x. Piotr Niezgoda - kapłan kontrowersyjny

W dzisiejszym wpisie chciałabym opowiedzieć Państwu o książce księdza Piotra Niezgody, zatytułowanej  "Rok Boży. Przemówienia niedzielne i świąteczne" wydanej przez Katolicki Instytut Wydawniczy pod wezwaniem Niepokalanej Królowej Polski w Miejscu Miastowym. Praca ta ukazała się w roku 1929. Autor przemówień - ksiądz Piotr Niezgoda był m.in. dziekanem generalnym Wojska Polskiego (okres przedwojenny). Po wojnie, w latach 1947 - 1952 był kapelanem Zakładu Psychiatrycznego w Kobierzynie, a później kierownikiem domu wczasowego dla księży w Krynicy. Wspominam o tych paru faktach, gdyż wydają się one mieć znaczenie w analizie poglądów przedwojennego kapłana.
Ogólnie można powiedzieć, że Piotr Niezgoda prezentował poglądy socjalistyczne, wypowiadał się dosyć krytycznie o ścisłej hierarchii społecznej, miał negatywne zdanie na temat konserwatystów. Wygłaszał postulaty powszechnej równości, które usiłował połączyć z nauczaniem Kościoła katolickiego. W jego kazaniach wielokrotnie przewijały się wątki z zakresu psychologii, ze szczególnym uwzględnieniem psychoanalizy. Przytaczając założenia psychoanalityczne nie interpretował ich wszakże w sposób, w jaki zostały pierwotnie sformułowane, lecz nadawał im inne znaczenia, łącząc je z myślą katolicką, a właściwie zniekształcając myśl katolicką i sprowadzając ją wyłącznie do wymiaru psychoanalitycznego, który to w późniejszym czasie okazał się być otwarcie ateistyczny (vide: poglądy masona Freuda i jego następców).
Jednakże pomimo ewidentnych błędów w głoszeniu Słowa Bożego przez księdza Piotra Niezgodę, można doszukać się w jego kazaniach ciekawych refleksji, które znamionują ówczesną, wcale nie tak znów odleglą od obecnej perspektywę społeczną Polski.

Ksiądz Niezgoda pisze :

"(...) nie spotykamy ani jednego narodu, ani jednego społeczeństwa, choćby stało na najniższym szczeblu kultury, któreby nie miało u siebie i nie uznawało za konieczne jakiegoś sądu. To sąd ludzki. Być sądzonym przez ludzi, to rzecz bardzo przykra. Wejdź w duszę zbrodniarza, który ma stanąć przed ludzkim trybunałem. Ileż w niej niepewności, ile lęku, ile wewnętrznych, a bolesnych drgnień !? Oskarżony, nieraz jeszcze przed wyrokiem życie sobie odbiera, gdyż nie może przeżyć chwili, kiedy ma stanąć przed obliczem sędziego-człowieka. Gdy opinia publiczna, ten szczególniejszy rodzaj ludzkich sądów, kogoś potępi, to potępienie łamie nieraz człowieka na życie całe. Już on nigdy prawdziwego szczęścia nie zazna na ziemi. A sądy te, to przecież sądy ludzkie, niedokładne. One opierają się tylko na zewnętrznych uczynkach, na domysłach, a nigdy nie wnikną w duszę aż do dna samego. Iluż zbrodniarzy uchodzi zasłużonej kary ? Nie dziw, bo człowiek nie ma mocy czytania w sercu człowieka drugiego !
Drugim sądem, pod który podpadają wszystkie myśli, zamiary skryte, słowa i czyny człowieka, to sąd już więcej szczegółowy, dokładniejszy. Tym sądem to własne człowieka sumienie. Skąd ono powstaje ? Skad ono się rodzi ? Gdzie jego kolebka ? Ono, to echo, odgłos mowy Bożej, która odbija się o duszę każdą niby o antenę radiowego odbiornika, choćby na pozór ta dusza była skoślawiona życiem, schorowana i skarlała. Nie ma duszy ludzkiej, która przyszła do świadomości, to co katechizm określa "do używania rozumu", któraby była pozbawiona tej na głos i mowę Bożą czułej anteny sumienia. Może ona czasem być zepsuta, potargana przez wiatry i burze życia, - może być sumienie fałszywe, błędne, twarde, zbyt skrupulatne, ale u każdego ono jest. I ono, to ten drugi sędzia, który w imieniu Boga i w zastępstwie Jego sądzi postępki człowieka z dokładnością daleko większą aniżeli sądy ludzkie." (Niezgoda, str. 3-4).

"Oto, drugi sąd - sąd sumienia własnego. Przed nim nikt się nie uchroni, idzie on za nami jak cień, jak Anioł-Stróż, mamy go stale przy sobie wdzień i w nocy, we wszystkich okolicznościach życia. Iluż to ludzi chciałoby się pozbyć tego nieznośnego i nie bardzo pożądanego w drodze życia towarzysza ? Nie można ! Wydrzeć go i wykorzenić możesz razem z sercem, z duszą, a że dusza i po śmierci doczesnej człowieka żyje, więc i ten sędzia - sumienie, przejdzie aż tam poza bramę wieczności, by stanąć przed trzecim trybunałem - trybunałem Bożym, jako twój oskarżyciel ! (...)
Można czasem oszukać opinię publiczną, można okłamać najbardziej wytrawnego sędziego. czasem udaje ktoś, że oszukał sąd drugi, że uśpił sąd sumienia i nic sobie nie robi z popełnionej zbrodni, ale nikt nie ujdzie Sądów Bożych ! Akcesoria tego Sądu będą takie, że ich nikt uniknąć i oszukać nie będzie w stanie ! Sądzić będzie Bóg, oskarżonym będziesz ty, świadkiem, a zarazem oskarżycielem będzie sumienie twoje, to samo sumienie, z którym w życiu tyle razy byłeś w rozterce" (Niezgoda, str. 4-5).

Myślę, że od razu należy skomentować powyższe cytaty, gdyż doskonale ukazują one pewne błędy i zarazem odsłaniają metody działania nie tylko psychologii, ale i samych wolnomularzy. Proszę zwrócić uwagę na rzekome błędy sumienia, które wymienia ksiądz Niezgoda. Wśród nich odnaleźć możemy : "sumienie fałszywe, błędne, twarde, zbyt skrupulatne". Otóż, umieszczenie w jednym szeregu niezaprzeczalnie negatywnych cech wadliwego sumienia koresponuje z jego cechami dodatnimi, wśród których wymienia się : sumienie twarde oraz sumienie zbyt skrupulatne. Cóz to znaczy "sumienie twarde" ? Czyż nie jest to oznaczenie sumienia niezłomnego, nieskłonnego do jakichkolwiek kompromisów ? Co kryje się pod pojęciem "sumienia zbyt skrupulatnego" ? Czyż nie jest to po prostu "sumienie niezwykle skrupulane" ? Sumienie, które stanowi znacznie większą ochronę dla zagubionego w świecie człowieka, które działa na jego korzyść, a nie przeciw niemu. Psychiatrzy i psychologowie często powołują się na fakt, iż ludzie "o zbyt skrupulatnym sumieniu" mają skłonność do odbierania sobie życia. Czyż jednak w takim przypadku faktycznie mamy do czynienia z "sumieniem zbyt skrupulatnym" czy może z "sumieniem wadliwym, działającym błędnie", gdyż nie akceptującym zakazu pozbawiania siebie życia, nie nakłaniającym człowieka do bardziej cnotliwego życia, a zamiast tego proponującym mu najłatwiejsze rozwiązanie, odsuwającym go od trudów egzystencji ludzkiej na ziemi ? Należy sobie jasno powiedzieć, że sumienie nadzwyczaj skrupulatne jest darem, szansą dla swojego właściciela i w żadnym przypadku nie jest jego przekleństwem (tak jak próbują ludziom wmówić pozbawieni rozumu psychologowie i psychiatrzy oraz co już przed 1939 rokiem głosił ksiądz Piotr Niezgoda).
Dlaczego jednak wyróżniało się akurat taką cechę sumienia jaką się nadzwyczajna skrupulatność ?
Odpowiedzią na to pytanie jest działanie dzisiejszych psychologów, ale też (pośrednio) osób mających jakikolwiek wpływ na rzesze ludzkie. Usiłuje się pozbawić ludzi sumienia, stępić jego siłę, zakłócić ogólne rozeznanie w sferze moralnej, nieumiejętność odróżniania dobra od zła. Psychologowie, psychiatrzy i psychoterapeuci pod pozorem udawanej serdeczności i pełnej akceptacji osoby ludzkiej, jednocześnie osłabiają sumienie człowieka. A kim w rzeczywistości są przedstawiciele tych zawodów ? Spójrzmy choćby na psycholog i psychoterapeutkę Elżbietę Podleśną profanującą Kościół i święte obrazy. Czyż jej bezrozumne zachowanie stanowi wyjątek w środowisku psychologiczno-psychiatrycznym ? Skądże.

Powróćmy jeszcze do refleksji księdza Niezgody. Zauważa on :

"(...) czy to nie błąd właśnie i to popełniany przez pokolenie starsze, że w przeważającej części wypuściło ono ster z ręki i oddało przygotowanie młodzieży do życia w nieodpowiednie często ręce ? Czy to nie błąd, który się w przyszłości okrutnie zemścić może, że na duszy dziecka robi się za wiele doświadczeń ? Przecież to rzecz wiadoma, że królik na którym uczony doświadczenia swe przeprowadza, zazwyczaj nie żyje długo. Czy to nie błąd, że się opiera wychowanie dziecka coraz więcej na pierwiastku ludzkim, naturalnym, a nie na pierwiastku Bożym, nadnaturalnym, jaki nam podaje religia ?" (Niezgoda, str. 9).

Proszę zauważyć, że przedwojenny kapłan miał słuszność pisząc powyższe słowa. Niedawny strajk nauczycieli drastycznie odsłonił nam głupotę osób zajmujących się nauczaniem dzieci i młodzieży w szkołach. Czyż idioci wyśpiewujący z uśmiechem na ustach plugawe przyśpiewki (m.in. o "uderzeniu w prącie") będą w stanie nauczyć polskie dzieci i młodzież czegokolwiek wartościowego ? Naturalnie, że wszędzie znaleźć można pewne wyjątki, tzw. nauczucieli z powołania, którzy zainteresowani są głównie przekazywaniem wiedzy a nie własnymi zarobkami. Są to jednak wyjątki.
Ksiądz Niezgoda zwrócił uwagę, że już w okresie przedwojennym można było zaobserwować zbytnie skoncentrowanie na rozwoju dziecka, co wcale nie służyło udoskonaleniu tegoż, ale wręcz przeciwnie - jego zakłóceniu i oddaniu w ręce różnej maści specjalistów. Czy zdają sobie Państwo sprawę z tego, kto tak właściwie zajmował się "badaniami nad rozwojem dzieci" w okresie przedwojennym ? Byli to głównie okultyści. Proszę też pamiętać, że sam mason Freud poświęcił obserwacjom dzieci bardzo dużo czasu i wysiłku - oczywiście głównie po to, by je następnie pozbawić niewinności.

Zauważcie Państwo, że nasi rodacy wychowani na tradycyjnych wartościach, wyedukowani w szkołach wyznaniowych, gdzie rolę belfrów pełniły osoby duchowne znacznie lepiej niż nasze pokolenie radzili sobie z otaczającą ich rzeczywistością. Wiedzieli choćby, że mając do czynienia z jakimś popaprańcem ośmielającym się na publiczne obrażanie całego Narodu i jego świętości, należy go ukarać ciężkim więzieniem bądź wysłać na resztę życia do zakonu, by tam poznał i naprawił swój błąd. Były też takie czasy, kiedy osobnika typu obecnie żyjącego Leszka Jażdżewskiego wysłanoby do zakładu dla obłąkanych. Dzisiaj, ludzie zastanawiają się nad sensem jego plugawych słów. Nie rozpoznają już ich wymowy, ale zaczynają rozważać ich ..... prawdziwość. Takiego stopnia otumanienia doczekaliśmy się w naszym polskim społeczeństwie.

Powróćmy do naszych cytatów. Co ksiądz Niezgoda powiada o św. Janie Chrzcicielu ? Stawia go za wzór dla młodzieży. Dlaczego ? Wymienia szereg zalet życia św. Jana. Dzieli jego życie na dwa okresy : okres młodości - spędzony na życiu surowym, na nieustannym czynieniu pokuty, by dobrze przygotować się do swojego późniejszego zadania, właściwego celu życia. Wyróżnia ponadto okres dojrzałości - polegający na wzywaniu przez św. Jana innych do pokuty, otwartym głoszeniu nadejścia Mesjasza, ścisłym podążaniu za wyznawanymi zasadami, nabytymi jeszcze w wieku dziecięcym.

Kapłan pisze :

"Młodość, to czas przygotowania się do życia, czas zasiewu na roli serc - czas szkoły. Młodzieniec ma mieć ciągle przed oczyma daleką drogę życia, która jest usłana cierniem, pełna wyboi i nierówności. Do tej to drogi ma się młodzież gotować sumiennie, bo od przygotowania się sumiennego zależy wynik podróży. A jak ? Przez hartowanie ciała i ducha. Trzeba hartować ciało, według zasady starożytnej "w zdrowym ciele - zdrowy duch", ale też lepiej przygotować już zdrowego gościa, który w ciele zamieszkać ma, zdrowego ducha. I nie tylko wtenczas będzie człowiek zupełnym, jeżeli w młodości swej rozwinie równomiernie tak siły ciała, jak też i siły ducha. Więc hartować ciało, a rpównocześnie wyrabiać silną, nieugiętą jak stal wolę, niezłomny charakter. I jedno i drugie nabywa się przez ciągłe ćwiczenie, a zasady gimnastyki stosować należy nie tylko dla ciała, ale także do ducha. Wszystkie narody, które chciały być silne i zdrowe, starały się młodzież swą zahartować i przygotować do życia przez prostotę i surowy obyczaj. Opowiadają nam o tym dzieje Sparty, Rzymu, a mamy też liczne tego przykłady w dziejach naszej Ojczyzny" (str. 8-9).

"Drugi okres w życiu Jana - czas spełnienia obowiązku, nałożonego nań przez Boga.
Drugi okres w życiu każdego człowieka, to czas pracy zawodowej, czas wypełniania obowiązków stanu. W jakimkolwiek kto życje stanie, w każdym może pracować korzystnie dla dobra całości i dla dobra własnego, dla osobistego szczęścia i zadowolenia. Owszem, w wypełnianiu zadania życia leży tyle szczęścia, tyle radości jak w niczym innym na ziemi. A czy spełniamy obowiązki naszego stanu należycie ? (...)
Uczmy się od Jana gorliwego spełniania obowiązków stanu naszego, a znajdziemy dużo szczęścia i wiele słonecznej pogody w naszym szarym życiu.
Koniec życia Janowego godny był jego surowej młodości. Nie uląkł się króla samego, ale mu począł w oczy czynić wyrzuty za życie złe i niemoralne. Spotkała go też kara z ręki małodusznego króla. (...) I zginął św. Jan Chrzciciel, ale zginął dla zasad - umarł, ale przed śmiercią usłyszał słowa Chrystusowe : "coście wyszli widzieć na puszczę ? Człowieka w miękkie szaty odzianego ? Coście wyszli widzieć, trzcinę chwiejącą się od wiatru ?... Ci, którzy się w miękkie szaty odziewają, w domach królewskich są..."
I nas czeka koniec, może prędzej nawet niż myślimy - a jaki on będzie, nie wiemy. Spytajmy się jednak już dziś o to samych siebie. Czy będziemy mogli powiedzieć o sobie przy końcu życia : "zasadom, jakie mi w duszę w młodości zasiano, nie sprzeciwiłem się, wiary dochowałem, żywota dokonałem ?...".
Oto czego się uczyć mamy z żywota Janowego. Młodzież niech się uczy, jak się do żywota gotować. Wiek męski, jak spełniać obowiązki swego stanu, a wszyscy - jak stać w życiu mężnie przy zasadach !" (str. 10-11).

W roku 1929 ksiądz Niezgoda tak oto pisał :

"Świat dzisiejszy wypowiedział na całej linii walkę Bóstwu Chrystusowemu, uderzając na ten zasadniczy dogmat Kościoła katolickiego :
a). w dziełach pisanych.
Literatura antyreligijna od XVIII wieku wysila się, aby zedrzeć z głowy Chrystusa koronę Bóstwa - ściągnąć z bark Jego płaszcz królewski, wytrącić berło.
b). w życiu codziennym, przeciwnym zasadom Chrystusowym.
Życie to, prywatne, rodzinne i społeczne, a nawet rządy państw  - wszystko nastawione dzisiej na stanowisko przeciwchrystusowe" (str. 14 - 15).

Na koniec dzisiejszych rozważań, chciałabym jeszcze przedstawić Państwu fragment z książki księdza Piotra Niezgody traktujący o wolności :

"Wolność to rzecz tak zrośnięta z naturą nie tylko człowieka, ale i innych istot żyjących, jak zwierzęta i rośliny, że bez niej nic na świecie żyć nie może, albo jeżeli już żyje, to nie żyje życiem pełnym. Gdy tej wolności braknie, istota tejże wolności pozbawiona ginie.
Przykładów na to mamy dość na każdym kroku. Roślina przeniesiona z gruntu do cieplarni lub do wazonka, nie rozwija się tak, jak rozwija się tak jak rozwijała się na wolnym zagonie. Ptak ujęty i zamknięty w klatce traci przymioty, które miał w wolnej naturze. Człowiek zamknięty w więzieniu schnie nie z głodu, tylko z tęsknoty za swobodą, za wolnością. To też dziś cały świat dąży do emancypacji, do wolności. Społeczeństwa całe żyją pod hasłem wolności. Ale wolność ta często była i jest fałszywie zrozumiana.
Demokracja  - wszyscy równi - wszyscy wolni. Nie ma dziś pana ni sługi, omal, że nie skończyło się pojęcie ojca i dziecka. Czy jednak bezwzględna ta wolność jest dobrą ? Czy korzystną dla narodu, dla rodziny, dla jednostki ? Na te pytania może dać nam odpowiedź historia i codzienne doświadczenie. Czy był naród pod słońcem, któryby się cieszył większą wolnością, od narodu polskiego ? Złota wolność była dla Polaka źrenicą oka. Jedno "veto" uniemożliwiało życie normalne całemu narodowi. Ta właśnie złota wolność zgubiła naród i doprowadziła go do niewoli. A w życiu społecznym czy nie widzimy codziennie, że tam gdzie za dużo wolności, brakuje chleba i tej właśnie wolności ? Życie jednostki, o ile ono opiera się li tylko na wolności, kończy się niewolą ducha, całkowitym zamarciem serca.
Przeciwieństwem wolności jest posłuszeństwo. Polega ono na tym, że człowiek zrzeka się całkowicie albo częściowo woli swej na korzyść obcą, bez względu na to, czy tym kimś będzie jednostka, czy też całe społeczeństwo; poddaje swą wolę pod wolę innych, staje na drugich rozkazy. Posłuszeństwo jest cnotą. Chrystus nas jej naucza życiem i śmiercią Swoją. "Stał się posłuszny aż do śmierci,a  śmierci krzyżowej". Cnota ta jest koniecznie potrzebną dla utrzymania społeczności ludzkiej w porządku i ładzie. Ona jest tym cementem, który spaja pojedynczych członków ludzkości w jedną całość, podobnie jak kamienie i cegły w jedną budowlę. Bez niej ludzka społeczność, składająca się z ludzi pojedynczych niby z pojedynczych kamyków, byłaby podobna do kupy kamieni luźnie leżących, nie związanych w jedną symetryczną całość, budowlę.
Za wiele mamy w naszym społeczeństwie powojennym (tzn. po I wojnie światowej) swawoli, a za mało posłuszeństwa. Stąd też brak równowagi w życiu naszym publicznym i prywatnym. Nie wolno nikogo pozbawiać wolności, bo przecież za wolność naród krew przelewał. Lecz też i o tym pamiętać należy, że zgubiliśmy się przez zbyteczną wolność ! ... musimy zatem starać się, aby w życiu naszym tak publicznym, jak i prywatnym - między wolnością a posłuszeństwem panowała harmonia.
Oto chrześcijańskie zasady życia naszego !" (str. 150 -151).

I dopełniając całości, parę słow o prawie :

"Niebo, podobnie jak piekło, jest nie tylko przedmiotem ataków ze strony niedowiarków, ale też przedmiotem drwin i szyderstw z ich strony. Czy słusznie ? Czy istotnie w pojęciu tym, co my "niebem" zwiemy, jest jaka sprzeczność zasadnicza sprzeciwiająca się rozumowi ? Nie znajduję tego. Nagroda i kara to egzekucja prawa. Gdyby nie było kary za przestępstwo, a nagrody za czyny dobre, zwłaszcza za czyny heroiczne, bez względu na to na jakim polu heroizm się ten objawia, prawo nie miałoby podstawy istnienia, a prawodawcy wydający ustawy i rozporządzenia bez mocy egzekutywy, byliby co najmniej śmieszni.
To, co jest zasadą w prawie ludzkim, musi być także zasadą w prawie Boskim. I Bóg, jako Prawodawca najwyższy, musi mieć egzekutywę dla przeprowadzenia prawa danego stworzeniu - egzekutywę tak silną, jak silnym i nieugiętym jest prawo, a tak nieskończoną, jak nieskończony jest On Sam i jak nieskończoną wartość posiada Krew Chrystusowa, przelana jako okup za duszę nieśmiertelną. Tą egzekutywą prawa Bożego jest kara nieskończona dla przestępców i nagroda nieskończona dla chowających zakon Boży" (str. 128).

Na samym końcu mały smaczek :

"W życiu nie trzeba trzymać się ziemi jak gad lub płaz, ale jak ptak myślą ku niebu wzlatywać. Serce ludzkie prócz codziennego, powszedniego chleba, pragnie także uczty świątecznej, a tą zgotujesz mu, jeśli go z ziemskich marności ku niebieskiej wypuścisz swobodzie ! ..." (str. 128).

Na dzisiaj tyle. Kolejny wpis za 2 lub 3 tygodnie.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika dr Anna

11-05-2019 [17:03] - dr Anna | Link:

Witam,
dziękuję za komentarz.

Książkę ks. Piotra Niezgody zatytułowaną "Rok Boży. Przemówienia niedzielne i świąteczne" można jeszcze kupić w serwisie Allegro lub w antykwariacie Tezeusz, za zawrotną cenę 5,44 (słownie: pięć złotych i czterdzieści cztery grosze) plus koszty wysyłki (ok. 10 zł).

https://tezeusz.pl/rok-bozy-pr...

Gdyby okazało się, że ktoś już tą książkę wykupił, można złożyć indywidualne zamówienie u konkretnego antykwariusza. Niektórzy z bukinistów potrafią na życzenie klienta sprowadzić określoną pozycję bibliograficzną z zagranicy i sprzedać ją w bardzo przystępnej cenie.

Pozdrawiam.
 

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz

11-05-2019 [20:30] - Ryszard Surmacz | Link:

Hm... Przeciwko nie tylko wolności, ale również przeciwko wszystkiemu temu o czym mówi ks. Niezgoda, dziś wystąpił cały nowy świat i człowiek stanął przeciwko człowiekowi.
Niestety, Kościół swoim postępowaniem (pedofilia, sprzedaż kościołów, rozwiązłość księży, kościelny fundusz alimentacyjny itd) sam zneutralizował to wszystko, co przez 2 tysiące lat zbudował. Nie można co innego głosić i co innego robić. W Polskiej kulturze istniał bardzo silny nakaz, że Kościoła nie można krytykować. Dziś nie wytrzymują już nawet matki różańcowe.
Nie chcę krytykować Kościoła, ale nikt nie jest ślepy. Ponadto, więcej zła niż poszczególni dewianci z tytułami, wyrządza internet. Okazał się on silniejszy i szybszy niż kultura, której zadaniem jest obrona cywilizacji, narodu, rodziny i człowieka. Jesteśmy bezsilni. Dziś w dobie pigułki "po" odwoływanie się do starej skuteczności duszpasterskiej jest już tylko naiwnością. Tu trzeba zupełnie innych i nowych zakonów i zupełnie innego podejścia duszpasterskiego (o ile to słowo jest jeszcze właściwe). I mam wątpliwości czy Kościół jest do tego przygotowany. On nie reaguje w sprawach fundamentalnych, które do niego należą.
Serdecznie Panią pozdrawiam