Kopacz w ładowni, czyli ostatnie brzdęki III RP

Ten tekst to będzie prawdziwy chaos, czyli odda to, co dzieje się w Polsce w ciągu ostatnich 48 godzin. Wszyscy widzą, że statek PO tonie, piranie z dawnych służb są bezlitosne, a pani premier siedzi  z chłopakami w ładowni okrętu i naradza się zapewne, jaki ma być plan ewakuacji. Na mostku kapitańskim w Sejmie tylko marszałek super global ego, bo rządu III RP na sali nie ma! Nie ma premier Kopacz podczas jednej z najważniejszych debat od upadku komunizmu. Trwają więc ostatnie brzdęki III RP, ponure, śmieszne, czasami żałosne. Tusk z Bieńkowską w Brukseli mają to w d......, co zresztą specjalistka od zimy i klimatu wyraziła jasno w rozmowie z Wojtunikiem. A taśm jest więcej, więcej, więc jeszcze więcej może wypłynąć na powierzchnię w ciągu najbliższych kliku dni. Rybacy z PO nic tu nie złowią, do ich sieci trafią jedynie stare kalosze posła Niesiołowskiego. 

 

Porażająca - aczkolwiek trudno tu o jakieś wielkie zaskoczenie - jest reakcja naszych "mydiów" . W takt za narracją Platformy, czołowe tuzy mydiów, za publikację akt winią prokuraturę i Seremeta, kompletnie odcinając się od treści podsłuchanych rozmów. Karolina Lewicka  (na pewno nie redaktor) z impetem walczy o tytuł dziennikarskiej hieny roku. W swoim programie, w TVP INFO, przyrównała i połączyła sprawę Stonogi do Macierewicza. Jeden upublicznił w niejasny do końca sposób  akta śledztwa obnażające totalny rozkład państwa i żenujący poziom tak zwanych elit PO, drugi rozwiązał WSI, służby, które mają wedle dokumentów rodowód moskiewski. Można bronić tyłka czy tyłeczka, ale to już jest zbiorowe samobójstwo, i Platformy i jej dziennikarzy. Dojdzie do tego, że za krótki czas część redaktorów sama z siebie (nie po weryfikacji) opuści telewizyjne studia jak kiedyś Grzegorz Woźniak. Co więcej, zaciekłość redaktorów mydiów przebija nawet zaciekłość niedoścignionego w blubraniu Pawła Olszewskiego.           

 

Komisji śledczej w sprawie afery taśmowej zapewne nie będzie, ale to już i tak nie ma większego znaczenia. Poparcie SLD dla wniosku PiS o jej powołanie nic nie da, bo Platforma zamknęła się w ładowni statku, liczy łupy i liczy też na jakiś cud, że okręt dotrze jednak do celu. Tam już nikt nie przejmuje się tym, że statek nabiera wody. Tam już się tylko kalkuluje - co dla mnie, co dla ciebie,  gdzie posadzisz teraz tyłek ty, a gdzie ja, no i co jeszcze można odpalić na koniec rządów. Tak się kończy historia PO - z kanjpy "Sowa&Przyjaciele" z ośmiorniczkami  do ładowni ze starymi śledziami. Trzeba być głupkiem, żeby wierzyć w to, że oni o tym nie wiedzieli, że są zaskoczeni wyciekami, publikacjami. Nikt nie będzie już chciał być w komitywie z PO, nawet PSL. Nie zdziwcie się, jak zrobią rachunek sumienia, oddadzą agencje i krzyżem padną przed Jarosławem Kaczyńskim. 

 

No i na koniec Pan Stonoga. Na niego mydia też rzucają fałszywe reflektory. Otóż, nie ma to najmniejszego znaczenia, kto wpuścił do sieci akta śledztwa podsłuchowego. Najmniejszego! To mógł być motorniczy z Łodzi albo strażnik leśny z Puszczy Białowieskiej. Nie ma też znaczenia, czy to było na tych chińskich serwerach, czy nie. Służby wrzuciły to wszystko - a może jeszcze będzie deser - by zatopić PO, by wziąć udział w nowym rozdaniu politycznym i nie utracić swoich wpływów. Nie ma innych tajemnic. Służby zgodzą się jak najbardziej na to, by posadzić za kraty niektórych rozmówców. Ci ludzie widzą i wiedzą, jak zużyła się III RP, jak bardzo jest skorumpowana. Zresztą sami brali udział w tym procederze. Ale oni nie chcą trafić do ładowni jak Ewa Kopacz. A poczciwy Stonoga zrobił swoje, jak wielu "posłańców" w III RP. Interesujące jest w tym wszystkim, przynajmniej do godziny 15.15. (10.06.)  milczenie w sprawie akt Andrzeja Dudy i Pawła Kukiza. Obydwaj zachowują tu rozwagę. I słusznie. Cokolwiek nie powiesz  o tym bagnie, sam w nim się znajdziesz.