DRUGI TOM - SLUZBY

DRUGI TOM -  SŁUŻBYPo pierwszym tomie „Resortowych dzieci” poświęconym mediom III RP doczekaliśmy się tomu o służbach. Ten sam tercet autorów ( Dorota Kania, Maciej Marosz, Jerzy Targalski ) wprowadza nas w arkana służb tajnych państwa nazwanego z tupetem III RP. Dlaczego z tupetem ? Otóż III RP nie ma, jest to twór zaledwie umowny, a wsparty na klockach z PRL-u, które tylko poprzestawiano w strukturach „nowego”  państwa.  I tak, Urząd Ochrony Państwa jest szyldem dawnej Służby Bezpieczeństwa, która dostarczyła tym „nowym” służbom aż 95% funkcjonariuszy. Na tym polegała transformacja SB w UOP, jedynie na stanowiskach najwyższych było 5% nowych ludzi. Ale i to okazało się złudą, bo szefem UOP-u został były ubek Gromosław Czempiński, a zarazem peerelowski szpieg działający w USA w latach 1975/6. Szpiegował on Amerykanów, polskich emigrantów, Polonię i Kościół katolicki. Śledził też kardynała Wojtyłę, który odwiedził Amerykę. Szczególne oburzenie Czempińskiego wywołały  piękne słowa Wojtyły o polskich emigrantach: „Polonia na całym świecie jest częścią substancji narodu i społeczeństwa polskiego” ( str.30). Taki sąd mógł istotnie oburzyć tylko kogoś, kto poprzez peerelowską indoktrynację zatracił wszelkie poczucie polskości. Zresztą juz ojciec Czempińskiego zasłużył się w zwalczaniu Żołnierzy Wyklętych nazywanych w stalinowskich czasach „bandami reakcyjnego podziemia”.  I synowie takich renegatów, nowi Peerelczycy, stawiali nam fundamenty III RP. Czempiński zakładał też Platformę Obywatelską, o czym sam mówił w wywiadzie dla Polsat News w r. 2009. A jako szef UOP-u w swoim gabinecie dysponował stałym kontaktem z osławionym tygodnikiem „Nie” Urbana, byłego rzecznika generała Jaruzelskiego ( str.34-37).  Czempiński należał też do zaufanych ludzi Wałęsy i – podobnie jak Henryk Jasik i Wiktor Fonfara ( inni funkcjonariusze SB ) – bywał u niego na imieninach. I to z rąk Wałęsy, w r.1995, Jasik i Fonfara dostaną stopnie generałów! Obaj byli potem zamieszani w aferę „Olina” czyli w sprawę kontaktów premiera Oleksego z KGB. Jedno wielkie bagno.W tym esebeckim kręgu pojawia się i pułkownik Adam Dębiec, a jego brutalne metody śledcze opisano nawet w „Gazecie Wyborczej” ( 3.IX.1991), zwykle tak pobłażliwej dla ubeków i konfidentów. Po obaleniu rządu Olszewskiego i przejęciu MSW przez ekipę Wałęsy, Dębiec pacyfikował współpracowników ministra Macierewicza. Tak to UOP ( de facto byłe SB )  wyrzucało z pracy patriotów, górą byli znowu Peerelczycy. Jednocześnie byli ubecy kryli nadal swoich konfidentów, oto w r.2010 gen.Jasik złożył korzystne dla rektora Uniwersytetu Gdańskiego zeznanie w procesie o kłamstwo lustracyjne. 
     W omawianym tomie znajdziemy i historie kryminalne jak np. czwarty rozdział ksiązki: Sławomir Petelicki – ofiara „seryjnego samobójcy”. Ale najpierw autorzy przedstawiają nam rodzinę przyszłego generała, okazuje się, że jego ojciec – Mirosław Petelicki – był w Armii Ludowej, a też skoczkiem spadochronowym brygady „Grunwald” podlegającej NKWD, która  zwalczała żołnierzy NSZ. Oczywiście takie „zasługi” ojca bardzo pomogły Sławomirowi w błyskawicznej karierze w wywiadzie PRL-u. W latach 70-tych Petelicki rozpracowywał środowiska polonijne w USA, powierzono mu nawet inwigilację Leopolda Tyrmanda. Inne zadania  Petelickiego ( wówczas majora)  ciekawy czytelnik odkryje sam ( str.65 – 78 , tu ograniczymy się do smutnego epilogu: 16 czerwca 2012 r. żona generała znalazła ciało męża w jego własnym garażu. Oficjalna wersja samobójstwa nie przekonała nikogo. 66-letni Petelicki nie cierpiał na depresję, był ponadto okazem zdrowia. Miał plany na przyszłość, za kilka dni miał podpisać  kontrakt na szkolenie antyterrorystów w jednym z krajów arabskich. Czy w tej sytuacji ktoś odbiera sobie życie ?  Pójdźmy innym tropem, wskazanym zresztą w książce. Oto po „katastrofie” smoleńskiej Petelicki ujawnił, że politycy PO rozsyłali SMS-y, aby winą za tragedię obciążyć pilotów. Generał atakował też rząd PO, a zwłaszcza Donalda Tuska, że nic nie robi w sprawie Smoleńska. Powtarzał, że wiele można uzyskać od Amerykanów...Czy trzeba dodać więcej ? Najwidoczniej wiedza Petelickiego w kwestii smoleńskiej stwarzała zagrożenie dla polityków Platformy, a szczególnie niewygodnym graczem dla nich byłby generał jako rezydent obcego państwa.
    Kolejny bohater tomu to gen. Andrzej Kapkowski, przedstawiony jako tropiciel CIA, którego potem mianowano szefem UOP III RP,  chyba w nagrodę za ratowanie Aleksandra Kwaśniewskiego w procesie lustracyjnym i po to, aby zneutralizował akcję ujawnienia trzech agentów ( „Olin”, „Kat” i „Minin”), powiązanych z wywiadem rosyjskim – jednym z nich był prawie na pewno Józef Oleksy, były premier skorumpowanej III RP. Kapkowski został później doradcą prezydenta Kwaśniewskiego, tak wysoko ceni się zasługi dla towarzyszy. Z braku miejsca pominąć musimy inne pikantne detale, nie wypada też odbierać czytelnikom przyjemności osobistej lektury.
    Rozdział szósty jest szczególnie interesujący, przedstawia Mariana Zacharskiego – słynnego szpiega PRL-u, który wykradł Amerykanom wiele tajemnic wojskowych i za to skazany był w USA na dożywocie ( w r.1981). Po czterech latach wrócił do PRL-u dzięki wymianie szpiegów i został odznaczony ...Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski! Zacharski robił karierę i w III RP, był też szpiegiem z afery „Olina”, uruchomionej być może przez Rosję, by zablokować wstąpienie Polski do NATO. Zacharski spotykał się też z Ałganowem na Majorce – jak widać egzotyczne wyspy są dużą pokusą dla szpiegów! A zresztą czego nie ma w rozdziele o Zacharskim, obok kontaktów w Wiedniu i rozgrywek z Cimoszewiczem i szefami UOP-u. W końcu grupa trzymająca władzę wydaliła Zacharskiego  z III RP ( w 1996), gdyż nadal szukał dowodów na związki Kwaśniewskiego z Ałganowem.
    Książka o służbach ujawnia też jak można było z SB trafić do NATO ( rozdział 7). A rozdział 8 pokazuje jak przenikały się wpływy PZPR-u, służb, a potem WSI na terenie Polski i krajów zachodnich. Rozdział 9 to portret gen. Izydorczyka, absolwenta kursów GRU, który mimo bardzo czerwonego życiorysu był protegowanym ministra Bronisława Komorowskiego. A wiele sensacyjnych szczegółów czytelnik odkryje sam. Trudno wymienić też wszystkich agentów z tomu liczącego 920 stron  jak np. płk. K.Polkowskiego – przyboczny Dukaczewskiego i doradca Palikota – albo Aleksandra Makowskiego, opisanego pod szyldem „niewiarygodny konfabulant”. Istotny jest rodział 14: Stanisław Koziej albo ciągłość systemu, albowiem Koziej należy do najstarszych weteranów  PZPR,  LWP i WSW. Brał udział w planach inwazji ZSRR na Europę. A w dodatku w r.1987 Koziej ukończył kurs sowieckiego wywiadu GRU. I takiego matuzalema systemu prezydent Komorowski awansował na generała w listopadzie 2010 r. – a więc po smoleńskiej rzezi generałów – aby czuwał nad PRL-bis umocnionym po zamachu na Tupolewa. Polecam więcej sensacyjnych detali o Kozieju ( na str.190-196 ), jednym z najważniejszych filarów obecnego układu post-komuny. Był on w grupie generałów-emerytów LWP, którzy popierali kandydaturę Bronisława Komorowskiego podczas niedawnych wyborów prezydenckich. I nie wiadomo do jakiej jeszcze przymierza się roli.
    Druga część tomu omawia zaklęty trójkąt MSW – MSZ – Media, opanowany przez resortowe rodziny. Istotnie, media, służby i dyplomacja przenikają się rodzinnie, tworząc post-sowiecką sieć wspólnych interesów. Ten niemal betonowy układ hamuje transformację PRL-u w III RP.  W części trzeciej dominuje opis afery marszałkowej, która obfitując w zgony świadków doczekała się niechlubnego finału w Pałacu Prezydenckim, gdzie Bronisław Komorowski zgodził się na przesłuchanie, ale najczęściej zasłaniał się amnezją. A o Komorowskim i jego rodzinie sporo czytamy dalej ( str.417-434), warto też zapoznać się z rozdziałami o resortowych rodach  – a przy okazji odkrywamy różne afery. I wiele innych rewelacji.Tom ten czyta się nieraz jak dobry „thriller”, sporo też jest o tym jak resort budował kapitalizm i jak handlował bronią ( str.691-742). Opatrzony przypisami, indeksem i reprodukcjami archiwalnych dokumentów jest z pewnością rzetelnym źródłem dla badaczy, a prof. Sławomir Cenckiewicz z wielką estymą wyrażał się o tym tomie. Jego zdaniem odsłanianie tajemnic resortu ma wielki sens, bo fundamentem systemu III RP jest chęć ukrycia prawdy i zakulisowych interesów ludzi tajnych służb.
                                                                                                  Marek Baterowicz