zrozumienia nieśmiertelności kulturowej i technologicznej, co wpisuje się w szerszy projekt, w którym kultura przejmuje rolę natury jako nośnika adaptacji.
„Sztuczna inteligencja a dusza” https://niepoprawni.pl/blog/gps65/sztuczna-inteligencja-a-dusza
W tej notce rozważałem, czym jest dusza w kontekście rozwijającej się sztucznej inteligencji i ewolucji informacji. Zamiast traktować ją jako mistyczną esencję, przedstawiam ją jako strukturę informacyjną zapisaną w mózgu, która dopiero w przyszłości może być przenoszona na inne nośniki – w tym maszyny i hybrydy człowiek–technologia. Wskazuję, że programy uczące się już dziś ewoluują jak organizmy i że nie ma fundamentalnej bariery między naturalną a sztuczną inteligencją – obie operują tym samym procesem informacji, który tradycyjnie nazywaliśmy duszą. W tym ujęciu ewolucja kulturowo-technologiczna jest kontynuacją ewolucji biologicznej w kierunku systemów informacyjnych o coraz większej autonomii i złożoności, co wpisuje się w tezę, iż kultura wypiera naturę i redefiniuje to, co uważamy za ludzkie.
„Transhumanizm to nasza odwieczna kultura” https://www.salon24.pl/u/gps65/1375731
W tej notce pokazywałem, że transhumanizm nie jest kaprysem epoki, lecz naturalnym rozwinięciem cywilizacji. Człowiek od zarania próbował przekraczać własną naturę: narzędziem, mitem, religią, technologią. Ewolucja kulturowa zawsze była silniejsza niż biologiczna, bo to ona tworzy nasze środowisko adaptacyjne. To, co dziś nazywamy AI, jest tylko kolejną fazą tego procesu – automatyzacją naszej pogoni za przekroczeniem samego siebie.
„Cywilizacja przełamuje bariery natury!” https://niepoprawni.pl/blog/gps65/cywilizacja-przelamuje-bariery-natury
Tu analizowałem kulturę jako system, który z definicji wchodzi w konflikt z naturą. Cywilizacja jest metodą wyrywania się z biologicznych ograniczeń, a każde pokolenie dodaje kolejne piętro nad fundamentem zwierzęcości. Z czasem to kultura staje się dominantą, a natura tłem. Memy, a nie instynkty, określają nasze zachowania, wartości, struktury społeczne i sposób przetwarzania świata.
„Natura a kultura” https://www.salon24.pl/u/gps65/1423995
W tej notce opisałem fundamentalną różnicę między tym, co odziedziczone, a tym, co stworzone. Natura działa powoli, ślepo i brutalnie. Kultura działa szybko, świadomie i twórczo. To sprawia, że kultura staje się w końcu skuteczniejszym mechanizmem adaptacji niż biologia. To już memy, a nie geny, decydują, jak wygląda nasza rzeczywistość i jakie stany umysłu uznajemy za naturalne.
„Transhumanizm a chrześcijaństwo” https://niepoprawni.pl/blog/gps65/transhumanizm-a-chrzescijanstwo
W tym tekście pokazywałem paralelę między religią a technologią. Jedna i druga jest aktem sprzeciwu wobec natury: pragnieniem nieśmiertelności, wybawienia, wyjścia poza ciało. Chrześcijaństwo stworzyło mem o zbawieniu; transhumanizm tworzy jego świecką wersję. Oba projekty są kulturą przeciw naturze – i oba pokazują, że to kultura, a nie biologia, określa kierunek rozwoju człowieka.
Wspólny wniosek
Wszystkie te teksty prowadzą do jednego wniosku, który teraz w Memetycznej Teorii Sukcesu Cywilizacyjnego (M-TSC) uzyskuje swoją pełną formę: kultura wypiera naturę, mem wypiera gen, a przyszłość należy do tych idei, które znajdą zdolne do replikacji nośniki – ludzkie, maszynowe, hybrydowe. To dlatego Arystoteles żyje, choć jego ciało dawno zgasło, a Dżyngis-chan biologicznie przetrwał, choć jego kultura umarła. To dlatego nazizm zgasł jak pożar na wyschniętej trawie, a filozofia przetrwała imperia. Kultura nie jest dodatkiem do natury. Kultura jest jej następcą. A w świecie, który coraz bardziej jest infosferą, to mem będzie definitywnym dziedzicem człowieka.
Grzegorz GPS Świderski
https://t.me/KanalBlogeraGPS
https://Twitter.com/gps65
https://www.youtube.com/@GPSiPrzyjaciele