Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Czy Mrożek zainspirował kompli z prekuratury Adama B.?
Wysłane przez Sekator w 20-01-2025 [16:38]
Przed laty sąsiadowałem przez płot z rodziną dorożkarzy. Momentami puszczały im nerwy. I wówczas Józek, pierworodny państwa M. wrzeszczał skryty bezpiecznie za sztachetami: „Te, redachtor, morda w kubeł, bo ja mam kompla w prekuraturze!”. Po każdej normalizacji stosunków, jak mantrę tłumaczyłem mu, że poprawna fraza powinna brzmieć: kumpla w prokuraturze.
Jednak słuchając ostatnio wystąpień członków spec grupy prokuratorów-archiwistów powołanej przez Adama Bodnara, do wykrycia przewałów dokonywanych na zlecenie Zbigniewa Ziobry w setkach śledztw w sprawach o posmaku politycznym, pomyślałem, że tak czy owak kommple w prekuraturze istnieli albo za czasów poprzedniej władzy albo właśnie wysmażyli ten porażający raport. I ci mistrzowie patelni bardziej kojarzą mi się z ziomalami Józka.
Podobno jakiś szperacz o mentalności konserwatora powierzchni płaskich Wymiótł nawet spod ziobrowego dywanu internetowy wpis z 2023 roku, szkalujący premiera Tuska, brzmiący mniej więcej tak: „Zależność Donalda Tuska od rosyjskich służb nie podlega dyskusji. Został on wręcz zwerbowany przez moskiewską agenturę 30 lat temu”. Policja jest już na tropie oszczercy.
Ciekawe czy w drobiazgowej dokumentacji przewin ziobrystów znajduje się dowód wręczenia przez prezesa Kaczyńskiego pokaźnej łapówki jakiemuś księdzu za fałszywe świadectwo w sprawie znanej pod hasztagiem: Dwie Wieże? Przypomnę, że wedle ekspertyzy nieposzlakowanej uczciwości mecenasa Giertycha, o wręczeniu koperty ze szmalem świadczyło zdecydowane stuknięcie długopisem w blat biurka, bo transakcja, z obawy przed podsłuchem, przebiegała w milczeniu.
Tu doprecyzuję, że antonimem milczenia nie jest, wbrew pozorom, mowa. Bo istnieje milczenie wymowne, co poetycko wyraził Mickiewicz. „Jeżeli wolność czuć i kochać umiesz, w naszej rozmowie nie potrzeba słowa, ja twe westchnienia, ty me łzy zrozumiesz…”. Kofta z kolei uważał milczenie za nabieranie apetytu na poezję. Zaś moim zdaniem przeciwieństwem szlachetnego milczenia jest bezmyślny jazgot, a jego synonimem gadanina o sondażach przedwyborczych.
Oczywiście zarzut bezmyślności nie dotyczy sondaży jako takich, pichconych z tej samej ściemy, co reklamy komercyjne. Prawdy w nich tyle, co kot napłakał. W istocie bowiem niemal każda procentowa prezentacja poglądów opinii publicznej to obraz z Photoshopu, który informacje przetwarza w konglomerat propagandowo-indoktrynacyjny, zmanipulowany pod konkretny cel, na przykład mobilizację własnych szeregów, lub usypianie czujności rywali.
Tak czy owak porzućcie złudne nadzieje wy, których interesuje polityka, na choćby chwilę wymownej ciszy. Do maja na wszelkich nośnikach informacyjnego bełkotu, od ścian publicznych szaletów i multiplikowanych lawinowo wieści gminnych, przez internetową breję, po tradycyjne struktury medialne, będzie zalewał was ten kompulsywny słowotok detonowany imperatywem: gdyby wybory odbyły się dzisiaj, to…
I żeby czort na diabła lazł, żaden z tak zwanych analityków corridy politycznej nie stanie okoniem i do 18 maja z hakiem będzie deliberował solo, lub stadnie, co wynika ze słupków poparcia dla herosów i heros walczących o tron, który podobno w realu jest krzesłem pod żyrandolem.
Być może przeoczyłem początek trendu, ale ostatnio obserwuję wysyp akademickich politolożek(politologiń?). Ten urodzaj elokwentnych dam budzi niekłamany entuzjazm absolwentek i absolwentów szkół specjalnych, gdyż potwierdza fakt, że nie matura, lecz chęć szczera, zrobi profesorę z zera.
Z drugiej strony nie dziwię się ekspertkiniom i ekspertinom, ochoczo analizującym urobek sondażowni. Nie znam drugiej roboty tak lekkiej, łatwej i przyjemnej. No, z tą przyjemnością chyba trochę przesadziłem. Ale któż z powodu umiarkowanego dyskomfortu zamieniłby lożę ekspercką na przykład na kasę w markecie, zwłaszcza, że to zajęcie wymaga większych kwalifikacji?
Tu łopatologicznie wyjaśnię, że na początku poprzedniego akapitu posypałem głowę popiołem, by odpokutować za mizoginiczne żarty z politolożek. Stąd progresywnie utworzyłem formę męską ekspertin od feminatywnej ekspertini, a nie patrialchalnie: ekspertka od eksperta.
W ten krotochwilny nastrój wprawiła mnie informacja o wniosku kompli z prekuratury Adama B. o pozbawienie immunitetu Mateusza Morawieckiego. I wkrótce sejmowa większość dopełni formalności, lub były premier zrzeknie się go sam. Tak czy owak dobiega końca prekuratorski etap polowania na pisowskich złoczyńców. I rozpoczną się sądne dni. A potem to już wiadomo, Sztum, Wronki, Białołęka, a dla prezesa być może Święta Helena…
Zapyta ktoś – i gdzie tu krotochwila? Ano w skojarzeniu z debiutanckim dramatem Mrożka: „Policja”. Przypomnę, oczyściwszy państwo z przestępców funkcjonariusze z obawy przed bezrobociem zaczynają aresztować uczciwych obywateli, a potem sami popełniają przestępstwa, by interes się kręcił.
Mrożka zainspirował zapewne pierwszy facecjonista Drugiej RP, Franc Fiszer twierdząc, że należy wsadzić 10 tysięcy łajdaków, by w kraju zapanował porządek. A jeżeli nie znajdzie się tylu, to trzeba dobrać z uczciwych.
Sądząc ze wzmożenia aktywności represyjnej kompli z prekuratury Adama B., łańcuszek inspiracyjny zyskał kolejne ogniwo. I wystarczy w sam raz na kajdanki, chociaż trytytki też ujdą w tłoku.
Sekator
Ps.
– Słyszałeś? – pyta mój komputer. – Podobno prezydent Ukrainy poparł Rafała Trzaskowskiego, spotykając się z nim w Warszawie i olewając Karola Nawrockiego.
– No, to koniec balu, panno Lalu – wzdycham afektowanie. – Przy takim poparciu Trzaskowski ma już prezydenturę w kieszeni.