Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
W DLUGIM CIENIU PRL-u...
Wysłane przez Marek Baterowicz w 12-01-2016 [02:21]
W DŁUGIM CIENIU PRL-u – pohukuje car Borys Budka, a prezesiunio Rzepliński gryzmoli ukazy i chciałby mieć państwo w państwie, gdy rokoszanie z KOD-u Rzeczypospolitej szkodzą, a jednak...
buduje się powoli IV RP ( choć tak naprawdę nigdy nie było III RP, a tylko PRL-bis), a spora ilość piesków szczekających w obronie faktycznych czy domniemanych TW kojarzy się z tytułem znakomitej książki Bronisława Wildsteina: „ W długim cieniu PRL-u czyli dekomunizacja, której nie było” ( Kraków, Arcana 2005).W tamtej ponurej epoce autor był w opozycji, współzałożycielem oraz rzecznikiem SKS-u ( Studenckiego Komitetu Solidarności ). Skończył polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, drukował w niezależnych pismach. Wildstein jest też byłym emigrantem. W latach 1982 – 1990 mieszkał w Paryżu, był korespondentem polskiej sekcji Radia Wolna Europa, a ponadto współtwórcą miesięcznika paryskiego „Kontakt”, z którym współpracowałem żyjąc wtedy na emigracji w Madrycie. Wildstein publikował w paryskiej „Kulturze”, w londyńskim „Pulsie”. Po powrocie do kraju kontynuował swoje krytyczne nastawienie do peerelowskiej schedy w elitach III RP. W latach 1996/97 był zastępcą redaktora naczelnego dziennika „Życie”, które napsuło tyle krwi ex-aparatczykom z PZPR, nie wyłączając Ola Kwaśniewskiego. Publikował jednak w wielu pismach – w „Rzeczpospolitej”, „Nowym Państwie”, „Wprost”, w „Gazecie Polskiej”, „Tygodniku Powszechnym”, w miesięczniku „Znak” czy w „Res Publice”. Wydał kilka książek, np. w r.2000 pierwszą wersję cytowanej wyżej książki, pod podobnym tytułem: „Dekomunizacja, której nie było”. Wildstein był zawsze zdecydowanym zwolennikiem dekomunizacji. W roku 2003 ukazała się „Przyszłość z ograniczoną odpowiedzialnością”, za którą przyznano mu Nagrodę im.Janusza Kijowskiego. Dowodem na istnienie PRL-bis było i to, że za ujawnienie danych z archiwum IPN-u ( nazwanych potem „listą Wildsteina” ) usunięto go z redakcji „Rzeczpospolitej”,o czym pisałem w r.2006. To co w demokracji uszłoby za rzecz pożądaną dla jawności danych ( transparency ) w tzw. III RP uznano więc za przestępstwo. Dziś przypomniała o tym Ewa Stankiewicz w swej ważnej książce „Matrix” ( Kraków, Wyd. M, 2015, str.56 ) , dodając z sarkazmem, że w tym samym kraju donosiciele jak Maleszka mieli się dobrze, a byli nawet lansowani na autorytety, zwłaszcza w przytułku dla agentów, jakim była „Gazeta Wyborcza”. Czekamy na zapowiedziane listy konfidentów, oczyszczenie państwa z ich chorego balastu jest warunkiem wstępnym dla zaistnienia III RP, czy jak kto woli IV RP.
„W długim cieniu PRL-u” jest wnikliwą analizą sytuacji Polski toczonej chorobą pookrągłostołową. Wildstein ukazuje też jak manipulacje oraz rządy SLD wyeksponowały grzechy pierworodne III RP, doprowadzając do jej kryzysu, a zatem do perspektywy budowy IV RP. Uważał zawsze, że albo dokonamy fundamentalnej reformy, by oczyścić się ( też z korupcji) oraz podążyć za Europą, albo będziemy nadal wikłać się w mętnych układach państwa postkomunistycznego, a ono skazuje nas na zastój, także na marginalizację w warunkach europejskich. W Polsce, na progu trzeciego tysiąclecia, jest mało austostrad. Sekretarki w sądach zapisują zeznania świadków na starych maszynach do pisania, szpitale walą się, stając się siedliskami bakterii, a rodziny muszą dokarmiać leczonych w nich pacjentów. Personel medyczny zresztą opuszcza kraj szukając lepiej płatnej pracy na Zachodzie. A jak z ekologią? Stan zatrucia nie uległ poprawie od PRL-u, ale bociany jeszcze zakładają u nas gniazda.
Czy stan takiej ruiny może zachęcać inwestorów ? Być może, ale nieuporządkowany system podatków oraz korupcja raczej inwestorów odpychają. I to nawet miejscowych, odważali się dotąd raczej ci, co mieli układy, gdyż urząd podatkowy był raczej... ministerstwem łupienia Polaków, a tzw. III RP bywa określona jako …”państwo-mafia”!
Szeroko udokumentowana praca Wildsteina zasługuje na refleksję. Jest w niej też miejsce na rys historyczny w perspektywie ostatniej dekady PRL-u, a także na opis zainfekowanych instytucji państwa, które nie potrafiło zanegować komunistycznego bezprawia w wymiarze sprawiedliwości, tworząc nową antypraworządność. Książka zawiera zresztą wiele pikantnych szczegółów, wziętych z obecnej rzeczywistości. Autor nie ukrywa przed czytelnikiem tego, co starali się zatuszować zwolennicy grubej kreski. Jeden z rozdziałów tej książki nosi tytuł : Prawo w obronie zbrodni! Doszliśmy aż do tego! Wildstein przedstawia w nim jak przeciwnicy dekomunizacji dokonali mistyfikacji prawa, aby chroniło ono tych, którzy w epoce PRL-u pozostawali z nim na bakier. A sprzyjało temu zarzucenie weryfikacji sędziów, prokuratorów, a więc urzędników powołanych jeszcze przez reżim PZPR z intencją dyspozycyjności. Po łagodnej i tak weryfikacji w r.1990, w latach 1991- 1994 przywracano na stanowiska zwłaszcza prokuratorów, co przydało się Platformie po smoleńskim zamachu. A ogólnie kursowi grubej kreski bardzo odpowiadał brak weryfikacji.
I konkluduje tu Wildstein : „ Jedną z lekcji, którą społeczeństwo odebrało w powszechnej skali, była obserwacja, że za przestępstwa komunizmu nie tylko nikt nie został ukarany, ale nawet nie utracił swoich przywilejów, jak w wypadku ubeckich specjalnych świadczeń emerytalnych” ( str.171/2 ). Ten, pełen goryczy, wniosek jest niestety poprawny, a potwierdza też komentarze innych publicystów. Istotnie, III RP jest państwem, które – jak kiedyś PRL – rozpieszcza dawnych katów, natomiast lekceważy los ofiar. Wildstein ujął to w ten jeszcze sposób : „Dokonuje się zatarcie różnicy między katem a ofiarą” ( str.167).Wtórował temu „Dziennik Polski” ( 25.6.2004): „Nie można zgadzać się na to, by ofiary cierpiały głód, a ich oprawcy pławili się w luksusie”. Można tylko wyrazić zdziwienie, że np.były członek PZPR ( partii uznanej w Sejmie za organizację o charakterze przestępczym ) może dostać status pokrzywdzonego. W dalszym ciągu przypomina Wildstein, że „ obrońcom komunistów udało się zbudować czarną wizję dekomunizacji, ktora miała jakoby doprowadzić do rozliczenia wszystkich członków partii komunistycznej.” ( str.167) Tymczasem nie taki był cel dekomunizacji państwa, kreślony np. przez rząd mec. Jana Olszewskiego i ministra Macierewicza. Chodziło wyłącznie o lustrację 66 wysokich aparatczyków dawnej nomenklatury, podczas której mieli oni w dodatku szanse wyjaśnień i odpierania zarzutów. Niestety, obalając gabinet Olszewskiego oraz chroniąc kariery 66 domniemanych agentów poświęcono los 40 milionów Polaków, którzy teraz muszą żyć w kraju wydanym na gry agenturalne oraz na zjawisko dzikiej korupcji, która niczym tsunami niweczy racjonalne projekty i działanie państwa. Mawiał Henryk Sienkiewicz, że państwa są jak dywany, dlatego należy je od czasu do czasu przetrzepać.A czas najwyższy, by peerelowskich agentów strzepnąć do jakiegoś pensjonatu, gdzie mogliby żyć dostatnio ze swych sowitych emerytur, a jeszcze pisać pamiętniki. I to mi się nasuwa po lekturze książki Wildsteina, który należy do grupy sprawiedliwych, a nawet wyprzedził ich o krok ujawniając listę TW. Głosy sprawiedliwych biją na alarm, są jednak gorzej słyszalni w mediach, które faworyzowały „usypiaczy” stojących po stronie Arymana. I dlatego tak bardzo potrzebna była nowa ustawa medialna! Bo starzy klakierzy tzw. III RP i jej „demokracji” paraliżowali w mediach otwartą dyskusję o stanie państwa. A właściwie zamiast państwa mieliśmy – jak w innej książce pisał Wildstein – „...układ III RP, system wzajemnie powiązanych interesów grup działających w kluczowych sferach życia publicznego: biznesie, administracji, wymiarze sprawiedliwości, polityce. Grupy te wywodzą się z PRL-owskiego establishmentu i dookoptowanych do niego osób i środowisk.” ( „Moje boje z III RP i nie tylko”, Fronda, 2008, str. 236).
I ten monolit, paraliżujący państwo oraz demolujący praworządność ( tak, tak – kamieni kupa!) otrzymaliśmy w spadku po PO-PSL. A zatem PiS ma ręce pełne roboty i kłopoty, bo kohorty petrurianów z carem Borysem w tle bronią tego betonu i chcą nam zaKOD-ować republiczkę „rzeplińską” jako parasol ochronny peerelowskiego układu. Byłby to anachronizm z czasów Wrony, ale wrona Orła nie pokona. I czas, by nareszcie wprowadzić demokrację. Dosyć demokratury w wydaniu platformianym, która zbliżała się do osiągnięć demokratury w Rosji.
Marek Baterowicz
Komentarze
20-01-2016 [02:53] - Janusz Krowodrzański | Link: Oto mój komentarz usunięty
Oto mój komentarz usunięty przez cenzurę tzw. strefy wolnego słowa:
I znowu przykład na "merytoryczny" komentarz, pełen jadu nienawiści, ale i niemocy publicystycznej autora:
"W DŁUGIM CIENIU PRL-u – pohukuje car Borys Budka, a prezesiunio Rzepliński gryzmoli ukazy i chciałby mieć państwo w państwie, gdy rokoszanie z KOD-u Rzeczypospolitej szkodzą, a jednak...
buduje się powoli IV RP"(...)
Inni proPiS-owscy publicyści podobnym stylem pisali np. o prezydencie Komoruskim...
Żenada,żenada, żenada maja...