
O debacie krótko, przed pójściem spać:
1. zagrywka z chorągiewką kapitalna, ustawienie przeciwnika w czytelnym "obrazku", potem flaga PO staje się głównym bohaterem w rękach MO i ląduje na podłodze. Przypomina to trochę sytuację, gdy Niesiołowski dostawał mirabelki i wysypywał je na podłogę, ale w formie bardziej kulturalnej. Brawa dla Beaty Szydło!
2. Duda zwracał się do PBK per "pan Bronisław Komorowski" - czyli ustawiał go w pozycji przegranej. Niezły ruch, choć ryzykowny. Ludzie nie lubią decydowania za nich.
3. PBK plótł okrągłe frazesy skierowane wyłącznie do swoich wyborców. Recytacji z I debaty ciąg dalszy. Ręce chwilami miał zupełnie nieruchome. Zdarzało mu się jednak wymachiwać palcem do Dudy - nawyki belfra silniejsze, niż Tymochowicz.
4. Duda mówił chwilami jak motorek, ale siłą woli spowalniał mowę, pracował nad basem. Za dużo wymachiwał rękami.
5. ad meritum: obaj kandydaci nie powiedzieli nic porażającego, ich poglądy są dobrze znane. Jedyny wyłom zrobił Duda, mówiąc najpierw że Polacy potrzebują pokoju, napomknął o braku relacji handlowych z Rosją, co dotyka rolników, a następnie zaciskając pięści mówił o konieczności wzmocnienia armii. To niezły chwyt: potrzebujemy spokoju, ale i silnej armii. To była zagrywka do takich wyborców, jak ja: sprzyjających Ukrainie. Duda powiedział: możemy się tam zaangażować poważniej, ale pod warunkiem wzmocnienia armii. Przyjąłem do wiadomości, Panie Andrzeju! Będzie Pan moim Prezydentem, a nie tylko "naszym Prezydentem"!
Może jestem nadoptymistą, ale prognozuję wynik mniej więcej 60:40 dla Dudy, z różnymi odchyleniami procentowymi. Efekt debaty Wałęsa-Kwaśniewski działa.
Andrzej Duda - to się uda!
Jakub Brodacki