Bitwa pod Tomaszowem Lubelskim (4)

27 września 1939 roku skapitulowały ostatnie oddziały Frontu Północnego, walczące z Niemcami w okolicach Tomaszowa Lubelskiego.
 
 
           Inne jednostki Frontu Północnego walczyły jednak zaciekle osiągając nawet lokalne sukcesy. I tak np.  resztki Wileńskiej BK, wchodzące w skład zgrupowania płk. Zakrzewskiego uderzyły na Niemców, znajdujących się w miejscowości Cześniki. Mimo sporej przewagi przeciwnika po ponad półgodzinnych walkach Polakom udało się otoczyć sztab niemieckiego pułku. Mimo przybycia posiłków Niemcy zostali zmuszeni do bezładnego odwrotu, pozostawiając w Cześnikach wielu rannych i sporo sprzętu motorowego.
 
 
           „Pod wsią Cześniki niespodziewanie napotykamy niemieckie czołgi  - wspominał jeden z ułanów -  […] Ruszamy do natarcia. […] Szybko wypieramy Niemców […]. Szwadron pionierów niszczy cztery czołgi, cysternę z benzyną i kilkanaście motocykli. […] Kilku moich zuchów z satysfakcją kopie doły dla zabitych Niemców. Walka ta była prowadzona w całkowitym odosobnieniu, z żołnierzem krańcowo wyczerpanym, pozostającym w nieustannym odwrocie, świadomym druzgocącej przewagi wroga i otoczenia przez pancerne i zmechanizowane wojska niemieckie”.
 

           W innym przypadku w czasie natarcia niemieckiego płk Duch zebrał doraźną grupkę żołnierzy, złożoną m.in. z artylerzystów, piechurów, gońców i obsługi taborów, uderzając nią w sam środek niemieckiego natarcia. Zaskoczony przeciwnik, nie zdając sobie sprawy ze słabości polskiego zgrupowania, wycofał się w popłochu, zostawiając na polu walki wielu rannych.
 
 
           Wkrótce jednak niemieckie natarcie w innym miejscu odniosło sukces,  Niemcy wyparli polską piechotę z miejscowości Łabunie.  W szeregach WP doszło do załamania morale, w konsekwencji rozpadła się znaczna część oddziału ppłk. Gołkowskiego. Sytuacja stała się na tyle poważna, że  zdecydowano o sformowaniu oddziału zaporowego, by nie dopuścić do dalszych przypadków dezercji.
 
 

           Po kapitulacji Armii gen. Piskora oraz poddaniu się garnizonu Lwowa, dowódca Frontu Północnego postanowił przebijać się przez niemieckie linie w kierunku pogranicza rumuńsko-węgierskiego.  „Wydane przezeń rozkazy nacierania we wszystkich kierunkach, bez żadnej myśli przewodniej, - napisał gen. Anders -  uważam za całkowicie chybione. Proponuję większe skoncentrowanie i przebicie się przez linię niemiecką, a dalej na jej tyłach marsz na południe. Niestety, nie zgadza się na zmianę wydanych już rozkazów. […] Widzę, że dywizje Dąb-Biernackiego są przemęczone i niezdolne do twardej walki. Jestem przekonany, że brygada nowogródzka otworzy lukę, którą można będzie przeprowadzić resztę woj ska. Generał
Dąb-Biernacki w to nie wierzy” .

 

           Tymczasem  w dowództwie niemieckiej 14. Armii zapadła decyzja o skoordynowanym natarciu na Polaków w rejonie Zamościa i Tomaszowa Lubelskiego , którego celem  rozbicie polskiego zgrupowania, tak by móc we względnym spokoju dokończyć proces ewakuowania oddziałów Wehrmachtu za linię demarkacyjną, ustaloną w układzie Ribbentrop-Mołotow.
 

           Rozpoczęte 23 września niemieckie natarcie sprawiło, iż położenie polskich oddziałów stało się coraz bardziej dramatyczne. Zagładzie uległa elitarna 1. DPLeg., której straty sięgały 75 proc. jej stanu. Większość oficerów poległo, odniosło rany bądź dostało się do niewoli.
 

           Frontalny szturm Wołyńskiej BK na umocnione pozycje niemieckie zakończył się fiaskiem. Dowódcy Wołyńskiej BK oraz Kresowej B podjęli decyzję o rozwiązaniu swoich jednostek, nakazując żołnierzom małymi grupami przebijać w stronę Węgier.
 

           W obliczu porażek prób przebicia się przez niemieckie gen. Dąb-Biernacki podjął decyzję o rozwiązaniu dowództwa Frontu Północnego, przekazując komendę nad resztkami  wojsk gen. Krukowiczowi-Przedrzymirskiemu i obarczając go ewentualną kapitulacją.  Sam zaś  wraz z członkami jej sztabu zamierzał przedostać się w cywilnym przebraniu do Węgier. Udało się to jedynie generałowi i pięciu jego oficerom, reszta dostała się do sowieckiej niewoli.
 

           Oddziały polskie prowadziły nadal walkę. 24 września w bitwie pod Suchowolą doszło do zagłady Mazowieckiej BK. Z drugiej strony Polakom udało się zdobyć Krasnobród, utrudniając Niemcom odwrót za linię demarkacyjną.
 
 
           W tym samym czasie  oddziały sowieckich dywizji z 8. Korpusu Strzeleckiego 5. Armii zmierzały w kierunku Zamościa.  Na prośbę Niemców z sowieckiej 44. Dywizji Strzeleckiej wydzielono zmotoryzowane zgrupowanie, które miało jak najszybciej dotrzeć w okolice Krasnobrodu, aby odciążyć niemieckie wojska w walce z Polakami.
 
 
           25 września gen. Krukowicz-Przedrzymirski podjął decyzję o jeszcze jednej próbie przebicia się przez niemieckie linie. Także  i ta zakończyła się porażką.
 
 
           W tej sytuacji podjęto decyzję o zaprzestaniu walk oraz rozpoczęciu rozmów kapitulacyjnych.   „Wobec wytworzonej sytuacji, spowodowanej szybkim zbliżaniem się wojsk sowieckich, - napisał ppłk. Kokoszka- dowódca armii zarządził […] kapitulację oddziałów. Kapitulacja została przyjęta […]. […] Pieniądze i żywność rozdać między żołnierzy, jak najwięcej majątku oddać ludności cywilnej, broń i materiały zdewastowane oddać w ręce wroga na punkcie składania broni”.
 
 
          27 września pozostałości Frontu Północnego pod dały się Niemcom. Do niewoli trafiło pięciu generałów (Krukowicz-Przedrzymirski, Kruszewski, Piekarski, Dindorf-Ankowicz i Olbrycht) oraz nieco ponad 6 tys. żołnierzy.
 
 
         Walki w rejonie Zamościa i Tomaszowa, znane też jako bitwy pod Tomaszowem Lubelskim, stanowiły drugie największe starcie wojny polsko-niemieckiej w 1939 roku. 
 
 
            Walki zakończyły się klęską polskich żołnierzy, jedną z głównych jej przyczyn był  brak współdziałania generałów Piskora i Dąb-Biernackiego. Na przegraną wpłynęły także niewystarczające rozpoznanie sił przeciwnika, słaba łączność, niezgranie ze sobą poszczególnych rodzajów broni, błędne decyzje dowództwa oraz demoralizacja (zwłaszcza w szeregach Frontu Północnego). Nie bez znaczenia pozostawało również zaopatrzenie, które od drugiej połowy września 1939 roku de facto nie funkcjonowało.
 
 
         Przed poddaniem się polscy żołnierze masowo ukrywali broń w okolicznych lasach bądź dawali ją na przechowanie miejscowej ludności. Wielu oficerów nie chcących iść do niewoli lub próbujących przedostać się na Węgry, zaczynało tworzyć zalążki zbrojnego konspiracji. Ukryta broń została wykorzystania przez powstające oddziały partyzanckie.
 
 
 
Wybrana literatura:
 
P. Greszta – Tomaszów Lubelski 1939
W. Białasiewicz -  Wrzesień 1939 roku na Zamojszczyźnie
Bitwy pod Tomaszowem Lubelskim, red. T. Guz, W. Lis, R. Sobczuk,
M. Porwit - Komentarze do historii polskich działań obronnych 1939 roku. Bitwy
przebojowe i obrona bastionów, cz. 3
J. Tym -  Tomaszów Lubelski 18 września 1939
W. Anders - Bez ostatniego rozdziału. Wspomnienia z lat 1939–1946