Najbliższe tygodnie zadecydują

Zarówno władze, jak i duża część ekspertów ekonomicznych, mają nadzieję, że w przyszłym, roku nastąpi odbicie w górę naszej gospodarki po tegorocznym ciosie wywołanym kolejnymi falami koronawirusa i koniecznością zamykania kolejnych branż. Jednak o tym, czy tak się faktycznie stanie zadecydują najbliższe tygodnie. Jeśli do końca roku nie uda się powstrzymać rozprzestrzeniania się pandemii, a dłuższy lockdown gospodarki, porównywalny z wiosennym, okaże się konieczny, trzeba będzie po raz kolejny (który?) weryfikować prognozy. I to niestety w dół.
Tymczasem w mijającym tygodniu Komisja Europejska opublikowała dane na temat spodziewanej wielkości dynamiki PKB w obecnym roku krajach członkowskich UE. Rzecz jasna wszystkie odnotują w tym zakresie spadki z powodu COVID-19. Przy czym, co dla nas szczególnie istotne, według KE spadek PKB u nas wyniesie 3,6%. W dodatku stanowi to wynik lepszy od szacunków letniej prognozy Komisji (-4,6%) oraz wiosennej (-4,3%). Co szczególnie warte podkreślenia to fakt, że obecna prognoza wielkości spadku PKB dla Polski oznacza, że może okazać się on dwukrotnie mniejszy od średniej unijnej (-7,4%) oraz strefy euro (-7,8%).
Jak skomentowało ministerstwo rozwoju, pracy i technologii „pozytywny jest fakt szybkiej odbudowy gospodarki. Poziom polskiego PKB w 4. kwartale 2022 r., będzie wyższy o ok. 3,4% w porównaniu z 4. kwartałem 2019, a więc sprzed wystąpienia pierwszych objawów pandemii. Będzie to najsilniejsze odbicie na tle wszystkich krajów UE, przy czym, w takich krajach jak Hiszpania, czy Włochy PKB będzie nadal niższy (o ok. 3%), zaś PKB całej UE będzie zbliżony do poziomu sprzed pandemii”.
W dzisiejszym wywiadzie, który przeprowadziłem dla portalu filarybiznesu.pl z Piotrem Soroczyńskim, głównym ekonomistą Krajowej Izby Gospodarczej, przyznał on jednak, odnosząc się do powyższych prognoz KE, iż „może się okazać, że nasze, lokalne prognozy będą tym razem bardziej pesymistyczne w porównaniu z tymi z KE. Sama Komisja analizuje swoje prognozy średnio dwa razy do roku, a my praktycznie ciągle, w miarę pojawiania się nowych danych. Tym niemniej może się okazać, że owe 3,6 proc. spadku naszego PKB w br. będzie realne, choć przecież generalnie prognozy Brukseli są na ogół bardziej ostrożne od naszych”.
Rzecz jasna wszystko to przy założeniu, że obecny czwarty kwartał nie okaże się katastrofalnie gorszy z powodu konieczności wprowadzenia lockdownu, który mógłby wywrócić dotychczasowe prognozy do góry nogami.
Po części przyznaje to już zresztą we wczorajszym komunikacie Rada Polityki Pieniężnej. Jej zdaniem bowiem silny wzrost liczby zakażeń COVID-19 w ostatnim czasie oraz zaostrzenie restrykcji epidemicznych przyczynią się do ponownego wyraźnego osłabienia koniunktury w IV kw. br.
RPP zwraca przy tym uwagę, że „w szczególności negatywnie na krajową koniunkturę wpływać będzie obniżenie aktywności w sektorze usług, wprowadzone ograniczenia w handlu, zwiększona niepewność dotycząca dalszego przebiegu i skutków pandemii oraz pogorszenie nastrojów podmiotów gospodarczych”.
Co istotne „krajowa aktywność gospodarcza może być także ograniczania przez pogorszenie koniunktury w otoczeniu polskiej gospodarki oraz brak wyraźnego i trwalszego dostosowania kursu złotego do globalnego wstrząsu wywołanego pandemią oraz poluzowania polityki pieniężnej NBP”.
Na szczęście, jak zauważa RPP „spadek aktywności gospodarczej będzie (...)ograniczany przez działania ze strony polityki gospodarczej, w tym dokonane poluzowanie polityki pieniężnej NBP”. Jednak to nie wszystko. Nie możemy bowiem zapominać o tym, że
„głównym skutkiem ubocznym tej pandemii będzie rosnący dług publiczny, który później trzeba będzie spłacić” - jak powiedział w programie #Newsroom na portalu Money.pl prezes PFR Paweł Borys.
Przypomniał, że obecny koszt działań antykryzysowych to równowartość około 7 proc. PKB (ok. 160 mld zł). - Najlepszym sposobem na spłatę tego długu będzie jak najszybszy powrót na ścieżkę wzrostu - wskazał. Borys ma nadzieję, że w 2021 r. nastąpi odbicie i PKB będzie rosło w tempie 3-4 proc., co „pozwoli uśmierzać skutki kryzysu”.
Mogą być mimo wszystko na to szanse, o ile ziszczą się ostatnie prognozy KE według której deficyt sektora finansów publicznych w Polsce w br. wyniesie 8,8 proc. PKB, a za rok - 4,2 proc. PKB. Jak zauważył na Twitterze Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP - „to znacznie poniżej ostrożnych prognoz Ministerstwa Finansów”.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Jabe

07-11-2020 [15:34] - Jabe | Link:

Cios nie był wywołany koronawirusem, bo nie było konieczności (i sensu) wielu działań. Były absurdy, jak zamykanie lasów, a sianie paniki i faktyczne odcięcie „niekoronkowcom” dostępu do służby zdrowia zakrawa na przestępstwo.

Obrazek użytkownika Marek1taki

07-11-2020 [18:18] - Marek1taki | Link:

Jak drugi lockdown nie wystarczy zrobią trzeci. Moim zdaniem wystarczy już drugi. Ludziom kończą się rezerwy finansowe i zdrowia też.
Dzisiaj rocznica rewolucji bolszewickiej a do pandemii nie było wystrzału Aurory tylko decyzja WHO.

Obrazek użytkownika mmisiek

08-11-2020 [01:23] - mmisiek | Link:

Drugi nie wystarczy, pan premier już napomykał o trzecim "i dalszych". Wyraźnie widać, że mają dobić wszystko.
 

Obrazek użytkownika jacekglowacki

09-11-2020 [13:38] - jacekglowacki | Link:

Będzie ciężko to jasne, dla wielu firm w tej chwili trwa walka o przetrwanie. Z pewnością wprowadzanie ograniczeń na ostatnią chwilę nie sprzyja.