Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Uciekający Lis
Wysłane przez grzechg w 05-12-2015 [11:26]
Tomasz dotarł na skraj Puszczy Kampinoskiej. Podrapany, pokaleczony i całkowicie wyczerpany fizycznie i psychicznie ucieczką przed ludźmi Kamińskiego i Czabańskiego. Chciał wrócić do Warszawy, ale wszędzie roiło się od agentów w czarnych skórzanych płaszczach i ciemnych czerwonych okularach. Zadzwonił do Hanki z telefonu na kartę, po czym od razu wyrzucił go, żeby go nie namierzyli. Satelity Kaczyńskiego krążyły nad całą Polską. Była w domu, zapłakana i bała się, że ja aresztują. Nie miała już żadnego programu w TVP, siedziała smutna i załamana. Tomek nie poddawał się. Postanowił jednak przedostać si do stolicy na Czerską do Adama, który troskliwie przygarnął go po utracie pracy w telewizji. Reżim nie znał litości, szedł jak taran do przodu, niszcząc państwo i media. Wykupił wszystkie akcje Agory i doprowadził ją do upadku. Resztką sił Adam drukował "Gazetę Wyborczą" , którą niemal jak w podziemiu rozprowadzali ludzie z Komitetu Obrony Demokracji. Tomasz szedł dzielnie do szosy, bujna czupryna spadała mu na czoło, a za paskiem trzymał Glocka 44. Tak na wszelki wypadek. Nagle podjechał samochód, zatrzymał się.
-Wsiadaj! Ale już! - krzyknął kierowca. Znajomy głos- pomyślał Tomek, ale był zbyt skołowany, by go rozpoznać.
- No nie!!! To Ty? Jak mnie znalazłeś? - powiedział zdumiony do Pawła z Wyborczej.
- Widziałem się z Hanką, jest w kiepskim stanie, ale powiedziała mi, że tu właśnie możesz czekać na pomoc - uśmiechnął się i poklepał po przyjacielsku Tomka. Ruszyli do centrum Warszawy. Paweł, by uniknąć kontroli pisowczyków, skradł tablice dyplomatyczne z Ambasady USA w Warszawie. Nie zatrzymają ich oprawcy - pomyślał ze spokojem. Kiedy dojechali w okolice Czerskiej zobaczyli wozy opancerzone, a nad budynkiem radia TOK FM nieustannie latały trzy helikoptery. Czego oni jeszcze chcą - myślał Tomasz, przecież mają już wszystko. I zaraz dopadła go refleksja. Ale nie mają jego, a on wie, że chcą go uciszyć. Kiedy mówił o tym dwa miesiące temu u Żakowskiego, sądził, że to jednak tylko groźba. Ale teraz wiedział, że jest to śmiertelny pościg.
Paweł wjechał na parking przez nikogo nie zatrzymywany. Radio i tak nie nadawało żadnego programu. Weszli po cichu do środka udając amerykańskich dyplomatów. Glock Tomka był odbezpieczony, tak na wszelki wypadek. W kącie na malutkiej kanapce spała Dominika z gazrurką, tak na wszelki wypadek. Nie budzili jej. Czuwała tu już trzecią dobę. Eugeniusz z Fundacji Batorego przynosił jej codziennie świeże kanapki z serem i z salami. Nie było im łatwo. System chciał zdusić wolność do końca, tak by nie było nawet skrawka wolnych mediów w Polsce. TVN opanowali komandosi, dziennikarzy zamknięto w dużym studiu i nie wypuszczano ich już od trzech dni. Stacja nadawała tylko wiadomości realizowane w bunkrze usytuowanym pod gmachem na Nowogrodzkiej.
Tomek z Pawłem przedostali się do magazynów radia. Przeszli przez stalowe drzwi i znaleźli w małym pokoiku naszpikowanym elektroniką.
- To Janek Gross, to dzięki niemu mamy ten sprzęt - powiedział Paweł. Tomek stał zachwycony, wręcz zaniemówił.
- To zna...czy, to zna...czy, że nadamy audycję?! - spytał niemal radośnie. - Oczywiście, że tak - odpowiedział Paweł, uruchomił sprzęt i nagle rozbłysły się setki diod, było jak w raju, jak w kosmosie.
Tomek sprawdził mikrofon, usiadł w fotelu i kilka razy wziął głęboki oddech. Nagle zapaliła się nad nim lampa z napisem "on air". Jak dynamit wystartował.
- Tu Wolne Radio TOK FM, tu głos wolnej Polski, tu głos wolnych mediów, europejskich umysłów i nas, prawdziwych, mądrych dziennikarzy, których chce zabić system pisowczyków! Nie damy się! Nie uciszycie mnie! Będziemy bronić się do końca! A Unia Was w końcu wykończy, będą sankcje, sankcje, sankcje!!!! - wykrzyczał te słowa na jednym oddechu. W tym samym czasie w wielu warszawskich mieszkaniach słychać było płacz. Ale nie był to płacz rozpaczy i smutku. To był płacz radości, zwycięstwa nad nowym, polskim faszyzmem. Ludzie odsłaniali firany, otwierali okna i pozdrawiali się. Hej, hej! - wołał Staszek do sąsiada, a sąsiad Maciek do niego też wołał hej, hej. Do tego chóru zwycięstwa nad ludźmi Kamińskiego i Macierewicza dołączył wkrótce także wielki Bronisław.
Hej, hej, hej! - zawołał i zjadł orła.
Komentarze
05-12-2015 [11:37] - Mikołaj Kwibuzda | Link: ...zjadł orła, uprzednio go
...zjadł orła, uprzednio go wywinąwszy.
- To nie tak - powiedział Świstak. - Zaraz ci pokażę, jak się zawija. Albo lepiej popatrz na...
05-12-2015 [12:58] - adarus2 | Link: Uciekać to muszą zwykli,
Uciekać to muszą zwykli, przeciętni ludzie. Do
Anglii, do Norwegii. Pielęgniarki, robotnicy,
pracownicy budowlani. Bo w "tym kraju" nie
da się normalnie żyć. Jestem prostym
stolarzem. Moi koledzy głosują nogami.
Bariera językowa nie jest problemem.
Wystarczy kilka podstawowych zwrotów.
Pielęgniarki i lekarze mają gorzej. Angielski
musi być perfekcyjny. Ale też emigrują. Czas
na zmiany. Do Lisa i pozostałych zaprzańców
nikt nie będzie strzelał. Ale koniec ich władzy.
Bo jeszcze trochę i wszyscy wyjadą.
05-12-2015 [15:53] - PDP | Link: Lis nie załapał się na
Lis nie załapał się na darmową szczepionkę przeciwko wściekliźnie.
Chyba czeka go wyginięcie.