Trzy dni temu napisałam notkę, w której skrytykowałam red. Dorotę Kanię za to, że opisała przeszłość sędziów PKW dopiero wtedy, gdy podali się oni do dymisji. Tekst ten miał wiele komentarzy. Większość z nich można określić jako "hejt". Początkowo irytowało mnie to, ale dziś, gdy zajrzałam jeszcze raz do tych dyskusji, zaczęły one mnie bawić.
Najwięcej wpisów zawierało uwagi takie jak u Zdzisława Kukuli:
"Szanowna emerytko ...
Skoro tak krytykujesz pania Dorote Kania ... dlaczego sama nie zabralas sie kilka lat temu za podobna dzialalnosc zdemaskowania
bylych towarzyszy zasiadajacych w PKW ... czy ty babulenko nie zdajesz sobie sprawy ile trzeba miec odwagi i zaparcia by pracowac dla gazety opozycyjnej ..." /TUTAJ/.
Najbardziej popisał się zaś bloger Andy-aandy /TUTAJ/. Dla uciechy Czytelników przytoczę całość dyskusji z nim:
"2. dlaczego blogerka „elig” sama wcześniej tego nie opisała?
Andy-aandy, śr., 03/12/2014 - 22:09
Jak to łatwo wszyskich głupio krytykować!
I pewnie określać tę swoją żałosną oraz śmieszną krytykę – jako „niezwykły akt bohaterstwa” – tym razem ze strony blogerki elig…
Czyli w ten sam sposób jak blogerka elig pisze o materiale red. Doroty Kani…
Dziennikarstwo śledcze pochłania bardzo dużo czasu, a red. Kania była zaangażowana w różne inne projekty, choćby tę wspomnianą książkę, w której nie można było dopuśić do publikacji jakichkolwiek błędów.
W dodatku nie ma sposobu na to, by jednocześnie przeglądać tysiące stron w IPN dotyczących bolszewickiej agentury w PRL.
Lecz skoro to ponoć było takie łatwe – to dlaczego blogerka „elig” sama wcześniej tego nie opisała.
Co powstrzymywało elig od opisania przeszłości sędziów z PKW pół roku, czy rok temu?
Andy — serendipity
@Andy - aandy
elig, czw., 04/12/2014 - 00:22
To, że nie jestem dziennikarką i nie mam dostępu do akt IPN. Pana wypowiedź przypomina następujacą sytuację: jako pasażer poskarżył się Pan w zajezdni, że autobus był brudny. Wtedy kierownik wręcza Panu szmatę i mówi: nie podoba się, to umyj teraz ten autobus !!! :)))
tę kupę w autobusie nawaliła sama blogerka elig!!!
Andy-aandy, czw., 04/12/2014 - 03:20
Trzeba umieć myśleć blogerko elig.
A nie walić siekierką na oślep, bo coś tam...
Bo w tym przypadku oczywiste jest, że tę kupę w autobusie nawaliła sama blogerka elig!!!
A jeżeli tak, to i szmata od kierownika zajedni była potrzebna...".
No cóż, ta "kupa w autobusie" była zaiste rozczulająca. Nawet Jarzy Urban nie stosował takich metod w dyskusji. To do czego uciekali się /w braku jakichkolwiek argumentów/ moi oponenci to najstarsza i najbardziej oklepana forma tłumienia wszelkiej krytyki, dziś nie stosowana już nawet przez "cyngli" z Czerskiej. Przykładowo:
Nie podobało ci się, że skrzypek fałszuje - szoruj na estradę, bierz skrzypce i zagraj lepiej. Narzekasz na to, iż Piotr Żyła skoczył tylko 120 metrów - wio na skocznię i skocz 140! itd. itp.
Pocieszające dla mnie jest w tym jedno. Moi niewydarzeni polemiści uważają, że jestem dziennikarką, równą talentem i możliwościami red. Dorocie Kani. Tak jednak nie jest. Moi komentatorzy z równym powodzeniem mogli swe uwagi kierować do samych siebie. Tak jak oni jestem tylko blogerką-amatorką uprawiającą pisanie bloga jako hobby.
Zawodowi dziennikarze też mają trudności. W linkowanej wyżej dyskusji w Naszeblogi.pl Józef Darski stwierdził:
"Józef Darski 2014-12-04 [01:23]
żądać to sobie można. Najpierw trzeba sprawdzić czy są w archiwum cyfrowym. Jak są - czekamy np. 2 miesiące. Jak nie ma to trzeba znać datę urodzenia i imię ojca i złożyć wniosek o kwerendę (mnie na początku odmawiano przyjęcia) i czekać czy coś znajdą np. 6 miesięcy. Ale mądrale wiedzą wszystko lepiej.
Jeśli wybiorą młodszych to szukanie i badanie rodziny może potrwać rok. Nie wymądrzać się jak się nie pracowało tam.".
Niestety - im mniej komentatorzy wiedzą - tym bardziej się wymądrząją. Ich wypowiedzi mogłyby ilustrować poradnik "Jak nie prowadzić dyskusji".
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 8301
Ale i tak muszę przyznać, że na NB dyskusja potrafi być naprawdę merytoryczna, ciekawa, inspirująca. Trzeba się tylko na niektórych uodpornić i starać zachęcać do wypowiedzi tych, którzy faktycznie mają coś do powiedzenia.
Cierpliwości i powodzenia życzę ;)
Odpowiedź na ten dodatkowy wpis pani Elig zawiera mój komentarz pod pierwotnym wpisem, gdyż taki sens uważam miały wypowiedzi typu "dlaczego blogerka „elig” sama wcześniej tego nie opisała?":
Janko Walski 2014-12-03 [21:55]
(...) Proszę Pani w Polsce jest 40 mln. ludzi, samych historyków pewnie kilkadziesiąt tysięcy, nie wspominając o publicystach i pisarzach, a Pani przywaliła akurat tej jednej co całą robotę odwala od lat? Gratuluję, co za odwaga i nonkonformizm. Kto u licha bronił Pani i milionom innych zająć się tym tematem? (...)
Ale pani Elig pozostała niewzruszona:
elig 2014-12-03 [22:19]
Niezależnie od wszelkich niewątpliwych zasług red. Doroty Kani ten artykuł dzisiaj to typowa "musztarda po obiedzie" Takie coś powrarza się juz nie pierwszy raz. Dlaczego nie mogę zająć się tym sama? Bo nie jestem dziennikarką. Nikt nie wpuści mnie do IPN. Nie mam odpowiedniej legitymacji.
Spróbowałem więc jeszcze inaczej:
Janko Walski 2014-12-03 [22:39]
Droga pani Elig, ależ oczywiście że nie o Panią chodziło, tylko o 40 milionów. Może nawet w Pani rodzinie znalazłby się jakiś naukowiec lub dziennikarz, jeśli dobrze poszukać.
Ten wpis wskazuje na jakieś niezrozumiałe usztywnienie. Dziwne.
A generalnie to ani Elig, ani inni nie mają pojęcia jak wygląda praca w GPC i GP i ile tekstów musi napisać Kania na bieżąco. Nikt nie pojmuje, że nie ma żadnej myśli i planu strategicznego i wszyscy z różnych powodów stale rozmieniając sią na drobne.
Wszystko się zgadza oprócz jednego - nie mam wpływu na nic i na nikogo. Jeśli nawet żywiłbym się wodą z chlebem i czas poświęcał na tworzenie planów i inne tego typu prace, to i tak poszłoby to do kosza, bo nie jestem w żadnym notesie, nie należę do żadnej sieci klientelistycznej i mam schorowane kolana, więc do klęczenia się nie nadają, a kręgosłup zesztywniał i się nie gnie.
Pamiętam jak kiedyś, gdy należałem do redakcji, chciałem wymóc by tematykę i pisane teksty planować, minimum na 2 numery na przód, by wytypować wiodące tematy nad którymi stale się pracuje. Kierownictwo uznało to za fanaberię i brak profesjonalizmu, a wszyscy się sprzeciwili pomysłowi z księżyca systematycznej pracy. Najlepszy jest chaos. Poza tym tyle sią dzieje na bieżąco. Nigdy więcej żadnych idiotyczny pomysłów postanowiłem już nie mieć, więc proszę dać mi spokój. Nie piszę żadnych tekstów, które nie zostaną zamówione i nie zajmuję się żadną tematyką (oprócz dziejów pieriestrojki dla siebie, którą musiałem i tak odłożyć), jeśli jakieś kierownictwo samo nie zleci, bo nie będę pracował dla kosza na śmieci. Nie jestem od myślenia tyko wykonywania, od myślenia są lepsi.