Radziwiłł na klęczkach przed Lewandowskim

Po latach flauty geszefciarze od czarnego piaru chwycili wreszcie wiatr w żagle. I tylko co bystrzejszych niepokoi, że mimo sprzyjających podmuchów trzęsą im się markowe dżinsy. Bo pamiętają jeszcze z przed czarnkowej szkoły wieszczbę poety, że gdy wieje wiatr historii trzęsą się portki pętakom. Pozornie bowiem ostre przepychanki między pisowskim rządem, a brukselską centralą uprawniają opozycję do lansowania propagandowej groźby o przygotowaniach reżymu do wyprowadzenia Polski z UE. Lansjerzy muszą się spieszyć, gdyż powszechny do niedawna unijny entuzjazm społeczeństwa powoli słabnie. I już ponad 17 procent badanych go nie podziela. W dodatku ten nierozgarnięty ludek wbrew staropolskiej i chrześcijańskiej gościnności nie chce witać nachodźców z za wschodniej granicy chlebem I solą. Elyty III RP też zapewne za nimi już nie przepadają. No, ale jeśli PiS mówi: nie, to chór wujów i ciot musi ryczeć: taaak. Chociaż czy ja wiem? Oni już tyle razy robili z gęby cholewę.
Nie zamierzam przedstawiać, ani tym bardziej analizować argumentów za i przeciw naszemu pobytowi w Unii. Co naturalnie wcale nie znaczy, że sama tam obecność stanowi dogmat. I życie poza Unią nie istnieje. Jeden wszak, wspólny dla obu stron, różniący się wyłącznie kierunkiem wektorów, wart jest kilku słów komentarza. To oczywiście praworządność. Eurosceptycy i eurorealiści stojąc na gruncie naszej konstytucji, jednej z wielu stanowiących podobnie, twierdzą, że wara Brukseli od zasad organizacji i struktury naszego wymiaru sprawiedliwości, co oznacza nadrzędność polskiej konstytucji nad prawem unijnym. Euroentuzjaści zaś głoszą prymat prawa wspólnoty(?), co butni buce w togach skrzętnie wykorzystują do olewania polskiego porządku konstytucyjnego. Tu kończy się streszczenie powtarzanych na okrągło wszelakich stanowisk, a zaczyna sparafrazowana pointa bajki biskupa Krasickiego: “Dzieci i żaby”, o chłopcach rzucających kamieniami w żaby. “Przestańcie sceptycy, bo źle się bawicie. Dla was to polityka, nam, progresywnym kosmopolitom, idzie o życie.”
Otóż dla zbuntowanej kasty prawników unia Ursuli i Angeli stanowi ostatnią deskę ratunku, ba brzytwę. Oni bez ich wsparcia, bez szantażu finansowego wobec polskiego rządu, byliby niczym targowiczanie bez łaski rodaczki obu dam, carycy Katarzyny. Gdyby dzieje potoczyły się inaczej, zdradzieckich targowiczan zapewne by powieszono. Ale dzięki moskiewskiej potędze nie spadł im włos z głowy. Na marginesie, mimo dość czytelnej analogii proszę nie mylić moskiewskiej potęgi z moskiewską pożyczką.
Dla butnych buców w togach historia jest dopiero w trakcie tworzenia, że zacytuję łacińską sentencję w rodzimej wersji. I ci szlachetni bojownicy(oraz rzecz jasna bojowniczki) o prawo i demokrację, niezawiśli, niezależni i obiektywni w swych werdyktach aż do bólu zębów zdają sobie sprawę, że albo ich będzie na wierzchu i trójpodział władzy diabli wezmą, sorry, i zapanują rządy prawników, albo pod egidą Konstytucji będą musieli przerobić togi na przykład na waciaki nocnych stróżów. Na pociechę pozostaje im świadomość, że jeśli nawet zawiedzie ich omnipotencja UE, nadal pozostaną stróżami, tyle, że już raczej parkingów, a nie praw.
Teraz jednak niczym w piosence o zakochanych(w Unii), jeszcze wierzą, jeszcze łudzą się nadzieją, że priwislański land powróci do awangardy modernizmu, z całym jej, tfu, na psa, urokiem, przy którym koszmar z ulicy Wiązów będzie romantyczną komedią.
Zazdroszczę Ordonce. Jej tylko czasem do izby zaglądały jakieś strachy. Mnie z wściekle opozycyjnego telebimu TVN 24, oby istniał wiecznie, całą dobę wieje grozą. Nie zmieniam jednak kanału, bo strachy na Lachy. Powie ktoś, że Prawo i Sprawiedliwość walcząc przed laty o władzę też ukuło slogan: Polska w ruinie. Lecz sięgając do symboliki łazienki z filmu Romana polańskiego “Wstręt”, PiS pokazywał zaniedbane wnętrze platformerskiego domu, z brudną wanną, odpadającymi kafelkami, cieknącym kranem… Natomiast dzisiaj oglądamy teraźniejszość prezentowaną w generatorach rzeczywistości urojonej oczyma bohaterki filmu, Catherine Deneuve, ciężko chorej schizofreniczki. Ludziom o słabych nerwach nie polecam tej sceny. No, chyba, że natychmiast będą się mogli odstresować teksańską masakrą piłą mechaniczną.
Aby nie pierzchnąć od klawiatury z fryzurą na sztorc i dreszczami w krzyżu, kończąc pozwolę sobie na nieco lżejszy ton w sprawie wcale nie zabawnej. Mam w swoich zbiorach propagandową broszurę dla Polaków z Generalnego Gubernatorstwa. Papier wysokiej klasy. Kolorowe fotografie i demaskatorski tytuł: “Oto Anglia, zdobycie świata złotem i krwią”. Obserwując klęczących na murawie piłkarzy angielskich przed meczem z naszą reprezentacją, która nie klęczała, tłumiłem tyleż przekorną, co natrętną myśl, że oni też zapewne czytali tę publikację.
Robiący światową karierę gest wygwizdali polscy kibice. Natychmiast odezwało się kilku progresywnych celebrytów ceniących europejski sznyt ponad korzenie narodowe(?), pogardzając stadionową gawiedzią czy szerzej, polskim kołtuństwem.
No to przez chwilę prawie serio. Faktycznie, potomkowie kolonizatorów angielskich, belgijskich, holenderskich, portugalskich, et cetera, mają za co przepraszać uciśnione ludy. Ba, grzech sankcjonowania niewolnictwa obciąża również sumienia potomków starożytnych Greków i Rzymian. Ale dlaczego my mamy przepraszać za okrucieństwo belgijskiego króla Leopolda przyzwalającego na ludobójstwo w Kongu czy za amerykańskich i brazylijskich plantatorów bawełny, katujących na śmierć Murzynów? Na marginesie, bez czarnych niewolników amerykańska gospodarka nie rozwijałaby się tak dynamicznie, ale w zamian dziś Stanami Zjednoczonymi nie wstrząsałyby zapewne rewolty etniczne.
My nie musimy klękać, no, chyba, że jako poczuwający się do wspólnoty przewinień Europejczycy. Akurat, zakrzykną wyznawcy indoktrynacji wstydu. A polonizowanie ogniem i mieczem kresów? A ciemiężenie przez wieki chłopów, chłopek i chłopiątek pańszczyźnianych, których los był często gorszy niż katorga czarnych niewolników? Na takie dictum staje mi przed oczyma obraz wyprostowanych polskich reprezentantów. I spekuluję, że jeśli w Pierwszej Rzeczpospolitej ciemiężcy, czyli szlachta, stanowili góra 10 procent populacji, to statystycznie tylko jeden piłkarz z wyjściowej jedenastki powinien uklęknąć przed pozostałymi. Chyba pora przeanalizować drzewa genealogiczne naszych orłów, by wytropić gagatka.
Na razie proponuję powołać dyżurnego pokutnika kraju, jakiegoś Radziwiłła, Branickiego, Potockiego albo od biedy, a co, Sekatora.
 
Sekator
 
Ps.

- Ech, ty cwaniaczku - kpi mój komputer. - Chciałbyś jeździć z naszą reprezentacją po świecie. Chwila klęku i pełen wypas w pięciogwiazdkowym hotelu.
- Zważywszy na mój reumatyzm - wyjaśniam Eustachemu poważnie, - byłby to jednak bolesny gest ekspiacji.