Słoneczny, wrześniowy dzień 1980 roku. Zatłoczony przedział pociągu Katowice – Żywiec. Jednostajnie stukają koła, za oknami ucieka w tył krajobraz parku pod Tychami. Stoję w przejściu pomiędzy siedzeniami. Nagle ktoś łapie mnie za rękę, sapie. Odwracam się – skądś faceta znam, ale nie poznaję, w ogóle mam słabą pamięć.
- Cześć.
- Cześć – odpowiadam ostrożnie.
Wydaje mi się, że go sobie przypominam. To kolega ze studiów, znajomy Kazka J. z Milówki.
- Co u ciebie ? – pytam stereotypowo.
- Normalnie. Ale wiesz – tu padają słowa, które na wiele lat zmieniły zasadniczo moje życie – kilka dni temu w Gliwicach powstała niezależna organizacja studencka.
- Niemożliwe.
- Już są zarejestrowani u rektora, wczoraj wywiesili afisze informacyjne, mają lokal i telefon.
- Nawrocki im dał? Tak bez niczego?
- Tak, nazywają się Niezależny Związek Młodzieży Akademickiej – jakoś tak. W skład tymczasowego komitetu założycielskiego wchodzi kilku studentów …
- Skąd oni są?
- Na ogół z Architektury, jedna osoba z Automatyki, ale ich nie znam.
- Czy to wszystko jest pewne?
- Tak. Zupełnie.
- Czy znasz nazwiska tych studentów?
- Nie, nie pamiętam ich.
- Jak tylko tam przyjadę, zaglądnę do znajomych z Architektury, wypytam, co to za jedni i w razie czego zapiszę się. Wiesz, sam chciałem – nie żeby zakładać organizację, na to jestem za cienki – ale zebrać postulaty i iść do rektora. A ci dranie mnie wyprzedzili !!! Ty już do nich się zapisałeś? – zmieniam temat
- Nie. Ale Zbyszek B.
- Acha. A Krzysiek M. i Marian C. ?
- Też nie.
- No to na co czekają? Ta organizacja jest jakaś niepewna?
- Chyba nie.
Pociąg przejeżdża obok potężnych hal FSM Bielsko Biała – Północ. To tutaj w pierwszych dniach lipca ze ścian zaczęły opadać litery hasła PRZEWODZI NAM PZPR. Nikt ich nie naprawiał. Rozpoczynał się strajk w Lublinie.
Kilku następnych dni zupełnie nie pamiętam, ale to nie ma najmniejszego znaczenia.
***
Pierwszego października przyjechałem do Gliwic rano, na ósmą. Zajęć rzecz jasna nie było. Wszędzie wisiały afisze NZMA z terminem i miejscem spotkania organizacyjnego. Zaglądnąłem do DS Sezam do Mariana C. W pokoju 226 zamiast niego zastałem Zbyszka B. Męczył się nad jakimś zasilaczem. Semestru też nie zaliczył. Posiedziałem u niego do południa, po czym poszedłem na wydział Architektury. O niezłomnym zamiarze rozpytania znajomych o założycieli niezależnej organizacji po prostu zapomniałem. Wszedłem na piętro, do sali naprzeciw wejścia do rektoratu. Otwarłem ciężkie drzwi, na których wisiał jeszcze jeden afisz. Wewnątrz znajdowało się się kilku studentów – wielki stół i wiele czarnych foteli (salę rektor odebrał Komitetowi Uczelnianemu PZPR). Stół był zawalony papierami. Pod oknem stał drewniany czworokąt z umocowanymi w nim biało-czerwonymi flagami, a obok wisiał zapomniany plakat antykorowski. Przywitałem się grzecznie.
- Czy mogę zobaczyć wasze postulaty i coś na temat NZMA?
- Ależ oczywiście.
Siadłem na jednym z foteli zacząłem czytać. Postulatów była wielka góra – podzielona na dwie części: uczelnianą i ogólnospołeczną. Tak wszechstronnych bym nie wymyślił – uświadomiłem sobie.
- Macie tu postulat o uniemożliwieniu relegowania studentów przez rektora, ale brak takiego w odniesieniu do pracowników.
- Zapisz to na kartce i wrzuć do skrzynki – mamy tu specjalną skrzynkę na nowe postulaty.
- Dobrze.
Z kolei zapytałem o szereg spraw odnośnie działania Związku. Po każdym z nich moi rozmówcy wydawali mi się coraz bardziej urażeni z powodu ataku na ich ideę.
- A co zrobicie, jak się postulaty skończą? – zapytałem na koniec.
Odpowiedzi nie zapamiętałem, ale po niej poprosiłem o deklarację wstąpienia do organizacji. Zapisałem się na liście (numer miałem bodajże 17, ale tylko na tej liście – do NZMA należało już około setki osób).
- Czy można coś w tej chwili pomóc?
- Najlepiej, jak przyjdziesz na spotkanie informacyjne.
Spotkanie odbyło się kilka godzin później w jednej z sal wykładowych na piętrze wydziału Architektury. Studenci zapełnili ją dokładnie – wewnątrz zgromadziło się ze sto osób – część stała za drzwiami, przez tłum z trudem przepychali się członkowie TKZ. Przywitali się z nami i przedstawili się.
Na początku Janusz M. opowiedział o założeniu NZMA. Grupa założycielska spotykała się przez pewien czas, zanim ustalono wstępne zasady pracy nowej organizacji – i zanim TKZ NZMA dnia 23.09.1980 odważył się pójść do rektora Jerzego Nawrockiego; członka PZPR i posła sejmowego, który ku ich zaskoczeniu, przyjął komitet założycielski bardzo grzecznie, zarejestrował organizację, dał tymczasowy lokal (na miesiąc), telefon, maszynę do pisania i w ogóle spełnił znakomitą większość próśb.
Nowy związek studencki będzie otwarty dla wszystkich, będzie bronił praw studenckich i ogólnoludzkich, będzie umożliwiał i otaczał opieką oddolne inicjatywy swoich członków. Statut i struktura NZMA pomyślane są tak, aby uniemożliwić dotychczasowe wypaczenia, zaś władze organizacji, niezależnie od czynników oficjalnych dbać będą o własnych członków zamiast realizować odgórne wytyczne.
Z kolei zabrała głos Baśka K. (...)
Po wypowiedziach rozpoczęła się dyskusja. Tu ujawniła się z miejsca „socjalistyczna opozycja”. Aktywiści i byli aktywiści SZSP – zapamiętałem szefa BPiT Almatur Henia S. oraz zastępcę dyrektora do spraw akademików W. - słusznie domyślając się, co czeka ich w niedalekiej przyszłości, przystąpili do koncentrycznego ataku. Przepraszam uprzejmie, jeśli w tej i dalszych wypowiedziach przesadzę coś o tych panach, ale ich bardzo nie lubię.
- NZMA wcale nie jest apolityczny, bo nic nie jest apolityczne, a więc jego założyciele kłamią, oprócz tego to my reprezentujemy studentów, a wam nic do tego. My mamy wszystkie kluby, biuro podróży, chatki i pieniądze, a wy nic nie dostaniecie.
Trzeba przyznać, że po takiej przemowie krew we mnie zawrzała. Oczywiście przekazałem tylko sens wyrażanych przez konkurencje poglądów – powiedzieli to rzecz jasna w lepszej formie, nie tak otwarcie, a pogróżki były zawoalowane.
Polemikę z poglądami aktywistów podjął Janusz M. Polityką nie jest jakakolwiek działalność – tak twierdzą tylko marksiści – ale działanie mające na celu objęcie władzy. W tym sensie jesteśmy apolityczni.
Odnośnie tego, kto reprezentuje środowisko akademickie, wypowiedziała się sala – raczej jednoznacznie. Po chwili zastanowienia – nie uważałem się za osobę bezstronną, bo byłem już członkiem NZMA – zabrałem głos także. Przy okazji stwierdziłem, że z całą pewnością zostanie dokonany podział klubów itp. między organizacjami. Dyskusja przeciągnęła się do późnej nocy.
Wracając wstąpiłem do sali 101 – siedziby TKZ, aby zabrać kilka afiszy dla znajomych z UŚ. Pierwszy z nich wywiesiłem w hallu na tablicy ogłoszeń. Ponieważ następnego dnia już znikł, wywiesiłem następny. Ten przetrwał dłużej.
***
Tyle zdążyłem napisać, zanim dostałem wezwanie do stawienia się w charakterze świadka na KM MO w Gliwicach – niezbyt formalne, bo bez paragrafów i liczby dziennika. Po powrocie z długich wakacji na koszt MSW już nic nie pisałem. Ten fragment jakimś fuksem ocalał pomimo rewizji.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1550
Jeszcze dopiszę cytat, skoro mam dzisiaj dzień cytatów - "Zło jest usuwaniem dobra aż do momentu, kiedy tego dobra już nie będzie wcale.". Św. Augustyn
Edit: ciekawe, definicję zła jako braku dobra przypisuje się znacznie późniejszemu Tomaszowi z Akwinu
Dużo pięknych wspomnień z okresu tam zamieszkiwania.
Na własne uszy słyszałam takie Wyznania wczoraj ;) https://m.youtube.com/wa…
https://www.katedra.uksw…
Dziekuję, odniosłabym się na pewno baardzo elokwentnie, gdyby nie ten upał ;)
Ale przynajmniej wieje czaderski wiatr... W kosmosie kosmici muszą mieć strasznie nudno bez wiatru...
Noce takie są upalne i słowiki spać nie dają 😉