Jeden z blogerów w odpowiedzi na mój artykuł pt.: Dlaczego Polska nie ma przyjaciół” (https://naszeblogi.pl/59…) wyraził życzenie, abym odpowiedział na pytanie: „jak budować aktywny rdzeń, jakim jest zawsze klasa średnia i związana z nią świadomość historyczno-społeczna”…
Na początek kilka uwag formalnych.
- Poniższy artykuł będzie miał charakter uzupełniający do tego, co skrótowo wcześniej ująłem.
- Nie ma klasy średniej bez świadomości historycznej i odpowiedzialności za kraj, w którym klasa średnia się rozwija. Na początku III RP ludzie bez wyobraźni twierdzili, że kapitał nie ma narodowości, dziś już ci sami ludzie raczej milczą. Dodajmy, dawniej do klasy średniej w Polsce zaliczano szlachtę i inteligencje, rzadziej bogatych mieszczan. Ich punktem odniesienia było dobro Polski, a więc wzmocnienie siły immunologicznej państwa.
- W II RP humanistykę i wartości jeszcze odbudowywano, w PRL i III RP odwrotnie, odrzuca się własne, i politycznie lub bezkrytycznie przyjmuje wszystko z zewnątrz – najpierw z ZSRS, a obecnie, ogólnie rzecz ujmując, z Zachodu.
- Uzupełnienie jest przeznaczone dla tych, którzy poważnie myślą o własnym kraju, nie są uzależnieni od sensacji i potrafią myśleć historycznie lub perspektywicznie. Z tej racji musi być również nieco dłuższy. Pozostałych ostrzegam – nuda!!
Polska i Polacy nie muszą budować aktywnego rdzenia, bo on jest i ciągle żyje. Zbudowały go tysiącletnie dzieje naszego narodu. Jest nim esencja doświadczenia i koniecznych zachowań, a więc ta pełna mądrość, która została ustalona w ciągu 1000 lat naszych geopolitycznych doświadczeń narodowych i państwowych, a która jeszcze do niedawna nam Polakom pozwalała zachować nie tylko równowagę kulturową i psychiczną, ale także spójność narodową, a w okresie międzywojennym państwo. Rdzeniem tym nie są: partyjny bełkot, polityczne dywagacje, czy chciejstwo. Lecz składają się na niego zdania prawdziwe, w postaci swoistej „Biblii” napisanej przez najwybitniejszych Polaków… Jeszcze w II RP stwierdzenie takie było jasne i nie wymagało komentarza, dziś budzi więcej kontrowersji, niż wersji. I na tym przykładzie widać poziom naszego szkolnictwa i upadku, jako narodu i państwa.
Nie wiadomo, w którym momencie dziejów narodził się ten polski rdzeń. Oficjalnie, jego początki sięgają pierwszych Piastów. Rodził się tak, jak rodzi się myśl – niepostrzeżenie. Najpierw byli ludzie, potem ich wspólne doświadczenie, walka o przetrwanie i obrona własności. Ta wspólna walka zmuszała ich do tworzenia określonego słownictwa i określonych narzędzi. Tak powstawała wspólnota i w taki sposób rodziły się poszczególne specyfiki plemienne i narodowe. Ale polski rdzeń musiał powstać wcześniej, gdyż w momencie przyjęcia chrztu państwo Mieszka I było już określoną wspólnotą i najbliższego sąsiada nazywało Niemcem, a więc tym, z kim się trudno dogadać. Mało prawdopodobne jest też, aby w tak już dojrzały państwie przed 966 r. nie istniało żadne piśmiennictwo. Mogła nim być cyrylica. Trudno uwierzyć, aby nie istniało piśmiennictwo. Mógł ją zniszczyć Kościół, jako herezję.
Specyfika polskiego rdzenia została więc ukształtowany nad Odrą. Gdy Mieszko zorientował się, że odrzucenie chrześcijaństwa oznacza koniec jego panowania jego dynastii i państwa, którym władała, przyjął je – od Czchów. Warto też zaznaczyć, że nigdy polski Kościół nie podlegał biskupstwu w Magdeburgu, które ukierunkowano na Wschód. Warto też zaznaczyć, że od samego początku było nam bliżej do kultury romańskiej, niż germańskiej (Francja, Włochy). Przyjęcie chrześcijaństwa oznaczało więc zmianę „chemiczną” naszego rdzenia kulturowego. Rozdrobnienie dzielnicowe wykazało słabości, ale też i kierunki koniecznych zmian dotychczasowej polityki Piastów. Zaczął je waloryzować Kazimierz Sprawiedliwy, dokończył Władysław Łokietek, a doprecyzował Kazimierz Wielki. W tym czasie możemy już mówić o polskiej specyfice, w której ogromny udział ma Akademia Krakowska (późniejszy Uniwersytet Jagielloński). W tym czasie polski rdzeń kulturowy nabrał cech dojrzałych, prężnych i twórczych.
Kolejnym jego etapem twórczym okazała się epoka jagiellońska, zwycięstwo pod Grunwaldem, uwolnienie się od agresji Cesarstwa Niemieckiego i unia polsko-litewska. W tym czasie polski rdzeń kulturowy przeszedł przez niezwykle intensywny i bogaty rozwój. Stanął bowiem na pograniczu dwóch cywilizacji z zadaniem połączenia tak odmiennych światów, jak Korona i Wielkie Księstwo Litewskie. Takie doświadczenie nie może być prowincjonalnym, ani peryferyjnym. Od bitwy pod Grunwaldem do utraty państwowości minęło niemal 400 lat. Przez ten czas, to Rzeczpospolita Obojga Narodów nadawała ton przemianom i wydarzeniom w Europie Środkowo-Wschodniej. W tym czasie, mimo to zaznaczyła się też polska słabość, którą byli królowie elekcyjni. Gdyby Jan Zamoyski, po śmierci Batorego, został królem Polski i założył dynastię, losy naszego państwa potoczyłyby się inaczej. Od Zygmunta Wazy polska polityka zaczynała bardziej dbać o interes Kościoła, niż własny. Katolicyzmowi polskiemu w tamtym czasie nic nie groziło, a powszechny nie był w stanie skonsumować Państwa Moskiewskiego. Tak więc wielka myśl Batorego i Zamoyskiego zbudowania Europy Środkowej przeciw Turcji i Habsburgom, w rękach małych ludzi stała się początkiem naszego nieszczęścia. Każdy nowy król musiał okupywać się przywilejem – owszem one budowały jedność bardziej magnacką, niż szlachecką, ale jednocześnie opróżniały królewską kasę, która nie miała pieniędzy na pilnowanie swojej potęgi. Epoka Wazów zakończyła się katastrofą – potopem moskiewskim i szwedzkim. W tym okresie też wyłoniła się grupa ludzi, którą można określić dzisiejszym pojęciem „klasy średniej”, a więc tej, która syntetyzowała w sobie dzieje ojczyzny, trzymała kulturową kindersztubę i stawała się bardziej odporna na – ogólnie mówiąc, na politykę. Właśnie z tej głównie szlachty wywodzi się przyszła inteligencja, która czuła odpowiedzialność za losy państwa, kultury i narodu i kładła swoje głowy, za utrzymanie wolności.
Utrata państwowości okazała się niezwykłym uderzeniem w polski rdzeń kulturowy. Zachwiało się morale i załamały poszczególne wartości, zaczęły się deklasacja i utrata majątków, a także niszczenie polskiej warstwy kulturowej i polskiego kodu. W kilkadziesiąt lat później szlachcic czy magnat z okresu Konstytucji 3 Maja i okresu zaborów zaczynał reprezentować dwa nieporównywalne światy. Rzeczpospolita zaczęła się rozpadać, zaborcy na zagarniętych obszarach, do żywej kości, rugowali wszystko, co polskie. Rodziły się narody, ostateczna katastrofa wisiała na włosku. Gdyby Stara Polska była państwem totalitarnym, nie pozostałby po niej śladu, ale łączyła ją świadomość dzieła i demokracja. Swoje najwyższe loty osiągnęło na Kresach dawnej Rzeczypospolitej. To wtedy zaczęli tworzyć się nowi ludzie. Połączył ich wówczas Bóg i ten patriotyzm, który narodził się za Piastów, rozwinął za Jagiellonów, a po rozpadzie państwa trzymała średnia szlachta, a potem inteligencja. Kościół oczywiście ma swoje zasługi, ale gdyby nie postawa szlachty i inteligencji, niepodległa II RP nie mogłaby się odrodzić. Zgromadzone w tamtym czasie niezwykłe doświadczenie, w XX wieku pozwoliło nam na odzyskanie niepodległości państwa. Druga RP zaczynała wyrównywać anomalie narosłe przed upadkiem pastwa i w czasie niewoli. Mówi się, że Polska międzywojenne była Polską inteligencką, ale pojęcie „inteligencja” rozumuje się nie na wzór tradycyjnie polski, lecz bolszewicki, a więc taki, który wywołuje autoagresję.
W 1920 r. to, co było najlepsze wśród Polaków – wybuchło. W ciągu jednego pokolenia połączyliśmy trzy różne świadomości pozaborowe: ujednoliciliśmy wszelkie normy, szerokości torów, rozbieżność praw, zbudowaliśmy system nauczania, zjednoczyliśmy polską świadomość kulturową, zbudowaliśmy Gdynię, COP, polski przemysł, który dorównywał zachodniemu, wykształciliśmy wspaniałą młodzież, podczas wojny złamaliśmy enigmę i zbudowaliśmy Polskie Państwo Podziemne – fenomen na skalę światową. To wszystko zostało zamordowane przez zmowę byłych zaborców. Rok 1945 przyniósł tak totalną klęskę, że po dzień dzisiejszy nie możemy zdać sobie sprawy z jej rozmiarów. Nie rozumiemy jej i nie dociera do nas podstawowa informacja, że wraz z polską inteligencją zamordowano nas wszystkich – bo my wszyscy mentalnie z niej pochodzimy. Po 1945 zatruto nam polski rdzeń tak, jak zatruwa się ząb, i dzięki temu mógł zacząć się nowy okres tresury. W miejsce skąd wyjęto nam rdzeń, próbuje się włożyć obcy, tak jakby można tysiącletnie drzewo zaszczepić fałszem i obłudą. Na razie pozostaje pustka, ale ów rdzeń jest w naszych genach, sercach i naszych mózgach. Jego życie zależy od nas samych. Jeżeli stracimy z nim kontakt, przestanie żyć, a my wraz z nim. I pozostanie tylko tęsknota i żal.
Odpowiedź na pytanie, jak zbudować polski rdzeń kulturowy jest jednoznaczna: nie trzeba go budować, bo on jest. Trzeba go jednak o d z y s k a ć! I nie jest to sprawa prosta, bo wymaga dużego wysiłku, wielu wyrzeczeń, od których nas już odzwyczajono i siły woli, której nie posiadamy. Odzyskano go w II RP, i powrót do jej idei państwa stanowi najkrótszą drogę powrotną. I właśnie w tę prawdę mało kto chce uwierzyć, bo przecież komuniści nauczyli nas zupełnie czegoś innego.
***
Ten bardzo pobieżny i krótki rys losów polskiego rdzenia kulturowego, swoistego dysku komputerowego, który przechowuje to wszystko co zapisała polska „Biblia” pozwala zobaczyć na czym polega ciągłość, warunek trwania w historii i życiu codziennym. Nie jest to wiedza tajemne, lecz standard. Wybierzecie sami.
Bogactwo i siła państwa Polsko -Litewskiego nie została przekuta w jeden silny rdzeń , ale podzielona kulturowo na frakcje , każdy sobie, z powodów religijnych.
(Historia Polski to szereg splątanych wezłów gordyjskich, przy próbie rozplątania można się samemu zaplątać.) Ale nie zamieniłbym się z żadnym innym krajem.
Zawsze Pana serdecznie witam. Tak, to co Pan pisze jest bardzo ciekawe, ale wówczas było praktycznie niemożliwe. Konrad Mazowiecki nie miał zielonego pojęcia, kogo sprowadza do Polski z Węgier. Wierzył Kościołowi. Wydobycie się z zacofania (rozbicie dzielnicowe) wymaga wielkich ludzi, dużych horyzontów i odpowiedniego czasu. Do Łokietka i Kazimierza brakowało około stu lat. Myślę, że w XIII w. z aprobatą papieża byłby kłopot. Ale taki zakon mógł powołać Chrobry, jako pretekst biorąc śmierć św. Wojciecha. Ottona III poparłby taką inicjatywę. I ustawieni bylibyśmy, tak, jak Pan pisze. Za mało wykorzystaliśmy chrystianizację. A może nie mogliśmy sobie na więcej pozwolić?
Na Kresach miało miejsce rozbicie pod względem religijnym. Tamtejsi wyżsi duchowni uznali zwierzchność Kościoła, niżsi nie odcięli się od zwierzchności moskiewskiej. Polska nie potrafiła tej tykającej bomby rozbroić. Nawet w 1939 r. wkroczenie bolszewików do Polski było pod pretekstem obrony swojej mniejszości.
Ale pominął Pan bardzo ważny moment - Grunwald. To właśnie cezura 1410 r. uwalnia nas od nacisku niemieckiego i wychodzimy na drogę, która prowadziła do polskiej cywilizacji. Wówczas wybiliśmy się na całkowitą niepodległość i ten fakt pozwolił, przy współudziale Kościoła, zbudować nam system demokratyczny, na styku dwóch cywilizacji. Sojusz prusko-rosyjski nastąpił nieco później... Gdyby Jan Zamoyski został królem i założył nową dynastię, nie mielibyśmy problemu ani z Prusami ani z Rosją. Na styku dwóch cywilizacji zabrakło nam siły fizycznej i koncepcyjnej na ratowanie Kresów oraz tego, co Pan pisze: nie przekuliśmy swojej siły w jednolite państwo. Ale pytanie, czy mogliśmy? Przecież Jagiellonowie w Polsce byli zaledwie królami, mieli demokrację, a na Litwie mieli samodzierżawie i dopiero tam byli panami.
Tak, ma Pan zupełną rację, polskość jest niezwykle ciekawa i inspirująca. Niestety, po II wojnie stała się dla Polaków brzydką panną na wydaniu.
Pozdrawiam, przepraszam, ale nie będę mógł prowadzić dalej ewentualnej rozmowy, bo dziś w nocy wyjeżdżam na ok. 2 tygodnie.
A więc dzisiaj mamy analogiczny układ , z tym ,że rolę papieża pełni POTUS, a rolę Malborka - Berlin. Terenem do zagospodarowania jest trójmorze, które ma obsługwać powiedzmy 50% zapotrzebowania produkcyjnego Unii Europejskiej. Wielka stawka. Mamy nierówną rywalizację z Berlinem o prymat w zależności kto w Waszyngtonie rządzi, czy kto wcześniej wstanie. Niemcy mają pewną przewagę, bo nie chodzą w łachmanach i mają lepszą gospodarkę ( lepsze zamki, zbroje i lepiej zaganiają niewolników do pracy przy budowie tych zamków kopaniu fos , karczowaniu lasów) .Ale kto długo wytrzyma u Krzyżowców ?
Szanowni Panowie
Bardzo interesująca jest ta wymiana zdań. Poszukujecie rozwiązań obecnej ciężkiej sytuacji cofając się nawet dziesięć wieków wstecz. Nie powiem, że takie rozważania są niepotrzebne. Warto znać swoją historię jak najlepiej. Jak widać były wzloty i tragiczne upadki. Dużo romantyzmu - pragmatyzmu mało. I to co nawet dzisiaj prześladuje nas - mnóstwo sobiepaństwa. Przez to, te, jak szacuję z grubsza, 25% Polaków, co nie lubi dobrej zmiany, wcale nie kocha Tuska, tylko wyznaje pogląd, właśnie patrząc wstecz na historię aż do Piastów (rozbicie dzielnicowe), że Polacy sami nie potrafią się rządzić i wolą, by ktoś inny, czy to Unia, czy Niemcy przejęły administrację nad RP.
Dlatego osobiście staram się znaleźć optymalne rozwiązanie, patrząc w przyszłość, by wypracować strategię po raz pierwszy niezatapialną, niż poszukiwać pomocy w naszj tysiącletniej historii.
Ps. Rok 1410 i Grunwald, też z punktu i taktyki i strategii nie był wspaniałym zwycięstwem. Bo zwycięstwo byłoby pełne, gdyby po bitwie nasze rycerstwo natychmiast ruszyło na Malbork, który wtedy był słabo broniony. Wielce prawdopodobne, że Prusy wtedy by nie powstały.
Ładem włącznie. Do GWnianego biura magisterium, licencjat teraz to jak podstawówka
(ludzie zasuwają do przodu, a poczucie kompetencji stale ulega skokowej dewaluacji i
ciekawe dlaczego;)
Znasz mnie, więc pytam; wszystko to załatwiasz w ministerstwie, w gabinetach rządowych
czy gminie lub innym samorządowym urzędzie? Jak to jest, że żaden z nas nie pracuje
w tych eldorado, skoro mamy tylko dobre chęci i pomysły? ;)
To śmieszne jak Beck chciał być w lepszym towarzystwie , a wystawili ich (nas) na odstrzał. I grają w tę grę do dzisiaj. Przecież nie ujawnią archiwów. Ci, ci i tamci.
Jestem w podróży, nie będę mógł podjąć ciekawie zapowiadającej się dyskusji.
@Ptr.
Tak, kto długo wytrzyma z Krzyżakami?
@ jazgdyni
Na pytanie kim jesteśmy odpowiada historia. Bez tej znajomości, niczego sensownego nie można skonstruować, bo wszystko będzie "widzimisiem" oderwanym od realiów. Przykro mi, ale tak jest. Dziś żyjemy w geopolityce piastowskiej i dlatego ważna jest znajomość historii z tego okresu.
@Imć Waszeć
Całkowicie się z tym zgadzam, właśnie te same wątki wciąż poruszam w swoich artykułach. I jak dotąd z kiepskim skutkiem. Myślę, że nie mamy jednak do czynienia z dwoma narodami, lecz narodem pogranicza. Część z nas czuje odpowiedzialność, druga część gotowa sprzedać wszystko. To kwestia wykształcenia. Dlatego społeczeństwo II RP było pod względem świadomości wzorcowym. A to, że powinniśmy zacząć myśleć o sobie, to podstawa. Myślę, ze nie doceniamy tego strachu, jaki włożyła w nas komuna. On wciąż, tak czy siak, daje znać o sobie. Potrzebne są wzorce, których nie mamy.
Serdecznie pozdrawiam
Na pytanie kim jesteśmy odpowiada historia. Doprawdy?
Na pytanie kim jesteś i jakie są prawdziwe korzenie, najbardziej wiarygodnie odpowiedzą mormoni. Tworzą drzewa genealogiczne dla wszystkich ludzi. https://www.familysearch.org/search/catalog/1731773
Nie znam statystyk, ale po II WŚ chyba jakieś 70% Polaków straciło dokumenty rodzinne i to co wiedzą o przodkach, to tylko ustne przekazy. Szczególnie kresowiacy. Ojciec był z Grodna i wiem tylko, że dziadek miał na imię Adam. O reszcie nie będę opowiadał, ale wiem tragicznie mało. Sporo ludzi konfabuluje. Szczególnie ci, co noszą sygnet na małym palcu, a w święta ubierają się w kontusze.
Osobiście podzielam poglądy Ziemkiewicza z chociażby z "Chama niezbuntowanego" co do Piastów, Jagiellonów i unii polsko-litewskiej. Fakt... to raczej mało romantyczne.
Pzdr
//Nie znam statystyk, ale po II WŚ chyba jakieś 70% Polaków straciło dokumenty rodzinne i to co wiedzą o przodkach, to tylko ustne przekazy.//
Bzdura. Nie znasz statystyk ale podajesz jakąś absurdalną cyfrę 70%.
Ci, którzy "nie znają" korzeni i losów swojej rodziny to przede wszystkim ci, którzy nie chcą ich znać bo musieliby ujawnić swoje korzenie.
Ja z tym problemu nie mam, starczy, że pójdę na lokalny cmentarz i kilka w okolicy i mam groby moich przodków. Najstarsze mają ponad 200 lat.
I tak mają prawie wszyscy, których znam.
Witam, i chętnie czytam Pana wpisy.
Co do genealogii , badanie genetyczne na pokrewieństwo rzeczywiście może rzucić pewne światło na przeszłość i odsłonić kilka ciekawych faktów. W IIWŚ zginęło mnóstwo moich krewnych, a wielu mogło wyemigrować wcześniej , więc taki ruch ma sens. Konkretnej firmy nie polecę , bo trudno powiedziec która ma najwięcej Polaków i Polonii w rejestrach.
Sam zrobiłem to i działa. Pozdrawiam