NAGŁY WYSYP PRAWDZIWKÓW

Niespodziewana zapaść notowań Platformy Obywatelskiej spowodowała w szeregach tej „elitarnej partii lepszego jutra” śmiertelną panikę. Powiem więcej, dziki popłoch zapanował także na „ekskluzywnych” salonach Trzeciej Rzeczypospolitej. Gołym okiem widać przerażenie w oczach.

I jak to zwykle w takich razach bywa, wyszło przysłowiowe „szydło z worka”, gdyż lęk spowodował, iż to wiedzące zawsze lepiej, wiecznie rozgadane towarzystwo wspólnego zachwytu nad samymi sobą obnażyło w końcu, przez lata skrywane, prawdziwe oblicze.

Mam na myśli szczególnie ten odłam społeczeństwa, który na swój prywatny użytek nazywam „optującą za Platformą inteligencją mentalnie nowobogacką”, chytrze podpuszczoną przez pewnego redaktora poczytnej gazety.

Ci zapamiętali słuchacze cyklicznych wykładów byłej pierwszej damy, która w telewizji TVN Style naucza Rodaków kindersztuby i światowych manier, dali się złapać na odbierający rozum lep spoufalenia się z salonem Trzeciej RP.

Owi świeżo upieczeni inteligenci, oszołomieni powiewem Europy i inherencją z „elitą”, stopniowo wyzbywali się resztek zdrowego rozsądku oklaskując ze ślepym zachwytem prowincjonalne fety, bale, gale, gdzie na czerwonym dywanie, przy dźwiękach fanfar, różowi salonowcy rodem z Ordynackiej i Czerskiej, w świetle reflektorów, obdarowywali się ustanowionymi przez samych siebie statuetkami o dumowatych nazwach pachnących wielkim światem.

A w tym samym czasie niestrudzeni anestezjolodzy PR jedynie słusznej linii partii władającej naszą „zieloną wyspą wiekuistej szczęśliwości” nie zasypiali gruszek w popiele. W przeciwieństwie do szaroburej, moherowej reszty, Platforma miała być świetlista, kolorowa i piękna.

Podług niezdarnie małpowanych zachodnich mód, wykreowano nad Wisłą dwie medialne megagwiazdy w osobach powalającej urodą posłanki Joanny Muchy i złotoustego ministra Sławomira Nowaka.

Jak trzeba było ludziom wcisnąć trochę kitu, przykryć jakiś problem lub wstydliwą sprawę, rzucano nasze bożyszcza na ekrany telewizji, gdzie plotły coś trzy po trzy bez ładu i składu, a uwielbiająca Platformę „śmietanka”, jak jeden mąż, wzdychała z bezkrytycznym zachwytem. Ten bezrozumny błogostan przetrwał o dziwo aż ponad trzy lata i wręcz trudno uwierzyć, że na te niewybredne socjotechniczne triki dawali się nabierać zdawałoby się wykształceni ludzie, nierzadko z tytułami profesora.

Ale gdy spadły gwałtownie sondaże, strach nadwątlił czujność, czego najlepszym przykładem jest nagły wysyp haniebnych wpadek, przepraszam za wyrażenie okazowych prawdziwków i paradnych nowalijek platformerskiej sceny politycznej.

Bo właśnie taka "nowalijka", pewna przepiękna posłanka, zdawałoby się chodząca niewinność i pełna kultura, okazała się raptem „opętaną przez diabła Matką Joanną od Aniołow”, a z jej uosabiających czystą dobroć ust wyrwały się niespodzianie zabójczo złowieszcze słowa, że „starych rodaków nie opłaca się leczyć”. A krasomówczemu ministrowi Sławomirowi, wypsnęło się ostatnio godne miana europejskiego prawdziwka zdanie o „nudzie w Davos” i szereg temu podobnych lapsusów.

Oszczędzę Państwu tego, co wygadują ogarnięte sondażowym strachem nasze, wybaczcie mi skojarzenie, osławione borowiki suszone w osobach panów Bartoszewskich, Niesiołowskich, Kutzów, et consortes, a także już nie poseł Palikot, co warto przypomnieć, rodzone dziecko Platformy, choć się go stara wyrzec.

Nie będę Państwa zamęczał skokiem platformersów na emerytury młodych Polaków, zapaścią finansów Państwa, grandą na kolei, dziurawymi drogami, i planami przywrócenia do łask panów Zbychów, Mirów, u których Al Capone mógłby terminować.

Ale to jeszcze nie koniec. Uwielbiany przez „lepszych od moherowej reszty” szykowny minister został niedawno Sekretarzem Stanu w Kancelarii PrezydentaRP. Na pierwsze efekty pracy znanego z buty szefa protokołu dyplomatycznego nie trzeba było długo czekać.

Nie pomnę już niesławnego parasola.

Ale, kiedy zobaczyłem w telewizji, jak namaszczony przez Platformę Prezydent mojego Państwa, w swoim gabinecie, jak w jakiejś zakaukaskiej jurcie, sadza jako pierwszy na krześle swe cztery litery, ku zażenowaniu Pani Kanclerz Niemiec i Pana Prezydenta Francji myślałem, że się jako Polak zapadnę ze wstydu pod ziemię.

Miał być przecież nareszcie prawdziwy mąż Stanu, światowiec, obyty arystokrata... Nic tylko usiąść i płakać!

A jeszcze na dobitkę spod platformerskiego runa wychylił na świat łepek prawdziwek nad prawdziwkami, mały rycerz z zadziornym wąsikiem o prześmiewczych oczach, w osobie figlarnego liberała, pana posła Węgrzyna, który wszem i wobec oświadczył, że z pewnym posłem Platformy, który kiedyś w Chicago zrobił trochę długów: „chętnie by popatrzył...”

I tu miarka się przebrała. A jedno, co mogę teraz zrobić jako konstytucyjny wyborca to na głos zakrzyknąć pod adresem naszej partii „inteligenckiej”:

Kończcie i wstydu oszczędźcie! Mości panowie, pożal się Boże elita! I fora ze dwora!!!

A jeśli jeszcze macie choćby resztki wstydu i honoru, zaszyjcie się gdzieś w kącie by zniesmaczeni Rodacy mogli jak najszybciej zapomnieć, żeście tyle czasu rządzili ich krajem.

Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)