Proszę zgadnąć z którego roku poniższy tekst

Cały niżej prezentowany tekst jest cytatem z pewnej książki. Wiele zamieszczonych w niej tez sprawdziło się i potwierdziło w obecnym czasie.
 
„Pierwszego maja 2004 roku skończyła się epoka PRL-u i otworzyła pierwsza stronica nowej księgi. Będzie to kolejny tom dziejów Polski i Polaków, czy może znów pierwszomajowa akademia? Co będą mieli do powiedzenia nowi kronikarze i twórcy XXI-wiecznej polskiej rzeczywistości? Na ile będą pawiem i papugą, a na ile twórcami? Czy ludzie pióra będą walczyć o kałamarz, czy też ten sam kałamarz - piękniejszy, zostanie postawiony im na tacy? Wygra zdrowy rozsądek czy krótka perspektywa? Mądrość czy głupota?... Oto są pytania!!

W maju 2004 roku Polska z całym swoim dorobkiem i niedorobkiem wypłynęła na bardzo głębokie wody. Tak głębokie, jak nigdy dotąd. Podąża w tym samym kierunku, w którym od kilkunastu lat dryfuje cały ludzki świat. Dokąd dopłynie nie wie nikt. Jedno jest pewne, entuzjazm towarzyszący powitaniu XXI wieku, zamarł wraz z jego nastaniem. Dla Polski Unia Europejska okazała się jedyną alternatywą.
Prounijna propaganda ma jednak swoją historię. Zaczęła się na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku – wraz z narodzeniem się Polski solidarnościowej, skończyła – po referendum akcesyjnym. Jej argumenty miały charakter nie racjonalny, lecz emocjonalny. I pod takim kątem społeczeństwo polskie zostało przygotowane na spotkanie z nową rzeczywistością.

Entuzjazm Polaków do Unii Europejskiej słabł w miarę zbliżania się godziny „zero”. Rzeczpospolita z 7. 01. 2004 roku jak transparent nad całą Polską zawiesiła następujące hasło: „Trzeba być przygotowanym na odpór argumentów o prawie do stron rodzinnych; o obowiązującym niezależnie od wydarzeń historycznych i postanowień wielkich mocarstw prawie do własności; o konieczności zaleczenia ran niemieckich wypędzonych, którzy chętnie porównują się do Bośniaków i Albańczyków z Kosowa...”. I było to bodaj pierwsze od 15 lat odwołanie się do społeczeństwa... Nic dodać, nic ująć – prasa niskonakładowa trąbiła o tym przez dziesięć lat. Pikanterii temu zdarzeniu dodaje inny fakt. Otóż kilka lat wcześniej w podobnej formie i również w ostatniej chwili grupa działaczy na rzecz obrony Stoczni Gdańskiej zgłosiła się do „Radia Maryja”. Przez całą noc wołali o ratunek. Audycji słuchali Polacy na całym świecie... Chwała „Rzeczpospolitej”, ale co robiła przez piętnaście lat wolności i jak kształtowała świadomość Polaków? Chwała „Radiu Maryja”, ale jaki skutek odniósł ów apel? 1.05.2004 roku Polska znalazła się pomiędzy „ciemnogrodem” a „euroentuzjastami” – nieprzygotowana i bezbronna… No cóż, jakie poczęcie, taki koniec. Całkiem jak ze słynnym Liceum krzemienieckim - skoro car dał zgodę na jego powołanie, car może je rozwiązać. (Patrz prof. Ryszard Przybylski, Krzemieniec: opowieść o rozsądku zwyciężonych, Warszawa 2003).

Już w dzień po referendum, w prasie wielonakładowej zaczęły się ukazywać artykuły  ostrzegające Polskę i Polaków. Do głosu dochodziły też spychane dotąd na drugi plan: refleksja i, niestety, wciąż pobieżny rachunek ekonomiczny.

***
Upadek systemu sowieckiego zdezaktualizował formułę kulturową w Europie, zachwiana została też struktura europejskiej równowagi. Zaczął się wyścig szczurów: kto kogo, gdzie, kiedy i jak. Szanse przetrwania ma silniejszy, jak w buszu. Ludźmi zawładnęła agresja lub strach – bezbronni zaczęli dzielić się na pesymistów i optymistów, rozum traktując jako suflera wyłącznie czarnych scenariuszy. Ale świat wbrew pozorom nie zatrzymał się w miejscu, zatrzymał się natomiast ludzki czas. Symbolem stały się zysk i blaga. Poprawność polityczna dla jednych stała się narzędziem, dla drugich sposobem na samoogłupianie i drogą do niewolnictwa; dla wszystkich - rezerwuarem negatywnej energii. Żadne moduły więzienne, których budowę i funkcjonowanie ma finansować państwo, nie są w stanie zatrzymać społecznej energii, którą wyzwala destrukcyjna rola współczesnej cywilizacji europejskiej – ponieważ wystąpiła jednocześnie przeciwko człowiekowi i przyrodzie. Człowieka można zamknąć w więzieniu, ale energii, którą pompuje w ludzi obecna cywilizacja, nie sposób uwięzić.

 Negowanie wartości kulturowych i samej kultury, która jest ludzkim narzędziem przybliżania człowieka do człowieka i człowieka do Boga, zmierza nie do unii narodów czy imperium, lecz do modułów narodowych, czyli państw jednonarodowych. Ba, poszczególne narody już chcą ujrzeć swoją prawdziwą twarz. Doszło do tego, że chcą zamknąć się w sobie, nabrać sił po to, by odzyskać swą tożsamość – co zrobią potem, trudno powiedzieć. Jedno jest pewne, że owo zamknięcie ma charakter nie kulturowy, lecz obronny. Tak więc ludzka dusza, jakkolwiek by ją interpretować, nie potrzebuje błyskawicznie układanych więziennych klocków, lecz przestrzeni wolności – kultury, która ją poszerza i ogranicza jednocześnie, i która zatrzyma, a także podporządkuje sobie ów znikający punkt zerwany z łańcucha ludzkości.

Wszyscy prawdopodobnie żyjemy w okresie tak zwanego przyspieszenia (skoku) cywilizacyjnego. Człowiek coraz bardziej staje się przedmiotem wszelkiego rodzaju eksperymentów, a coraz mniej podmiotem. Żyjemy w czasach, w których ludzka myśl oderwana od kulturowych uwarunkowań zaczyna tworzyć autodestrukcyjny system niszczący kulturę, a więc własny zespół immunologiczny – człowieka, narodu, państwa.
Człowiek zaspokajając swoje ambicje i dążąc do doskonałości, mimo woli, sam sobie stworzył wirtualnego niezwykle groźnego wroga, z którym teraz musi stoczyć poważną walkę. Chcąc zachować zdobycze postępu, techniki i technologii musi przeciwstawić mu swoją największą siłę – siłę kilkutysiącletniej kultury. Cywilizacja musi zostać spacyfikowana i włączona w obieg norm kulturowych. To kultura musi przejąć inicjatywę. Człowiek, jeżeli chce przetrwać, musi wyrównać proporcje, i ów uciekający cywilizacyjny czas dostosować do własnego cyklu pokoleniowego. Dawniej pokolenie zapisywało książkę, dziś zapisuje kartkę; gdy kolejnemu pozostanie akapit – straci rozsądek i wszelką miarę rzeczywistości. Człowiek, jeżeli chce zachować twarz i sens swojego istnienia, sam sobie musi udowodnić, że nie jest ani zły, ani głupi, lecz dobry.
Książka jest głosem w dyskusji, która wciąż toczy się jakby poza świadomością Polaków. Mamy za sobą okres podchorążych, poetów, pracy organicznej, okres międzywojennej niepodległości i powojenne PGR-y. Na arenę państwową wchodzi pokolenie, przez współczesnych nazwane – „Nikt”. Właśnie ono zacznie zapisywać nową, polską księgę. W jakim kałamarzu umoczy pióro? Do jakiej tradycji sięgnie po myśl? Jaki będzie jej czyn? Jakie będzie życie?

Ostatnia na drogę jest powieścią publicystyczną. Spina cały mój jedenastoletni okres penetracji reportażowej, lokuje go w czasie przyszłym i trochę w konwencji „co by było gdyby”. Poprzez pewną sztuczność sytuacyjną (może teatralność), chciałem skrócić dystans, zawęzić objętość, i pokazać w ten sposób pewne prawdy, o które się wciąż obijamy, a które nie możemy dostrzec gołym okiem. […] Ukazała się w formie szkicu, jeszcze w „starej epoce”, zanim weszliśmy w nowy system prawny, do którego nie jesteśmy przygotowani. Jest odpowiedzią na ów apel „Rzeczpospolitej”, jak też na sugestię Normana Davies'a:
                                                                 
Jeżeli Polacy mieliby się wyrwać z narzuconych
im przez zwierzchność polityczną schematów
myślenia, muszą rozpocząć tak jak czynili to
ich przodkowie: od czytania na nowo swojej
historii.
 
 
Nie ma co ukrywać, że dwa wyżej podane cytaty wyznaczają obszar pomiędzy naiwnością i populizmem a dobrą radą historyka patrzącego na polską historię z beznamiętnej perspektywy. „Naiwnością”, dlatego bo lista słusznych polskich roszczeń wobec Niemców, jeżeli chce być traktowana poważnie, musi zostać poparta argumentem siły lub siłą poparcia - nic innego bowiem w polityce się nie liczy. A jakąż Polska po piętnastoletniej, destrukcyjnej polityce gospodarczej i formacyjnej może mieć siłę? Politycy polscy, zanim powołają się na siłę moralną, niech najpierw sprawdzą jakie konwencje i pakiety prawa międzynarodowego podpisali wcześniej. Dobra rada historyka wymaga pracy pokoleń młodych Polaków – nad własną tożsamością. Wrogiem tej pracy jest populizm i powierzchowność i wszelki naiwny entuzjazm.

Akcja powieści rozgrywa się w niedalekiej przyszłości i symbolicznym miejscu, w którym znalazł się człowiek i współczesny świat. Droga, którą podążają wprowadzeni tu bohaterowie jest jedną z kilku dróg wyjścia. Ale czy owi „burdelarze” , jak sami o sobie powiedzą, będą zdolni stoczyć walkę o coś więcej niż własny interes?

W tym miejscu chciałbym podziękować tym wielu życzliwym ludziom, którzy choć mieli wiele różnych uwag pomogli mi w podjęciu decyzji o wydaniu niniejszej książki. Na jej ostateczne wykończenie po prostu brakło czasu. Czytelników proszę o uwagę i życzliwość. Dziękuję”.
 
Powyższy tekst jest „Wstępem” w książce Ryszarda Surmacz pt. Ostatnia na drogę wydanej w Lublinie w 2004 r., którą, jako gratis, można sobie wziąć w hallu bibliotecznym Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Jan1797

19-08-2022 [13:15] - Jan1797 | Link:

Oczywiście odbiorę, za co z góry dziękuję. Zdecydowanie dam znać:)
Może w następnej znajdę epilog wieloletn ich dyskusji zaprzeczający, że Mieszko I wstał, zjadł śniadanie wziął Dobrawę za rękę i przyjął Chrzest?     Bo obydwaj doskonale wiemy, już wtedy historia naszych liczyła kika tysięcy lat. Dowód gdzie są wykopaliska osady słowiańskiej spod Wrocławia? A przecież to trzecie tysiąclecie przed Chrystusem podobnie jak w Bronocicach.
j
PS
Bedom moi grać w Zakopcu, a ja  pracy. "Ducha nie traćcie"