
Jak się już tak naprawdę głęboko zastanawiam, to stwierdzam, że Sokrates był najmądrzejszym człowiekiem na świecie.
Hm... przesadziłem chyba trochę, zresztą zgodnie z tym, co cytuję dalej. No dobra, nie bądź pewny za bardzo – był jednym z najmądrzejszych ludzi na świecie. OK?
A chodzi tylko o ten jeden malutki, króciutki aforyzm, który pewnie zdążyło już sobie powiedzieć z parę miliardów myślących ludzi:
Wiem, że nic nie wiem
Lecz gdyby zapytać kogokolwiek z wypowiadających się publicznie ludzi, co dotyczy także wszystkich piszących coś w internecie, czy zgadzają się z tym wielkim wyznaniem, to może jeden na sto, a może nawet jeden na tysiąc, szczerze i bez hezytacji (UWAGA – neologizm) by to potwierdził.
No więc ja, szczerze i bez hezytacji (sic!) jako ten jeden z tysiąca stwierdzam:
Wiem, że nic nie wiem
Dobra – mam to z głowy.
Gros ludzi nie tylko myślących, ale także rozmyślających, bardzo nie lubi mierzyć się z sokratesowym stwierdzeniem. O nie! Ja przecież wiem.
Żeby sobie zrobić dobrze i nie dręczyć się niewiedzą, wymyślają różne kruczki. Po prostu uciekają. Nie ma się czego wstydzić – prości ludzie wcale o tym nie myślą, natomiast ci chorzy na myślenie i dociekanie uciekają przed swoim zażenowaniem tak samo, jak tysiące mędrców przed nimi.
A o co chodzi i co jest jądrem takich rozmyślań?
Raczej nie mam wątpliwości, że jest to starogreckie Arché – praprzyczyna wszystkich bytów – pierwotna zasada kierująca światem.
Jeden z Mędrców, kto wie, czy nie najgłówniejszy członek Loży, uciekł przed kłopotliwym „wiem, że nic nie wiem” w daimonion – wewnętrzny głos. Czyli po prostu w czystą wiarę. Chyba Jemu jest najłatwiej. Lecz nie wszyscy tak dobrze mają. Wiara jest darem; wiara jest objawieniem. A także w dużym stopniu jest ukojeniem. Cóż mają począć ci, co albo wcale nie zaznali łaski wiary, albo otrzymali jej tylko tyle, że nie wyłączyło to im ciekawości?
A ciekawość jest pierwszym z 12 stopni pychy według św. Bernarda z Clairvaux. Czyli Doktor Kościoła mówi: - przestań być ciekawy, bo to grzech pychy będącej najcięższym grzechem człowieka.
I ci wszyscy biedacy, marni chrześcijanie pozbawieni głębokiej wiary, gdyż jest ona skażona grzechem – ciekawością, cierpią, jakby już na Ziemi mieli czyściec.
Kolejny członek Loży, którego szczerze uważam za wybitnego naukowca (choć z pewnymi defektami edukacyjnymi) wybrał inną drogę w zmaganiu się z sokratesowym „wiem, że nic nie wiem”. On poszedł dokładnie śladami Pitagorasa i jego szkoły i uznał również, że dla niego Arché – praprzyczyna wszystkich bytów – pierwotna zasada kierująca światem to liczby.
Żeby przybliżyć, jak wiele zrobiono w matematyce pod względem formalnym i że tak powiem – operacyjnym, jednakże niewiele pod względem ideowym, pozwolę sobie zacytować, czym w sensie reguły istnienia Wszechświata zajmowali się pitagorejczycy:
Pitagorejczycy […] poszukując definicji zasady [ praprzyczyny wszystkich bytów - jk]i uznali, że jest nią liczba, a dokładniej tzw. „jedno” zwane monadą. Z monady powstawała dwójka, którą nazywano dyadą. Dyada z kolei przemieniała się w liczbę, liczba w linie, linie w płaszczyzny, płaszczyzny w bryły, aż wreszcie bryły stają się ciałami podlegającymi czterem żywiołom: ognia, wody, ziemi oraz powietrza. Elementy te podlegają ciągłej przemianie, przez co stwarza się świat ożywiony, rozumny oraz kulisty, gdzie Ziemia znajduje się w jego centrum. Pitagorejczycy jako pierwsi zauważyli, że wiele zjawisk przyrodniczych można wyrazić w relacjach liczbowych, i przejęci tym odkryciem, poszukiwali ich w całym świecie.
[…]
Dużą rolę odgrywała liczba 10, która stanowiła w filozofii pitagorejskiej symbol całkowitej harmonii i połączenia tego, co jest nieograniczone oraz tego, co jest ograniczone.
Zauważyłem, iż ten Mędrzec jest zafascynowany jedynkami i zerami, oraz przeróżnymi ciągami tych najważniejszych, wprost kardynalnych liczb.
I jeszcze drobna uwaga do Mistrza: zanim zacznie nas zachęcać do studiowania tak poważnych dzieł (fakt - dających dużo do myślenia), jak zaproponowane http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Filozofia_Nauki/Filozofia_Nauki-r2004-t12-n1/Filozofia_Nauki-r2004-t12-n1-s7-17/Filozofia_Nauki-r2004-t12-n1-s7-17.pdf
może by namówił, by zacząć studiowanie na przykład od najlepszego nauczyciela matematyki Lynn Arthura Steena, „Dwanaście esejów” z cyklu MATEMATYKA WSPÓŁCZESNA wyd. WNT (moje wydanie 1983). Lub z tej samej serii noblisty, Sir Rogera Penrose'a „ Geometria Wszechświata” (jw.)
Natomiast trzeci członek Loży idzie wyraźnie po śladach Anaksymandra z Miletu.
Anaksymander najprawdopodobniej wprowadził termin arché na oznaczenie pierwszej i ostatecznej zasady rzeczywistości. Anaksymander [...]twierdził, że zasadą jest "bezkres" (ἄπειρον, apeiron). Termin "apeiron" oznaczał nieskończoną zasadę świata. Owa nieskończoność była powodem, dla którego Anaksymander dopuszczał istnienie wielu światów, równolegle wyłaniających się z apeironu. Filozof zakładał nieskończone istnienie apeironu, gdyż był on zasadą odwieczną i ostateczną. Powstawały i ginęły w nim kolejne światy, jednak on sam istnieje wiecznie. Z apeironu wszystko powstawało na zasadzie rozłączenia przeciwieństw (twarde miękkie, suche mokre itd.), a ginęło ponownie w apeironie łącząc się. Apeiron nie był postrzegalny zmysłowo, nie zależał od czasu, przestrzeni i jakości – była to koncepcja czysto abstrakcyjna, ale rozumiana jako substancja materialna.
Fascynującym przeżyciem jest obserwacja myślicieli zmagających się z tajemnicą istnienia wszystkiego poprzez usiłowanie podciągnięcia wiedzy po d wybrany przez siebie paradygmat, albo nawet dogmat.
To prawdziwa, bez żadnej kpiny, uczta, może dlatego, że wszyscy jesteśmy chrześcijanami.
Co dla mnie jest o tyle istotne, że jak wiemy z listu do przyjaciela, Albert Einstein, przekonywał się coraz bardziej, że wszystko jest Wielką Kreacją, a za tym stoi nasz Pan Bóg. Krążą też doniesienia, iż Stephen Hawking, gdy przed śmiercią starał się uwiarygodnić jedną z teorii pączkujących wszechświatów, zbliżał się coraz bardziej do Boga.
I jeszcze raz osobisty wtręt. Kompletnie nie przystaję do tak rozmyślającej Loży, bo twardo po heglowsku uważam, że praprzyczyną wszystkich bytów i zasadą kierującą światem jest rozum. Dlatego powinno się mieć umysł jak najszerzej otwarty i bez zbadania nie odrzucać niczego, a tym bardziej nie zatrzymywać się na jednym tropie.
Bóg przecież po coś ten rozum nam dał. I dał nam Wszechświat pełen zagadek. Czy wtedy ciekawość i dążenie do poznania i zrozumienia może być grzechem i stopniem pychy? Czy rozum nie został nam dany właśnie po to, byśmy nieustannie parli na przód i coraz bardziej pojmowali Dzieło Stworzenia?
I to, co dzisiaj dla nas jest niezrozumiałe, albo rozumie to tylko pięć osób na świecie, jutro będzie do ogarnięcia przez tysiące.
Wiemy też dobrze, że większej części ludzkości taka wiedza jest do niczego niepotrzebna.
Bo nieustanna ciekawość, tak samo jak wiara, jest darem. Nie mam wątpliwości, że to dar od Boga.
I celem życia jest właśnie nieustanne dążenie do tego, by te przepełnione goryczą słowa Sokratesa - „Wiem, że nic nie wiem” - były coraz mniejsze.
Może kiedyś będziemy mogli uczciwie powiedzieć – coś tam jednak wiem.
A tutaj jakże prosto wyrażone zaskoczenie nad dziwnością świata
.
PO PROSTU UCIEKAJĄ...specjalnie podbijam te trzy słowa...
Jest to w spadku po naszych gadzich przodkach...locus coeruleus...czyli pień mózgu...jego rola,to "ATAK,UCIECZKA I ZAMROŻENIE"
Następna część odpowiedzialna za układ limbiczny...to tzw.mózg paleossaczy...wiem...to już było obalane...ale neurologia ciągle sie doucza.
PS.Co Cie nagle wzięło na Sokratesa i filozofię??? :-))
Filozof to ja jestem od urodzenia. Chyba napisałem, jak zawsze zżerała mnie i nadal zżera ciekawość. A dlaczego filozofia, bo ona jedyna, w odrużnieniu do jakiejkolwiek nauki odpowiada na najważniejsze pytanie - dlaczego?
PS.W ogólniaku Pani od polaka miała w programie Antygonę...i obowiązek [za komuny] nauczyć nas,że Antygona była cacy,a Kreon był drań i łobuz.
Nieszczęsna wpadła na pomysł: podzieliła klasę na pół,jedna połowa miała bronic Antygony,druga połowa miała bronic Kreona.Z wiadomym wyrokiem,bo program...etc.
Ja się zgłosiłem do obrony Kreona..."ale ty jesteś w drugiej połowie"!!! To nie jest żaden argument Pani psor...ja jestem ochotnik i idę na barykadę!
Głęboki namysł...bo mnie zna...dobrze...zaryzykuję...klasa oceni jak sobie poradziłeś...
No to była rzeź tej drugiej połowy...rozniosłem ich na kopytach...Kreon wygrał,Antygona do lochu.
No i juz do matury....mialem przerąbane...:-)))
Wot filozofia...program pogibnął ...a ja później...ale maturę z wyróżnieniem z polaka...skrzywiona była...ale nie ona oceniała pracę.
Tu było o Mędrcach. Prawdziwych.
O niedoszłym Mendrcu Europejskim można dyskutować tylko w konwencji komediowej. Lecz dzisiaj jest on nudny i żałosny. Jak stara lampucera. Teraz ciekawym obiektem do obserwacji, z tych samych powodów co Bolek, jest marszałek "trzecia osoba w państwie" Grodzki.
Największym osiągnięciem noblisty było wynalezienie TRZECIEJ ALTERNATYWY...o mało nie zginąłem śmiercia nagłą i tragiczną...bo akurat sobie robiłem kawę
i byłbym sie obryzgał wrzątkiem...że o stracie kawy nie wspomnę :-))
Pozdrawiam
Nie ma większej miłości niżeli oddać życie za nieprzyjaciela swego.
To co mu powiedziano, nie było prawdą, nie było dla niego dobre, jako plotka nieprzydatne.
Tutaj raczej chodzi mi o ludzi wybitnych, poziomu wspomnianego Einsteina, czy Hawkinga, którzy pod koniec swojej wspaniałej twórczej drogi z przerażeniem stwierdzają, że właściwie to nie wiedzą, czy mają rację. I o tej grupie myślicieli, którzy podobnie jak wspomniani geniusze chcieli by dotrzeć do jądra prawdy, tylko zamiast na początku dobrze rozejrzeć się dookoła, decydują się na wąską, wyboistą ścieżkę specjalizacji z nadzieją, że na końcu zobaczą świetlistą dolinę, gdzie będzie wytłumaczenie wszystkiego.
Czy nie sądzisz, że w takich dywagacjach, gdzie kopie się coraz głębiej i coraz węższy otwór, można znaleźć rozwiązanie? Dlatego jestem zwolennikiem poszukiwań i wiedzy interdyscyplinarnej, i najlepiej, gdy nauka jest połaczona z filozofią i sztuką. Sztuka może wydawać się dziwnym dodatkiem, lecz czy nie zachwyca nas coś stworzone według boskiej proporcji - złotego podziału odcinka, przyrody opierającą swoje konstrukcje na fraktalach, czy sekwencje dźwięków tworzące taką harmonię, że nie możemy być obojętni.
Dlatego należy poszukiwać holistycznie - czyli za wiki w sposób - dogłębny, rozległy, wielostronny, syntetyczny, gruntowny, wszechstronny, wszechogarniający, kompleksowy, niepowierzchowny, wszechobejmujący, szeroki, łączny, systemowy, generalny, tworzący całość, ogólny, globalny, całościowy, zbiorczy,
Taki Marks, megaloman pierwszej wody, uważał się za odkrywcę fundamentalnych praw ekonomii, na miarę
praw grawitacji Newtona. W związku z tym archaizował język swoich wypocin. Engels sporo się napracował by
to coś sklecić i wydać. (Tak go opisał twórca pojęcia "społeczeństwa otwartego"- filozof).
Napisałem ten tekst, bo dręczą mnie własne zmory. Nie te pospolite, egzystencjalne. Usiłowałem podłączyć się do naprawdę poważnej dyskusji prowadzonej przez tych trzech opisanych przeze mnie Mędrców. Ale mnie spławili. Mówię innym językiem, jestem bezczelny i prosto z mostu stawiam najbardziej intymne pytania, które skrywają głęboko. Pytania o sens takich właśnie poszukiwań. I co się okazało? Że miałem jak najbardziej rację pisząc to powyżej. Pewien jestem, że ukradkiem zerknęli do mnie, choc nigdy się do tego nie przyznają i nagle jakby przeskoczyli na wyższy poziom, otworzyli się i zaczęli dyskutować po ludzku o najważniejszym (koniecznie przeczytaj te komentarze, bo jest to najlepsze, co od chyba 10 lat, od forum kognitywistyki, spotkałem w internecie).
Tak więc rezultat taki, że Matematyk nagle zaczął mówić ludzkim głosem, bez uciekania w swoje liczby, grupy, ciągi, czy pierścienie, za którymi, jak za tarczą miał zwyczaj chować się przed maluczkimi. Filozof, porzucając swój styl patrzącego z pogardą z góry, nagle pokazał, że z tej całej trójki jest kimś z najbogatszą wyobraźnią i mający najważniejsze pytania. W jednej chwili mój szacunek urósł niebotycznie. Tylko poeta, hodowca marchewki za oceanem, pozostał niewzruszony, bo drań dobrze wie, że posiada tajemniczą ogromną moc zapładniania.
Rezultatem jest to, o czym rozmyślam od lat - czy istnieją dla nas granice poznania? Czy może nasz Stwórca postawił specjalnie Barierę, byśmy nie wychylali głowy przez okno z naszego pędzącego makroświata. Mamy obecnie swój zasób pojęć, kodów, a miernikiem tego jest nasza intuicja. Mikroświat, te kwarki i dalej - kwanty, nasza intuicja tego nie ogarnia. Także z drugie końca - spraw Wszechświata nie jesteśmy w stanie dokładnie ogarnąć. Grawitacja, czarne dziury, ciemna materia...
Jednakże sądzę, że Boska Bariera nie jest raz na zawsze płotem wkopanym w ziemię. Ona się przesuwa, w miarę jak się uczymy, rozwijamy i doskonalimy. Ten proces cały czas trwa. Człowiek nie jest dziełem skończonym. W założeniu wstępnym "zaprogramowano" stały rozwój. Nie tylko materialny, ale przede wszystkim umysłowy.
Tak, czy inaczej, bardzo dobrze się czuję jako łyżka dziegciu wrzucona do ich beczki miodu. Zaczeli wreszcie prawidłowo fermentować. A z tego tylko możemy mieć duży pożytek, jeżeli tylko nie przyjdzie im do głowy znowu uciec w ulubiony hermetyzm.
Serdeczności
Skoro zaczęli fermentować, to cierpliwości - na sikacza czekamy kilka miesięcy, na wino kilka lat, na wytrawny trunek kilka dziesięcioleci.
Drożdże lubią spokój, wstrząsy szkodzą powstającemu napitkowi.
Z zainteresowaniem przejrzałem komentarze u gościa z Ameryki, żeby przy okazji zobaczyć jaki z ciebie nabożny cwaniaczek. Ciekawe, co byś jeszcze powiedział Heterodyno, by ciebie pogłaskali po główce? Z nabożną czcią milczałeś jak Imci ci wciskał kit kręcąc burakiem na sznurku. Jeżeli on tak traktuje prawa matematyki, jak prawa fizyki to zaczynam tracić do niego szacunek. A ty milczysz. Wiem, wiem dlaczego. Przestań raz łasić się jak Murzyn na plantacji bananów, a innym razem prężyć się jak Ali na ringu. Tak się nie zbudujesz.
I. NIE BĘDZIESZ MIAŁ BOGÓW CUDZYCH PRZEDE MNĄ
„MATRIKS”
Zawsze gdy spać się kładę i gdy rano wstaję,
Rozmawiam chwilę z Bogiem, relację mu zdając.
Zawsze gdy w sen zapadam i kiedy się budzę,
Przekraczam tę granicę, tajemną dla ludzi.
Gdzieś między snem a jawą – dialog Ducha z ciałem
Sączy mi podpowiedzi, przygany, pochwały...
***
Zawsze gdy spać się kładziesz i gdy wstajesz rano,
Wpatrujesz się w monitor, jak zaczarowany.
Z nim zmęczony zasypiasz i przy nim się budzisz
Zanurzony w „matriksie”, daleko od ludzi.
Między snem i ułudą, w urojonym niebie
Zahipnotyzowany – żyjesz obok siebie...
W labiryncie swych marzeń, szukając spełnienia,
Błądzisz ciągle na oślep. I nic nie chcesz zmieniać...
***
Nie znajdziesz prawd życiowych w bezsensie chaosu,
Nie wyrwiesz się z tej sieci, z hibernacji losu...
Znam jedną tylko radę na twe niepokoje:
„Ojcze nasz... Któryś w niebie... Święć się imię Twoje...”
Dzięki Ci Lechu za kolejny piękny i dający dużo do myślenia wiersz. Utwierdza mnie tylko i raduje jednocześnie, że dużo rozmyślamy o Bogu. Lecz ja chcę więcej, dalej i głębiej. Bo nie jesteśmy jak żydzi, którym nie wolno nawet wymieniać imienia boskiego. W ich pojmowaniu zabronione jest zgłębianie istoty Boga. A nam wolno. Dlatego zastanawiam się nad każdym bożym słowem. Bo wg. mnie trzeba.
Nawet w tym Pater Noster, co umieściłeś na końcu, najważniejszej modlitwie na całym chrześcijańskim świecie, jest wers, który nadal mnie zastanawia - ... i nie wódź nas na pokuszenie... . Trochę tego nie rozumiem...
Ojcze nasz towarzyszy nam od dzieciństwa w każdym momencie. Wzmacnia i uspokaja, Jednakże w ważnych chwilach, przełomach, czy pandemiach warto sobie powtarzać Wyznanie Wiary:
Wierzę w Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych; - w jednego Pana Jezusa Chrystusa, jednorodzonego Syna Bożego, zrodzonego z Ojca przed wszystkimi wiekami, Bóg z Boga, Światłość ze Światłości,...Który dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba i stał się człowiekiem; - w Ducha Świętego, Pana i Dawcę życia, który od Ojca pochodzi, który wraz z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę...