zawołał w przeszłości Wielki Wódz. Dla tych, którzy nie rozumieją, lub są tym wezwaniem oburzeni - tłumaczymy:
Wzywaliśmy o modlitwę o to, aby jakiś islamista "papieża" Franciszka zamordował.
Jeżeli państwa to szokuje, to znaczy, że nie jesteście chrześcijanami.
Papież po śmierci będzie musiał stanąć przed Sądem Ostatecznym. Według stanu na dzień dzisiejszy jego sprawa wygląda nie najlepiej: Wyrządził wiele zła i głosił fałszywe nauki. Będzie się musiał mocno natrudzić, aby się wybronić.
A gdyby tak jakiś islamista mu poderżnął gardło? To na Sądzie Ostatecznym stanąłby w szatach męczennika. Krew przelana za wiarę zmazałaby wcześniejsze winy — i wszedłby do Królestwa Niebieskiego.
Zważywszy, że papież stoi nad grobem i długo nie pożyje — jaką to robi różnicę czy zginie w zamachu teraz, czy śmiercią naturalną za parę miesięcy, czy rok? Wobec wieczności nie ma znaczenia czy ktoś żył 20, czy 120 lat.
Z tajemniczych względów Pan Bóg modlitw Wielkiego Wodza na ogół wysłuchuje. Nie wiemy dlaczego — ale tak jest. To znaczy: Gdy się o coś modlimy to Pan Bóg albo Nam to daje, albo daje odpowiedź tłumaczącą, dlaczego Nam tego dać nie może. Tak było z modlitwą o dar męczeństwa dla Papieża Franciszka. Wystarczyło, że wezwaliśmy do takich modłów — a zaraz potem merdia doniosły, że miała miejsce próba zamachu na papieża, ale została udaremniona:
Assassination attempt on Pope Francis foiled in Indonesia
Co oznaczało odpowiedź od Pana Boga: Przywilej męczeństwa nie będzie Franciszkowi dany. Umrze w łóżku, śmiercią naturalną.
Co jest oczywiście dla samego zainteresowanego złą wiadomością: Na Sądzie Ostatecznym nie dostanie taryfy ulgowej. Będzie musiał zdać sprawę ze swojego pasterzowania. A jego bilans nie jest dobry. Jeżeli "papież" Franciszek w Sąd Ostateczny i Pana boga wierzy — to teraz wybija ostatni dzwonek, aby wyznał swoje błędy i zaczął za nie czynić pokutę. Za niedługo będzie za późno.
Dlatego, w sytuacji gdy "papież" leży w szpitalu, zmieniamy wezwanie: Już nie nawołujemy do modlitwy o dar męczeństwa dla "papieża" - bo wiemy, że ten dar został mu odmówiony. Zamiast tego wzywamy do modlitwy, aby ktoś w szpitalu — lekarz, pielęgniarka, czy salowa — przeczytał mu fragment Pisma:
Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą. Byłoby lepiej dla niego, gdyby kamień młyński zawieszono mu u szyi i wrzucono go w morze, niż żeby miał być powodem grzechu jednego z tych małych.
Może zrozumie, że to o nim, może to nim wstrząśnie na tyle, że zacznie żałować za swoje grzechy i zgorszenie, jakiego był przyczyną.
Póki jeszcze może.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1573
Papież Franciszek nie jest dla mnie autorytetem ale insynuować takie treści świadczy ze przybrałeś nie adekwatny pseudonim.
Obrażasz wodzów Indiańskich. Ja ci to mówię, Prezes Klubu , Jarząbek.
secundo-każdy grzesznik ma szansę do czasu ostatniego tchnienia
A póki co, zdrufka życzę