Naim Sulejmanoglu i Adam Musiał...

Akurat w dniu w którym ten numer "Sieci" będzie już dostępny mijają rocznice śmierci dwóch sportowców: jednego o znaczeniu globalnym, a drugiego ważnego dla polskiego sportu. O pierwszym z nich nakręcono poruszający film. Nazywał się… No, właśnie. Urodził się jako Turek -obywatel Bułgarii. Był wtedy Naimem Sulejmanowem. Po „reformie” polegającej „zbułgarszczeniu” tureckich nazwisk został Naumem Szałamanowem. Gdy uciekł do Turcji występował już jako Naim Sulejmanoglu. Gdy pod koniec zeszłego wieku ogłoszono listę dziesięciu najlepszych sztangistów w dziejach podnoszenia ciężarów zajął na niej pierwsze miejsce. Nic dziwnego. Był - jako reprezentant Turcji- trzy razy mistrzem olimpijskim, siedem razy wywalczył mistrz świata(w tym dwa razy jako reprezentant Bułgarii) , prawie pięćdziesiąt razy bił rekordy świata. Miał zaledwie 148 centymetrów wzrostu -stąd jego pseudonim „kieszonkowy Herkules”. Jako drugi w dziejach swojej dyscypliny podniósł ciężar… trzykrotnie większy od własnego. Żeby komunistyczna Bułgaria zezwoliła, aby uciekinier Sulejmanoglu wystartował na Igrzyskach Olimpijskich w Seulu jako reprezentant muzułmańskiej Turcji Ankara musiała przekupić władze w Sofii gigantyczną, jak na owe czasy, kwotą miliona dolarów!      Jego ucieczka do ojczyzny przodków mogłaby być scenariuszem filmu sensacyjnego.
         Drugim bohaterem tego tekstu jest zmarły też 18 listopada, tyle że 2020 roku legendarny dla mojego pokolenia piłkarz, obrońca Adam Musiał. Grał bardzo ostro. Powiedzmy wprost: był boiskowym brutalem . Jak sam mówił o zawodnikach drużyn przeciwnych : „ po moich stronach bali się grać”. 34 razy zagrał w reprezentacji Polski. Był jednym z „Orłów Górskiego”, którzy wywalczyli trzecie miejsce na mistrzostwach świata w NRF w roku 1974. Przez wiele lat grał w Wiśle Kraków, zdobywając z „Białą Gwiazdą” mistrzostwo Polski, a  z jego drugim i ostatnim polskim klubem:  Arką Gdynia - Puchar Polski( w finale pokonując… Wisłę Kraków). Grał jeszcze w Anglii i USA. Gdy wrócił do ojczyzny zajął się praca trenerską ,z czasem zostając szkoleniowcem „swojej” Wisły i doprowadzając ją, mimo niewielkiego budżetu,  do trzeciego miejsca w lidze, dzięki czemu został w plebiscycie „Piłki Nożnej” - „Trenerem Roku”. 
        Gdyby nie oberwanie chmury w półfinałowym meczu na Mundialu równo pół wieku temu z gospodarzami-  Niemcami, gdy okazało się, że stadion we Frankfurcie jest pozbawiony systemu irygacyjnego Adam Musiał sięgnąłby z „Biało- Czerwonymi” może po mistrzostwo świata. Gdyby...