takie rzeczypospolite będą...

Gdy pod koniec lat osiemdziesiątych wielkimi krokami zbliżała się transformacja ustrojowa dyskutowaliśmy gorąco nad sposobami zreformowania państwa. W kwestii reformy szkoły wypowiadało się bardzo wiele osób nie koniecznie bezpośrednio związanych ze szkolnictwem. Ukuto wówczas specyficzne hasło, swoisty paradygmat:  „pieniądze idą za uczniem” proponując tak zwany „bon oświatowy”, który w intencji pomysłodawców miał połączyć konstytucyjne prawo do bezpłatnej oświaty z wolną konkurencją i stymulowanym przez nią wysokim poziomem usług. Twierdzono, że po wprowadzeniu bonu oświatowego szkoły zainteresowane finansowo aby przyciągnąć jak największą liczbę uczniów, będą starały się o wysoki poziom świadczonych usług, , dobre szkoły będą się rozwijać wynajmując nowe budynki, kupując nowoczesny sprzęt i zatrudniając najlepszych nauczycieli natomiast szkoły kiepskie, utracą klientów, podupadną i zostaną zlikwidowane. Wzorem miał być system oświatowy na Zachodzie gdzie współistnieje elitarne, drogie i dobre szkolnictwo prywatne oraz gorsza  bezpłatna oświata dla mas.  Wprawdzie bon oświatowy nigdy w sensie dosłownym nie został w Polsce wprowadzony jednak powstały liczne szkoły i uczelnie prywatne i na każdego ucznia zarówno szkoła publiczna jak i prywatna otrzymuje z budżetu odpowiednią kwotę.  Na przykład w publicznej szkole podstawowej subwencja oświatowa na ucznia wynosi około 800 złotych miesięcznie, a w niepublicznej połowę tej kwoty.
Rozwój prywatnej oświaty odsłonił paradoksalne zjawisko. Otóż wbrew przewidywaniom i wbrew oczywistości w szkołach publicznych w Polsce najczęściej uczą się i studiują dzieci ludzi bogatych, a dzieci osób niezamożnych korzystają ze szkół i uczelni prywatnych. W dodatku oświata publiczna utrzymuje się na o wiele wyższym poziomie niż szkoły prywatne, przysłowiowe „ szkoły tańca i różańca”. Można to sobie wyjaśnić w bardzo prosty sposób. Dzieci z zamożnych rodzin, które stać na kursy językowe, kursy przygotowawcze i korepetycje trafiają do prestiżowych szkół średnich a potem na prestiżowe uczelnie. W tych prestiżowych liceach, których nazwa działa przyciągająco i nobilitująco, jak nie przymierzając metka na firmowej odzieży, uczniowie nagminnie biorą korepetycje, aby się w nich utrzymać i dobrze przygotować do matury. Dzięki dobrze zdanej maturze dostają się na publiczne bezpłatne uczelnie. Dzieci  z rodzin niezamożnych szczególnie na prowincji trafiają do szkół gorszych. Brak im środków na kursy przygotowawcze i korepetycje. Rezygnują potem z publicznej uczelni w wielkim mieście i wybierają płatną prywatną niekoniecznie dobrą uczelnię w najbliższej okolicy, gdzie mogą dojeżdżać na zajęcia mieszkając w rodzinnym domu. 
Dobre wielkomiejskie szkoły średnie zapewniają sobie wysoki poziom nauczania nie tylko dzięki pracowitości nauczycieli. Przede wszystkim do szkół tych prowadzi się bardzo ostrą selekcję wstępną. Niektóre licea mają klasy złożone prawie wyłącznie z olimpijczyków. Znalezienie miejsca w takiej szkole to kwestia ambicji rodziców oraz ich możliwości finansowych. Przygotowania do dobrego liceum młodzież zaczyna już w pierwszej klasie gimnazjum uczestnicząc w kursach i korepetycjach.  Odpowiedni dobór uczniów jest gwarancją pedagogicznego  sukcesu szkoły. Wśród tych uczniów są osoby tak wybitne i samodzielne, że nie jest im potrzebny nawet najlepszy nauczyciel  oraz nie jest w stanie zaszkodzić nawet najgorszy. Utrzymanie się w „markowej” szkole takiej jak w Warszawie Rejtan, Batory czy Staszic dla słabszych uczniów nie jest jednak sprawą łatwą. Skazani są na korepetycje z wielu przedmiotów. Rodzicom zależy na prestiżowej szkole z oczywistych względów. Poza marką szkoły ważne jest żeby dzieci nawiązały odpowiednie znajomości i przyjaźnie, które będą procentować w ich dalszym życiu. Podobne są motywy rodziców na całym świecie, jednak we Francji czy w Anglii prywatna szkoła oprócz prestiżu gwarantuje odpowiedni poziom nauczania.  Tak się jednak składa, że w Polsce zarówno poziom jak i prestiż  gwarantują przede wszystkim szkoły publiczne. Większość szkół prywatnych w trosce o zapewnienie sobie odpowiedniej dla utrzymania szkoły liczby osób płacących czesne nie przeprowadza ostrej selekcji kandydatów. Kiepski dobór uczniów utrudnia utrzymanie pożądanego poziomu nauczania. Co więcej niektórzy rodzice mający kłopoty wychowawcze z dziećmi traktują szkołę prywatną jako azyl dla tych dzieci i są skłonni płacić niebagatelne sumy za swój i dzieci święty spokój.  
Znane i oblegane szkoły średnie takie jak Staszic czy Batory nie poszerzają swej działalności, nie wynajmują nowych budynków i nie tworzą filii. W ten sposób rozwijają się natomiast często tak zwane szkoły „ naszych dzieciaków” czyli w Warszawie Bednarska, Przymierze Rodzin, czy szkoły Sternika. Ich elitarność sprowadza się do doboru kandydatów według specjalnego klucza dzięki odpowiednio przeprowadzanym egzaminom wstępnym.  Bywa że rozmowa kwalifikacyjna jest punktowana tak samo jak wszystkie egzaminy przedmiotowe łącznie. Młodzież tych szkół, podobnie jak ich rodziców charakteryzuje specyficzne pojmowanie własnej elitarności jako wrodzonego przywileju nie związanego w żaden sposób z obowiązkami  wobec społeczności,  ani zaletami ducha czy intelektu.
Podobnie jak koncepcja bonu oświatowego nie sprawdziły się w Polsce arbitralnie przyjęte teorie dotyczące gimnazjów. Gimnazja nie przybliżyły oświaty dzieciom z małych ośrodków, nie poprawiły poziomu nauczania, nie zlikwidowały szkolnych problemów takich jak narkotyki i przemoc szkolna. Wręcz przeciwnie stały się wylęgarnią szkolnej patologii, rodzajem getta w którym gromadzi się i rządzi młodzież w trudnym wieku. Koncepcja oświaty spiralnej ( wielokrotne omawianie tych samych zagadnień na rzekomo coraz to wyższym poziomie), oraz system oceniania uczniów za pomocą testów rozłożyły do końca polską oświatę.
 Program naprawczy rozpoczynający się od likwidacji gimnazjów i przywrócenia czteroletniego liceum jest tu najlepszym rozwiązaniem. 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Mikołaj Kwibuzda

03-09-2016 [20:59] - Mikołaj Kwibuzda | Link:

Tylko drobna aktualizacja: w Polsce nie ma już "prestiżowych wyższych uczelni", a dzieci osób zamożnych studiują za granicą. Poza tym wszystko się zgadza.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

03-09-2016 [21:48] - Imć Waszeć | Link:

Przyjacielu, w Polsce nie są potrzebne dobre uczelnie, tylko ludzie chcący się uczciwie uczyć. Jeżeli najlepsi ludzie wyjeżdżają, bo tu nie ma po prostu co robić, a miejsca na uczelniach są zasiedlone przez starą klikę, to z czego zbudujesz ten prestiż? Z wysługi lat?

Gdy ludzie będą mieli szansę na normalną przyszłość, to m.in. zasiedlą także te uczelnie i rankingi powinny się z miejsca same poprawić.

Wiesz co jest dziś najważniejsze dla człowieka opuszczającego polską uczelnię? Papier. On tam był głownie dla papieru, a na pytanie ze swojej dziedziny albo się oburza, albo obrzuca pytającego laikami, albo wreszcie bez zażenowania stwierdza, że to było dawno i ma to gdzieś w notatkach.

Niestety, żeby coś wiedzieć, to nie wystarczy mieć to w notatkach, tylko trzeba chociaż raz uczciwie to zagadnienie zrozumieć, a tego nie da się zrobić bez pokornej pracy i odpowiedniej ilości czasu. Nie wystarczy potem stwierdzić, że ja to rozumiałem 30 lat temu, tylko tak się nauczyć, żeby móc znów to komuś wytłumaczyć po tych 30 latach. Miarą zrozumienia jest umiejętność wyłożenia (od wykład).

Gdy papier staje się zamiennikiem przesłuchanej wiedzy (nie przyswojonej, chodzenie na wykłady, zaliczenie za chodzenie), to mamy potem nadmiar absolwentów honoris causa, których jedynym zmartwieniem nie jest dalsza nauka, tylko uwalanie wścibskich, którzy im zadają wścibskie pytania z ich dziedziny. Ot tacy Rzeplińscy.

Obrazek użytkownika Mikołaj Kwibuzda

03-09-2016 [23:03] - Mikołaj Kwibuzda | Link:

Nie chodzi o rankingi. Przeciwnie, rankingi i punkty, tzw. scjentometria, należą do przyczyn obecnego stanu, a nie skutków. Ludzi chcących się uczyć jest mniej więcej taki sam odsetek w każdym pokoleniu, teraz też są. Ale skoro papieru potrzebuje masa ludzi, a wiedzy jakieś 2%, struktura nastawia się na produkcję papieru, a nie wiedzy.

Obrazek użytkownika izabela

04-09-2016 [06:46] - izabela | Link:

Papierkomania, tytułomania oraz różne egzotycznie brzmiące miary i wskaźniki są obecnie częścią systemu na całym świecie. Jak się przekłada na przykład indeks h ( Hirscha) na jakość osiągnięć? Jest to indeks cytowań i zapewniam, że brednie na temat globalnego ocieplenia są bardzo często cytowane a ich głosiciele mają wysokie indeksy h. Często mówię, że Einstein nie miałby dzisiaj żadnych szans. Nikt nie czytałby wypocin jakiegoś urzędasa z urzędu patentowego.A Louis Victor Pierre Raymond de Broglie ? Studiował właściwie historię. Jak twierdzono- arystokrata znudzony fordanserkami postanowił zająć się fizyką i mu to nawet wyszło. A Stefan Banach, góral z Ostrowska, samouk, twórca szkoły matematycznej jakie miałby szanse przy dzisiejszej papierkomanii?
A swoją drogą wieś Ostrowsko, koło Waksmundu ma chyba dobrą glebę. Z tych okolic pochodził ksiądz Tischner i słynny Ogień.

Obrazek użytkownika Mikołaj Kwibuzda

04-09-2016 [21:07] - Mikołaj Kwibuzda | Link:

Na temat tego, jak naprawić polskie szkolnictwo wyższe, napisano wiele słuszniackich tekstów, aż czytać had'ko. Ale tu jest jeden z lepszych: https://wszystkoconajwazniejsz.... W ogóle eseje prof. Pacholskiego są ciekawe - nie bez powodu po trzyletnim rektorowaniu przegrał wybory z kandydatem świętego spokoju i dbania o kolegów, który z kolei w ciągu ośmiu lat kompletnie zdegradował jeden z największych polskich uniwersytetów.

Z ukłonami

Obrazek użytkownika izabela

04-09-2016 [06:24] - izabela | Link:

Tak zgadzam się, te prestiżowe spadły w rankingach światowych na czterechsetne miejsce albo jeszcze niżej. Jednak spośród tych młodych ludzi, którzy nie studiują za granicą, czyli relatywnie spośród mniej zamożnych, zamożniejsi trafiają na UW czy Jagieloński, a biedniejsi do prywatnej wyższej szkoły gotowania na gazie. I to jest ten paradoks.

Obrazek użytkownika Jabe

03-09-2016 [21:20] - Jabe | Link:

Wniosek taki, że szkolnictwo podstawowe i średnie jest w Polsce całkowicie prywatne.

Kiedyś była afera. Uczniowie ciemiężyli nauczyciela. Przez to nie było prawdziwej nauki. Kuratorium jednak zdecydowało, że rok zostanie zaliczony uczniom nie biorącym w tym udziału. I słusznie, przecież byli niewinni. Bo Polak rodzi się z przestępstwem pierworodnym, które musi odsiedzieć. A oni grzecznie odsiedzieli. Przecież szkoły (przynajmniej te państwowe) nie są od nauki.

Bon oświatowy się w Polsce nie sprawdził, zupełnie tak, jak wolny rynek w Sowietach.

I niech zgadnę, gimnazjów nie było za Gierka?

Obrazek użytkownika izabela

04-09-2016 [06:18] - izabela | Link:

Wprowadzenie gimnazjów to jedna z poronionych reform ekipy Buzka. Gimnazja niszczą szkołę i młodzież niezależnie od tego kto je wymyślił i wprowadził.Personalia jako argument bywają zawodne. Hitler budował autostrady- czy to znaczy, że ten kto buduje autostrady jest nazistą?
Uczyłam za Gomułki i za Gierka. Przeciętni uczniowie z liceum Żmichowskiej wyjeżdżający za granicę uważani tam byli za geniuszy. W 68 roku w programie matematyki była analiza matematyczna. Uczniowie umieli badać funkcje, umieli całkować, umieli stosować analizę w fizyce. Umieli to nawet przeciętni uczniowie. Badanie funkcji jest dość algorytmiczne i często padały zarzuty, że uczniowie traktują podane etapy badania ( dziedzina, granice na krańcach przedziałów określoności,asymptoty, parzystość, okresowość, miejsca zerowe, pierwsza pochodna, jej miejsca zerowe i znak, ekstrema, druga pochodna, jej miejsca zerowe i znak,punkty przegięcia krzywej, tabela, wykres)jak receptę na piernik. Tak czy owak poziom był dość wysoki nie tylko w klasach matematycznych. Pierwsze problemy zaczęły się przez zainstalowanie w szkołach średnich podręczników niejakiej pani Krygowskiej. To znany na świecie dydaktyk, ale geometria w jej ujęciu była dla uczniów niezrozumiała. Ale to drobiazg wobec tego co zdarzyło się z oświatą w wolnej ( raczej częściowo wolnej ) Polsce. Przyszedł walec i wyrównał.
Czasy Gomułki i Gierka były ponure. Historia była zakłamywana. Jednak poziom nauczania był wyższy.

Obrazek użytkownika Jabe

04-09-2016 [11:27] - Jabe | Link:

Likwidacja gimnazjów wygląda bardziej na roszadę niż reformę. Jest źle, więc się robi coś, żeby nie było, że się niczego nie zrobiło – Tym mi to pachnie. Muszę jednak przyznać, że gdy wprowadzano gimnazja, niepokoiła mnie właśnie ta „oświata spiralna” (choć to pojęcie nie było mi dotąd znane). Tak czy owak, w kolejnej sprawie powracamy do szczęśliwych czasów Gierka, gdy Polska była którąś tam potęgą świata. Przypadek to, czy osobliwy konserwatyzm krótkiego zasięgu?

Myślę, że warto wpierw zadać sobie pytanie, po co jest szkolnictwo. Jeśli dobrze pamiętam, w Wielkiej Brytanii chodziło o to, że zabroniono zatrudniania dzieci (bo migracja ze wsi do miast spowodowała nadmiar rąk do pracy w miastach). Naturalnie młodzi pozbawieni zajęcia i nadzoru zabrali się za bandyterkę. Zorganizowano więc przechowalnie dla dzieci. Nie jest to zatem polska specjalność.

Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że matura nie jest dla każdego. Trzeba przestać wymagać papierków. Trzeba skończyć z pozorami. Trzeba przestać pytać o formalne wykształcenie. Nie ma powodu wymagać od wójta matury, nawet ukończenia podstawówki. Lepszy ambitny dyletant, niż specjalista od rozwiązywania testów. Lepiej egzaminować z faktycznej wiedzy, gdy stanowisko tego wymaga.

Obrazek użytkownika izabela

04-09-2016 [13:30] - izabela | Link:

Pewien znajomy frezer wyjechał przed stanem wojennym do Anglii. Pracował w Świerczewskim więc był dobry. Miał ukończone technikum i kursy mistrzowskie. W Londynie majster kazał mu schować papiery i stanąć przy frezarce.Został przyjęty do fabryki zbrojeniowej i zarabiał kupę kasy. Dyplomy majster polecił mu powiesić w klozecie. Chyba o tym samym myślimy.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

04-09-2016 [14:47] - Imć Waszeć | Link:

Co do matematyki i nauczycieli, to ja mam własne obserwacje oraz doświadczenia. Mój Ś.P. ojciec był matematykiem i cenionym pedagogiem w liceum, miał całe szafy podręczników oraz zeszytów z wykładami m.in. takich sław jak Karol Borsuk. W dzieciństwie niezwykle interesowałem się tymi wszystkimi książkami i po okresie budowania z nich zamków, przyszedł czas na zaglądanie do środka. Niestety, zawsze słyszałem tylko jedną odpowiedź, że mam na to wszystko jeszcze czas w życiu.

Ale ja nie miałem czasu ani cierpliwości. Wreszcie ojciec łaskawie zgodził się pokazać mi kilka ciekawostek matematycznych, głównie w formie zagadek (Lilavati) i prostych operacji na liczbach i ułamkach. Byłem zawiedziony, ale to wystarczyło jako zapalnik. W trzeciej klasie szkoły podstawowej rozpocząłem systematyczne rozwiązywanie zadań, które znajdowały się w podstawowych podręcznikach dla szkół średnich. Były to głównie jakieś obliczenia na liczbach, ułamkach, wprowadzanie zmiennych, obliczanie równań i nierówności, czyli stary materiał z ogólniaka, gdzie uczył ojciec. Gdy to ojciec zobaczył, to wreszcie zaczął mi trochę pomagać. W klasach 5-8 umiałem już obliczyć pierwiastki równań kwadratowych, a nawet trzeciego stopnia ze wzorów z jakiegoś ruskiego poradnika, wiedziałem jak się liczy wyznaczniki, pochodne wielomianów, a nawet znałem pojęcie grupy i zainteresowałem się rachunkiem różniczkowym.

Okres w liceum jeszcze w ciemnym komunizmie lat 80-tych wspominam bardzo źle. Byłem po prostu tępiony przez nauczyciela matematyki za to, że zajmowałem się na lekcjach nie tym co trzeba. W tym czasie znałem już dokładnie badanie zmienności funkcji nawet w formie parametrycznej, rozwiązywałem proste równania różniczkowe także na lekcjach fizyki, znałem całkę Riemanna i zaczynały interesować mnie takie rzeczy jak inne rodzaje całkowania (okrężne, wielokrotne, zespolone, operatory i równania całkowe). Kupowałem i czytałem Delty, a u ojca w szafie znalazłem jeszcze masę starych numerów i zadania olimpijskie....

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

04-09-2016 [16:05] - Imć Waszeć | Link:

W sposób oczywisty w klasie 3 wziąłem udział w olimpiadzie matematycznej, ale wystawił mnie tam osobiście dyrektor, a nie nauczyciel. Ten postanowił mnie zniszczyć stałym ocenianiem jakiegoś braku zeszytu i zabierał mi notatki, na których robiłem obliczenia do zadań olimpijskich. Otrzymałem również propozycję startu w olimpiadzie fizycznej. Długa i koszmarna historia o komuchach i ich metodach "nauczania".

Potem postanowiłem zostać inżynierem. Na studiach praktycznie nie miałem co robić, a ludzie przychodzili do mnie, żeby ich nauczyć liczenia zadań o dyfeomorfizmach albo z topologii. Wreszcie znalazłem ulicę Śniadecką i tam przebywałem godzinami. To był drugi dopiero rok, a ja już miałem wiedzę o tensorach, spotkałem się ze spinorami i twistorami. Potem nastąpił kolejny wykwit komunistycznych metod kształcenia i musiałem po 3 roku poszukać sobie innej uczelni. Wybrałem Uniwerek, jak ojciec, ale tam usłyszałem, 1) że robienie zadań olimpijskich nie świadczy o posiadaniu wiedzy (częściowa zgoda), oraz 2) że jakbym nie ześwinił się na marnej uczelni, tylko przyszedł od razu do nich, to byłby ze mnie człowiek, a tak...

Kazano mi nadrabiać materiał i znów uczyłem się sam. Robiono mi schody i dostałem ostrzeżenie od pewnych ludzi, że jakieś macki chodzą za mną. Do egzaminu z teorii grup podszedłem tylko dlatego, że wykładowca poszedł o zakład, że nie uda mi się w ciągu miesiąca rozwiązać 100 zadań ze zbioru, ale tylko tych z gwiazdką i bez rozwiązania na końcu. Rozwiązałem i dostałem 5. Pomimo tego, że w zasadzie musiałem uczyć sam siebie na tej "renomowanej" uczelni, średnia była powyżej 4.5....

Obrazek użytkownika izabela

05-09-2016 [11:51] - izabela | Link:

To bardzo ciekawe dla mnie co Pan pisze. Mnie osobiście nikt nie tępił. Pewnie nie warto mnie było nawet tępić.Jeżeli coś mi w życiu zaszkodziło to tylko ja sama sobie. Nazwę to przez miłość własną szerokimi horyzontami. Ale tak naprawdę było to rozproszenie. Konie, góry, muzyka, lektury. Na szczęście zawsze lubiłam i umiałam uczyć innych. Swoich uczniów też nie tępiłam. Nie miałam tego wdrukowanego jako zachowanie społeczne. Wiem jednak doskonale jak opresyjna potrafi być szkoła i jak ścinani są wszyscy który wystają z szeregu. Nie chciałam pisać o tym przy tej okazji żeby nie powiększać chaosu interpretacyjnego. Szkoła działa na zasadzie " Złapał Kozak Tatarzyna a Tatarzyn za łeb trzyma". Nauczyciel nie może nic zrobić uczniowi, nawet wyprowadzić go siłą z klasy. Może tylko się mścić. Zaczaić się jak pająk i przy okazji np. matury ustnej z języka polskiego wypłacić mądrali za wszystkie upokorzenia, których doznał. Jeżeli zemsta wejdzie mu w krew tępi uczniów przy każdej okazji. Tępi za swoje niepowodzenia, za niską pozycję społeczną, za kłopoty rodzinne. Uczniowie odpłacają nienawiścią i wkładaniem kosza na głowę. Jak to się mówi koło się zamyka. Opis szkoły z punktu widzenia uczniów i nauczycieli nie jest sprzeczny,jest po prostu komplementarny.

Obrazek użytkownika wielkopolskizdzichu

05-09-2016 [13:18] - wielkopolskizdzichu | Link:

"Uczniowie odpłacają nienawiścią i wkładaniem kosza na głowę" Tylko, że ten kosz nie ląduje na głowie nauczycieli, którzy maja możliwości udowodnienia uczniowi, że koniec końców to nauczyciel ma rację. Kosz wkładany jest na głowę temu, który ma najsłabszą pozycję w pokoju nauczycielskim.

Obrazek użytkownika mjk1

03-09-2016 [21:38] - mjk1 | Link:

„Dzieci z zamożnych rodzin, które stać na kursy językowe, kursy przygotowawcze i korepetycje trafiają do prestiżowych szkół średnich a potem na prestiżowe uczelnie”.
„Przygotowania do dobrego liceum młodzież zaczyna już w pierwszej klasie gimnazjum, uczestnicząc w kursach i korepetycjach”.
„Dobre wielkomiejskie szkoły średnie zapewniają sobie wysoki poziom nauczania nie tylko dzięki pracowitości nauczycieli”.
Ciekawe, na czym ta pracowitość nauczycieli polega, jeżeli całą czarną robotę odwalają za nich korepetytorzy.
„Przede wszystkim do szkół tych prowadzi się bardzo ostrą selekcję wstępną. Niektóre licea mają klasy złożone prawie wyłącznie z olimpijczyków”.
Z całym szacunkiem, ale utrzymać wysoki poziom w szkole składającej się z samych prymusów, to każdy nauczyciel potrafi, o ile oczywiście traktuje swój zawód poważnie.
O przywróceniu logiki w jakiejkolwiek z tych szkół oczywiście „ani widu, ani słychu”.

Obrazek użytkownika izabela

04-09-2016 [05:55] - izabela | Link:

Właśnie o tym mówię, że w tym spontanicznie wytwarzającym się systemie nie ma za grosz naszego ludzkiego sensu ani logiki.Zjawiska społeczne podobnie jak przyrodnicze nie rządzą się poczuciem sensu. Jaki sens ma na przykład śnieg w środku lata? A jednak się zdarza. Wobec zjawisk społecznych, masowych, nadających się wręcz do opisu statystycznego trzeba mieć trochę pokory jak wobec przyrody. Zjawiska te są odporne na nasze hierarchie wartości i ideologie.
Cały system oświatowy jest głęboko nieprawidłowy.Poczynając od korepetycji udzielanych skutecznie czasem przez tych samych nauczycieli, którym nie wychodzi jakoś nauczanie w klasie. Poprzez selekcję, która choć zrozumiała w intencjach podważa sens nauczania.Uwzględniając protekcje i łapówki o których nie chciałam pisać, żeby nie sprowadzić problemu wyłącznie do spraw kryminalnych. Przy takim punkcie widzenia najłatwiejsze wydawałoby się ściganie przestępstw.Ale od posadzenia w kryminale łapowników poziom oświaty nie wzrośnie.

Obrazek użytkownika mjk1

04-09-2016 [14:18] - mjk1 | Link:

Szanowna Pani.
Zarówno zjawiska społeczne, jak i przyrodnicze nie tylko mają sens, ale są do bólu logiczne. Na podstawie anomalii pogodowych nie można wyciągać wniosków, że przyroda nie rządzi się określonymi prawami. Podobnie jest z patologiami społecznymi. To że występują, nie znaczy wcale, że należy skapitulować i odstąpić od stosowania naszej hierarchii wartości, czy nawet ideologii. Nie wszystkie przecież ideologie były zbrodnicze, czy nieprzydatne dla ludzkości.
Jeżeli więc cały system oświatowy, jak Pani słusznie zauważyła, jest głęboko nieprawidłowy, należy zrobić wszystko, co tylko możliwe, aby go naprawić. W przeciwnym razie dalej będziemy mieć takie Rzeczpospolite, jakie mamy nie od siedemdziesięciu, ale od już prawie 200 lat.
Pozdrawiam Panią.

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

04-09-2016 [00:27] - Krzysztof Pasie... | Link:

Wielce Szanowna Pani Izabelo!

Jak się zaczął okres tak zwanej "transformacji" i można było na oświacie nieźle zarobić nastąpił w Polsce nader obfity wysyp szkół prywatnych. Wiem, kto z mojej uczelni, na której przepracowałem blisko 40 lat wszedł w ten biznes i "nauczał" w tych rzekomo "elitarnych" szkołach.

Wie Pani, kto to był. Nie? No to Pani powiem. Najwięksi naukowi szarlatani i nieudacznicy na niwie dydaktycznej. Słowem dupki dzwońce, które o uczeniu bladego pojęcia nie miały.

Płakać mi się chciało, jak moi znajomi, którzy ulegli temu snobistycznemu bajerowi oddawali swe dzieci pod skrzydła tych nieodpowiedzialnych i bezkarnych dyletantów z tytułami profesora, których już nikt nie osądzi, bo w międzyczasie wyszedłszy na swoje pozamykali te swoje "elitarne" szkoły.

Pozdrawiam Panią serdecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz

Obrazek użytkownika izabela

04-09-2016 [07:07] - izabela | Link:

Szanowny Panie!
Pokazuje to dowodnie do czego prowadzi myślenie życzeniowe. Pojawiła się możliwość łatwych zarobków w szkołach tańca i różańca. Oczywiste było,że podziała tu selekcja negatywna. Poważny naukowiec, człowiek zajęty ważnymi sprawami ( albo takimi, które uważa za ważne)nie rzuciłby się dla marnego grosza w wir nauczania w lawinowo powstających takich szkołach.

Osobną sprawą jest papierkomania. Moja córka znająca bardzo dobrze angielski i posiadająca uprawnienia do nauczania dorosłych aby uczyć angielskiego w szkole podstawowej ( tego własnie chciała) musiała ukończyć osobne studia. Jak się łatwo domyślić niewiele nowego tam się dowiedziała. Permanentne dokształcanie nauczycieli zabiera im czas, który powinni poświęcić dzieciom i tylko napędza oświatę, że tak powiem wtórną. Zmniejsza bezrobocie- bo wszyscy się wzajemnie kształcą. Na zasadzie uczył Marcin Marcina.

Obrazek użytkownika admin

04-09-2016 [07:42] - admin | Link:

Tworzy to wielką zaporę dla wartościowych ludzi, którzy chcieliby uczyć. Później powoduje, że nauczyciel nawet zły jest nie do ruszenia, bo ma papiery. Jedno i drugie złe dla uczniów

Obrazek użytkownika izabela

04-09-2016 [09:01] - izabela | Link:

Słusznie. Przecież angielski jest taki sam dla dzieci jak dla dorosłych, a metody nauczania każdy musi wypracować sam. Córka się uparła bo chce uczyć w szkole podstawowej. Kto inny poddałby się i poszedłby pracować w szkole językowej dla dorosłych.A potem się mówi, ze brakuje nauczycieli języków w szkole.

Obrazek użytkownika Goral Supreme

05-09-2016 [00:26] - Goral Supreme | Link:

...." Przecież angielski jest taki sam dla dzieci jak dla dorosłych"..
Nie zgadzam sie czesciowo z tym pani uogolnieniem.
Kazdy jezyk obcy poza jego podstawowa forma ,jest zroznicowany. Jego zroznicowanie wynika z potrzeb i powodow w jego uzywaniu ...
Nauke jezyka dostosowuje sie do,WIEKU, mozliwosci, potrzeb i wymogow uczacego sie danego jezyka..
Kazdy jezyk obcy jak i Angielski poza jego podstawowa struktura gramatyczna jest rozny dla dzieci i doroslych z oczywistych powodow.
Pzdr..

Obrazek użytkownika izabela

05-09-2016 [12:05] - izabela | Link:

Oczywiście trzeba inaczej uczyć dzieci i dorosłych. Ale nie znaczy to, ze trzeba innego angielskiego uczyć nauczycieli dla dzieci i nauczycieli dla dorosłych. Metodyka nauczania to najczęściej kwestia doświadczenia i dobrej woli. Każdy nauczyciel dowiaduje się przez własne doświadczenie co dziecko jest w stanie przyjąć zapamiętać czyli kupić. Dam prosty przykład. Młodzież ma kłopoty ze zrozumieniem że zmiana pędu przy sprężystym zderzeniu ze ścianą liczbowo równa się podwojonemu pędowi.Im staranniej odejmuje się wektory tym bardziej ich rozumienie maleje. Ja mówię tak: " rano temperatura wynosiła minus 10 stopni, a w południe wynosi plus 10 stopni. Ile zatem wynosi zmiana temperatury?" Zawsze słyszę wtedy "aha" ( jest to pożądana reakcja " aha") i wszystko staje się jasne. Pewien wizytator zarzucał mi, że nie wolno tak posługiwać się analogiami, ale pozostałam przy swoim.

Obrazek użytkownika Marek1taki

04-09-2016 [20:59] - Marek1taki | Link:

Z przedstawionych przez Panią informacji wynika, że nie było i nie ma wolnego rynku w oświacie. Nie ma go więc o co obwiniać.

Szkoła prywatna dostaje połowę tego co państwowa. Nie wprowadzono bonu jako jedynego źródła finansowania budżetowego z decyzją w ręku rodzica.
Mogę się domyślić, że tych źródeł finansowania dla szkoły państwowej jest wiele, zwłaszcza dla wspomnianych prestiżowych. Istotnym bonusem może być czynsz za lokal. To z mojej strony tylko gdybanie, bo nie ma pełnej analogii do służby zdrowia, w której część konfitur wyprowadzono a część pozostawiono w państwowej części systemu.

Nie dziwi mnie, że biedni dotują bogatych w szkolnictwie podstawowym i średnim, skoro robią to w szkolnictwie wyższym i w dostępie do świadczeń medycznych - to prawidłowość dla ustroju socjalistycznego, która wynika z faktu, że szkolnictwo i medycyna są finansowane nie przez rodziców i pacjentów a przez urzędników wg decyzji politycznych.
Te zaś muszą być takie aby utrzymać się przy władzy poprzez optymalizację podatków i wydatków budżetowych.

Obrazek użytkownika izabela

04-09-2016 [23:10] - izabela | Link:

Jest wolny rynek tylko paradoksalny. W Oświęcimiu gdzie bochenek chleba kosztował diament też był wolny rynek. Tak mnie w każdym razie pouczał pewien libertarianin.Więzień realizował transakcję dobrowolnie. Mógł przecież zachować brylant i spokojnie umrzeć z głodu.Sprzedanie brylantu była to jego autonomiczna decyzja. Wolny rynek oświatowy dotyczy przede wszystkim korepetycji. Rodzice dowiadują się pocztą pantoflową, który korepetytor jest dobry i skuteczny i do niego posyłają dzieci. Dobry korepetytor wepchnie dziecko do szkoły na której rodzicom zależy i pomoże się w niej utrzymać. Dobry korepetytor może mieć również swoje układy, które dopomogą w umieszczeniu dziecka w pożądanej szkole. Że to już jest korupcja? A dlaczego takim powodzeniem cieszą się przychodnie profesorów i ordynatorów? Nie tylko dlatego, że to najlepsi diagności, lecz dlatego, że dysponują miejscami w szpitalach.

Obrazek użytkownika Goral Supreme

04-09-2016 [23:56] - Goral Supreme | Link:

..."Nie tylko dlatego, że to najlepsi diagności, lecz dlatego, że dysponują miejscami w szpitalach"...
..ktore to sa tychze pacjentow Wlasnoscia....
Sowiecka mentalnosc w nadal Sowieckim Panstwie...przemalowali sie troche...ICH ulubione kolory obecnie to rozowy i wszystkie barwy teczy...:-))Jeden z Nich wlasnie oglosil wszem i wobec(cytuje" :.."Dlatego zapis w Konstytucji mówiący o prawie do bezpłatnej opieki zdrowotnej jest fikcją"..."."Ochrona zdrowia może być prawem nabytym, jeśli ktoś takie prawo sobie kupi"...sic ! :-))
ICH nic juz nie zmieni...

Obrazek użytkownika Marek1taki

05-09-2016 [09:51] - Marek1taki | Link:

Zgadzam się z Pani - dającym do myślenia - porównaniem, że wolnego rynku jest w polskim szkolnictwie i medycynie tyle ile w niemieckim obozie koncentracyjnym.
"Libertarianin" nie chciałby chyba realizować swojej wolności w kacecie, również wolności wymiany handlowej. Pomylił wolny rynek z ludzkimi zachowaniami w zaspokajaniu swoich potrzeb - z faktu, że doszło do wymiany handlowej nie wynika, że odbyła się ona na wolnym rynku.
Zgadzam się i z ostatnimi zdaniami. Tak jest. Czy w związku z tym zwalczać wypaczenia, czy dać szansę (bez przymusu) wyjścia z układu? Można byłaby: pozwolić młodym odkładać część przymusowych (a więc nawet nie jest to żadna liberalizacja) składek zdrowotnych na własnych kontach w złocie jako depozyt w prywatnym banku peselowiczów do wykorzystania w razie choroby nie objętej świadczeniem refundowanym przez państwo w stanach nagłych. Wtedy każdy dysponuje własnymi pieniędzmi, jeżeli już z powodów politycznych nie można ich nie ściągać.

Obrazek użytkownika izabela

05-09-2016 [10:11] - izabela | Link:

na pomysł odkładania oszczędności w złocie wpadli twórcy Amber Gold. Chyba ich nie doceniliśmy.

Obrazek użytkownika Marek1taki

05-09-2016 [17:52] - Marek1taki | Link:

W Amber Gold nie chodziło o odkładanie oszczędności w złocie. Nie chodziło w ogóle o odkładanie oszczędności, bo Amber Gold jest piramidą finansową na kształt ZUS. Łatwo włożyć , trudniej wyjąć. Wyjąć można tylko to co wpłacą kolejne ofiary.
Podany przez Panią przykład wskazuje, że na czarną godzinę warto mieć coś odłożone. Złoto ma nad diamentami pewną przewagę w zakresie wyceny, trwałości, dostępności, podzielności, wymienialności. Warto je być może odkładać na koszty leczenia, pod warunkiem, że nie w Amber Gold, ale tez nie w systemach, gdzie nie ma powiązania składek ze składki płacącym.
Oszczędzanie jest alternarnatywą ubezpieczeń opartych zarówno o instytucje państwowe (ZUS), jak i prywatnych ubezpieczycieli. W obu wypadkach beneficjentem są instytucje finansowe a nie chory w potrzebie.
Można mieć odmienne zdanie, ale czy wolno zmuszać do współuczestniczenia.

Obrazek użytkownika mjk1

05-09-2016 [09:57] - mjk1 | Link:

Witam.
Julian Tuwim napisał kiedyś wiersz o strasznych mieszczanach i chyba w najgorszych myślach nie przypuszczał, że treści w nim zawarte, będą aktualne jesienią 2016 r. Dlaczego o tym piszę? Na forum jednego z wcześniejszych felietonów napisała Pani, że zaufanie do pieniądza jest utopią i wartość ma tylko pieniądz oparty na złocie, innym kruszcu czy drogocennych kamieniach. Generalnie na czymś co ma wartość stałą. Wtórowali Pani dzisiejsi interlokutorzy: Jabe, Marek1taki, Góral i wielu innych. Jak to się więc stało, że wartość brylantów w pewnym momencie tak zmalała? Przecież podaż brylantów na rynku nie wzrosła a już na pewno nie w obozie koncentracyjnym. Każda z wymienionych osób, Pani nie wyłączając zapyta zapewne: co to ma wspólnego z aktualnym wpisem? Proszę więc przeanalizować wiersz Tuwima a szczególnie zwrotkę:
„I oto idą, zapięci szczelnie,
Patrzą na prawo, patrzą na lewo.
A patrząc - widzą wszystko oddzielnie
Że dom... że Stasiek... że koń... że drzewo...”
może zrozumiecie.
Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika izabela

05-09-2016 [11:10] - izabela | Link:

Mój ojciec przedwojenny ekonomista, więzień karnej kompanii w Oświęcimiu podawał to jako przykład ceny równowagi. Zapomniał Pan o popycie. W obozie wzrósł popyt na chleb więc cena "brylant za chleb" była ceną równowagi. Zostawmy Tuwima w spokoju. Tym wierszykiem tłumaczyli komuniści nam, strasznym mieszczanom,dlaczego nie doceniamy zalet realnego socjalizmu, który wcielali. Pan tego nie zrozumie, bo Pan widać za młody, ale od dzieciństwa na ten wierszyk reaguję wysypką. To chyba idiosyncrasy.

Obrazek użytkownika mjk1

05-09-2016 [13:38] - mjk1 | Link:

Po zajęciu Górnego Sląska mego ojca, przedwojennego licealistę, ówcześni wyzwoliciele z urzędu zrobili Niemcem. Gdy skończył 18 lat chcieli go użyć do poszerzania przestrzeni życiowej mieszkańców kraju, w którym się znalazł nie z własnej woli. Za głupie i banalne „nien”, wysłali go na wczasy do podobnego jak Oświęcim kurortu, tyle, że gdzieś przy holenderskiej granicy. Tam, jak opowiadał, bochenek chleba kosztował obrączkę. W późniejszych dyskusjach zawsze podawał ten przykład, gdy ktoś chciał go przekonać, że pieniądz powinien być oparty na złocie. Pani ojciec oczywiście miał całkowitą rację, że cena bochenka chleba w obozie była ceną równowagi. Wszyscy, zarówno z lewa jak i z prawa tak twierdzą. I mają rację. Jeżeli na rynku jest ograniczona ilość dóbr, to rozdanie wszystkim pieniędzy spowoduje tylko i wyłącznie wzrost cen, czyli inflacje, co na pewno jest niekorzystne. Mówią jednak też, że ograniczona (stała) ilość pieniędzy, przy narastającej ilości dóbr powoduje spadek ceny, co z kolei jest korzystne dla społeczeństwa i gospodarki. Niestety w tym drugim przypadku nie mają absolutnie racji. Funkcjonowanie gospodarki należy zawsze rozpatrywać jako całość a nie pojedyncze przypadki. Dlatego właśnie, dedykowałem wszystkim tak myślącym, ów wiersz Tuwima a szczególnie cytowaną zwrotkę.
PS. Niech już będzie, że jestem tu tym niedobrym, więc uczciwie do końca. Nie lubię tzw. amerykanizmów i wydaje mi się, że mogła Pani użyć polskiej idiosynkrazji, lub bardziej swojskiego wstrętu, niechęci czy uczulenia.

Obrazek użytkownika izabela

05-09-2016 [18:41] - izabela | Link:

To miało być ironicznie a wyszło jak zwykle. Ja też nie lubię amerykanizmów. Znam taką osobę, która breduje psy. Zapomniała po polsku, a nie nauczyła się po angielsku.

Obrazek użytkownika manko1492

04-09-2016 [21:37] - manko1492 | Link:

"Program naprawczy rozpoczynający się od likwidacji gimnazjów i przywrócenia czteroletniego liceum jest tu najlepszym rozwiązaniem". = dokładnie tak. Plus sensowne 3-letnie szkoły zawodowe a po nich 2-letnie technika.

Obrazek użytkownika izabela

04-09-2016 [22:56] - izabela | Link:

Przyczyny upadku oświaty to temat ważny i wymagający szerokiego omówienia. Wprowadzenie gimnazjów i likwidacja szkolnictwa zawodowego odegrały tu kluczową rolę. Przede wszystkim trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że nie wszyscy nadają się do szkoły średniej i nie wszyscy muszą studiować. Polityczna poprawność zabraniająca rejestrować naturalne różnice pomiędzy ludźmi uczyniła podobną tezę bardzo niepopularną. Przyjęto przeciwnie, że wszystkie dzieci są jednakowo utalentowane i aby zrealizować zasady sprawiedliwości społecznej należy zapewnić im równy start czyli dostęp do bezpłatnej szkoły średniej i do bezpłatnej szkoły wyższej. Warto zauważyć, że utopia równego startu zastąpiła utopię społeczeństwa bezklasowego.
Likwidacja szkolnictwa zawodowego spowodowała, że uczniowie, którzy nie chcą się uczyć, albo nie są do tego zdolni znaleźli się w społecznej próżni. Nie było dla nich oferty edukacyjnej. Przyjmowanie ludzi niezdolnych do nauki do liceów spowodowało obniżenie ich poziomu. W jednej klasie znalazły się osoby, które mają problem z ułamkami i ludzie biorący udział w olimpiadach.Nikogo nie trzeba chyba przekonywać jak trudna jest rola nauczyciela w takiej klasie. Jeżeli skupi się na uczniach słabych zabiera czas ludziom zdolnym. Jeżeli nastawi się na pracę ze zdolnymi reszta nic nie rozumie. Stąd konieczność podziału na klasy matematyczne i humanistyczne. Stąd również pomysł gimnazjum jako forma odwleczenia tej bardzo trudnej decyzji. To środki pozorne oparte na fałszywym założeniu. Niezbędny jest powrót do szkół zawodowych i techników.

Obrazek użytkownika Jan Dobry

05-09-2016 [08:54] - Jan Dobry | Link:

Ludzie o czym Wy mówicie (piszecie) ? Obejrzyjcie sobie mini filmiki
o "sukcesach" nauczania POpaprańców przez ostatnie 8 lat, to będziecie
dokładnie wiedzieli co jest grane.

https://www.youtube.com/watch?...
https://www.youtube.com/watch?...
https://www.youtube.com/watch?...
https://www.youtube.com/watch?...

I zasiądźcie w głębokich fotelach, żebyście nie pospadali na podłogę.

Ja się osobiście nie dziwię, że PIS chce to odkręcić - pytanie ile lat
do tego jest potrzebne.

Obrazek użytkownika izabela

05-09-2016 [10:55] - izabela | Link:

To do wszystkich - w trybie odpowiedzi. Również do pana Jacka, który zarzucił mi kobiecą logikę w prywatnej korespondencji. Faktycznie bon oświatowy nie został wprowadzony w pełnym znaczeniu tego słowa.Stał się rodzajem zaklęciem używanym przy przełomach politycznych.Rolę bonu oświatowego pełni subwencja oświatowa. Nie ma ona pozytywnego wpływu na poziom szkół.Raczej negatywny. Niektóre szkoły prywatne borykające się z kłopotami finansowymi tym chętniej przyjmują beznadziejnie słabych uczniów, że przynoszą oni konkretne pieniądze.Dodajmy, że na dziecko z problemami subwencja zamiast około 400 złotych miesięcznie ( w szkole podstawowej) może wzrosnąć nawet do kilku tysięcy.To sprzyja traktowaniu szkół prywatnych jako przechowalni dla dzieci z problemami. Ta bardzo szlachetna idea pomocy inwalidom wzmocniona paradygmatem integracji podcina ideę rywalizacji, która jest istotą wolnego rynku. Te dwie tendencje są wzajemnie sprzeczne, ale nie dokładnie przeciwstawne. Wypadkowa dwóch wektorów zależy nie tylko od ich wartości, lecz od wzajemnego położenia od kąta, które tworzą. Dlatego efekty nakładania się tych dwóch tendencji ( rywalizacja i integracja) bywają różne. Zainteresowanym polecam wpisanie hasła " subwencje oświatowe" w wyszukiwarkę. Dam przykład. Aby obliczyć kwotę jaką dostała szkoła na dziecko niepełnosprawne w 2015 roku wystarczy pomnożyć standard A dla tego roku czyli A= 5306 złotych przez wagę subwencyjną zależną od schorzenia P7=9.5. AxP7=50407 złotych rocznie, to znaczy około 4200 miesięcznie. Osoba, która zajmuje się tym z konieczności zawodowo rozumie wszystkie te uwikłania bez słów. Reszta musi sobie doczytać.

Obrazek użytkownika izabela

05-09-2016 [13:14] - izabela | Link:

Należy sobie uświadomić, że bon oświatowy gdyby miał odgrywać rolę w urynkowieniu oświaty musiałby być przyznawany bezwarunkowo rodzicom bez wskazówek jak ma być wykorzystany. Może ojciec zdecyduje się uczyć dzieci sam, a pieniądze przeznaczy na przykład na piwo. Każdy warunek, każda sugestia tworzy lobby beneficjentów takiego rozwiązania, których potem trudno odciąć od koryta. Bon oświatowy byłby zatem rodzajem dywidendy obywatelskiej, rodzajem dodatkowego 500+. Subwencja oświatowa szczególnie wysoka na dzieci niepełnosprawne skłania szkoły prywatne do tworzenia przechowalni dla takich dzieci. Mają zapewnić im bezpieczeństwo w godzinach pracy rodziców i imitować nauczanie, zakończone najlepiej świadectwem.
500+ krytykowane jako rozdawanie ryby zamiast wędki ( ach te niczym nie poparte frazesy) odgrywa pewną rolę w uporządkowaniu rynku pracy. Pewna pani w Jerzwałdzie zajmująca się szkółkami leśnymi skarżyła mi się kilka dni temu, że cytuję: " te przeklęte krowy nie chcą teraz iść do pielenia szkółki za 4,80 za godzinę". Jedna z " tych przeklętych krów" powiedziała mi, że w Biedronce gdzie pracuje podniesiono stawki i skończył się potworny wyzysk pracujących tu kobiet. Zawsze z zainteresowaniem słucham " lokalsów", bo mogę dowiedzieć się jak różne sprawy wyglądają z dołu. Ale czy stanowisko szefowej spółki jest do uzgodnienia ze stanowiskiem jej pracowników? Czy ktoś z Państwa gotów jest pracować za 4,80 za godzinę? Miejsca są i szefowa zapewnia hotel robotniczy.

Obrazek użytkownika Jabe

05-09-2016 [15:20] - Jabe | Link:

Miejsca w których ludzie są gotowi pracować za takie pieniądze to eldorado dla pracodawców. Nic dziwnego, że chętnie z tego korzystają, organizując swoje przedsięwzięcia w takich miejscach. Z tego powodu, tam nie ma problemu ze znalezieniem pracy, a jak ktoś się dobrze rozglądnie to i więcej zarobi. Prawda to?

Pytanie powinno brzmieć: Czy ktoś z Państwa gotów był tam rozpocząć działalność gospodarczą?
Jeśli nie, można dodać: Czy ktoś z Państwa będzie gotów rozpocząć tam działalność gospodarczą, gdy pensje wzrosną?

Zanim się zabierze za leczenie, trzeba wiedzieć skąd wzięła się choroba.

Obrazek użytkownika Anna Borycka

05-09-2016 [13:38] - Anna Borycka | Link:

Wykształcenie jest indywidualną inwestycją na całe życie, pora więc aby Polacy wzięli za to pełną odpowiedzialność. Bo w obecnym systemie nauczania, kształcimy często na potrzeby obcych gospodarek za darmo. Polska często nic z tego nie ma, a ponosi ogromne koszta.
Dlatego jestem zwolenniczką systemu 100% odpłatności za naukę powyżej 7 klas szkoły podstawowej. W ramach pomocy biedniejszym, państwo powinno dać rodzicom możliwość wzięcia nisko oprocentowanego kredytu na naukę dzieci, ze spłatą rozłożoną na wiele lat. Można to także zorganizować w jakiś system stypendialny z wekslem do spłaty w momencie ukończenia nauki i podjęcia prtacy.

Obrazek użytkownika mjk1

05-09-2016 [16:11] - mjk1 | Link:

Niestety nie, kochana Aniu.
Państwo ma obowiązek kształcić młodych ludzi przede wszystkim na potrzeby rodzimej gospodarki. Żeby jednak to robić, musi przede wszystkim mieć i rozwijać własną gospodarkę. Przykład? Proszę bardzo. W Polsce wg PO, PiSu i wszystkich pozostałych brakuje 3 000 000 mieszkań. Znając stan, a raczej ruinę pozostałych lokali mieszkalnych, prawdopodobnie trzy razy więcej. Państwo ma więc obowiązek zrobić wszystko, aby te mieszkania zapewnić. Jeżeli Państwo nie wie, co należy zrobić, aby firmy, czy ludzie zechcieli owe mieszkania budować, to niech szanowne Państwo zapyta tych, co wiedzą. Może Ty, wszystkowiedząca i wolnorynkowa Aniu, podpowiesz naszemu Państwu, co należy zrobić, aby ludzie czy firmy zechciały budować owe domy i mieszkania? Możesz przy okazji podpowiedzieć, co zrobić, aby nauczyciele zechcieli dobrze i uczciwie kształcić naszą młodzież?
Śmiało Aniu, masz okazję wykazać się wiedzą.

Obrazek użytkownika Anna Borycka

05-09-2016 [18:37] - Anna Borycka | Link:

Marku (?)

Obowiązki państwa we wszystkich dziedzinach widzę trochę inaczej niż Ty, ale to nie tutaj dyskusja na ten temat.
Dyskusja i notka są o szkolnictwie. Nie lubię słowa urynkowienie, wolę racjonalizację systemu szkolnictwa. Nic tak nie motywuje do tej racjonalizacji jak zaangażowanie właśnie własnych pieniędzy przez obywateli. Państwo nie może odpowiadać za błędne decyzje np. tzw. wiecznych studentów czy finansować uzawodowienie przyszłych emigrantów - wielu Polaków to deklaruje podczas studiów. Proszę bardzo, chcesz to szukaj pracy po studiach gdzie chcesz, ale za naukę płać tu i teraz. Jedyny obowiązek jaki powinno mieć państwo w szkolnictwie, to zapewnić dostęp do wszelkich szkół i wykształcenie za darmo na poziomie podstawowym. Dorzucę do wcześniejszej propozycji, możliwość odpisania od podatku kwot przeznaczonych na naukę i kredyty z tym związane.

Obrazek użytkownika mjk1

05-09-2016 [20:13] - mjk1 | Link:

„Widzisz Aniu, jak Ty nic nie rozumiesz”. To z „Seksmisji” a teraz poważnie.
Finansowanie nauki jest inwestycją. Większość twierdzi, że najtańszą. Każda inwestycja powinna przynieść korzyści – niekoniecznie materialne. Żeby tę korzyść przyniosła, należy wykształconemu człowiekowi stworzyć warunki do wykorzystania nabytej wiedzy w praktyce, lub dalszego jej pogłębiania. Od tego właśnie trzeba zacząć. Jeżeli tego nie zapewnimy (Państwo nie zapewni) zawsze znajdzie się ktoś, kto zapłaci i za studenta i za jego naukę, jeżeli zwietrzy w tym interes.
Dalej więc pozostaje aktualne pytanie, co należy zrobić, aby wykształcona osoba chciała pracować dla kraju, lub dalej się kształcić.
Potrafisz odpowiedzieć Aniu?

Obrazek użytkownika Anna Borycka

06-09-2016 [06:12] - Anna Borycka | Link:

Odpowiedź wynika z dwóch moich postów. System stypendialny i kredytowy spowoduje to, że sponsor lub grupa sponsorów będzie finansowała te kierunki nauki które będą potrzebne gospodarce.

Jeśli ktoś chce studiować w Akademii Sztuk Pięknych, a na co dzień jego głównym zajęciem jest przysłowiowe wyprowadzanie pieska, to niech to robi na własny koszt.

Obrazek użytkownika mjk1

06-09-2016 [07:50] - mjk1 | Link:

Aniu, skup się proszę.
Pytanie brzmiało dokładnie: co należy zrobić, aby wykształcona osoba chciała pracować dla kraju?
Odpowiedziałaś: „System stypendialny i kredytowy spowoduje to, że sponsor lub grupa sponsorów będzie finansowała te kierunki nauki które będą potrzebne gospodarce”.
To jest odpowiedź na pytanie o sposób finansowania nauki!!!
Ja pytam, co należy zrobić, aby wykształcona już osoba chciała pracować dla naszego kraju a nie dla obcego?
Potrafisz udzielić odpowiedzi czy nie?

Obrazek użytkownika Anna Borycka

06-09-2016 [10:51] - Anna Borycka | Link:

Myślałam że to rozumiesz. Stypendia czy kredyty zwykle w takim systemie będą umową docelową - czyli w skrócie: ja finansuję Twoją naukę a Ty mi to w przyszłości odpracujesz. To ja będę poszukiwała tych co w przyszłości zagwarantują rozwój mojej firmy, zabezpieczając odpowiednią kadrę na planowane nowe stanowiska lub zwalniane przez emerytów. Jeśli nie chcesz żadnych zobowiązań, to płać za naukę z własnej kieszeni. Tak powinien działać zdrowy system na linii nauka - gospodarka. Wytłumaczyłam Ci najprościej jak to możliwe.

Obrazek użytkownika mjk1

06-09-2016 [11:50] - mjk1 | Link:

Aniu, nie gniewaj się, ale ja nie pytałem o sposób finansowania nauki.
Zadałem zupełnie inne pytanie, które powtórzę jeszcze raz:
Co należy zrobić aby absolwent chciał pracować dla kraju (krajowej firmy) a nie dla obcej?
Absolwent nie tylko polskiej uczelni, ale także niemieckiej, czeskiej, angielskiej czy jakiejkolwiek. Jak zachęcić go do pracy dla naszego kraju? Sposób finansowania nie ma tu nic do rzeczy.

Obrazek użytkownika Anna Borycka

06-09-2016 [16:16] - Anna Borycka | Link:

:)

Trzeba zrobić dokładnie to, co pisałam w poprzednich postach. Społeczeństwo nie powinno łożyć na naukę ludzi którzy później chcą dyktować nam własne warunki. Jeśli chcą te warunki dyktować, to niech wyuczą się za własne pieniądze. Ilu takich będzie? Garstka - i wtedy niech jadą za pracą gdzie chcą. Większość jednak przyjmie prawa rynku i współzależności między nauką a gospodarką. Płacę więc wymagam! Socjalizm to już historia, więc za darmo to nawet w pysk już nie dają. Zdaję sobie sprawę że wykorzenienie sowieckiej mentalności to praca na dwa pokolenia, ale innej drogi nie ma.

Prezentujesz typową postawę roszczeniową: Skończyłem studia i to państwo powinno mieć zmartwienie czy mam odpowiednie warunki itd. A ja Ci mówię tak: Skoro nie pomyślałeś wcześniej jak sobie zapewnić wsparcie i szansę na pracę za odpowiednie pieniądze, zanim rozpocząłeś studia, TO JEST TO WYŁĄCZNIE TWÓJ PROBLEM, i za to powinieneś wcześniej zapłacić. Chcesz być wolny i niezależny? To nie wyciągaj rączek po kasę podatnika, zapłać za swoją wolność w nauce i wtedy spróbuj na wolnym rynku cokolwiek dyktować. Powodzenia.

Obrazek użytkownika mjk1

06-09-2016 [19:24] - mjk1 | Link:

Aniu. Jeszcze raz spróbuj się skupić. Proszę!
Ja nie pytam o sposób finansowania szkolnictwa!
Jesteś tylko Ty i jakiś człowiek (osoba).
Chcesz, żeby ten człowiek wysprzątał Twoje mieszkanie.
Co musisz zrobić, aby ten człowiek chciał wysprzątać Twoje mieszkanie?
Szerzej, co trzeba zrobić, aby zachęcić kogokolwiek do pracy?
Inaczej co należy zrobić, aby ktoś zechciał pracować?
Rozumiesz pytanie i potrafisz odpowiedzieć, czy nie?

Obrazek użytkownika Anna Borycka

06-09-2016 [19:55] - Anna Borycka | Link:

Zachęcać do pracy? Ktoś robi łaskę że zarabia na swoje utrzymanie i płaci swoje rachunki? No dobrze, więc najlepszą zachętą do pracy jest głód - rozumiesz? No jest jeszcze podaż, popyt i takie tam różne prawa wolnego rynku, no ale w sowieckiej mentalności to rzeczy nieistotne: BO PAŃSTWO MUSI,BO PAŃSTWO MA OBOWIĄZEK. To już przerabialiśmy i ten system 30 lat temu upadł z wielkim hukiem.

Obrazek użytkownika mjk1

06-09-2016 [20:49] - mjk1 | Link:

Jeszcze krócej, może tym razem się uda.
Co musisz zrobić Ty osobiście, aby najedzony człowiek zechciał wysprzątać Twoje mieszkanie?

Obrazek użytkownika Anna Borycka

06-09-2016 [21:11] - Anna Borycka | Link:

Wystawiam ofertę pracy i wybieram najtańszą propozycję, oczywiście po sprawdzeniu referencji. No i myślę że w końcu zrozumiałeś? Zapotrzebowanie na rynku jest czynnikiem decydującym, i naprawdę, mało mnie interesuje czy wysprząta mi mieszkanie inżynier czy pani z doktoratem, albo ktoś kto w ogóle nie ma wykształcenia. W tym przypadku jedno musi umieć, musi dokładnie, szybko i tanio posprzątać.

Obrazek użytkownika mjk1

06-09-2016 [21:42] - mjk1 | Link:

Pięknie Aniu.
Wybrałaś już odpowiednią ofertę, spisałaś umowę, lub uzgodniłaś warunki ustnie, pracownik wysprzątał mieszkanie tak, jak chciałaś, co więc musisz teraz zrobić?

Obrazek użytkownika mjk1

09-09-2016 [09:59] - mjk1 | Link:

Aniu, skoro nie potrafisz odpowiedzieć na tak proste pytanie - odpowiem.
Aby pracownik zechciał świadczyć pracę, należy go wynagrodzić.
Tyle, tylko tyle i aż tyle.
Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika Anna Borycka

09-09-2016 [10:37] - Anna Borycka | Link:

:))))

To jest to Twoje lekarstwo na emigrację? Sugerujesz że dlatego wyjeżdżają bo nikt im nie chce płacić za pracę?
Odpuść sobie dyskusje na temat oświaty i gospodarki.

Obrazek użytkownika mjk1

09-09-2016 [12:43] - mjk1 | Link:

Kochana Aniu.
Przede wszystkim najpierw gospodarka, potem oświata, nigdy w odwrotnej kolejności..
Po drugie i najważniejsze, ja nie napisałem płacić tylko wynagrodzić!!!
Jeżeli widzisz różnicę pomiędzy zapłacić a wynagrodzić, to powinnaś odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w Polsce nie budujemy mieszkań, których brakuje, skoro wszystko do ich budowy mamy materiały, sprzęt i chętnych do pracy?
Jeżeli nie widzisz różnicy nie odpowiesz.
Jabe Ci nie pomoże, bo nie potrafi.
Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika Anna Borycka

09-09-2016 [18:06] - Anna Borycka | Link:

Nie, ciemniaki nie zbudują dobrej gospodarki i nie będą mądrze rządzić. To Lenin propagował takie hasła, że nawet kuchta może rządzić i gospodarzyć :)
Odpuść sobie także tematy społeczne. Żyjemy już w innej epoce.

Obrazek użytkownika mjk1

09-09-2016 [21:04] - mjk1 | Link:

Aniu ukochana, oczywiście, że żyjemy w innej epoce i w tejże epoce mamy w kraju materiały sprzęt i ludzi chętnych do budowy domów. Dlaczego ich nie budujemy tu i teraz? Czego nam brakuje? Lenina i kucharki już dawno nie ma, a ciemniaki uciekły z Tuskiem do Brukseli.

Obrazek użytkownika Jabe

09-09-2016 [10:56] - Jabe | Link:

No toś Pan panią Anię oświecił.

Obrazek użytkownika izabela

06-09-2016 [10:53] - izabela | Link:

Przepraszam, że się wtrącam w dyskusję pomiędzy Panią Anią i Panem Markiem. Aby wykształcona osoba musiała pracować w kraju który ją wykształcił można jak za komuny zamknąć granice. Ale nie o to chyba chodzi. Żeby chciała pracować w kraju, powinna móc zarabiać tyle co poza krajem i mieć takie same szanse rozwoju. Jak na razie mało realne. Myślimy cały czas z punktu widzenia tej osoby. W tym rozumowaniu kryje się jednak założenie, że wystarczy duża liczba wykształconych osób aby kraj rozkwitał ekonomicznie i społecznie. To nie koniecznie jest prawda. W ZSRR nie brakowało jak wiadomo ludzi wykształconych i bardzo wybitnych naukowców a jednak kraj podupadał gospodarczo i ludzie żyli w nędzy. Na pytanie co jest ważniejsze struktura czy ludzie odpowiem- i struktura i ludzie. Najlepiej byłoby gdyby ludzie chcieli inwestować w siebie w kierunku pożądanym społecznie. Łatwo sobie wyobrazić kierunek niepożądany. Ktoś uczy się strzelać, bo chce zostać drogim killerem. Wyższe studia to tak czy owak inwestycja indywidualna. Założenie, że społeczeństwo opłaca komuś studia medyczne czy prawnicze po to żeby był dobrym lekarzem czy adwokatem i mógł bardzo drogo sprzedawać swoje usługi jest trochę niesprawiedliwe. Kowalskiego nie stać żeby kształcić dzieci a musi się składać na kształcenie dzieci Nowaka, żeby potem bulić im za usługi podczas gdy jego dzieci będą kopać rowy?Poza tym jak w przypadku medycyny spora liczba absolwentów natychmiast wyjeżdża za granicę gdzie zarobki są wyższe i Nowak nic nie otrzyma za swoje pieniądze. Nawet lepszych choć drogo opłacanych usług świadczonych przez dzieci Kowalskiego.

Obrazek użytkownika wielkopolskizdzichu

06-09-2016 [16:27] - wielkopolskizdzichu | Link:

"Założenie, że społeczeństwo opłaca komuś studia medyczne czy prawnicze po to żeby był dobrym lekarzem czy adwokatem i mógł bardzo drogo sprzedawać swoje usługi jest trochę niesprawiedliwe. Kowalskiego nie stać żeby kształcić dzieci a musi się składać na kształcenie dzieci Nowaka, żeby potem bulić im za usługi podczas gdy jego dzieci będą kopać rowy?Poza tym jak w przypadku medycyny spora liczba absolwentów natychmiast wyjeżdża za granicę gdzie zarobki są wyższe"

1. Efekty łatwo przewidzieć, lekarze tylko i wyłącznie z rodzin lekarskich, podobnie jak prawnicy z rodzin prawniczych. Czyli nie zdolności tylko koneksje i pochodzenie decydować będą o tym kto kim jest w społeczeństwie.

2. Obecnie lekarz bez pleców może wyjechać za granicę, w pewnych dających się opisać warunkach może być co najwyżej parobkiem - zastąpić tych przedwojennych białoruskich.
Ot chytry plan Szanownej Pani Izabeli.

Obrazek użytkownika Anna Borycka

06-09-2016 [16:32] - Anna Borycka | Link:

Pani Izabelo

Dziękuję za rozwinięcie mojej myśli. Jak pogodzić Kowalskiego, Nowaka i interesy państwa/społeczeństwa? Według mnie, niezbędna jest pełna odpłatność za naukę. Poniżej w postach podałam szczegółowe rozwiązanie. Równych szans to Polak z bogatymi społeczeństwami jeszcze długo mieć nie będzie, więc na drenaż naszych mózgów tym bardziej nie powinniśmy pozwolić. Jeśli jednak ktoś bardzo chce szybko wyrównać te szanse, niech to robi za własna kasę. Tak jest uczciwie.

Obrazek użytkownika mjk1

06-09-2016 [20:39] - mjk1 | Link:

Najpierw wyjaśnienie. Nazywam się Michał Kaczmarczyk. To że figuruję tutaj pod nazwą mjk1, wiąże się prawdopodobnie z procesem rejestracji, gdzie zapewne kazano wpisać identyfikator i tak już zostało (j od drugiego imienia Jacek a 1 dlatego, że mjk już było w systemie).
Co do samego wpisu, to niestety znowu potwierdza Pani, jak i Pani Anna, słuszność przytoczonej przeze mnie zwrotki wspomnianego poety. Nie można rozpatrywać samego szkolnictwa w oderwaniu nie tylko od gospodarki, ale całego szeroko pojętego systemu społeczno gospodarczego Państwa. Zadałem proste pytanie, co należy zrobić, aby człowiek zechciał świadczyć pracę. Nie w PRL-u, nie w ZSRR, ale tu i teraz w obecnie panujących realiach. To jest podstawa i jednocześnie założenie. Błędna odpowiedź to błędne założenia a na podstawie błędnych założeń nie można dojść do prawidłowych wniosków. Nie pytam, żeby kogokolwiek egzaminować, tylko na podstawie odpowiedzi przejść do dalszych wyjaśnień.
Potraficie Panie odpowiedzieć na tak proste pytanie?

Obrazek użytkownika izabela

07-09-2016 [13:01] - izabela | Link:

Szanowny Panie Michale. Zlituj się Pan i podaj odpowiedź. Żeby człowiek zechciał świadczyć pracę na ogół trzeba mu godziwie zapłacić. Żebym ja zechciała świadczyć pracę- musi mnie ona zainteresować. Własnie podjęłam się uporządkowania księgi stadnej pewnej stadniny. Dodam, że to problem raczej kombinatoryczny, czyli matematyczny niż zootechniczny. Nie mogę się zatrudnić w tej stadninie bo jestem po prostu za stara. Na wszelki wypadek nie rozmawiałam o finansach. Jeżeli podam za niskie honorarium za to zlecenie albo przyznam się, że gotowa jestem pracować za darmo zdyskwalifikuje mnie to całkowicie w oczach zatrudniających. Zostanę uznana za niebezpieczną wariatkę. Jeżeli podam honorarium za wysokie organ nadzorczy zgłosi zastrzeżenia, a mnie w tym przypadku pieniądze nie interesują. Sama nie wiem jak to rozegrać, jak optymalizować.

Obrazek użytkownika mjk1

08-09-2016 [10:07] - mjk1 | Link:

Przepraszam, że dopiero teraz, ale czasami nie ma czasu siąść przed komputerem.
Żeby ktokolwiek zechciał świadczyć pracę niekoniecznie trzeba mu zapłacić. Na pewno jednak trzeba go wynagrodzić a to różnica dość zasadnicza.
Zanim wyjaśnię pozwoli Pani, że odniosę się do wpisu Pani Anny Boryckiej, bo to ważne i wiąże się z tematem. Pani Anna nie ma racji pisząc, że najlepszą motywacją do pracy jest głód. Głód jak i każdy przymus, jest złym doradcą we wszystkim. Państwa w których nie stosuje się przymusu pracy, są na zdecydowanie wyższym poziomie niż pozostałe. W krajach gdzie pracownicy są dobrze wynagradzani ludzie pracują krócej, wolniej a jednocześnie mają wyższą wydajność. Pracownicy też dużo chętniej chodzą do pracy, nawet ci do mieszania cementu. Nawet dzieci nie przymuszane, wobec których nie stosuje się systemu kar a jedynie wynagradza, zachowują i uczą się lepiej od pozostałych. Żeby była jasność, tzw. bezstresowe wychowanie w propagowanej formie z wychowaniem nie ma absolutnie nic wspólnego. Podobnie płacenie dzieciom za stopnie, nie jest wynagradzaniem a patologią.
Wracając do zasadniczego tematu, muszę wyjaśnić na czym samo wynagrodzenie polega. Istotą wynagrodzenia jest tylko i wyłącznie zapewnienie pracownikowi możliwości nabycia dóbr a to wcale nie musi być realizowane za pomocą pieniędzy. Można to zaobserwować nawet teraz i to w naszym kraju. Lepiej jednak byłoby pokazać to na przykładzie krajów, w których to zastosowano i jakie osiągnięto rezultaty. Tu jednak musiałbym zacząć od omówienia teorii profesora Knappa a tego Pani sobie ostatnio nie życzyła, nazywając jego teorie utopią. Jeżeli jednak zmieniła Pani zdanie, chętnie będę kontynuował ten temat.
Pozdrawiam Panią.

Obrazek użytkownika izabela

09-09-2016 [14:55] - izabela | Link:

Zmieniłam zdanie i chętnie poznam Pana zdanie na temat teorii profesora Knappa. Może mógłby Pan umieścić tekst na ten temat. Szkoda ciekawych informacji na komentarz do tekstu, który dawno znikł. Pozdrawiam Pana serdecznie.

Obrazek użytkownika mjk1

12-09-2016 [07:58] - mjk1 | Link:

Witam.
Zgodnie z Pani sugestią, zgłosiłem chęć założenia bloga i zostałem odesłany do kolejki oczekujących, bez podania miejsca w owej kolejce. Nie wiem co to oznacza w języku Admina, ale czekam cierpliwie.
Pozdrawiam Panią.

Obrazek użytkownika admin

12-09-2016 [09:03] - admin | Link:

Skoro ponad 90% piszących na NB wydziwia o niczym albo uprawia propagandę a administracja stosuje cenzurę, może lepiej poszukać innego miejsca do umieszczenia na stronie głównej tego jednego tekstu?

Obrazek użytkownika Anna Borycka

12-09-2016 [09:52] - Anna Borycka | Link:

Gość chciałby sobie dorobić na propagowaniu tutaj pewnej starej filozofii. Znów chcą obiecywać szklane domy.

Obrazek użytkownika mjk1

12-09-2016 [12:59] - mjk1 | Link:

Jeżeli portal wynagradza za napisanie tekstu, to oświadczam, że zrzekam się wynagrodzenia na cel jaki Szanowna Pani sama wyznaczy. Gdyby dodatkowo wyjaśniła Pani, na jakiej podstawie twierdzi, że obiecuję szklane domy, byłbym wdzięczny. Proszę tylko nie pomylić szklanych domów z miastami - ogrodami, bo możemy się nie zrozumieć.
Pozdrawiam.

Strony