Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Partyjne rozgrywki są dla Ewy Kopacz ważniejsze niż państwo
Wysłane przez Wojciech Jasiński w 09-11-2015 [11:02]
12 listopada, bezpośrednio po szczycie UE – Afryka, odbędzie się nieformalny szczyt Unii Europejskiej na Malcie, podczas którego przedstawiciele państw będą dyskutowali na temat imigrantów z Bliskiego Wschodu. Z racji, że nie mamy do czynienia z oficjalnym posiedzeniem Rady Europejskiej, przywódców kilku krajów (m. in. Portugalii i Wielkiej Brytanii) najprawdopodobniej zabraknie podczas tego spotkania. W tym samym dniu w Polsce odbędzie się pierwsze posiedzenie Sejmu RP VIII kadencji.
Od kilku dni jesteśmy świadkami medialnej awantury rozpętanej wokół tej sprawy przez wciąż jeszcze rządzącą koalicję PO-PSL. Ewa Kopacz twierdzi, że wyznaczając termin pierwszego posiedzenia Sejmu na 12 listopada Prezydent Andrzej Duda uniemożliwił jej uczestniczenie we wspomnianym szczycie. W związku z tym Platforma Obywatelska wezwała Prezydenta, aby wziął udział w tym spotkaniu, przedstawiając na miejscu stanowisko opracowane przez rząd PO-PSL.
Fakty są takie, że gdyby Ewa Kopacz rzeczywiście chciała, mogłaby bez przeszkód wziąć udział w szczycie. W tej sytuacji wystarczyłoby, aby podobnie jak jej niektórzy poprzednicy złożyła swoją dymisję na piśmie, bądź też jeszcze przed pierwszym posiedzeniem Sejmu. Zgodnie z przepisami Konstytucji RP, Prezydent powierza ustępującemu szefowi rządu pełnienie jego dotychczasowych obowiązków do czasu powołania nowej Rady Ministrów.
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w przypadku Prezydenta Dudy, który tego dnia rzeczywiście nie ma możliwości uczestniczenia w nieformalnym spotkaniu przywódców UE na Malcie. Przypomnijmy, że głowa państwa będzie w tym czasie inaugurowała pierwsze posiedzenie Sejmu, a następnie Senatu.
Warto również zaznaczyć, że stanowisko polskiego rządu w sprawie imigrantów jest diametralnie inne niż to prezentowane przez Prezydenta oraz Prawo i Sprawiedliwość. Nie widzę powodu do tego, aby Prezydent brał odpowiedzialność za błędne decyzje rządu, w sytuacji gdy nie ma żadnych przeszkód, aby premier Kopacz mogła uczestniczyć w szczycie. Pamiętajmy, że we wrześniu na forum UE koalicja PO-PSL zgodziła się na przyjęcie kilku tysięcy imigrantów, głosując w tej sprawie wraz z Niemcami przeciw państwom Grupy Wyszehradzkiej.
W celu załagodzenia sporu Prawo i Sprawiedliwość zapowiedziało złożenie 12 listopada wniosku o przerwanie obrad Sejmu, które zostałyby wznowione następnego dnia. W ten sposób po wyborze nowego Marszałka nastąpiłaby przerwa, dzięki której premier Kopacz mogłaby złożyć dymisję dzień później, już po szczycie.
Nikt rozsądny nie powinien mieć wątpliwości, że prawdziwym celem premier Kopacz jest uniknięcie konieczności wyjazdu na szczyt z powodu przewidzianych na ten dzień wyborów przewodniczącego klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. Rywalem jeszcze urzędującej szefowej rządu będzie popierany przez Grzegorza Schetynę wiceminister zdrowia Sławomir Neumann.
Gdyby Ewa Kopacz w czasie wyborów nowego przewodniczącego klubu PO pozostawała poza granicami Polski, jej przegrana byłaby z góry przesądzona. To z kolei oznaczałoby niemal pewne zwycięstwo Grzegorza Schetyny w walce o stanowisko szefa partii. Prawdziwym powodem rozpętania awantury o szczyt jest fakt, że partyjne rozgrywki są dla Ewy Kopacz dużo ważniejsze niż zadania wynikające z pełnienia przez nią urzędu premiera.