x. Piotr Ricaldone - o ważności dzieła x. Bosco

Bardzo mnie cieszy, że dostrzegacie Państwo niebezpieczeństwa związane z różnymi prądami umysłowymi, na przykład typu lgbt. W dzisiejszym wpisie chciałabym pokazać Państwu przedmiot ataków ideologów dewiacyjnych zachowań. Przedmiotem tym jest czystość duszy i ciała. Ogromne zasługi w obronie czystości oraz w pokazaniu wagi nieskazitelności mają Salezjanie, a przede wszystkim ksiądz Jan Bosco.
Wpadła mi w ręce książka jednego z następców Jana Bosco - księdza Piotra Ricaldone, zatytułowana : "Świętość to czystość", wydana w Warszawie w 1934 roku. Publikacja jest dostępna w sprzedaży w serwisie Allegro, w bardzo przystępnej cenie - około 20 złotych plus koszty przesyłki.
Ricaldone opisuje działalność księdza Bosco, ale przede wszystkim zaznacza doniosłość czystości jako głównej cnoty praktykowanej w ramach Zakonu Salezjanów. Autor wiąże popadanie w nieczystość z rozszerzaniem się materializmu, który wciąga młodzież w niewolę zmysłów. Jednocześnie zauważa, że panuje ogromna niepewność i chwiejność w wyborze środków, które mogłyby sprowadzić młodych ludzi na dobrą drogę. Pisze :
"Bez zasad pewnych i trwałych nie wychowamy ani dobrze ani słabo, a co gorsza, pozwolimy się unieść prądowi" (str. 29). 

W książce nie brakuje szeregu malowniczych porównań, posiadających głębsze znaczenie :
"Czystość jest bowiem światłem duszy, jest okiem, które może wpatrywać się w Boga" (str. 39).

Ricaldone poucza o konieczności czystości. Pisze :
"Bez czystości, mówi św. Paweł, nie można podobać się Bogu. A podobać się Bogu znaczy tyle, co być godnym Jego miłości" (str. 40). 
Powołuje się także na św. Tomasza z Akwinu, który twierdził, że : "wtedy dusza jest święta, gdy jest wolna od brudów ziemskich" (str. 40).

Przytacza też szereg słów księdza Bosco :
"Jesteśmy przekonani razem ze św. Augustynem, że rzeczy ziemskie, które mogłyby opanować nasze serce, stanowią przeszkodę na drodze uświęcenia, są jak klej, który zlepia skrzydła duszy i cnoty, przeszkadzając nam we wznoszeniu się do Boga" (str. 42).

Niektóre słowa skierowane są głównie do osób konsekrowanych :
"Przypominajmy sobie często słowa Księdza Bosco, tylekroć czytane, lecz może niezbyt głęboko pojęte : "Uczyńcie silne, skuteczne postanowienie, by wytrwać niewzruszenie w powołaniu aż do śmierci. Czuwajcie i starajcie się, by ani przywiązanie do świata ani miłość do rodziny, ani pragnienie wygodniejszego życia, nie skłoniły Was do ogromnej niedorzeczności, jaką byłoby znieważenie świętych ślubów, a tym samym naruszenie profesji zakonnej, przez którą poświęciliśmy się Bogu. Tego, co oddaliśmy Panu Bogu, niechaj nikt z nas nie odbiera" (str. 43).

Ricaldone podkreśla, że :
"Największy nieprzyjaciel czystości, powtórzmy to sobie, tkwi zawsze w nas samych. Jesteśmy mieszaniną najlichszego błota, jesteśmy zlepkiem nędz, słabości, skłonności, które ciągną nas w dół i obciążają ducha i chciałyby znieprawić dusze. Każdy to wie z własnego i codziennego doświadczenia; trzeba nam siły, by czuwać bez spoczynku, walczyć bez rozejmu; musimy energicznie reagować wobec zepsutej natury, jeżeli nie chcemy być sprowadzeni z drogi i pogrzebani pod naszym własnym ciężarem. (...).
Dusza więc będzie doskonaliła swą czystość w miarę, jak się oderwie od każdej rzeczy, która może ją zbrukać (...). Idąc natomiast za ascetyką naszego świętego Franciszka Salezego, zachęcam Was, byście uważali ciało za sprzymierzeńca, towarzysza duszy, którego ta powinna utrzymać w czystości, by osiągnąć tę świętość, która uczyni nas godnymi wiecznej nagrody" (str. 56 - 57).

Przedwojenny duchowny przypomina też słowa św. Augustyna : "dziewice, mimo, iż żyją w ciele, mają już w sobie coś niecielesnego" (str. 60).

Ricaldone opisuje związek pomiędzy ciałem (zmysłami), duszą i duchem :
"Nasze zmysły są to jakby odźwierni, którzy donoszą, co dzieje się w około nas, udzielając duszy wrażeń ze świata zewnętrznego. W tym zaś ciągłym kontakcie z ziemią bardzo łatwo brudzą się zmysły i z kolei same kalają ducha. (...). Czystość polega na doskonałym panowaniu woli nad zmysłami" (str. 62).

A dalej dodaje :
"Tylko pokora, która prowadzi do skupienia, czuwania, modlitwy, może postępować bezpiecznie. Toteż mawiał św. Franciszek Salezy, że czystość jest cnotą lękliwą i delikatną.
Każdy z naszych zmysłów jest niejako bramą, przez którą szatan stara się wedrzeć do środka. Odkryjmy, jaka jest dla nas najniebezpieczniejsza, który bok jest najbardziej zagrożony, i tam skoncentrujmy wszystkie wysiłki.
Na pierwszym miejscu trzeba umartwiać wzrok, gdyż "oko jest oknem, przez które najłatwiej wstępuje szatan do serca naszego". Mimo to, jest ono najmniej strzeżone, przez tych szczególnie, którzy nie znają się na podstępach szatańskich" (str. 62 - 63).

Przy okazji opisywania zmysłu wzroku ksiądz Ricaldone wspomina o pewnym niebezpieczeństwie, które w pierwszej kolejności odnosi do Salezjanów, ale wydaje się, że w równej mierze może ono mieć zastosowanie wobec każdego z nas. Tak pisze :
"Nie wolno mi zamilczeć o innym niebezpieczeństwie, na jakie narażają się Salezjanie, gdy z powodu wyższych studiów są zmuszeni czytać autorów, których styl i poglądy mogą sprowadzić wielkie szkody dla ich dusz. Tym kochanym Synom polecam większego ducha modlitwy, większą czujność nad zmysłami, bo są często na kursach mieszanych, a przede wszystkim ciągłą pamięć na prawdy wieczne" (str. 65).

Po czym zaznacza :
"Gruntowne wykształcenie umysłowe zyska się przez czytanie Ojców i poważnych autorów, bo nauki ich uzupełniają naszą kulturę teologiczną, liturgiczną, filozoficzną, historyczną i moralną. Pielęgnujmy także nauki tak zwane świeckie, lecz niech one będą środkiem, a nie celem, niech będą narzędziem, które nam dopomoże tym skuteczniej osiągnąć wyniki owocnego apostolstwa" (str. 66).

W tym miejscu, muszę odnotować, że ideologia lgbt stawia na wykształcenie w swoich członkach poczucia wiedzy i ogromną pychę, jednocześnie ograniczając dostęp do prawdziwej nauki i prawdziwego wykształcenia, opartego na wielowiekowej spuściźnie teologicznej.

Przedwojenny duchowny zauważa niebezpieczeństwa związane z ówczesnymi mediami, w tym odnoszące się do projekcji filmowej :
"Jeżeli przedstawiacie wyobraźni chłopca występek, namiętność w barwach najbardziej ponętnych, i wsączacie je całymi godzinami pod postaciami najbardziej uwodzącymi, to potem na nic się nie zda znikomy grymas ubolewania, jakim się pragnie pokryć obrzydliwe błoto, które zaburzyło umysł i podnieciło niegodziwe instynkty. (...)
Nie umoralnią filmów nawet wycięcia : dwuznaczny i niezdrowy wątek pozostaje także po usunięciu scen obrażających wstydliwość. Wycięcia w bardzo wielu przypadkach pobudzają jeszcze bardziej wyobraźnię do niezdrowych domysłów" (str. 69 - 70).

Ricaldone nie zapomina też o zagrożeniach cnoty czystości związanych ze słuchem. Wymienia tutaj niektóre audycje radiowe, pisząc :
"Co stanie się z czystością tego biednego Współbrata, który wystawia ją, w godzinach najbardziej groźnych, na podniety namiętnych śpiewów, na powiedzenia dwuznaczne, na rozwiązłe dowcipy, na nieliczący się z niczym bezwstyd ?" (str. 77).

Autor zaleca "nie mówić więcej nad konieczność, a zawsze o rzeczach pożytecznych dla duszy" (str. 80).

Ricaldone wyróżnia tzw. czystość salezjańską, której opis znajduje się w napisanej przez księdza Bosco broszurze "Kilka praktycznych wskazówek, które mają służyć dla łatwiejszego poznania ducha i zachowania Ustaw". W rozdziale na temat cnoty czystości, nazywa się ją "białą lilią, różą drogocenną, perłą nieoszacowaną, cnotą najbardziej potrzebną, cnotą wielką, cnotą anielską, której towarzyszy orszak wszystkich innych cnót; skarbem nieocenionym, który już w tym życiu śmiertelnym czyni nas podobnymi do aniołów Bożych. [Ksiądz Bosko] stosuje do niej słowa, które Duch święty wypowiedział o Mądrości : "Przyszły mi pospołu [razem] z nią wszystkie inne dobra". Nie waha się nazwać jej "cnotą najdroższą ze wszystkich Synowi Bożemu", a również najpierwszą ze wszystkich cnót" (str. 108).

Duchowny wspomina :
"Nasz święty Założyciel (ks. Bosco) przepisuje i poleca asystencję (tu: czuwanie) i podkreśla to z naciskiem, zda się, do przesady. Pouczony długim doświadczeniem, zbyt był przekonany o tym, że młodzież pozostawiona sama sobie, wystawiona jest na niebezpieczeństwo zepsucia : wystarczy jedno słowo, jeden gest towarzysza, a więdnie i łamie się lilia czystości niewinnego dotąd serca" (str. 112).

Krótki komentarz : Jak się Państwu wydaje, czy głoszenie przez psychologów i niektórych medyków, że młodzież w okresie dorastania buntuje się przeciwko autorytetom, w tym przeciwko rodzicom, nie powoduje przypadkiem, że w okresie dorastania młodzi ludzie pozostawiani są samym sobie ? 

Ricaldone zauważa :
"Ksiądz Bosco, podobnie jak inni święci, nie był powołany przez Boga po to, by dać się porwać ogólnemu prądowi (światowemu), lecz, by mu się przeciwstawić" (str. 123).

Twierdzi ponadto, że Ksiądz Bosco wielką wagę przykładał do tzw. wychowania czystości. Pisze :
"Pod tą nazwą czy też inną podobną, szerzy się coraz powszechniej wśród wychowawców nie tylko świeckich, ale nawet wśród księży i zakonników, pewna teoria, według której należałoby zawczasu otworzyć oczy młodzieży na sprawy, tyczące się czystości. I to pod pozorem zachowania niewinności dziecka. Twierdzą oni, że lepiej, by o tych sprawach dowiedziała się młodzież od swych wychowawców czy nauczycieli, a nie od złych towarzyszy lub z nieodpowiednich książek.
W tej delikatnej sprawie mamy już wytyczne jasne i niezmienne. Postawa nasza w tym względzie  winna być tylko taka, jaką przekazał nam Ksiądz Bosco Skoro ta mania uświadamiania poczęła się szerzyć po Włoszech, przemówił i to w mocnych słowach, celem zapobieżenia tym wpływom, i ostrzegał Salezjanów : "Gdyby ktoś poszedł za tą teorią, pisał, ja, jako Przełożony, zmuszony byłbym mu oświadczyć : kto głosi takie zasady, nie może nazywać siebie synem Księdza Bosco, tego Księdza Bosco, który czułby się nad wyraz szczęśliwym, gdyby mógł przedłużyć, choćby o godzinę, niewinność chłopca, tego Księdza Bosco, który w mowie i piśmie dobierał słów najstosowniejszych, by z dala trzymać od serc młodzieży każdą myśl mniej czystą" (str. 133).

Ricaldone dodaje :
"Ksiądz Bosco, w czerwcu 1862 roku tak mówił : "Trzeba uprzedzić młodzież, że osiągnie siedemnasty lub osiemnasty rok życia. Powiedzieć jej  - uważaj, wejdziesz w okres życia bardzo niebezpieczny dla ciebie; szatan przygotowuje ci przepaść, by cię w nią wtrącić. Najpierw powie ci, że częsta Komunia święta to rzecz dla dzieci, a nie dla dorosłych, wystarczy przystępować do niej rzadko. A potem uczyni wszystko, by cię odciągnąć od kazań i uczynić nudnym Słowo Boże. Każe ci wierzyć, że pewne rzeczy wcale nie są grzechem. A potem koledzy, względy ludzkie, książki, namiętności .... Miej się na baczności ! Nie pozwól, by szatan miał cię pozbawić tego pokoju, tego blasku duszy, który teraz czyni cię przyjacielem Boga. - Chłopcy tych słów nie zapominają. A gdy potem spotkamy ich, jako ludzi dojrzałych i żyjących w świecie, powiemy im : - Pamiętasz, co ci kiedyś mówiłem ? - O, tak, odpowiedzą -- I to przypomnienie przynieść im może dużo dobrego".
Czyż jest lepsze rozwiązanie sprawy ? Potrzeba tu tylko gorliwości i roztropności. To, co przede wszystkim chcę zganić, to zbiorowe pouczanie, to manię nieoględnego wyświetlenia zagadnień z tego zakresu, kiedy konieczność zmusi nas do poruszenia tych spraw. Również w klasach wyższych, do chłopców już starszych, mówmy o tym z wielką roztropnością i nie miejmy się za upoważnionych do pewnych wyjaśnień z tego tytułu, że chłopcy ci zbliżają się już do przełomowego okresu w swym życiu. Lepiej wiele słów nie dopowiedzieć, niż powiedzieć jedno za dużo. Chciałbym jeszcze dodać i to, byśmy nie uważali zbyt łatwo wychowanków naszych za dojrzałych do pewnych artykułów w czasopismach i przeglądach. Ubolewając nad tym, czego nauczają i co robią źli, można uświadomić młodzież o tym, czego absolutnie wiedzieć jeszcze nie powinna. (...).
Niech mi będzie wolno skierować prośbę do Inspektorów i Dyrektorów (w zakonie salezjańskim), by za wszelką cenę starali się przeszkodzić przenikaniu do swych domów książek i czasopism, traktujących o tej kwestii. Mogę Was zapewnić et flens dico, że niejeden kleryk, a nawet ksiądz, który z poczuciem bezpieczeństwa wstąpił na tę drogę zakazaną, utratą powołania przypłacił swój nierozsądek i lekkomyślność" (str. 134 - 136).

Autor książki "Świętość to czystość" powołuje się też na słowa Papieża Piusa XI zawarte w encyklice "O chrześcijańskim wychowaniu młodzieży" :
"Najbardziej wszakże niebezpieczny jest ów naturalizm, który w naszych czasach przenika dziedzinę wychowania w materii najbardziej delikatnej, jaką jest czystość obyczajów. Bardzo rozpowszechniony jest błąd tych, którzy w zgubnym uroszczeniu brudnymi słowami uprawiają tak zwane seksualne wychowanie, fałszywie sądząc, że będą mogli ustrzec młodzież przed niebezpieczeństwami zmysłów za pomocą czysto naturalnych środków, jakimi są lekkomyślne uświadomienie i prewencyjne pouczenie dla wszystkich bez różnicy, nawet publicznie, a co gorsza, za pomocą wystawiania młodzieży przez pewien czas na okazje, żeby ją jak powiadają, do nich przyzwyczaić i jak gdyby zahartować dusze przeciwko tego rodzaju niebezpieczeństwom. 
Bardzo oni błądzą, nie chcąc uznać przyrodzonej ułomności natury ludzkiej i prawa, o którym mówił Apostoł, sprzeciwiającego się prawu umysłu, i zapoznając nawet samo doświadczenie życia, z którego widać, że właśnie w młodzieży występki przeciw obyczajności nie są tyle następstwem braku znajomości rzeczy, ile przede wszystkim słabości woli, wystawionej na niebezpieczeństwa i nie wspieranej środkami łaski.
W tej tak bardzo delikatnej materii, jeżeli, zważywszy wszystkie okoliczności, jakieś pouczenie indywidualne w odpowiednim czasie ze strony tych, którym Bóg dał wychowawcze posłannictwo i łaskę stanu, okazałoby się koniecznym, należy zachować wszelką ostrożność, dobrze znaną tradycyjnemu, chrześcijańskiemu wychowaniu, wystarczająco opisaną przez Antoniana. "Taką i tak wielką jest nasza ułomność i skłonność do grzechu, powiada, że często w tych samych rzeczach, które się mówi dla ochrony przed grzechem, słuchający ma właśnie okazję i podnietę do grzechu. Wskutek tego w najwyższym stopniu jest ważnym, żeby dobry ojciec, kiedy mówi z synem o rzeczy tak śliskiej, uważał i nie schodził do szczegółów i do opisywania różnych form, jakimi ta piekielna hydra zatruwa tak wielką część świata, żeby się nie przytrafiło, iż zamiast ugasić ogień, nieroztropnie rozdmuchałby go i rozpalił w prostym, a wrażliwym sercu dziecka. W ogóle w ciągu lat dziecięcych wystarczy używać tych środków, które równocześnie szczepią cnotę czystości i zamykają drzwi dla występku".
Śladem tych mądrych i ojcowskich słów Papieża poszedł 18 marca 1931 roku ważny dekret św. Oficjum. W dniu tym wpłynęła na posiedzenie generalne Kongregacji wątpliwość następująca :
Czy można zaaprobować metodę tzw. wychowania seksualnego czyli uświadomienia seksualnego ?
Ich Eminencje, Najdostojniejsi Księża Kardynałowie, postawieni na straży czystości wiary i obyczajów, po dokładnym zbadaniu kwestii i zasięgnięciu rady Najdostojniejszych Ojców Konsultorów, dali odpowiedź : PRZECZĄCO : należy natomiast bezwzględnie w kwestii wychowania młodzieży trzymać się, metody, której trzymali się Święci i którą polecił Jego Świątobliwość w encyklice : "O chrześcijańskim wychowaniu młodzieży", wydanej dnia 31 grudnia 1929 roku. To znaczy, należy troszczyć się usilnie o pełne i dokładne, niczym nie naruszone urobienie religijne młodzieży obu płci; trzeba przepoić ją szacunkiem, pragnieniem i miłością anielskiej cnoty; trzeba nakłaniać ją do żywej modlitwy, uczęszczania do św. Sakramentów Spowiedzi i Eucharystii, do synowskiej czci względem Najświętszej Marii Panny, Matki czystości i zupełnego oddania się pod Jej opiekę; ponadto zachęcić do starannego unikania niebezpiecznej lektury, widowisk przeciwnych skromności chrześcijańskiej, złych rozmów i wszelkiej okazji do grzechu.
Stąd też nie można się absolutnie zgodzić na to, co ku rozszerzeniu tej metody napisano i wydano, przede wszystkim w ostatnim czasie, nawet ze strony niektórych pisarzy katolickich" (str. 137 - 140).

Ricaldone kończy swoją książkę słowami księdza Bosco, jakich ten użył na zakończenie konferencji 30 października 1876 roku :
"Chciałbym, żebyście wszyscy, chłopcy, klerycy i księża, nie opuścili ani jednego dnia, w którymbyście nie prosili Boga w szczególny sposób o łaskę zachowania tej cnoty, a przede wszystkim po Komunii i Mszy świętej" (str. 144).

Jak się wydaje, powyższe wezwanie należałoby skierować nie tylko do osób konsekrowanych...

----
Na temat samego księdza Ricaldone znajdziecie Państwu kilka słów na stronie :

 http://salezjanie.pl/czytelnia/2005/03/17/czlowiek-wielkich-projekow-ksiadz-piotr-ricaldone-iv-nastepca-ksiedza-bosko

Przedwojenna polska literatura pełna jest niezwykłego szacunku i czci wobec cnoty czystości. Tematowi cnoty czystości nazywanej też czystością obyczajów, wiele miejsca poświęcił jeden z moich ulubionych autorów przedwojennych - ksiądz Bolesław Żychliński. Szczególnie polecam jego książkę pod tytułem : "Wychowanie młodzieży w czystości obyczajów obowiązkiem wobec Kościoła i narodu".
Ciekawie temat cnoty czystości opisywał również jezuita Hardy Schilgen.

Być może ktoś z Państwa zna jakichś przedwojennych zagranicznych autorów zajmujących się rozważaniami nad cnotą czystości. Dobrze by było, gdybyśmy potrafili podzielić się ze sobą takimi informacjami.

Pozdrawiam wszystkich Czytelników mojego bloga.

Kolejny wpis za tydzień.