i który został pierwszym — i jak dotąd jedynym — laureatem nominowanym do Galerii Dżentelmenów - udowodnił, że jest kompletnie oderwany od rzeczywistości, publikując tekst o dwóch moralnościach, jakimi rzekomo posługują się Putin oraz świat zachodu:
Można mieć wiele wątpliwości co do moralności zachodnich liderów. Jednak trudno sobie wyobrazić Donalda Trumpa, Emmanuela Macrona czy Keira Starmera wydających polecenie wykolejenia pociągu relacji Moskwa - Petersburg
Tu mamy jak na talerzu polskie, kompletnie błędne, przekonanie, że wszelkie zło — to Rosja, ale Zachód — to samo dobro. Politycy zachodni to chodzące anioły, kapłani praw człowieka i demokracji.
Więc przypominamy Panu Magierowskiemu, że politycy Zachodu wprawdzie nie mają na sumieniu wysadzania pociągów Moskwa-Petersburg, ale bombardowanie pociągu z cywilami w Jugosławii - owszem. A w ogóle to lista krajów, które politycy Zachodu w ciągu ostatnich 30 zrównali z ziemią w imię "wprowadzania demokracji" jest bardzo, ale to bardzo długa. A wobec ogromu zbrodni, jakie przy tej okazji miały miejsce — Putin zaczyna wyglądać jak niewinny harcerzyk.
No dobrze, powiecie, ale to wszystko działo się w jakiś dzikich krajach Trzeciego Świata (i Jugosławii), więc to się nie liczy. W Europie politycy Zachodu to miłujący pokój dżentelmeni.
No to pozwalamy sobie przypomnieć wam jak to członek Komisji Euroskurwysynów, Szczerbaty Gujo, wzywał prezydentów USA do interwencji na Węgrzech. Na szczęście Trump posłał tą euromendę na bambus a Biden nie miał ochoty na kolejną wojnę. Ale gdyby prezydentem była — zdolna do każdego łajdactwa i każdej zbrodni — amerykańska Lady Macbeth, czyli Holeria, albo ograniczona imbecylka będąca bezwolną pacynką zakulisowych lobbystów, czyli Pani Materac - to całkiem możliwe, że zobaczylibyśmy nad Budapesztem amerykańskie bombowce rozwalające mosty na Dunaju, aby na Węgrzech zaprowadzić demokrację.
Jaką potęgą są merdia! Intensywne pranie mózgów sprawia, że potrafią dokładnie odwrócić obraz rzeczywistości, jaką ludzie widzą. Dla przykładu: Funkcjonuje stereotyp Reagana jako niebezpiecznego kowboja. A gdyby zapytać — ile razy w ciągu swojej prezydentury Reagan odwołał się do przemocy? To się okaże — że bardzo rzadko. Kazał zbombardować Trypolis w odwecie za zamach bombowy w Berlinie Zachodnim. Oraz dokonał inwazji Grenady, aby z niej wykurzyć marksistów. To wszystko.
Dla porównania: prezydenci, którzy przyszli po nim wciągnęli USA w niekończące się wojny, które kraj zrujnowały — i nie osiągnęły absolutnie niczego, oprócz chaosu. Za Clintona gdy tylko w Kongresie zaczynało się przesłuchania w sprawie romansu z Monik Lewinsky — to momentalnie startowały samoloty, aby bombardować Bośnię i odwrócić uwagę. Gdy się przesłuchanie kończyło — bombowce wracały do baz. Było tak? Było. Mimo to Reagan uchodzi za bandytę a Clinton to aniołek Pokoju.
A to, że Trump to faszysta gorszy niż Hitler i Stalin razem wzięci — to dzisiaj standardowa obelga. Mimo iż Trup jest pierwszym od dawna prezydentem USA, który nie wywołał żadnej wojny — przynajmniej na razie. (No jeżeli nie liczyć zrzucenia kilku bomb na Iran).
Z drugiej strony Obama — to laureat pokojowego Nobla. A że ten laureat pokojowego Nobla to w rzeczywistości jest pierwszy wielki zbrodniarz XXI wieku — to do ludzi nie dociera. (Nie, nie największy zbrodniarz XXI wieku — jest dopiero rok 2025, jeszcze przyjdą więksi). A przecież to jest prawda — cała jego prezydentura polegała na tym, że razem z Holerią postanawiali sobie zaprowadzić demokrację w jakimś kraju, kraj rozwalali, sprowadzali do chaosu — a gdy się okazywało, że nie potrafią posprzątać — to się tym krajem przestawali interesować, pozostawiali go samemu sobie i zabierali się za wprowadzanie demokracji w następnym. I tak mu zeszły dwie kadencje. I nikt tego dzisiaj nie pamięta — za to pieprzą, że Trump wprowadza autorytaryzm i jest faszystą.
Taka jest potęga merdiów — potrafią wam wymazać z mózgów masę faktów i zastąpić je faktami zupełnie odwrotnymi. I nawet tego nie zauważacie.
Wracając do pana Magierowskiego i jego idealizowania polityki Zachodu. Przypominamy to co w kółko powtarza Wielki Wódz, co — na razie bezskutecznie — próbujemy Polakom wbić do ich ograniczonych łbów:
Wbrew temu co wam mówią — Rosja nie jest dla Polski wrogiem numer 1.
Wrogiem numer 1 są Niemcy i Bruksela.
Wrogiem numer 1.5 jest niemiecka i brukselska agentura w Polsce.
Wroga numer 2 nie ma.
Wrogiem numer 3 i 4 są Rosja i Ukraina — ale nie wiadomo w jakiej kolejności. Nie wiadomo czy Rosja to numer 3 a Ukraina 4 - czy na odwrót. Z czego wynika: Nie wiadomo czy Polska powinna być w sojuszu z Rosją przeciwko Ukrainie, czy z Ukrainą przeciwko Rosji.
I ostatnie: Nie wolno wykluczać możliwości, że w dalszej przyszłości Polska będzie potrzebowała sojuszu z Rosją — albo przeciw Niemcom, albo przeciw Ukrainie. Na dzień dzisiejszy to stwierdzenie szokuje — i nie mieści się ludziom w głowach — ale nie można takiej opcji wykluczyć — i należy się oswoić z myślą, że to może się okazać scenariusz realny.
A pozbycie się złudzeń co do moralności polityków Zachodu to pierwszy krok do właściwej oceny sytuacji.
Wróg numer 2 przecież jest. To Izrael z satelitą oraz jego agentura