Każdy rozsądnie myślący obywatel już wie, że najgorszym, co mogłoby się przytrafić Polsce byłaby trzecia kadencja rządów Platformy.
Dlatego warto ułożyć się choćby z Lucyferem byle tylko odsunąć od władzy tę łobuzerską partię demontującą Polskę na cmentarzach, w Pędzącym Króliku i u pana Sowy, która nam rozkłada państwo i odczłowiecza społeczeństwo. Powtarzam ułożyć, co wcale nie znaczy zbratać. Ułożyć się na warunkach paktu o nieagresji w imię uwarunkowań nadrzędnie ważnych dla zagrożonego państwa.
Bo dzierżący schedę po dezerterze Tusku rząd Ewy Kopacz już tak nisko upadł, że najwyższa pora sobie uświadomić, iż Polska weszła już w fazę "stanu wyższej konieczności", gdyż mafijne rządy Platformy w zastraszającym tempie wyniszczają kraj – gospodarczo, prawnie, etycznie, kulturalnie, oświatowo… Ten rząd już dawno zapomniał, iż jest na usługach narodu zagarniając wszystko dla formacji, która go przywiodła do władzy.
W takich okolicznościach, celem ratowania państwa trzeba sięgać do rozwiązań przełomowych, choćby nawet były drastycznie kontrowersyjne i bulwersujące. Pamiętamy przecież z historii, że w przypadku kryzysów zagrażających naszej państwowości Polacy potrafili odłożyć na bok światopoglądowe różnice i wzajemne animozje, traktując narodowy kompromis jako priorytet i obywatelską powinność.
Sytuacja jest alarmistyczna, bo chodzi o być, albo nie być dla Polski i Polaków.
A teraz do rzeczy.
Jest tylko jedno uzasadnienie ogłoszenia kandydatury dr Magdaleny Ogórek na prezydenta w dniu śmierci Józefa Oleksego. Wytrawny polityk, jakim jest bezsprzecznie Leszek Miller zrobił to celowo i z premedytacją, gdyż chciał tym szokującym gestem zakodować w umysłach Polaków slogan: „na lewicy umarło stare, ale narodziło się nowe”, co można też czytać: „zreformowana lewica wymienia stetryczałych pezetpeerowskich jajogłowych na nieskażonych komuną pięknych trzydziestoletnich”.
Pójdę dalej. Pani dr Magdalena Ogórek wielokrotnie stawała w obronie polskiego Kościoła, polemizowała ostro z poglądami prof. Magdaleny Środy i prof. Jana Hartmana, a na dobitkę poparła publicznie poglądy prof. Chazana, co można przekuć w hasło: „odmłodzona lewica otwiera się na katolicką Polskę”.
Dlatego też w przeciwieństwie do polityków prawie wszystkich partii politycznych nie bagatelizowałbym jednak kandydatury dr Magdaleny Ogórek, która może osiągnąć w wyborach prezydenckich wynik lepszy niż się wielu zdaje.
Proszę również zauważyć, że choć wciąż opornie, to jednak PIS także zaczął się reformować otwierając się na ludzi młodych, czego dowodem jest równie zaskakująca kandydatura na prezydenta dra Andrzeja Dudy, nota bene rówieśnika dr Magdaleny Ogórek.
Jak połączyłem ze sobą te fakty przyszła mi do głowy mogłoby się zdawać szalona myśl. Już tłumaczę, o co chodzi.
Każdy rozsądnie myślący Polak wie, że wygranie wyborów parlamentarnych 2015 przez Platformę Obywatelską będzie urzeczywistnieniem proroczych słów min. Bartłomieja Sienkiewicza, że państwo polskie de facto przestało istnieć. Bo jeśli Platforma wygra, to pod koniec trzeciej kadencji jej bezproduktywnego administrowania Polską wyschnie strumień unijnych pieniędzy, co niechybnie będzie skutkowało głęboką recesją i rozkładem państwa.
Z tego doskonale sobie zdaje sprawę Jarosław Kaczyński, który także wie, że Prawo i Sprawiedliwość samo nie jest w stanie uchronić Polski przed tym nieszczęściem.
Więc być może pan Prezes, polityczne zwierzę i niezrównany strateg uznał, że Polskę może jeszcze uratować tylko coś w rodzaju zmodernizowanej „IV RP bis” utworzonej w wyniku zawarcia strategicznego paktu z Leszkiem Millerem na czas kryzysu politycznego państwa tak, jak to niegdyś zrobili Niemcy tworząc „Wielką Koalicję”. Tu warto przypomnieć, że Prawo i Sprawiedliwość i Sojusz Lewicy Demokratycznej opowiedzieli się wspólnie za skróceniem kadencji nowych samorządów.
Nie łatwo mi to pisać, bo w dzieciństwie komuniści wykończyli mi Ojca, co się przełożyło na moją bezkompromisową niechęć do wszelakich mutacji lewactwa. Ale świat się zmienił i choć z trudem przechodzi mi to przez gardło, w tej podbramkowej sytuacji grożącej anihilacją mojej Ojczyzny byłbym skłonny poprzeć pakt strategiczny PIS - SLD stwarzający jedyną możliwą obecnie perspektywę odsunięcia od władzy resortowych bękartów rodem z „liberalnego” KLD. Bo po upadku rządu Kaczyńskiego ci ufarbowani na różowo faryzeusze wyrządzili Polsce znacznie więcej złego niż pełnokrwiści komuniści, gdyż szabrując bezpardonowo nasz majątek narodowy zaniechawszy reform w imię wysokości słupków sondażowych zmarnowali historyczną szansę byśmy dogonili europejską czołówkę.
Ale dla elektoratów PIS-u i SLD taki strategiczny pakt byłby niezmiernie trudny do zaakceptowania, aczkolwiek możliwy, gdyby udało się przekonać ludzi, że dalsze rządy Platformy będą dla Polski po prostu zabójcze. Że jeśli Platforma nie zostanie w porę zdetronizowana nastąpi koniec naszej demokracji, a może nawet historii. Że rządy Platformy po prostu unicestwią nasze państwo. Że wychowankowie Donalda Tuska są dla Polski po stokroć groźniejsi, niż niegdyś komuniści, którzy przynajmniej stwarzali pozory, że liczą się z ludźmi. Że w takich okolicznościach trzeba się uciec co rozwiązań drastycznych.
Dlatego też ten strategiczny pakt dwu największych partii opozycyjnych musiałaby powstać na warunkach akceptowalnych dla wyborców obu formacji, co byłoby możliwe, gdyby na przykład Miller zgodził się na reformę dekomunizacyjną państwa, a Kaczyński obiecał mu w zamian abolicję pezetpeerowskich prominentów SLD, których Miller wysłałby na emeryturę.
Taki konsensus umożliwiłby zawarcie konstruktywnego kompromisu pomiędzy odmłodzoną narodowo chrześcijańsko niepodległościową prawicą i przewietrzoną lewicą jeszcze przed wyborami parlamentarnymi. Kaczyński musiałby jednak wytłumaczyć swojemu elektoratowi, że odmłodzona, a tym samym odkomuszona lewica powinna mieć jednak swoje miejsce na mapie politycznej Polski, jak we wszystkich zachodnich państwach demokratycznych.
Tego rodzaju strategiczne porozumienie z pewnością zaakceptowałoby wielu ludzi młodych, których omamił najpierw Janusz Palikot, a później Korwin Mikke. A to przecież głosy młodych ludzi będą decydować o wyniku wyborów parlamentarnych 2015.
Jednakże ów strategiczny pakt odmłodzonego PIS-u i odkomuszonego SLD stwarzający szansę odsunięcia od władzy gangsterskiej Platformy Obywatelskiej młodzi Polacy poparliby spontanicznie tylko pod warunkiem, że jeszcze przed wyborami zarówno Jarosław Kaczyński jak Leszek Miller oświadczyliby, że po zdetronizowaniu Platformy usuną się na stanowiska honorowo doradcze pozwalając młodym, żeby sobie tak urządzili Polskę, by nad Wisłą zapanowało wreszcie wolne od starych nawyków i idące z duchem czasu nowoczesne myślenie, kompatybilne z tempem i specyfiką zmian dokonujących się w Europie i na Świecie.
A może mi się to tylko śniło? Sam już nie wiem!
Krzysztof Pasierbiewicz (nauczyciel akademicki)
Post Scriptum
Jest 16 stycznia 2015 godz. 12.42.
W czasie Mszy Świętej w Bazylice Warszawskiej z okazji pogrzebu Józefa Oleksego w zakończonej właśnie homilii abp Głódź powiedział między innymi, cytuję:
„Są trzy drogi dla Polski, z których jedną jest lewica skupiona na sprawach społecznych… Józef Oleksy mimo, że pełnił najwyższe funkcje w aparacie partyjnym PZPR nie był jednym z janczarów reżimu komuny i pragnął lewicę przebudować i usunąć z niej toksyny zacietrzewienia i nienawiści… Wniósł do polskiej polityki rzadką wartość jaką jest skłonność do kompromisu… zrobił rachunek sumienia, który jest zadośćuczynieniem za grzechy przeszłości…”, koniec cytatu.
Myślę, że słowa abp Głódzia są znamiennym dopełnieniem przekazu mojej notki
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 12394
Krzysztof Pasierbiewicz
"Śniło mi się, że PiS samodzielnie wygrał wybory. Kupuje Pan mój sen?..."
----------------------------
Chyba nie mam tyle forsy!
Serdecznie Pana pozdrawiam,
krzysztof
Rzecz jest banalnie prosta, PiS to lewica pobożna, a SLD jak dotąd była lewicą bezbożną. Kiedy odrzuci bezbożność stanie się nie tyle sojusznikiem ile wręcz młodszym bratem. Jedynie mentalne przeszkody stoją na przeszkodzie, ale one już prawie całkowicie stopniały. Istnieje więc spore prawdopodobieństwo że obie formacje połączą siły a na ten widok PSL też do nich dołączy. I wtedy PO przegra.
Może więc dojść do sporego przetasowania, ja jednak zastanawiam się, czy wtedy elity polityczne przestaną okradać Polskę?
I tu pojawia się kolejne pytanie. Dlaczego miałyby przestać?
Pozdrawiam
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.
Pan nie zauważa, że przyjęcie tej zasady czyniłoby PiS nieodróżnialnym od PO (SLD, PSL). Dorn, Polska jest Najważniejsza, Solidarna Polska to wcześniejsze przypadki takich, którzy nie mogli się pogodzić z detronizacją skuteczności. Nie trzeba było być bardzo przenikliwym by przewidzieć, że rozpłyną się w morzu "partii" SJN (Skuteczność Jest Najważniejsza). Właściwie SJN to nie partia tylko mafia. Partia realizuje cele polityczne, czyli ma na uwadze dobro ogółu. Różne partie widzą to dobro w różny sposób, ale dobro pozostaje celem głównym (nie sposób jego osiągnięcia). Taka jest definicja polityki i partii, warto powrócić do tych pierwotnych znaczeń. Z zamazywania pojęć bierze się totalitaryzm.
Mafia SJN jest jednolita i mówi jednym głosem w każdej sprawie, zmieniającym się wraz z "mądrością etapu". PiS natomiast jest jedyną patrtią polityczną. Nie jest to partia socjalistyczna, jak powtarza bezmyślnie po mainstreamie skierowanym do liberalnego targetu jeden z pańskich komentatorów. Jest to partia sanacyjna odwołująca się do dawnych wzorców. Usunięcie patologii SJN jest jednym z jej celów!
Szanowny Panie Janie,
Ma Pan oczywiście dużo racji, ale chyba Pan rozumie, że PIS samodzielnie nie ma szans na odsunięcie od władzy zabójczej dla Polski szajki PO - PSL. Nie pisałem o tym by PIS-owi nie szkodzić, ale Pański komentarz mnie zmusza by powiedzieć, że szanse te są zerowe, powtarzam zerowe.
Ja jestem z rocznika 1944 i chciałbym jeszcze doczekać chwili, kiedy Polska będzie rzeczywiście wolnym krajem rzeczywiście wolnych ludzi. Dlatego być może wykonuję nerwowe ruchy, ale desperacko szukam rozwiązań, które mogłyby ten gangsterski kartel odsunąć od władzy.
Zresztą nie ja jeden. Pan profesor Andrzej Nowak z wydziału Historycznego UJ tak pisze we wstępie do książki „Od Polski do post-polityki”, cytuję:
„Martwię się o to, co się stało z demokracją, z Rzeczypospolitą, z Europą Wschodnią, z Europą. Co dzieje się z rzeczywistością w magmie płynącego z posłusznych (komu?) mediów przekazu „pi-ar”..., że następuje narastające poczucie rozpadu wspólnoty, którą stworzyły poprzednie pokolenia Polaków..., że należy rozważyć możliwość końca naszej historii”...", koniec cytatu.
I to, co pisze pan Andrzej Nowak to nie jest histeria, ani przesada, lecz analiza sytuacyjna historyka, który o Rzeczpospolitej wie jeśli nie wszystko, to prawie.
Wiem jakie kontrowersyjne i bulwersujące jest to, co napisałem. Ale przecież św. Jan Paweł Drugi wybaczył jednak Mehmetowi Ali Ağca. I tego się trzymam.
(No i kogo ja tu pocieszam, to Pan przecież jest optymistą na tym portalu!)
Pozdrawiam,
JW