REFORMA EKSTRALIGI: POSZERZYĆ JĄ CZY ZWIĘKSZYĆ LICZBĘ...

REFORMA EKSTRALIGI: POSZERZYĆ JĄ CZY ZWIĘKSZYĆ LICZBĘ SPADKOWICZÓW?

Byłem od lat zwolennikiem poszerzenia Ekstraligi. Dlaczego? Bo żużel nie jest samotną wyspą na oceanie sportu. Rywalizuje o kibiców. Z kim? No, przecież nie z gimnastyką artystyczną (przy całym szacunku), czy z pływaniem synchronicznym kobiet (bardzo interesujące, lubię pooglądać), ale jednak to w Polsce sport niszowy, choć na Zachodzie jest inaczej. To oczywiste, nasz „czarny sport” rywalizuje z piłką nożną i siatkówką. Oczywiście można wskazywać liczne przykłady kibiców - choćby ja! – którzy pójdą na żużel, a jak skończy się sezon, pójdą na siatkówkę, no i regularnie chodzą na stadiony piłkarskie. Jednak rywalizacja między tymi dyscyplinami istnieje. Co zrobił futbol i „siatka” aby uczynić rywalizację ciekawszą, a przede wszystkim zwiększyć liczbę transmisji ze spotkań w najwyższych klasach rozgrywkowych? Po prostu powiększyli ligi. W piłce trwa to już ładnych kilka lat, w siatkówce zakończył się niedawno pierwszy sezon po rozszerzeniu Plus Ligi – i będzie kontynuacja.

Słyszę, że w żużlu z różnych powodów jest to niemożliwe. Jakie to powody? Finanse. Skoro – mówią mi Bardzo Ważni Ludzie Polskiego Żużla – za punkt płaci się tyle i tyle, za sam transfer zawodnika tyle i tyle, to według przeciwników rozszerzenie Ekstraligi, rozszerzenie do dziesięciu klubów byłoby samobójstwem finansowym, jeśli nie od razu, to po jednym, czy dwóch sezonach. A transmisje telewizyjne można – tak mi mówią Ważni Ludzie – uzupełnić… meczami z I Ligi. Cóż, można i tak.

Zdania nie zmieniam: dalej uważam, że dla rozwoju sportu żużlowego lepiej, żeby było 10 klubów w Ekstralidze plus jeszcze dwie Ligi. Jestem wszak realistą, chodzę po ziemi i wiem, że zdecydowanymi przeciwnikami poszerzenia Ekstraligi poza władzami naszego żużla (czy szerzej: sportów motorowych) jest… większość klubów tejże Ekstraligi. Wyjątki to te pojedyncze kluby, które boją się spadku i w rozszerzeniu widzą szanse dla siebie.

Co zatem zrobić ? Kompromisem jest – uwaga, uwaga – ni mniej, ni więcej tylko… zwiększenie do dwóch liczby spadkowiczów z Ekstraligi, co może spowodować, że każdy mecz będzie o „coś”. Plus efektem tego będzie większa rywalizacja w I Lidze i większy przepływ z ligi niższej do dotychczas „zabetonowanej” Ekstraligi.
Wiem, że z tego rozwiązania nie będą zadowolone kluby, które zajmują miejsca w dolnej strefie tabeli. Ale „jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził”! Zatem realna alternatywa jest następująca: albo poszerzamy Ekstraligę albo zwiększamy liczbę drużyn do spadku (do dwóch) i automatycznie do awansu…

*tekst ukazał się na portalu magazynzuzel.pl (14.08.2023)