x. Feliś i przytoczone przez niego świadectwa "interwencji"

W dniu dzisiejszym czyli 28 czerwca Kościół przeżywa uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa. Jest to niebywale istotny dzień ze względu na liczne "interwencje" Chrystusa w odpowiedzi na prośby i apele kierowane bezpośrednio do Niego przez naszych Rodaków.
Sięgając do książki księdza K. Felisia zatytułowanej "Rozbiór Litanii do Najświętszego Serca Pana Jezusa", wielokrotnie wznawianej (np. wydanej nakładem Wydawnictwa Księży Jezuitów w Krakowie w 1924 roku), można zapoznać się z konkretnymi przypadkami osób, które doświadczyły w swoim życiu jakiegoś nieszczęścia, a następnie zwróciły się do Serca Jezusa, by otrzymać od Niego pomoc. Twórczym wkładem księdza Felisia jest rozwinięcie każdego z wezwań z Litanii do Najsłodszego Serca Pana Jezusa wraz z popularyzacją promowanej niegdyś przez redaktorów pisma "Posłaniec Serca Jezusowego" akcji polegającej na upublicznieniu licznych przypadków pomocy ludziom w odpowiedzi na "wezwanie" skierowane przez nich bezpośrednio do Jezusa. Apele tego typu odnoszą się do uczuć Jezusa względem ludzi wierzących. Ksiądz Feliś wspomina o "Królestwie Najświętszego Serca Pana Jezusa" po objawieniu ludziom nabożeństwa do Serca Pana Jezusa. Pisze :

"Pierwsze podwaliny tego królestwa położono we Francji. W roku 1685 oddała się przed obrazem Serca Bożego na dozgonna służbę temuż Sercu św. Małgorzata Maria Alacoque z całym nowicjatem, którego była pod on czas mistrzynią. W ślad za tym przykładem poszły wkrótce i inne domy Sióstr Wizytek; kolejno ogłaszały Serce Pana Jezusa swym Królem. Owszem, jak silny, nie dający się niczym stłumić ogień, przenosi się z wolna z miejsca na miejsce i wszystko zapala, tak i królestwo Najświętszego serca wkrótce rozszerzyło się poza klasztorami Sióstr Wizytek, owładnęło miasta, kraje i narody. Zewsząd poczęły się cisnąć prośby do Rzymu o zezwolenie na obchodzenie święta Serca Pana Jezusa osobną mszą św. Proszą o to : Filip V, król hiszpański, Fryderyk August, król polski, ufny, że z tego Serca wiele spłynie łask i błogosławieństw na Polskę. Znów później ponowiły się te same, lecz jeszcze liczniejsze prośby. Prosiła o to znów Polska w osobie licznych biskupów, Augusta III, Stanisława Leszczyńskiego, by Serce Najświętsze było jej obroną w ciężkich chwilach ówczesnych; prosiła o to Francja przez Marię Leszczyńską, małżonkę ludwika XV; prosiły o to : Hiszpania, Portugalia, Włochy, Niemcy, Ameryka i liczne kraje dalekiego Wschodu. Cały świat pragnął przytulić się do Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Już poczęły się nawet pojawiać poświęcenia się całych miast i krajów Bożemu Sercu. W roku 1720 poświęca się uroczystym aktem publicznym nawiedzone groźną zarazą miasto Marsylia, a następnie za jego przykładem miasta : Aix, Arles, Avignon, Toulon. Maria Franciszka, królowa portugalska, poświęca również całe swoje królestwo Sercu Pana Jezusa, a wraz z małżonkiem swym buduje w Lizbonie wspaniałą świątynię na cześć tegoż Serca. W roku 1796 poświęca się Sercu Chrystusa Tyrol, zagrożony przez wojska rewolucjonistów. W roku 1873 Rzeczpospolita Ekwadoru, z prezydentem Garcia Moreno na czele, poświęca się Najświętszemu Sercu i postanawia drogą ustawodawstwa obchodzić Jego święto jako święto narodowe. W tym samym roku oddaje się w najuroczystszy sposób Sercu Pana Jezusa cała Irlandia. W dniu 30 marca błagał lud irlandzki we wszystkich kościołach, by go Serce Pana Jezusa przyjęło za swój lud poddańczy. Rok przedtem uczyniły to samo niemal wszystkie diecezje włoskie. Francja, poświęcona już przedtem Najświętszemu Sercu przez nieszczęśliwego króla Ludwika XVI, stawia w swych ciężkich czasach na mocy narodowego ślubu wspaniałą świątynię w Montmartre na cześć Serca Bożego. W naszym narodzie Ksiądz arcybiskup Ledóchowski w roku 1872 poświęcił Sercu Pana Jezusa diecezję gnieźnieńską i poznańską, znajdujące się wówczas w bardzo ciężkich warunkach. W roku 1894 poświęciła się Boskiemu Sercu w nader uroczysty sposób parafia w Rawie Ruskiej, przy czym wszyscy obecni opatrzyli akt poświęcenia się własnymi podpisami, "aby w ten sposób przechować pamiątkę tak ważnej chwili dla wszystkich pokoleń".
Również przyłączają się do wspaniałego królestwa serca Bożego kraje, bardzo odległe od Europy. W roku 1873 poświęca się Sercu Pana Jezusa cała misja Afryki środkowej; przedtem jeszcze poświęciła się Mu rozległa misja w Kiang-Nan w Chinach" (str. 115 - 117).

"W roku 1720 wybuchła w Marsylii groźna zaraza. Jak op9isuje ówczesny biskup Marsylii, tysiące ludzi padało codziennie ofiarą, ulice i domy pełne były ciał niepogrzebanych. Pogrążone w najwyższym nieszczęściu miasto uciekło się pod opiekę Najsłodszego Serca i zaraza wkrótce przestała się srożyć. W podobnych warunkach i z podobnym skutkiem błagali mieszkańcy w Carpentras o pomoc Najświętsze Serce, "które winno być powszechną ucieczką Chrześcijan". Z tego samego roku (1720) pozostałe akty urzędowe innych miast francuskich, jak z Aix, Toulon, Arles, Avignon ogłaszają Najsłodsze serce Pana Jezusa jako jedyne źródło wybawienia z powodzi klęsk, szerzonych przez zarazę. Toż wszyscy biskupi i monarchowie państw, prosząc Stolicę św. o zatwierdzenie publicznego kultu Najświętszego Serca, jako jeden z bardzo ważnych powodów podali tam, że to nabożeństwo jest istnym zdrojem łask i błogosławieństw dla diecezji i państw. W memoriale o czci Serca Pana Jezusa, przesłanym przez biskupów polskich do Rzymu, wyczytujemy, że Polska ówczesna cała była ożywiona tą nadzieją, "iż za pośrednictwem nabożeństwa do Najświętszego Serca Pana Jezusa wybrnie ze wszystkich nieszczęść i powszechnych klęsk, tak nadchodzących, jako też już ją gnębiących". Te same nadzieje wyczytujemy również z podobnych pism innych krajów. Wszyscy od tego Serca wyglądali ratunku.
I dziś (tj. w roku 1924) podobnie wszelka bieda, wszelka niedola ku temu Sercu wyciągnione ręce wznosi, skąd spływa wiecznie zlitowanie i miłosierdzie. Wystarczy przeglądnąć dziękczynienia za otrzymane łaski, spisane w "Posłańcach Serca Jezusowego", wydawanych już przez wszystkie niemal narody, by się przekonać o hojności Serca Bożego w naszych czasach. Ile tam mieści się wdzięczności ? ! Ci dziękują za powrócone zdrowie, inni za ukojenie w smutkach; ci za wyrwanie z ostatniej nędzy, inni znów za wielkie łaski duchowne. Dziękują pojedyncze osoby, dziękują całe rodziny, dziękują miasta i wsie. Prawdziwie, nie zamknęło się przed nami Najświętsze Serce Pana Jezusa, ale jest nader hojne dla wszystkich, którzy Je wzywają. Jest i dziś świat cały widownią tego samego, co działo się na ziemi żydowskiej za czasów Chrystusa Pana. Zaiste, czemby był świat, gdyby mu brakło tego Serca !
Uwierzmy zatem w te słowa : "O cokolwiek będziecie Mnie prosić w Imię Moje, to uczynię". Czyż żądamy jeszcze większych cudów hojności Serca Bożego, by Mu zaufać ? Udawajmy się z cała ufnością doń w każdej potrzebie naszej a niewątpliwie staniemy się wielkimi dłużnikami hojności Jego. To Serce, miłościwe i szczodre dla milionów, ma także miłość dla nas" (str. 173 - 175).

A oto kilka przykładów konkretnych opisów interwencji Bożej w życiu naszych Rodaków :

"Z Pułtuska : Najserdeczniejsze składam podziękowanie Najśw. sercu Jezusowemu za cudowne ocalenie życia z widocznego niebezpieczeństwa. Przepływając z córką rzekę na łodzi, zostałyśmy porwane prądem wody, spadającej na pobliski młyn. Wir rzeki unosił łódź naszą z taką siła i szybkością, że tylko sekunda dzieliła nas od zatonięcia pod kołem młyńskim, a krzyk i lament stojących nad brzegiem, pomnażał przerażenie obok szumu rwącego żywiołu - a taki powstał zamęt w młynie iż próżnym był krzyk o zatrzymanie tegoż. Widząc oczywistą zgubę straciłam zupełnie przytomność, toż samo nasz przewoźnik, gdy córka moja głosem ufności zawołała : "O Serce Jezusa ratuj nas ! O Serce Jezusa zmiłuj się nad nami !" i oto w chwili, gdy już wszyscy zwątpili, łódź gnana pod młyn, zboczyła nagle w inna stronę; odżyliśmy nieco a kierownik nasz, korzystając z chwili, z wysiłkiem ginącego skierował najniespodziewaniej łódź na powrót, jednocześnie zatrzymano młyn i tak uszliśmy niechybnej śmierci. Za tę wielką łaskę niech będzie cześć i chwała Najsłodszemu Sercu Pana Jezusa, któremu jedynie nasze ocalenie zawdzięczamy. St. Sz. Posłaniec Serca Jezusowego, 1886, sierpień, str. 252."

"Z Kędzierzyna. Dnia 5 bieżącego miesiąca w dzień targowy, kiedy mało kto był w domu, wybuchł pożar u jednego z gospodarzy Kędzierzyna. Wiatr był od zachodu i lękać się trzeba było o inne zagrody w tej samej stronie. Tymczasem, zanim paląca zagroda się spaliła, wiatr się zmienił i iskry przerzucił na przeciwną stronę drogi i domu mieszkalnego. Straszny widok przedstawił się oczom obecnych, ogień przerzucał się z jednego budynku na drugi, a tu ratować nie było komu. Spaliło się ogółem 17 budynków mieszkalnych i gospodarczych i zanosiło się na większe jeszcze spustoszenie. ale w tym ucisku i udręczeniu ducha, ludzie będący tam obecni, przypomnieli sobie tylokrotne dowody litościwego serca Jezusowego, ogłaszane w Intencjach miesięcznych Apostolstwa Modlitwy. Poczęli więc wynosić obrazy Najsłodszego Serca Jezusa i Marii Panny i gorące zanosić modły o miłosierdzie. I w rzeczy samej Pan Bóg wysłuchał błagań i nad nami się ulitował, wiatr bowiem zmienił kierunek i pożar ograniczył się na tym co dotąd pochłonął. Przy tym wszystkim ja szczególniej doznałam dobroci Bożej, bo choć mi się dom zajął i spłonął, to ocalała reszta budynków, które tylko o kilka kroków były oddalone. Za to wielkie dobrodziejstwo Boże i za to cudowne ocalenie zagrody mojej od zniszczenia, z serca przepełnionego wdzięcznością składam niniejszym Sercu jezusowemu podziękowanie. A. i T. C. Posłaniec Serca Jezusowego, 1897, październik, str. 314."

"Stanisławów : Uczeń mój, wzorowy i pobożny, Zygmunt B. z 4-tej klasy szkoły wydziałowej im. św. Alojzego w Knihininie-Górce (pod Stanisławowem) z początku listopada śmiertelnie zachorował. Z całej kombinacji chorób wywiązał się tyfus brzuszny. Zdolny lekarz, robiąc, co było w jego mocy, orzekł nareszcie stan chorego za beznadziejny. Zaopatrzone św. sakramentami dziecko, poczęło już w nocy konać. Matka raz po raz błagała Serce Jezusa o ratunek. I oto dziecko zasnęło, kryzys minął szczęśliwie. Przywołany po kilku dniach tenże sam doktór, zdziwił się, że go wzywają i przyznał się, że dlatego już nie przychodził, bo sądził, że chory umarł. Toteż wyraźnie zaznaczył : "To chyba sam Bóg tylko mógł uczynić !". Niebezpieczeństwo wszakże jeszcze nie minęło zupełnie, bo główny kryzys miał nastąpić dopiero za trzy dni. "Jeśli do tego czasu dożyje - dodał lekarz - to już jest pewny zdrowia i życia". Do Najświętszego serca Jezusowego zacząłem się teraz z matką i kolegami chorego bardzo gorąco modlić, ślubując i sam i w imieniu matki chorego, że w razie wyzdrowienia, podam do Posłańca Serca Jezusowego. Po kilku dniach orzekł lekarz, że wszelkie niebezpieczeństwo minęło. Obecnie chory już wstaje z łóżka. Wywiązując się z obietnicy, dziękuję Najsłodszemu Sercu Jezusa za tę łaskę. A. B. Ksiądz Fr. P.T.J., Katecheta. posłaniec Serca Jezusowego, marzec 1908, str. 89.".

"Z Krakowa : Najgorętsze składam dzięki Najsłodszemu Sercu Pana Jezusa za łaskę nawrócenia, użyczoną A. Ch., który po 20-letnim, zupełnym opuszczeniu się w chrześcijańskich obowiązkach, zawikłany w złe stosunki, doszedł do stanu rozpaczliwego i zostając na łożu śmiertelnym, żadnym sposobem nie dał się nakłonić do pojednania się z Bogiem. Poleciliśmy go więc Najświętszemu Sercu Jezusowemu, obiecując, że podziękujemy publicznie za łaskę nawrócenia tej nieszczęśliwej duszy i w tym celu odprawiliśmy nowennę; długo nasze prośby zostawały bez skutku, podany szkaplerz Najsłodszego serca odepchnął chory ze wzgardą, nazywając go czarami i bluźnił tylko Bogu i wszystkiemu, co święte. Z boleścią patrząc na dogorywającego starca, a zwiększającego z każdym dniem obrazę Boga swymi bluźnierstwami, nie przestaliśmy ufać Najświętszemu Sercu, które sobie zostawiło poratowanie tej duszy w szczególny sposób; jakoż doczekaliśmy się nagłej przemiany .... Przyjął bowiem szkaplerz Najsłodszego serca Jezusowego ze łzami i ufnością, prosząc sam o kapłana; 4-go grudnia 1885 roku wyspowiadał się szczerze i w połączeniu z Bogiem i Jego świętą wolą, którą do ostatniego tchnienia wśród największych cierpień błogosławił, zakończył swój żywot spokojnie. K.L. Posłaniec Serca Jezusowego, kwiecień 1886, str. 123".

"Z Krakowa : Z wielka boleścią patrzyliśmy przez cztery miesiące na gasnące życie jednego z krewnych, który na skutek wrzodu w gardle dni i noce przepędzał w strasznych cierpieniach. Wezwani lekarze żadnej nadziei nie robili. Groźny stan chorego wzrastał, chory jednak o pojednaniu sie z Panem Bogiem słyszeć ani wiedzieć nie chciał. Nie mogąc ocalić życia, pragnęlibyśmy chociaż duszę uratować. W tym celu prosiliśmy kilku kapłanów, by wpływem swej wymowy skłonili chorego do przygotowania się na drogę wieczności, ale i to nie powiodło się. Udaliśmy się przeto do Najświętszego serca Pana Jezusa za wstawiennictwem św. Józefa. W trzecim dniu nowenny chory wyspowiadał się i przyjął Św. Sakramenta, a po zaopatrzeniu w drugim dniu życie zakończył. Wywdzięczając się Temu Najsłodszemu Sercu Pana Jezusa składam imieniem całej rodziny najserdeczniejsze podziękowanie za otrzymaną łaskę. A. S. Posłaniec Serca Jezusowego, sierpień 1901, str. 253".

"Z Onojadu : Będąc mężem i ojcem pięciorga dzieci, z których dwoje służy, a troje potrzebuje jeszcze opieki, a nie mając utrzymania w swojej rodzinnej wiosce, Przyborowie, czułem się zmuszony w obcym kraju szukać utrzymania dla siebie i mojej rodziny. Wyjechałem tedy z żoną i z dziećmi do Siedmiogrodu na zarobek. Tam jednak spodobało się Bogu dotknąć mnie ciężkim krzyżem, albowiem żona zapadła w ciężką bardzo chorobę. Na domiar nieszczęścia z powodu choroby żony wydalono mnie z baraku. Nie mogąc ze skromnego zarobku opłacić mieszkania, zrobiłem dól w ziemi, okryłem go deskami i gałęziami i tam wprowadziłem chorą żonę z dziećmi, a było to już w początku zimy roku 1895. Wśród tak przykrych warunków, żona moja coraz bardziej zapadała na siłach, a w końcu tak zaniemogła, że w każdej chwili oczekiwałem śmierci. nie mając w tym przykrym położeniu żadnej pociechy ani pomocy od ludzi, zwróciłem się do Najsłodszego Serca Pana Jezusa z prośbą o litość i rozpocząłem nowennę z tym przyrzeczeniem, że jeżeli będę wysłuchany, to złożę publiczne podziękowanie w "Intencji miesięcznej". Przez kilka dni nie było żadnego polepszenia, a nawet jednego dnia przybiega do mnie pewien robotnik i powiada, że żona pasuje się ze śmiercią i pragnie się tylko ze mną pożegnać. z bijącym sercem biegnę do niej i zastaję ją już prawie konającą. Nie tracę jednak ani na chwilę ufności, zdjąłem ze siebie szkaplerz oblicza Pana Jezusa i z silną wiarą w moc Zbawiciela naszego, włożyłem go na piersi chorej żony pobudzając i ją do ufności. I zostałem wysłuchany; w tej bowiem chwili boleści się uśmierzyły, a wkrótce wróciło zdrowie zupełne, za co niech będą nieustanne dzięki Najsłodszemu Sercu Jezusowemu. J. N. Posłaniec Serca Jezusowego, 1897 sierpień, str. 248".

"Z Konstantynopola : Mieszkamy w drewnianym domu, wśród innych podobnych małych drewnianych domów. W jednym  z tych domów wybuchł pożar, tak gwałtownie się szerzący, że żadna siła ludzka nie mogła go ugasić. Wiatr pędził w naszą stronę, wskutek czego dom nasz lada chwila mógł się stać pastwą płomieni i zostalibyśmy bez dachu nad głową, bez chleba i bez środków do rozpoczęcia pracy na nowo. W tej strasznej chwili udaliśmy się do Najsłodszego Serca Pana Jezusa, prosząc Go za wstawieniem się Najświętszej Marii Panny, aby nas od ognia uratowało, i obiecując tę łaskę ogłosić w "Intencjach Apostolstwa". nie zdążyliśmy jeszcze ukończyć modlitwy, gdy nas uwiadomiono, że wiatr obrócił się w inną stronę i że grożące nam niebezpieczeństwo znikło. Dom nasz został uratowany, lubo obok stojące domy kamienne pożarem zniszczone zostały. Spaliło się sześć kamiennych domów i kilkanaście drewnianych. Wszyscy przechodnie widząc nasz dom zgliszczami spalonych domów otoczony, przyznają, że tylko cudem uratowany został. A i F. R. Posłaniec Serca Jezusowego, 1895 listopad, str. 363".

"Z Wąsowa : W kwietniu zeszłego roku zachorowałem niebezpiecznie na opuchnienie wątroby, a potem na zapalenie ślepej kiszki, przy czym tak byłem osłabiony, że nawet po cichu mówić nie mogłem. lekarze mi radzili, aby się poddać operacji. Poddając się zupełnie woli Bożej, przystąpiłem do Sakramentów św. i prosiłem spowiednika, by mnie na śmierć przygotował. Spowiednik radził mi, abym tę spowiedź i Komunie św. ofiarował Panu Bogu z prośbą o życie i zdrowie, już ze względu na to, żeby żony i dwojga dziatek malutkich nie zostawić sierotami. Co też uczyniwszy, jeszcze tego samego dnia, uczułem wielką ulgę w cierpieniach - bez operacji - a prosząc Najsłodsze serce Pana Jezusa codziennie o zdrowie, z każdym dniem znacznie mi się polepszało, a oto dziś zupełnie zdrowym i silnym się czuję.
Córeczka moja zachorowała na zapalenie płuc, tak, że przez dwie noce zupełnie bezprzytomna leżała. wreszcie ciało jej zaczęło śmiertelnie drgać i sztywnieć. W tej wielkiej boleści moja żona, wziąwszy już prawie martwe dziecko na ręce, zaniosła je przed obraz Najsłodszego Serca Pana Jezusa, tu z wielka ufnością rzuciliśmy się na kolana, i prosząc o życie dla córeczki, zaczęliśmy odmawiać nowennę, przyobiecując Najsłodszemu Sercu Pana Jezusa za doznaną łaskę publicznie podziękować. I oto Serce Pana Jezusa litościwie nas wysłuchać raczyło, bo po kilku dniach zupełne zdrowie córeczce wróciło. Za tę i za inne łaski składamy dziękczynienia Najsłodszemu Sercu Pana Jezusa, a przede wszystkim za to, że nas przez rozmaite krzyżyki w wierze, nadziei i miłości utwierdza, a zwłaszcza, że mnie niegodnego z drogi zatracenia na drogę pokuty naprowadziło. J.K. Posłaniec Serca Jezusowego sierpień 1905, str. 251".

"Z Poznańskiego : W parafii mojej żył pewien właściciel domu, który od wielu lat nie uczęszczał do sakramentów św. i nie bywał wcale w Kościele. W czasie ostatniej swej choroby opierał się stanowczo namowom domowników, nie chcąc się z Bogiem pojednać. Odprawiwszy na intencję jego Mszę św. w dzień św. Scholastyki, poleciłem dusze jego Sercu Jezusa, postanawiając umieścić w "Intencjach Apostolstwa Modlitwy" podziękowanie, skoro Bóg za przyczyną Najświętszej Marii Panny i przypadającej w onym dniu św. scholastyki, prośbę moją wysłucha. Wezwany następnie przez domowników, odwiedziłem owego chorego, który niespodziewanie prędko zgodził się spowiedź św. odprawić i przyjąć ostatnie Sakramenta. Pojednany z Bogiem umarł jeszcze tego samego dnia. Uważając sprawę powyższą za widoczne zrządzenie łaski Bożej, dziękuję publicznie Najsłodszemu Sercu Pana Jezusa za okazane miłosierdzie nad grzesznikiem. Ksiądz K., pleban. Posłaniec Serca Jezusowego czerwiec 1905, str. 187".

"Z Tenczynka : W końcu miesiąca stycznia zeszłego roku spotkało mnie wielkie nieszczęście. Pewnego dnia zostałem przez jeden z wozów kolejowych pochwycony za ubranie. Wskutek tego upadłem na ziemię i spory kawałek byłem wleczony po torze kolejowym. Gdy mnie odwieziono do szpitala w Krzeszowicach, pokazało się, że miałem wzdarte ciało z boku nogi nad kolanem i pod kolanem i rozdarte w tym miejscu żyły. Noga ogromnie sczerniała i po kilku dniach lekarz oświadczył, że wątpi, czy żyć będę, bo i krwi wiele odeszło i gorączka była wielka i zdawało się, że nastąpi gangrena. Wśród strasznych cierpień, gdy mi coraz gorzej było, jedna pobożna osoba poradziła mojej żonie, abym się zapisał do bractwa Najsłodszego Serca Pana Jezusa; co też zaraz spełniłem. Taż sama osoba dała mi dwa szkaplerze Najsłodszego Serca Pana Jezusa : jeden do włożenia na szyję, a drugi (wraz z obrazeczkiem Matki Boskiej Nieustającej Pomocy) na chorą nogę. Co też uczyniłem, polecając się Najsłodszemu Sercu Pana Jezusa przez przyczynę Matki Boskiej Nieustającej Pomocy. I nie zostałem zawiedziony ; albowiem nad wszelkie spodziewanie stan mojej nogi polepszył się, puchlina szybko zeszła i stosunkowo dosyć prędko przyszedłem do zdrowia. Dotrzymując przyrzeczenia, uczynionego wówczas, składam obecnie najpokorniejsze dzięki Najsłodszemu Sercu Pana Naszego Jezusa Chrystusa. J. T. Posłaniec Serca Jezusowego styczeń 1895, str. 27".

"Ze Lwowa : Miałyśmy w Zakładzie naszym pewną osobę, która od najmłodszych lat życia swego ciężko obrażała Pana Boga; w późniejszym zaś wieku dopuszczała się nawet wielu zbrodni, i wreszcie stała się tak zatwardziałą grzesznicą, że już u niej nie było nic świętego. Najohydniejsze przekleństwa, najbezecniejsze słowa sypały się nieraz godzinami z jej ust : a czasem miotała tak straszne bluźnierstwa i używała tak ohydnych słów, mówiąc o Chrystusie Panu i Najświętszej Pannie, iż doprawdy zdawało się, słysząc to, że się jest w przedsionku piekła. Kilku świątobliwych kapłanów z całą gorliwością po kilkakrotnie próbowało skłonić ją do opamiętania i do pokuty, ale wszystko było daremne. Często nawet znieważała ich obelgami, a chociaż kilka razy okazywała niby to jakieś nawrócenie, w krótkim czasie wszystko to znowu wyśmiała, wydrwiła, wykrzykując : "Oni myślą, że mnie już nawrócili". I tak przechodziły całe lata. Widocznym więc było, że tu tylko cud chyba miłosierdzia Bożego skruszy to zatwardziałe serce. Udałam się przeto i do świątobliwych kapłanów i do różnych Zakonów i Zgromadzeń, prosząc usilnie, aby modłami swymi zadali niejako gwałt Boskiemu Sercu Jezusa, by nie pozwoliło zginąć na wieki tej nieszczęsnej duszy. I otóż ten Boski Lekarz, który rani tylko na to, aby wyleczył, zsyła na nią nader bolesną chorobę raka. Choroba postępuje szybko, a pomimo to biedna ta istota trwa w swojej zatwardziałości, klnie i bluźni, a o nawróceniu ani słuchać nie chce. Kapłana, który usiłuje zwrócić jej serce do Boga, zapytuje ze złością ; "Po co do mnie przychodzi ? Kto go o to prosi ? niech pilnuje swojej duszy itp". Ponawiam zatem usilne prośby o modlitwy, rozpoczynamy nowennę, zaszywamy w poduszkę szkaplerz Niepokalanego Serca Marii i medalik Niepokalanego Poczęcia, jak również czynię obietnicę Boskiemu Sercu Pana Jezusa podania do publicznej wiadomości tej łaski. W końcu zwycięża Maria i wyprasza u Serca Swego Syna nawrócenie nawet dla tej, która tak często bluźniła Jej i Najukochańszego Jej Syna Imiona. Biedna ta grzesznica zwraca się wreszcie do Boga w skrusze i żalu; dwukrotnie się spowiada, następnie przyjmuje Komunie św. z oznakami żywej wiary i pokory. Po przyjęciu zaś Sakramentów św. żyła jeszcze blisko miesiąc, budując wszystkich obecnych duchem prawdziwej pokuty. W wigilie Komunii św. powiedziała do mnie : "Ciało moje gnije i odpada, ale niech serce moje kraje się z boleści na myśl, żem przez życie całe tak ciężko obrażała dobrego Boga". Innym razem, gdym ją odwiedziła, cierpiąc strasznie, powiedziała ; "O módlcie się za mnie, żebym już umarła". Ale natychmiast spostrzegła się i zawołała : "O nie, niech cierpię, niech cierpię jak najdłużej, niech pokutuję". Błagała tylko wszystkich, aby się za nią modlili i tak trwając w tym świętym usposobieniu, zbliżała się do bram wieczności. wreszcie podczas kiedy przy niej odmawiano różaniec, rozłączyła się jej dusza z ciałem cichutko, a nawet z dziwnym spokojem na twarzy. Niechże więc za ten nowy dowód miłosierdzia Serca Jezusowego i potężnej przyczyny Matki Miłosierdzia i Ucieczki grzeszników będzie temuż Boskiemu sercu i Niepokalanej Marii od wszystkich cześć i uwielbienie ! Niechże to będzie zachętą dla biednych grzeszników, że byle tylko szczerze zapragnęli, znajdą z pewnością to Boskie Serce otwarte na ich przyjęcie. Dziękują : Siostry Miłosierdzia. Posłaniec Serca Jezusowego sierpień 1895, str. 261".

"Ze Żmigrodu : Publiczne podziękowanie składam Najsłodszemu sercu Pana Jezusa za wyratowanie z ciężkiej i niebezpiecznej choroby. Uznaję to publicznie, będąc sam lekarzem, bo 3 lekarze, którzy się mną opiekowali, żadnej mi nadziei nie robili, obiecując mi zaledwie kilka godzin życia. Miałem równocześnie, oprócz zapalenia płuc, kilka innych chorób skomplikowanych. Tętno już bić przestawało i całe ciało sztywniało. Przyjąłem ostatnie śś. Sakramenta i oddałem się z polecenia mego wuja, księdza, Sercu Pana Jezusa (co też i on uczynił), z obietnica publicznego podziękowania Sercu Pana Jezusa w kalendarzyku. Po pojednaniu się z Panem Bogiem stałem się spokojniejszym. Byłem jednak, jak się mnie zdawało, bliskim śmierci, tak, iż odprawiano już przy mnie modły za konających. Gdzie, po ludzku mówiąc, żadnej nadziei nie było, tam się tym widoczniejsza okazała pomoc Boża i łaska Serca Pana Jezusa ! Kryzys nadspodziewanie szczęśliwie przeszedł, a rekonwalescencja dziwnie szybko postępowała. Dziś już zupełnie zdrów jestem ! Niechże Serce Pana Jezusa przyjmie najserdeczniejsze dzięki i to publiczne uznanie i wyznanie. Ostatnia choroba wzmocniła znacznie moją wiarę, która staram się i starać się będę wszczepiać w moich chorych, a może w ten sposób zdołam się odwdzięczyć Sercu Pana Jezusa i Jego Matki. Dr E. B. Posłaniec Serca Jezusowego maj 1895, str. 150".

"Z Krakowa : Żona moja, Janina, od dłuższego czasu cierpiała na niedokrewność. Wskutek porady lekarzy celem poratowania jej zdrowia, zmuszony byłem odwieźć ją w góry do kąpiel. Po przybyciu tamże i zasięgnięciu rady lekarskiej dowiedziałem się, że oprócz niedokrewności popadła żona w chorobę nerkową i że ta choroba nie jest do wyleczenia; wskutek tego zapowiedziano mi, że stan jej tak groźny, iż za kilkanaście godzin może życie skończyć; zatem i pobyt w zakładzie kąpielowym uznano za zbyteczny. Wróciwszy do domu, udałem się po pomoc do Najświętszego Serca Jezusowego, ofiarując na tę intencję nowennę i spowiedź św. Zasięgnąłem jednocześnie porady u miejscowego zdolnego lekarza, który się natychmiast z poświęceniem i cała gorliwością kuracją mej żony zajął, lecz stan choroby nie tylko nie zmniejszał się, lecz życie z każdą nieomal chwila ulatywało; tak dalece, że dnia 22 sierpnia, jak lekarze skonstatowali, serce u żony bić już zupełnie przestało. Nie tracąc jeszcze nadziei, zwróciłem się powtórnie o pomoc do Serca Pana Jezusa z postanowieniem, że skoro Pan Jezus do życia żonę powróci, nie omieszkam za tę łaskę publicznie w "Intencji" podziękować. Po tym postanowieniu żona zaczęła oddychać i odzyskała przytomność, następnie zaczęła do sił przychodzić, a dziś ma się prawie dobrze. Przywrócenie do życia mej żony i jej uzdrowienie zawdzięczam jedynie Najsłodszemu Sercu Pana Jezusa. Wywiązując się z danej obietnicy, składam publiczne podziękowanie za tę i za wiele innych łask otrzymanych. W. D. Posłaniec Serca Jezusowego grudzień 1896, str. 374".

Wszystkie te opisy, a także kilkanaście innych możecie Państwo znaleźć w książce księdza Felisia, dostępnej też w Internecie w serwisie Google Books :

https://books.google.pl/books?id=zAhMAQAAIAAJ&hl=pl&source=gbs_book_other_versions

Jakie zarzuty mogą pojawić się ze strony ateistów wobec powyższych opisów ? Otóż, najprawdopodobniej będą oni usiłowali podważyć wiarygodność powyższych zdarzeń. Być może będą padać stwierdzenia, iż duchowni sami wymyślili sobie opisane cuda. Ateistyczni lekarze będą kładli nacisk na to, iż nawet nagła poprawa zdrowia nie była gwarantem późniejszego dobrostanu. Ponoć na krakowskiej medycynie przekonuje się studentów I roku, iż wszystkie przypadki "cudownych uzdrowień" należą do kategorii rzekomych "chorób nerwowych" i absolutnie żadna interwencja Boga nie ma tutaj miejsca. Ciekawym jest fakt, iż opisane przypadki dotyczą np. zakażenia pooperacyjnego, nieuleczalnych w danym czasie chorób zakaźnych, nagłych zmian pogody, nagłej zmiany kursu poruszających się przedmiotów (np. płynącej łódki itp). Analizując sam przebieg uzdrowienia, można zetknąć się z widoczną obecnością czynnika nadprzyrodzonego. Zaskakującą moc posiada np. obraz Oblicza Bożego, wypowiadane słowa modlitwy, a nawet samo wezwanie Boga w chwili bezpośredniego zagrożenia życia. Często proszący apeluje wprost do uczuć Jezusa, jednocześnie wyrażając całkowitą ufność w Jego dobrą wolę i chęć niesienia ludziom pomocy.
Proszę zauważyć, że w powyższych opisach zaznaczają się różne rodzaje próśb, ale zawsze obecna jest głęboka więź z Bogiem, świadomość, że można uzyskać od Niego pomoc w ciężkim położeniu życiowym. Szokującym wydaje się fakt, iż typy udzielonej pomocy miały różne oblicze, nie wyłączając nawet przywrócenia zmarłej osoby do życia ! Ten sam fakt potwierdzają jeszcze inne źródła. Okazuje się, że przypadki ożywienia osób umarłych w wyniku usilnej prośby kierowanej do Jezusa lub też do Niego za wstawiennictwem Najświętszej Maryi Panny spotykane były na przestrzeni wielu setek lat...... Wystarczy tylko dobrze poszukać w różnych archiwach :-)

Powyższe opisy ograniczają się jedynie do podania inicjałów osób, których dotyczą. Tych, którzy doświadczyli łaski Boga, Jego bezpośredniej interwencji w swoim życiu. Istnieją jednakże też takie materiały, które oprócz opisu danego zdarzenia, zawierają pełne dane personalne, pozwalające na dokładną identyfikację osób, które zostały przez Boga wysłuchane.

Zastanawiam się, co by się stało, gdybyśmy mogli stworzyć pewien rodzaj bazy, obejmującej wszystkie tego typu przypadki. Każdy mógłby wtedy sprawdzić, czy przypadkiem w jego rodzinie nie miało niegdyś miejsca cudowne uzdrowienie lub inny rodzaj Bożej "interwencji".

Proszę jednak mieć na uwadze, że nie wszystkie przypadki cudownych uzdrowień zostały opisane i upublicznione. Część z nich przechowywana jest w rodzinnej pamięci i przekazywana kolejnym pokoleniom zazwyczaj przez osoby starsze. Można się też domyślać, że część opisów cudownych zdarzeń uległa całkowitemu zapomnieniu, co jednak wcale nie oznacza, że nie miały one miejsca.

Należy pamiętać, że istnieją także przypadki osób wierzących, których gorące prośby kierowane do Boga (nieraz przez całe życie danej osoby), nie zostały wysłuchane, co również posiada swoje znaczenie. Niewykluczone, że te pozornie niewysłuchane apele i prośby posiadają swoją wartość - tym większą, gdy ich spełnienie zostało odłożone w czasie, a niejako dopełnienie tych próśb nastąpi dopiero po śmierci proszącego i będzie się wtedy tyczyło stanu jego duszy.

------

Pozdrawiam Czytelniczkę mojego bloga, a zarazem Komentatorkę moich wpisów - Xenię. Sądzę, że Ona dobrze zna odpowiedź na zadane przez siebie pytanie ;-)

------

Kolejny wpis zostanie opublikowany za tydzień bądź 1,5 tygodnia.