„Imperium zła” kontratakuje

Szacuje się, że ok. 300 mln dol. amerykańskich wydały tzw. państwa trzecie, aby wpływać na wyniki wyborcze w krajach UE i nie tylko. Różne mocarstwa z Rosją na czele usiłowały ingerować w demokratyczne procesy wyborcze lub referendalne. Często używano dezinformacji, fake newsów. Ta rzeka pieniędzy trafiła do 33 krajów na świecie, w dużej mierze państw członkowskich Unii Europejskiej, ale też innych na Starym Kontynencie i poza Europą.

To dane z raportu przygotowanego przez sprawozdawczynię naszej europarlamentarnej „speckomisji”, której długi i skomplikowany tytuł mówi wszystko: „do spraw Obcych Ingerencji we Wszystkie Procesy Demokratyczne w Unii Europejskiej, w tym Dezinformacji”. Raport ten przygotowała była minister spraw zagranicznych Łotwy Sandra Kalniete, a sama komisja właśnie będzie niedługo obchodziła półrocze swojego istnienia. Mam zaszczyt być koordynatorem owej „speckomisji” z ramienia Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.

Walka z autorytarną ingerencją z inicjatywy prawicy

Skądinąd temat walki z państwami demokratycznymi przez państwa autorytarne za pomocą dezinformacji pojawił się na forum europarlamentu już w poprzedniej kadencji PE (2014–2019) z inicjatywy właśnie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Wówczas to była minister spraw zagranicznych RP za czasów tzw. pierwszego PiS Anna Fotyga została powołana na stanowisko stałego sprawozdawcy Komisji Spraw Zagranicznych do spraw Komunikacji Strategicznej (StratCom). W 2016 r. europosłanka Prawa i Sprawiedliwości przygotowała raport z inicjatywy własnej, zatytułowany „Unijna komunikacja strategiczna w celu przeciwdziałania wrogiej propagandzie państw trzecich”. Przeanalizowano tam działania Rosji przeciwko UE jako takiej, ale i państwom członkowskim Unii, a także innym krajom. Przedstawiono również zagrożenia płynące ze strony terrorystów z Państwa Islamskiego (IS) oraz Al-Kaidy.
Pod koniec zeszłej kadencji, w 2019 r., również z inicjatywy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, przyjęto „rekomendacje” dla wysokiej przedstawicielki ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa UE Federiki Mogherini oraz unijnej dyplomacji. Odnosiły się one do działań podjętych przez Europejską Służbę Działań Zewnętrznych (oficjalna nazwa unijnego MSZ) przez dwa lata po sprawozdaniu PE na temat obcych ingerencji.

Zagraniczne „pożyczki” dla partii, sponsor ze Wschodu…

Tym razem mniej było analizy, a więcej konkretnych propozycji przeciwdziałania cyberatakom i dezinformacji ze strony Rosji, Iranu i innych państw. Po wyborach europejskich w maju A.D. 2019 europarlament przyjął rezolucję oceniającą różne nieprawidłowości zaobserwowane podczas eurowyborów. Została ona zatytułowana „Zewnętrzna ingerencja w wybory i dezinformacja w państwach demokratycznych i Unii Europejskiej”. Podczas pracy nad tą rezolucją sformułowano ideę stworzenia naszej speckomisji. Parlament Europejski zadecydował o tym – już w czasie pandemii – w czerwcu 2020 r., a komisja ukonstytuowała się 23 września. Miała działać rok, ale jej mandat przedłużono o kolejne trzy miesiące.
Komisja INGE (taki jest jej skrót) analizuje naruszenia (obejścia) przepisów wyborczych, zwłaszcza finansowania kampanii przez „państwa trzecie” za pomocą podstawionych darczyńców czy też wprost poprzez nielegalne kanały. Komisja wskazuje, jak mocarstwa autorytarne znalazły legalne i nielegalne sposoby obchodzenia prawa wyborczego poprzez zaoferowanie „swoim” partiom politycznym np. zaciągania pożyczek w bankach zagranicznych (tak było w przypadku rosyjskich pieniędzy, które miały zasilić partię Marine Le Pen). Przekazywano również różne wartościowe dary za pośrednictwem umów rzekomej sprzedaży, rzekomych umów handlowych, firm przykrywek, organizacji non-profit, zapewniających anonimowość nowych technologii czy wreszcie reklam internetowych.

INGE ma zaproponować skoordynowane działania na szczeblu UE w celu zwalczania tzw. zagrożeń hybrydowych czy cyberataków na cele wojskowe i cywilne, operacji typu „hack-and-leak” (najpierw kradzież informacji poufnych, a potem ich opublikowanie w internecie). Działania te były i są wymierzone w ustawodawców, urzędników, dziennikarzy, partie polityczne i ich kandydatów w wyborach. Jest też kwestia cyberszpiegostwa na potrzeby… korporacji międzynarodowych.
Komisja zaproponuje w swoim końcowym raporcie skoordynowanie działań w tej dziedzinie na szczeblu unijnym. Komisja INGE ma też zbadać uzależnienie UE od obcych technologii w łańcuchu dostaw infrastruktury krytycznej, w tym internetowej – m.in. sprzętu, oprogramowania, aplikacji i usług. Warto podkreślić, że dotyczy to również bezpieczeństwa samych instytucji UE. Nasza komisja będzie sugerowała instytucjom Unii przeciwdziałanie kampaniom informacyjnym wrogich „państw trzecich”. W tym również kampaniom prowadzonym za pośrednictwem organizacji działających na poziomie państw narodowych.
Oczywiście trzeba bardzo uważać, aby zwalczać naprawdę realne zagrożenia, a nie pod tym pretekstem uderzać w organizacje i środowiska, które po prostu mają inną wizję Unii Europejskiej niż unijny ­mainstream.

Brexit na cudzym garnuszku?

Dotychczas zorganizowaliśmy wiele „public hearings” – „wysłuchań publicznych”. Występowali tam naukowcy i eksperci. Zastanawiano się np., na jakie sposoby media społecznościowe mogą i powinny zwalczać fałszywe konta (tzw. boty) oraz ingerowanie przez nie w procesy wyborcze. Szczególnie ważne były np. informacje na temat śledztw online oraz dezinformacji, zwłaszcza w tak spektakularnych sprawach jak ta dotycząca zestrzelenia samolotu malezyjskich linii lotniczych przez Rosjan oraz próba otrucia przez rosyjskich agentów na terenie Wielkiej Brytanii Siergieja Skripala.

Omawiano również zewnętrzne ingerencje w wybory za pomocą cyberataków, hakowania danych, kontrolowanych przecieków oraz fake newsów. Emocje wzbudziło posiedzenie dotyczące finansowania partii i kampanii wyborczych z zagranicy. Szczególnie skupiono się na „sponsorowaniu” przez Rosję nieistniejącej już włoskiej partii Lega Nord (Liga Północna), a także austriackich „wolnościowców” z FPÖ – Wolnościowej Partii Austrii. Omawialiśmy również wpływ zagranicznych, często nielegalnych pieniędzy na przebieg i wynik brytyjskiego referendum w sprawie brexitu.

A teraz garść „geografii politycznej” w kontekście Komisji INGE. W prezydium są przedstawiciele Francji, Hiszpanii, Polski, Danii i Łotwy. Wśród koordynatorów, a więc w gronie, w którym podejmowane są kluczowe decyzje, obok przewodniczącego z Francji jest Polak (piszący te słowa), Słowak z Europejskiej Partii Ludowej, Włoch – socjalista, liberałów reprezentuje była minister integracji europejskiej Francji, krytycznie niegdyś wypowiadająca się na temat Polski, z kolei Zielonych – Czeszka z… Partii Piratów (sic!). Wreszcie eurosceptycy są reprezentowani przez Włocha, a komuniści przez Hiszpana. Komisji przewodzi lewicowiec z Francji Rafael Glucksmann, syn znanego filozofa André Glucks­manna. Poznałem go blisko 10 lat temu w… Gruzji, gdzie był doradcą prezydenta Micheila Saakaszwilego, którego odwiedzałem, bądź towarzysząc prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, bądź jako przedstawiciel Parlamentu Europejskiego.
Dobrze, że jest w PE komisja, która otwiera Zachodowi oczy na ingerencję w systemy demokratyczne Zachodu państw autorytarnych, głównie Rosji.

* tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (15.03.2021)