CZŁOWIEKU! GDZIE TY ŻYJESZ?! JESTEŚMY W EUROPIE

Pozdrawiając gorąco z okazji Dnia Kobiet wszystkie miłe Panie, niniejszą refleksję dedykuję tym wszystkim zgorzknialcom, którzy narzekają, że w Polsce posierpniowej nic się nie zmieniło.

Jeszcze się karnawał nie skończył, a już ten wstrętny PIS uparcie się czepia, że wciąż nie ma autostrad, że dziury straszą w drogach, budżet leży i kwiczy, policja nie ściga przestępców, do lekarza trzeba czekać miesiącami, do pociągu wskakiwać przez okno, a Premier nic tylko rozdaje kwiatki...

To nie fair! Wszak, tyle przecież zdążyliśmy zrobić! – krzyczą oburzeni platformersi.

Faktycznie! Wyobraźcie sobie, stoję parę dni temu do kasy w Carrefourze, a przede mną chichoczą dwie osiemnastolatki. Odpicowane na glanc, wyperfumowane, tipsy na pół metra, rzęsy jak wachlarze, prosto od fryzjera, na pierwszy rzut oka widać, że lecą na jakąś wesołą imprezkę.

I tylko posłuchajcie! Nie przestając pytlować o jakimś serialu wyjmują z koszyka „zestaw wieczorowy” układając po kolei na taśmie, uwaga: - Litrową flaszkę whisky, dwa francuskie wina, Apap, zgrzewkę coca coli, mentosy i dwie paczki smakowych kondomów. Ładny zestaw, prawda?

Mój Boże! Ale się porobiło! Lecz cóż! Signum temporis!

I tylko łza się w oku kręci, gdy sobie przypomnę, że kiedy byłem w ich wieku, no może ciut później, to z książką pod pachą czekałem w kilometrowej kolejce po butelkę wina „Flisak” z dopiskiem na etykiecie „gronowe płynne słońce galicyjskich sadów”. A jak kupowałem pierwszą w swoim życiu paczkę prezerwatyw, czerwony jak burak, z sercem podchodzącym do gardła dreptałem pod apteką ze cztery godziny, nim się odważyłem.

Ale to jeszcze nie koniec.

Wczoraj byłem w tak zwanym „eleganckim towarzystwie”, słowem crême de la crême kołtuńskiego Krakówka, albo jak kto woli sami panowie radcy, adwokaci, profesorzy i towarzyszące im damy.
Gdy opowiedziawszy o zabawnym zdarzeniu w Carrefourze nieśmiało wtrąciłem, czy aby w tym pędzie do łatwej konsumpcji nie gubimy przypadkiem po drodze prawdziwych wartości, goście omal mnie nie rozdziobali na strzępy, a jeden z tych frajerów, co się dali się nabrać na „zieloną wyspę” spojrzał na mnie z góry i ofuknął: Człowieku! Ty w kółko to samo! Gdzie ty żyjesz?! Jesteśmy w EUROPIE!!!

Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)