Włoskie boje Biało-Czerwonych, mini-siatkówka (...)

*Włoskie boje  Biało-Czerwonych, mini-siatkówka i  MP juniorów oraz Senor Emery...

Nasze dzielne Biało-Czerwone siatkarki z przytupem rozpoczęły występ w „bańce” we Włoszech. Cóż, kiedyś słowo „bańka” oznaczało po prostu milion . Teraz , w czasach zarazy, kojarzy się dla fanów sportu ze skoszarowaniem zawodników czy zawodniczek, koszykarzy, siatkarzy czy siatkarek w jednym miejscu, aby bez kibiców rozegrać zawody, które normalnie wyglądałyby zupełnie inaczej. Tak dzieje się w USA w przypadku NBA, tak dzieje się w Polsce, gdy chodzi o finał ligi koszykówki. Tak dzieje się teraz w przypadku LN w Rimini, gdzie najpierw wystartowały siatkarki, a potem włączyli się siatkarze. Podopieczne Jacka Nawrockiego, broniąc miejsca w pierwszej piątce LN rozpoczęły z przytupem wygrywając z wicemistrzyniami świata i brązowymi medalistkami mistrzostw Europy 3-2. Wiem, wiem, to nie był ten skład Italii, który pojedzie na IO w Tokio. Ale w siatkówce, żeńskiej zwłaszcza, a także męskiej, wiktoria z „Azzuri” smakuje szczególnie. Nawet lepiej niż spaghetti bolognese czy pizza carbonara. Nie przeceniam tego zwycięstwa z Włoszkami, nie mówię, że to „granda victoria”, ale właśnie dzięki pokonaniu Italii 3-1 w Łodzi podczas ME 2019 Polki awansowały do pierwszej czwórki tychże mistrzostw. Skądinąd potem przegrywając walkę o brąz w Ankarze z tą samą Italią też 1-3.
Takie mecze są szczególnie ważne dla młodszych zawodniczek, które debiutują w LN bądź po prostu mało jeszcze grały w reprezentacji . Takie zwycięstwa jak z Włoszkami podbudowują naszą kadrę. Nie tylko debiutantkom dają dodatkową zachętę do ciężkiej pracy na treningach, dodatkowy sens, motywację. W statystykach LN będzie więc nasza wygrana po tie-breaku – a ma to swoje znaczenie, bo przecież chcemy utrzymać miejsce w czołówce dawnej Ligi Światowej czyli LN. Co prawda trener Jacek Nawrocki mówi , że naszym celem jest utrzymanie się, ale do niebywałej skromności byłego zawodnika i trenera Skry Bełchatów wszyscy przywykliśmy. Tak, jak niektóre zapowiedzi innych należy dzielić przez dwa czy przez cztery, to w jego wypadku odwrotnie – chyba mnożyć razy dwa.
Potem nasze siatkarki zmierzyły się z mistrzyniami świata – Serbkami. I choć to oczywiście też nie był skład „olimpijski”, to przegrały 1-3. U rywalek świetnie spisała się dobrze znana z polskiej Tauron Ligi Katarina Lazowicz z ŁKS Łódź (a w nowym sezonie Monza). Potem ulegliśmy wicemistrzyniom Europy Turcji ,tez 1-3,ale po bardzo wyrównanym spotkaniu.
Nie będę robił za sprawozdawcę LN, choć stęskniłem się do tej formuły niemal codziennej rywalizacji najlepszych drużyn świata po 2-letnim poście.
Urokiem tej rubryki jest to, że staram się odnotowywać także te wydarzenia siatkarskie (i sportowe ), które zupełnie umykają uwadze mediów. O reprezentacjach bowiem mówią wszyscy i (niemal) wszystko, ale już o mini-siatkówce czy MP juniorów nikt lub prawie nikt.
A zatem odnotowuję niedzielę spędzoną na mini-siatkówce chłopców. Dwanaście zespołów po czterech zawodników (sześć w składzie ) z trenerami, sędziami i opieką medyczną. Kluby, które istnieją tylko w najmłodszych kategoriach wiekowych: z Kobyłki (koło podwarszawskiego Wołomina), Tłuszcza, Ursusa, czy np. „Saska” (chodzi o warszawską dzielnicę Saska Kępa). Rywalizacja do upadłego, sportowa złość, ambicje i emocje. Tak, jak Pan Bóg w sporcie przykazał. To jest nie do podrobienia. Ze statystycznego obowiązku powiem, że wygrał zespół warszawskiego „Metra”, którego starsi koledzy w tym samym dniu wygrali jeden z czterech półfinałów mistrzostw Polski juniorów, awansując do finału, który dziś, w poniedziałek kończy się w Krakowie . Udział w nim bierze również nasza Akademia Gwardii Wrocław, która uzyskała w ostatnich dniach nowego sponsora (to wrocławska firma Chemeko).
Byłem na tych ½ finałów MP juniorów, gdzie rywalizowali młodsi koledzy ligowców takich, jak Trefl Gdańsk czy Lechia Tomaszów Mazowiecki. I myślę, że o polską siatkówkę możemy być spokojni.
Ciekawa rzecz: ciągłość w naszej siatkówce. W drużynie zwycięskiego „Metra” gra wnuk słynnego Edwarda Skorka, a także wnuk nie mniej słynnego Tomasza Wójtowicza. Pałeczka w tej sztafecie jest w rękach kolejnych pokoleń…
Złamię zasadę i napiszę jednak coś o futbolu. W 2015 roku zespół Grzegorza Krychowiaka FC Sevilla wygrała Ligę Europejską w finale, który odbywał się na Stadionie Narodowym w Warszawie. Sześć lat później ten sam hiszpański trener Unai Emery, który kiedyś poprowadził Seville do triumfu w LE wygrał ten puchar z inną drużynę hiszpańskiej La Liga – Villarreal CF (grają w żółtych koszulkach, stad skojarzenia z „Yellow Submarine” Beatlesów). Na stadionie też znanym z Euro 2012 – w Gdańsku – ograł Manchester City. Słowem: szósta drużyna hiszpańskiej ekstraklasy wygrała z drugą drużyną angielskiej Premiership.
Skoro ów hiszpański trener co sześć lat wygrywa Ligę Europejską w polskim mieście, to można pokusić się o prognozę, że w 2027 wygra LE we Wrocławiu, a w 2023 w Poznaniu... Potem już może wziąć urlop od piłki i poświecić się oglądaniu corridy. Oczywiście jeśli do tego czasu jej nie zabronią…
*tekst ukazał się w tygodniku "Słowo Sportowe" (01.06.2021)

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika marsie

03-06-2021 [12:27] - marsie | Link:

Raczej nie o sporcie...
https://biuletynnowy.blogspot.com