Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Nietzsche - apostoł egoizmu i prorok współczesności
Wysłane przez Zbyszek_S w 22-06-2024 [20:03]
Przesłanie Nietzschego:
- Bóg "umarł" i myśmy go "zabili".
- Pojawi się "ostatni człowiek", który będzie końcem ludzkości i człowieczeństwa.
- Koniecznością jest powstanie "nadczłowieka", wobec którego ludzie będą niczym zwierzęta.
Tekst właściwy:
Bóg umarł i to jest katastrofa - stawiał tezę Nietzsche. Bóg umarł i to wspaniała wiadomość - stawiał następną tezę Nietzsche. To znaczy stawiał jedną tezę i drugą? Tak. Dlaczego? Bo gardził rozumem i racjonalnością. Bo jego przekaz, to nie jest spójny system pojęć i relacji zbierający wszystko w niesprzeczną, pasującą do siebie, jasną całość. Wymagania, takie jak przed chwilą przytoczone, to zdaniem Nietzschego przejaw dekadencji, zepsucia ludzi, to cwaniacka broń słabych, której początek dał Sokrates, a z którą należy skończyć.
"Bóg umarł"
"Bóg umarł" - nie jest wcale tezą religijną lub ateistyczną, jest tezą o wiele głębszą, bo religia, religie, to nie były i nie są patologiczne kulty wymyślonych istot. Religia to społeczna forma najgłębszej ludzkiej refleksji, poszukiwania odpowiedzi na najbardziej fundamentalne pytania o naturę rzeczywistości: Po co jest świat? Dlaczego istnieję? Co jest dobre? Czym jest świat? Jak żyć?
1880 n.e. "Bóg umarł", Karol Darwin właśnie opublikował swoje prace. Człowiek nie został stworzony, tylko jest gatunkiem, który wskutek mutacji i doboru naturalnego wyewoluował od małpy. Nie było przy powstaniu człowieka żadnego Boga. Nauka wyjaśnia świat. To niezwykle skomplikowany mechanizm, o poznawalnych zasadach działania. - Boga już nie ma i my zabiliśmy - mówi Nietzsche. On jest tylko kurierem przynoszącym wiadomość, a nie jakimś opozycjonistą wobec Boga. Nietzsche stwierdza fakt, a nie wyraża jakiś postulat. Ludzkość znalazła się po raz pierwszy być może w swojej historii, w sytuacji, gdzie Boga już nie ma. Nie, że nie ma go w wierzeniach czy nie wyznaje się go w istniejących jeszcze budynkach świątyni. Boga niema naprawdę. I co teraz? - pyta Nietzsche.
Pierwszą nasuwającą się odpowiedzią jest, że "teraz wszystko wolno", że nie ma podstaw do moralności, bo ta miała fundament w Bogu, bo z Niego wynikało to, co dobre i złe. I to prawda, ale to tylko powierzchnia prawdy. Bóg bowiem, pojęcie Boga, przenikało całe ludzkie myślenie. Życie człowieka miało sens w kontekście Boga. Przyczyny i skutki wszystkiego wynikały z istnienia Boga, jego woli i działania. Prawda istniała, bo istniał Bóg. Bóg = Logos. Jeśli Boga nie ma, to nie ma nic. Nie ma sensu, nie ma prawdy, nie ma celu. Znika cała teleologia, biorąca swój początek w starożytnej Grecji teoria porządku celowego. Wszystkie odniesienia i konteksty, zbudowane - a wszystkie tak były zbudowane - na odniesieniu do Boga tracą sens i substancjalność. Nie ma sensu życie. Nie mają podstaw reguły zachowania i postępowania.
Stwierdzenie więc "Bóg umarł" nie ma charakteru po prostu religijnego, ono ma charakter całkowicie fundamentalny dla całej ludzkiej rzeczywistości, którą od tej pory trzeba będzie budować na nowo, bo inaczej czeka nas "ostatni człowiek". Temu właśnie "ostatniemu człowiekowi", Nietzsche przeciwstawia swoją wizję "nadczłowieka".
"Ostatni człowiek"
"Ostatni człowiek" to przedstawiciel, wyraziciel, materializacja ostatniej fazy upadku ludzkości. Ostatni człowiek powstaje w wyniku "śmierci Boga", którego nic nie zastępuje. Stąd ostatni człowiek znajduje się "nigdzie", bo nie ma przestrzeni sensów ani celów, nie ma powodu do poświęceń, poszukiwań ani prawdziwej walki, zostaje z tym, co ma: pragnieniem komfortu i unikaniem dyskomfortu. Staje się w istocie pasywnym, leniwym nihilistą, skupionym na niewielkich, doraźnych dawkach przyjemności lub wygody, wobec których nic już się nie liczy, żadne idee, żadne cele, żadne zamiary.
Człowiek taki poza dążeniem do wygody i unikaniem niewygody nie ma wartości ani nie potrafi ich stworzyć, bo jest leniwy i pasywny. Nie dąży też do niczego ani nie podejmuje ryzyka lub wysiłku. Nie ma wystarczających motywacji ani woli, które skłoniłyby go do działania. Chce tylko doraźnego bezpieczeństwa i wygody, niczego już więcej, bo nic więcej dla niego tak naprawdę nie istnieje. Tacy ludzie dryfują w rzeczywistości, łagodząc przeżywaną frustrację dawkami przyjemności, które upewniają ich w ich wyborach, utrzymują w ich stanie płynięcia z prądem. Całe ich życie niczemu nie służy, do niczego nie prowadzi i niczego nie zmienia. Im więcej dłużej trwa taka człowieka egzystencja, tym boleśniej odczuwa zranienia, tym słabsza jest jego wola i motywacja, zdolność do walki i poświęcenia, tym w istocie głębsza frustracja, tym bardziej jest podatny i wrażliwy na wszelkie niedogodności, zagrożenia, przeciwności itp.
Biada! Zbliża się czas po tysiąckroć wzgardy godnego człowieka, - człowieka, co nawet samym sobą już gardzić nie zdoła. Patrzcie! wskazuję wam ostatniego człowieka. "Czem jest miłość? Czem jest twórczość? Czem tęsknota? Czem gwiazda?" - tak pyta ostatni człowiek i mruży wzgardliwie oczy.
Ostatni człowiek po prostu gardzi, wszystkim poza doraźną wygodą.
Ziemia się skurczyła, a po niej skacze ostatni człowiek, który wszystko zdrabnia.
Więc nie ma już NIC wielkiego. Wszystko się trywializuje i karleje. Małe są ludzkie zamiary, myśli, słowa. Wszystko, co nie jest małe, jest niewiarygodne, odrzucane, ewentualnie "zdrabniane" do postaci strawnej dla ostatniego człowieka, dla tłumu ostatnich ludzi. Gdy wszystko jest małe, ostatni człowiek czuje się "w porządku" i dlatego właśnie wszystko czyni małym i niewartym niczego.
Cierpienie i nieufność uchodzą za rzeczy grzeszne: ostatni człowiek baczy troskliwie na siebie. Głupiec chyba tylko potyka się jeszcze o kamienie i o ludzi!
Jedynym przedmiotem uwagi jest własna wygoda. Wszelkie niedogodności i tarcia ze światem i ludźmi są w pojęciu ostatniego człowieka niedopuszczalne i karygodne. Stają się świadectwem zaburzeń umysłowych.
Pracuje się jeszcze, gdyż praca jest rozrywką. Dba się jednak o to, by ta rozrywka nie stała się zbyt uciążliwą.
Praca ostatniego człowieka nie ma być trudem i wysiłkiem, ale samorealizacją, czymś przyjemnym. Byle bez przesady. Byle była wygodna.
Jest się mądrym i wie się wszystko, co się zdarzyło, więc w wydrwiwaniu wszystkiego nie zna się miary.
Ostatni człowiek szydzi i drwi ze wszystkiego, bo sądzi, że posiada wiedzę o wszystkim. Pycha, pogarda, umniejszanie i drwina bez hamulców, to cechy ostatniego człowieka. Nic nie może być wielkie. Nic nie może być prawdziwe. Nic nie może być porywające, bo wszystko jest przedmiotem drwiny, bo "my wiemy", że liczy się tylko nasza wygoda.
Nikt już nie jest bogatym ani biednym: jedno i drugie jest zbyt uciążliwe. Któżby jeszcze chciał panować? Któż podlegać? To zbyt uciążliwe.
Żadnego pasterza, sama trzoda! Każdy jest równy, każdy chce działu równego. Kto inaczej czuje, idzie dobrowolnie do domu obłąkanych.
Największym ideałem i przekonaniem ostatniego człowieka będzie równość. Tandetna, ujednolicająca, pozbawiająca motywacji i generująca wielkie masy pasywnych jednostek - równość. Równość to wartość pasywnego, ostatniego człowieka. Bo dzięki temu nic nie jest wielkie i nikt nie jest wielki, więc nie ma się co i po co wysilać, nie ma z kim i o co walczyć.
Nieco trucizny niekiedy: to darzy słodkimi snami. A w końcu -
dużo trucizny, aby mile zemrzeć.
Traumatyczną wymowę swoje życia, ostatni człowiek będzie tłumił toksycznymi przyjemnościami, a bolesnego umierania będzie unikał przenosząc je w stan odurzenia i nieświadomości. Tak przewiduje Nietzsche w "Tako rzecze Zaratustra".
Nadczłowiek jako nihilistyczna recepta
Nadczłowiek u Nietzschego jest niczym komunizm w marksizmie, jest mglistą obietnicą przysłowiowych "cudów na kiju", zawierającą pewne realnie pozytywne postulaty, ale w istocie pełniącą rolę przysłony i przynęty dla tego, co sformułowane jest już konkretnie i dosłownie, a ma nazwę - zniszczenie.
Nadczłowiek musi być silny. Siła jest jego podstawową i fundamentalną cechą. To przez nią, to przez swoją siłę ów nadczłowiek działa. Nadczłowiek musi być odporny jak wielbłąd na przeciwności i zagrożenia, musi być drapieżny jak lew, aby rozszarpać wszystko, co do tej pory istnieje, dopiero wtedy nadczłowiek stanie się dzieckiem, które jest czystą twórczością, stwarzaniem od nowa.
To co nadczłowiek musi zniszczyć to dawne przekonania na temat dobra i zła. To są przekonania ludzi schodzących do otchłani, chorych, zdegenerowanych, zmierzających w kierunku "ostatniego człowieka". Ci ludzie są złem i chorobą. Ich los nie ma żadnego znaczenia dla nadczłowieka. Ich życie nie ma żadnej wartości dla nadczłowieka, jeśli już, to prędzej negatywną. Tylko nadludzie mogą ocalić ludzkość i człowieczeństwo. Ludzie ostatni - podludzie - są dla ludzkości zagrożeniem.
Co i kogo chciał zniszczyć Nietzsche?
Najbardziej znana jest krytyka Nietzschego pod adresem chrześcijaństwa. Kamieniem obrazy dla autora "Tako rzecze Zaratustra" była zawsze teza, że istnieje inna rzeczywistość niż tylko ta, dana nam w zmysłowym doświadczeniu. Obrazą jakiej nie mógł znieść, były twierdzenia, że w jakiś sposób obowiązani jesteśmy do troski o bliźnich.
Te same cechy charakteryzują inne religie, toteż choć nie tak agresywnie jak chrześcijaństwo, także i je Nietzsche krytykował i zwalczał. Ten niemiecki (pruski?), uważający się za Polaka, filozof uznał, że wszystkie religie są wrogami życia materialnego, doczesnego, danego człowiekowi w jego doświadczeniu. Stąd są nihilistyczne, stąd są przeciwko życiu, stąd są religiami śmierci, wyznawanymi przez ludzi słabych, którzy zamiast poprzez wysiłek i wolę żyć pełnym życiem tu, na ziemi, to znajdują w religiach uzasadnienie dla swoich słabości i braku aktywności.
Podobnie Nietzsche atakował filozofię starożytną, a w szczególności Sokratesa. W przekonaniu Niemca, Ateny do Sokratesa były krajem odważnych, dzielnych i pięknych ludzi, którzy poprzez swoją siłę osiągali to, czego chcieli. Sokreates był zaś i słaby i brzydki, więc wymyślił logiczne uzasadnianie i rozumowanie, ale całe jego rozumowanie i uzasadnianie, było tylko sposobem na zastąpienie tego, czego mu było brak, piękna, siły i woli, by brać to, co chce. Ponieważ tego nie miał, to przekonywał, uzasadniał, narzucał innym konieczność uzasadniania i przekonywania.
Sokrates był symptomem upadku. Filozofia grecka była symptomem choroby trawiącej już ówczesne greckie społeczeństwo. Po co komu rozumowanie, gdy poprzez swą siłę może sięgać po to, co zechce? - pyta Nietzsche. - Po nic - zaraz odpowiada, uzasadniając swoją pogardę wobec, stworzonej w cywilizacji zachodniej, filozofii. - Nie argument bowiem jest istotny - twierdzi Nietzsche - ale to, czemu służy jego wyrażanie. Stąd Nietzsche nie tylko odrzuca, ale piętnuje standard dyskusji w świecie zachodu, a więc negatywne traktowanie argumentu ad personam, ad hominem. - Nie - powiada Nietzsche - to właśnie jest najistotniejsze, kto i w jakim celu wygłasza swoje argumenty, a nie ich treść czy konstrukcja.
Korzyści z Nietzschego
Podstawowymi pozytywami z przekazu niemieckiego filozofa, pisarza, poety jest pogarda wobec pasywności i bezmyślnego powielania dostarczanych wzorów, przekonań, opinii. Myśl sam - apeluje w najbardziej jaskrawy sposób Nietzsche. - Bądź twórczy - woła - nie kopiuj w kółko tego, co jest, tylko dlatego, że jest. Miej odwagę kwestionować uznane prawdy, niewzruszone autorytety. Przeciwstawna bowiem możliwość - powstanie "człowieka ostatniego" - wydawała się Nietzschemu straszna.
W jakimś sensie powyższy postulat znajduje wyraz w powiedzeniu o różnicy między chamem a człowiekiem kulturalnym. Otóż nie różni ich wcale inteligencja, wykształcenie, ubiór, majątek ani poziom wiedzy. Człowieka kulturalnego od chama różni to, że cham... nie ma wątpliwości.
Jakim społeczeństwem jesteśmy dzisiaj? W jakie jesteśmy przekształcani?
Nietzsche jako człowiek
To co może zdumiewać, szczególnie nas, to to, że uważał się za Polaka. Twierdził, że pochodzi z polskiego, szlacheckiego rodu.
Wypada to przypisać wrodzonej Nietzschemu niechęci do grupowej, pruskiej dyscypliny, posłuszeństwa, bycia karnym trybem maszyny społeczeństwa. Fryderyk tęsknił do wolności, którą odnajdował właśnie w przestrzeni jaką była Polska. Tęsknił do godności i indywidualności, jaką przejawiała polska szlachta. Stąd prawdopodobnie te identyfikacje.
Polacy jednak mimo tych właśnie, w sumie wspaniale podkreślonych przez Nietzschego cech, jak indywidualizm, poczucie osobistej godności i niezależności, jak dążenie do wolności, byli zawsze ludźmi praktycznymi, więc praktycznie patrząc na życie Fryderyka Nietzschego, wypada powiedzieć, że było ono - jak na wzorzec i pierwowzór nadczłowieka - nieudane.
Piękne początki, profesura w wieku 24 lat, co było pod ówczas w Niemczech rzadko spotykane, zaczęły przechodzić w sferę niepowodzeń i problemów. Filozof - nie wiemy tego na pewno - prawdopodobnie nabawił się choroby wenerycznej i zaczął stosować narkotyki. Trzy razy próbował zawrzeć związek małżeński z tą samą kobietą. Jego oświadczyny zostały trzy razy odrzucone. Został sam. W wieku ok 44 lat "postradał zmysły", trudno orzec czy w wyniku owej choroby czy jakiegoś załamania nerwowego lub depresji. Dość, że ostatnie 10 lat życia spędził niepełnosprawny umysłowo, częściowo w szpitalu psychiatrycznym, częściowo pod opieką siostry, która w sumie go wykorzystała i stworzyła, coś na kształt muzeum Nietzschego, z samym żywym Nietzschem w środku, którego goście mogli widzieć, jak się porusza czy coś je.
Ostatecznie postać Fryderyka Nietzsche to postać tragiczna. Być może człowieka rozpaczliwie szukającego ratunku i wyjścia z ciemności i smutku, który go ogarniał. Szukającego nie tam, gdzie mógł znaleźć owo wyjście. Szukającego go w sobie, siebie stawiającego na piedestale, siebie sytuującego jako cierpiącego i zbawiającego ludzkość. Tego typu zbliżone postawy nie są rzadkością u ludzi wrażliwych i można tu jako pararelnie przytoczyć losy Edwarda Stachury, który odnalazł "cudowne manowce", ale które go zaprowadziły na tory kolejowe i ostatecznie do smutnego, przedwczesnego końca.
Spuścizna Nietzschego
To co bywa pomijane w nawiązaniach do Nietzschego to widoczna w jego twórczości samotność, apologia samotności, przeciwstawienie "ja" - "my". Nietzsche postrzega człowieka wyłącznie indywidualnie. Jego bytowanie grupowe łączy nierozerwalnie, a jednocześnie mylnie, z bytowaniem patologicznym, negatywnym, degradującym poszczególnych członków grupy. Dlatego dla Nietzschego wrogiem była nie tylko religia, było też nim państwo. Państwo to wróg - to teza tego filozofa.
Jakkolwiek istnieją w spuściźnie Nietzschego wartościowe i prorocze wręcz elementy, to generalnie sprowadza się ona do następujących przesłań:
- Boga nie ma, zabili go ludzie, stąd nie ma moralności, sensu ani celu.
- Tłumy zmierzają w stronę całkowitej degeneracji człowieczeństwa -> ostatniego człowieka.
- Ratunkiem człowieczeństwa jest nadczłowiek, taki do którego nie mają zastosowania dotychczasowe pojęcia dobra i zła, taki który sam wedle siebie ustanowi nowe takie pojęcia.
- Nadludzie mogą w dowolny sposób sięgać przy pomocy siły po to, co chcą, nie zwracając uwagi na skutki dla tłumów.
Ostatecznie Fryderyk Nietzsche w swoim poszukiwaniu ratunku dla człowieka w człowieku doszedł do postawienia człowieka w roli boga, do ostatecznego egoizmu, ufundowanego na przekonaniu, iż istnieje tylko jedno, materialne życie, tylko jedna materialna rzeczywistość. Całą dotychczasową kulturę Nietzsche postrzegał jako krępującą i zniewalającą. Nadczłowiek musiał być wolny, a więc musiał zniszczyć wszystkie odniesienia, normy i wzorce. Ale jak pisał wiele lat później Albert Camus:
Nie na tym polega wolność, żeby być nigdzie.
W nagrodę za "uśmiercenie Boga" i podarcie wszystkich norm, sensów i odniesień, Nietzsche oferował mglisty, nieokreślony, prorokowany przez niego ideał. Trudno to inaczej określić odwołując się do przestrzeni kultury polskiej jak właśnie "cuda na kiju" albo "gruszki na wierzbie".
Jego filozofia jest bełkotliwym, niespójnym związkiem pięknych, czasem trafnych przebłysków intelektu. Przyciąga ona nie ze względu na swoją treść, bo takiej spójnej treści tak naprawdę w niej nie ma, ale ze względu na swoje fundamentalne postulaty. Przyciąga wszystkich, którzy chcą dla siebie absolutnej, nie krępowanej etyką, wolności robienia tego, co chcą, osiągania tego, co chcą, choćby po trupach. Przyciąga wszystkich, którym bliska jest idea, że wobec innych są nadludźmi, nadludźmi rzeczywistymi, faktycznymi, prawdziwymi, tak jak człowiek wobec małpy człekokształtnej - jak to opisywał Nietzsche.
Jesteś bogiem albo przynajmniej możesz nim być - podsuwa myśl Nietzsche. Nic cię nie wiąże. Nikt się nie liczy wobec ciebie. Możesz wszystko. Czy to nie kuszące?
Nietzsche pokazuje proroczo stan ludzkości Boga odrzucającej, odurzonej dążeniem do doraźnego komfortu i przyjemności, schodzącej ze sceny życia w skomliwy, kompromitujący, pasywny sposób. Pokazuje ludzkość jako stado: "Żadnego pasterza, sama trzoda!"
Filozof słusznie żąda aktywności, suwerenności w myśleniu, wysiłku i poświęcenia w dążeniu do celów. Jedyne może pytanie, na które nie odpowiada, to: Po co? Po co to wszystko, skoro Boga nie ma? Nie ma więc wieczności, bezkresności ani wartości trwałej. Wbrew pozorom zostaje właśnie to właśnie - dążenie do chwilowej wygody, bo wszystko inne wraz z Bogiem zniknęło. Jeszcze tylko nadludzie łudzą się, że coś zdobywają kosztem tępej i pasywnej trzody. Ale to głupcy, bo nic z tego, co "zdobywają" nie pozostanie, oni sami nie pozostaną, więc na pytanie po co, nie ma już w świecie postnitzscheańskim odpowiedzi. Pozostają te drobne trucizny łagodzące dolegliwości na co dzień i znieczulający zastrzyk, kapsuła eutanazyjna lub poduszka, którą "lekarz" zaciśnie nam na twarzy, gdy farmakologia zawiedzie - kiedyś tam, na koniec, jak prorokował Nietzche. No i szpital wariatów, do którego trafił sam, a który obecnie wydaje się nazywać "świat". Świat, w którym "Bóg umarł".
---------------------------------------
Tekst wprowadzający do serii: Mechanizmy i jeźdźcy apokalipsy
Tekst o Karolu Marksie: Karol Marks: prorok krzywdy, nienawiści i agresji
Komentarze
22-06-2024 [20:36] - NASZ_HENRY | Link: Friedrich Nietzsche i kobiety
Friedrich Nietzsche i kobiety - cytaty
Filozofa poznaje się po tym, że schodzi z drogi trzem błyszczącym i głośnym rzeczom: sławie, książętom i kobietom; przez co jeszcze nie powiedziano, że one do niego nie przychodzą.
Kobieta jest drugim błędem Boga.
Kobieta jest niewymownie gorsza od mężczyzny, ale także mędrsza; dobroć w kobiecie jest już formą zwyrodnienia.
Kobietka w pościgu za zemstą obali i stratuje samo przeznaczenie.
Idziesz do kobiet? Nie zapomnij bicza!🌼
22-06-2024 [21:20] - Edeldreda z Ely | Link: Dziękuję za komentarz pod
Dziękuję za komentarz pod moim wpisem.
A w temacie wywołanym przez Henrego, właśnie mi się "sieć" podsunęła taki obrazek:
https://zapodaj.net/plik-LAogv...
23-06-2024 [07:41] - Ijontichy | Link: @Zbyszek_S spólka z oo,to Sok
@Zbyszek_S spólka z oo,to Sok z buraka i inne glony..."idź na NB,bo trzeba zniszczyć każdy przejaw polskości..."
23-06-2024 [10:17] - Ijontichy | Link: Suplement...oto działalność
Suplement...oto działalność spólki @Zbyszek_S
https://www.salon24.pl/u/zbyszeks/1384620,odnieslismy-moralne-zwyciestwo-na-austria
Ilu trolli zatrudnia spółka? Ile płacą? Od słowa? Czy od sztuki?
@śmieciu to przy nich pikuś...