Niemcy chcą zrzucić na nas skutki swojej błędnej polityki

Kryzys związany z niekontrolowanym napływem imigrantów muzułmańskich wstrząsnął relacjami międzynarodowymi w obrębie Unii Europejskiej. Doszło do tego, że premier Viktor Orban był zmuszony ogłosić stan wyjątkowy w południowej części Węgier oraz zamknąć granicę swojego państwa z Serbią. Tymczasem politycy zachodni, przede wszystkim z Niemiec, posuwają się do gróźb wobec krajów, w których panuje największy opór społeczny wobec przyjmowania imigrantów. Wielu z nich wypowiadało się w skandaliczny sposób także przeciwko Polsce, co niestety nie spotkało się z reakcją ze strony naszych władz.

Wśród tych wypowiedzi szczególnie bulwersujące były słowa Thomasa de Maiziere, szefa niemieckiego resortu spraw wewnętrznych, oraz Martina Schultza, przewodniczącego Parlamentu Europejskiego z Niemiec. Pierwszy zagroził nam obcięciem funduszy europejskich, o ile nie zgodzimy się na dyktowane przez Berlin i Brukselę kwoty imigrantów. Drugi zaś stwierdził, że w razie oporu uchodźcy powinny być narzucane niepokornym państwom siłą.

Im dłużej trwa ta sytuacja, tym bardziej szokujące staje się stanowisko koalicji PO-PSL. Rząd nie robi nic, gdy politycy niemieccy wycierając sobie usta „solidarnością europejską” posuwają się do bezpośrednich ataków i szantaży wobec państwa polskiego. Dlaczego do tej pory nie został wezwany do polskiego MSZ ambasador Republiki Federalnej Niemiec oraz szef przedstawicielstwa Unii Europejskiej w Polsce? Dlaczego władza nie domaga się ustąpienia przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, który groźbami usiłuje zmienić linię polityki zagranicznej niektórych państw członkowskich?

Wygląda na to, że zamiast zdecydowanej reakcji będziemy świadkami dostosowania się polskiego rządu do wymogów polityki Brukseli i Berlina. W dniu wczorajszym w Sejmie odbyła się debata na temat uchodźców, w której głos zabierała premier Ewa Kopacz oraz minister Teresa Piotrowska. Przedstawiciele władzy mówili o konieczności przyjęcia imigrantów, uzasadniając to „solidarnością europejską”, o której tak dużo mówią posługujący się groźbami wobec Polski politycy z Niemiec.

Pytanie brzmi, dlaczego Polska ma brać odpowiedzialność za efekty nieprzemyślanej polityki niemieckiej wobec imigrantów z Bliskiego Wschodu? Tak jak przypomniał w środowej debacie Prezes Jarosław Kaczyński, to Niemcy stworzyli socjalny mechanizm przyciągania muzułmanów do Europy, a zatem jest to problem niemiecki, a nie polski czy europejski. Berlin po prostu usiłuje podzielić się skutkami swoich błędów z resztą kontynentu.

Podkreślę, że Polska nie ma żadnych moralnych zobowiązań wobec mieszkańców Bliskiego Wschodu. Nie uczestniczyliśmy w procesie kolonizacji, ani nie braliśmy udziału w militarnej destabilizacji tego regionu, która zaowocowała rewolucjami i w efekcie powstaniem Państwa Islamskiego. Fakt, że teraz toczą się wojny na Bliskim Wschodzie nie obciąża Polski, tylko państwa Europy Zachodniej, więc to one powinny ponosić koszty społeczne tej sytuacji.

Kolejną kwestią są fundusze europejskie, których obcięciem zagroził nam niemiecki Minister Spraw Wewnętrznych. Prezes Jarosław Kaczyński słusznie zwrócił uwagę, że pieniądze które otrzymujemy z Unii Europejskiej są niewielką rekompensatą za to, iż państwa zachodnie poprzez mechanizmy z traktatów europejskich decydują dzisiaj o bardzo wielu polskich sprawach. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że to właśnie Niemcy i Francja posiadają decydujący głos przy kształtowaniu legislacji unijnej.

Ostatnią sprawą pozostaje powoływanie się na mityczną „solidarność europejską”. Warto w tym miejscu zapytać, czy Unia Europejska albo Niemcy kiedykolwiek wykazywały się solidarnością wobec Polski w kluczowych dla naszych interesów sprawach? To pojęcie straciło jakąkolwiek rację bytu w momencie, gdy Berlin wespół z Moskwą zdecydował się na budowę omijającego nasz kraj gazociągu Nord Stream.

Na zakończenie przypomnę najważniejsze zdanie z przemówienia Prezesa Jarosława Kaczyńskiego w Sejmie – rząd nie ma prawa do podejmowania takiej decyzji wbrew woli większości społeczeństwa i pod obcym naciskiem, narażając bezpieczeństwo Polaków.



Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika szara_komórka

17-09-2015 [21:28] - szara_komórka | Link:

"Niemcy chcą zrzucić na nas skutki swojej błędnej polityki".
Obawiam się, że ze strony Niemiec jest to przemyślane i mające na celu, w konsekwencji rewizję granicy z Polską.
Przez stworzenie niepokojów na granicach w pewnym momencie uaktywnią swoje żądania, a raczej propozycje nie do odrzucenia.
Obym był złym prorokiem.

Obrazek użytkownika Marek1taki

17-09-2015 [21:41] - Marek1taki | Link:

@autor
W telewizjach trwa szczucie na Orbana i Węgrów. Polskojęzyczny funkcjonariusz mediów skarży się na aresztowanie przez policję węgierską (już dzisiaj nie obnosi się z obandażowaną głową jak wczoraj).
Tymczasem z jego własnych słów wynika, że raz przekroczył nielegalnie granicę z Serbii na Węgry za co dostał pałą a potem próbował przekroczyć ją w drugą stronę za co został aresztowany na kilkanaście godzin.
Prawda jest taka, że Orban przez 2 tyg. nie użył siły wobec agresorów. Wpuszczenie imigrantów do Niemiec przyniosło dwa skutki: obnażyło hipokryzję eurosocjalizmu pod niemieckim przywództwem i zacieśniło więzy państw oszukiwanych "europejskością".
Ta manipulacja służb może się wymknąć spod kontroli jak strajki w 80 roku. Trzeba wyciągać lekcje z historii i nie dopuścić do 13 XII.