Ksiądz Zygmunt Pilch i kilka jego rozważań

W dzisiejszym wpisie postanowiłam przybliżyć Państwu publikację księdza Zygmunta Pilcha zatytułowaną : "Ku czci Niepokalanej i Wniebowziętej". Książka ta została wydana w 1947 roku, a zatem niedługo po wojnie. Zawiera ona jednak zbiór kazań Maryjnych wygłaszanych jeszcze przed II wojną, np. w 1920 roku. Doniosłość niektórych twierdzeń w niej zapisanych wydaje się być ponadczasowa. Doskonale wkomponowuje się także w przeszłe i aktualne trendy myślowe. Wyjaśnia wybrane zagadnienia, o których zapatrzeni w siebie ludzie zdają się zapominać.

W kazaniu z 1933 roku, ksiądz Pilch napomina :
"W połowie ubiegłego stulecia, kraje europejskie przechodziły dwie ciężkie choroby : powszechnej niewiary i zepsucia. Papież Pius IX, pragnąc tym biedom zaradzić, przypomina światu prawdę, w którą Kościół zawsze wierzył, ale która jeszcze nie była ogłoszona dogmatem. Dnia 8 grudnia 1854 roku mocą swej apostolskiej powagi ogłasza, że Najświętsza Maria Panna ze względu na przewidziane zasługi Jezusa - od pierwszej chwili swego istnienia czyli od chwili poczęcia w łonie matki - była wolną od zmazy grzechu pierworodnego, od początku była święta, niepokalana ...
To wskazanie ludzkości tak świetlanej Postaci na niebie, jasnej i niepokalanej, miało pobudzić do walki z grzechem, do oczyszczenia się z błota zepsucia i zgnilizny moralnej" (str. 35).
W kilku następnych zdaniach, katolicki ksiądz odnosi się do objawień, jakie miały miejsce we Francji (Lourdes, I objawienie w 1858 roku). Pisze :
"Stało się to we Francji, w tym kraju który szczycił się mianem najstarszej córki Kościoła, w kraju katolickim, w którym niewiara i zepsucie silne zapuściły korzenie i stamtąd jak zaraza rozchodziły się po całym świecie" (str. 35). Autor dodaje :
"Do kruszenia niewiary będą cuda, a do nawracania grzesznych posłuży modlitwa i pokuta. Te dwa środki ujawnia Niepokalana w dwóch swoich wezwaniach - jedno odnosiło się do modlitwy, a drugie do pokuty" (str. 36).

Konfrontując te kilka słów przedwojennego kazania z założeniami psychologicznymi (a głównie z koncepcją masona Freuda), łatwo jest dostrzec, iż podstawowym dążeniem wolnomularskim było szerzenie zepsucia moralnego, zwłaszcza poprzez promowanie rozwiązłości seksualnej, z jednoczesnym przydawaniem jej statusu "naukowości", a więc i naukowej "niepodważalności". Freud i jego koledzy usiłowali przekonać całe społeczeństwa, że proponowana przez nich koncepcja "seksualności" stanowi wynik "poszukiwań badawczych" i "obserwacji naturalistycznych", a w samym zainteresowaniu sferą seksualną człowieka nie ma nic zdrożnego. Wręcz przeciwnie - takie zainteresowanie świadczy o światłości umysłu i nieodłącznie łączy się z chęcią niesienia pomocy bliźnim.
Ogromne zasługi dla mnożenia niewiary w świecie posiada zresztą nie tylko S. Freud czy współcześni mu "myśliciele", ale także liczne grono spirytystyczne. Jeżeli chodzi o Polskę, spirytyści ukrywający się pod szyldem psychologii, działali szczególnie dobitnie w okresie międzywojennym na terenie II Rzeczpospolitej. Trudno się też dziwić, iż to właśnie towarzystwa spirytystów były najsilniej zaangażowane w niszczenie wszelkich objawów zjawisk nadprzyrodzonych o charakterze religijnym.
Sam Freud od roku 1913 wydawał prace nakierowane na podważanie wiary w Boga. Można to sprawdzić, zapoznając się z fragmentami jego publikacji zawartymi w zbiorku zatytułowanym : "Człowiek, religia, kultura". Na podstawie tej książki można zauważyć, iż sukcesywnie, co kilka lat S. Freud wydawał publikacje o charakterze ateistycznym.

W roku 1935, ksiądz Pilch wyraził niezwykle doniosłe słowa :
"Prosili ludzie o miłosierdzie, o pokój, to Pan Bóg go ześle, nawet złoty pokój i tak złote czasy, że po nich już świat będzie się miał ku zachodowi ... Ale pod złote czasy trzeba oczyścić teren, z Europy trzeba wygnać wszelkie zgorszenia i wyniszczyć gniazda wszelkiej moralnej zarazy. Jeśli ludzie po dobroci nie zechcą się poprawić i zmarnują czas Boskiego nawiedzenia, to sami sobie muszą przypisać winę, gdy wywołają pomstę Bożą. Jeżeli nie ustaną zgorszenia, to się za naszych czasów może powtórzyć historia zburzenia Jerozolimy i najwspanialsze stolice mogą się zapaść w gruzy. (...) Do Marii Niepokalanej zanosił cały Kościół przez trzy dni modły błagalne o pokój i o miłosierdzie, i przez jej ręce otrzyma tę powszechną łaskę. Jest przepowiednia św. Jana Bosko, że Najświętszy Sakrament i Matka Boska uratują Kościół w najburzliwszych czasach" (str. 51).

W czasie II wojny światowej (1940 rok), ksiądz Pilch wzywał :
"Ufać i modlić się bez ustanku ! Modlitwa w życiu tak potrzebna, jak wiosłowanie na morzu. Nie tylko na głębinie morskiej można się utopić, ale i przy brzegu grozi rozbicie temu, kto przestanie wiosłować. Burza wciąż trwa, więc i wołanie do nieba nie może ustawać. Wierni powinni obecnie stworzyć jeden powszechny nieustanny chór modłów. Wciąż niebo trzymać w napięciu, wciąż kołatać, bo to wiąże zamysły piekła i naciska niebo do udziału w tych śmiertelnych zapasach. Modlić się mają wszyscy wierni tak, jak Papież wzywa, od pierwszego do ostatniego. Takiego powszechnego chóru nie zgłuszą żadne zgiełki wojenne. Zachęcajmy do modłów dzieci, bo ich głos sięga najwyżej aż do szczytu niebios. Niech i dzieci trwają w modlitwach. Słuchajmy, jak papież w maju ubiegłego i obecnego roku nawoływał dzieci do krucjaty modlitw" (str. 57).

Proszę zwrócić uwagę, że masoni (w osobie Freuda i innych jemu podobnych) uczynili wiele wysiłku, by "zdesakralizować" dusze dzieci, by przedstawić pociechy rodziców jako istoty seksualne (vide: freudowska koncepcja seksualności dziecięcej).

W tym samym kazaniu z 1940 roku, Pilch apelował :
"Z modlitwą naszą idzie równym krokiem inna służba na czasie, której na imię pokuta. Bywały czasy męczeńskie dla całego Kościoła, i dziś one powróciły. Nastały takie czasy, to trzeba zrozumieć, że dziś właściwie życie jest pokutą. Ileż to mamy takich ludzi, że woleliby umrzeć, aniżeli żyć. (...) Dziś Pan Jezus każe żyć, trwać, cierpieć i przez cierpienie pokutować... (...)
Gdybyśmy chcieli zrozumieć tę prawdę, że cierpienie to wielka służba, to większa służba Boża niż praca, niż walka, to jakżeby nam łatwiej było cierpieć i ufać. - Bądźmy pewni, że w wieczności najpiękniejszymi zgłoskami będą zapisane takie czasy, jakie obecnie przeżywamy, jeżeli je przeżyjemy po Bożemu, w cierpliwości i ofierze. Zrozumiejmy, że to nie stracony czas takie życie, że się ono liczy podwójnie i potrójnie i z musu róbmy cnotę. Dla lepszych czasów cierpimy, dla nich służymy, byle godnie, byle po Bożemu. Sama przeogromna miara cierpień wskazuje nam, że tu w grę wchodzą wielkie sprawy i wielkie zamiary Boże. Zastanawiajmy się nad tym głęboko, nieraz o tym myślmy i w skrytości serca składajmy Bogu ofiarę z udręczonego żywota" (str. 58).

Pilch pisze, iż poprzez cierpienia ludzie oczyszczają się ze zła, które w nich tkwi, które noszą we własnej naturze.

Jednocześnie zauważmy, że wolnomularz Freud uczynił jedną dziecinnie prostą sztuczkę. Otóż, wziąwszy chrześcijańską zasadę : "wybieraj dobro, unikaj zła", przekształcił ją następnie w głoszoną przez siebie regułę (wykorzystywaną bardzo powszechnie we współczesnej psychiatrii i psychoterapii), która brzmi następująco : "wybieraj przyjemność, unikaj przykrości". Na gruncie tej freudowskiej zasady stworzono koncepcję "depresji" jako jednostki chorobowej i umieszczono ją w medycznej klasyfikacji chorób i zaburzeń : obecnie obowiązująca wersja klasyfikacji nosi skrótową nazwę ICD-10.

Kończąc mój dzisiejszy wpis, chciałabym jeszcze podzielić się z Państwem jednym "odkryciem".
Zauważyłam w poprzednim wpisie, iż obecnie działający ksiądz Dariusz Oko wykonuje ogromną i niezwykle owocną pracę w zakresie ujawniania metod działania osób demoralizujących dzieci i młodzież oraz przywracania naszej polskiej kultury. Wspomniałam także, iż kapłan ten czyni wiele odniesień do Niemiec - kraju, w którym przebywał przez kilkanaście lat swojego życia.
Sprawdziłam nazwisko jednego z przedwojennych zakonników, na którym wzorowało się kilku polskich księży wydających swoje prace przed 1939 rokiem. Okazało się, że Hardy Schilgen (Hardwigus Schilgen) promujący w swoich książkach czystość obyczajów rozumianą m.in. jako czystość seksualną, jest rodowitym Niemcem, urodzonym w Emsdetten (Westfalia) w 1876 roku, zmarł w Munster w 1941 roku. Był jezuitą. Pochodził z tradycyjnej niemieckiej rodziny, w której dwóm pierwszym synom nadano imiona ich dziadków. Hardy Schilgen jest doskonałym przykładem tego, że cnota czystości posiadająca podbudowę religijną jeszcze do niedawna była obecna w niemieckiej kulturze. Oznacza to, iż w każdym momencie może ona zostać Niemcom przypomniana i do niemieckiej tradycji przywrócona. Nic też nie stoi na przeszkodzie, by mogła być obecnie w Niemczech praktykowana. Być może czystość seksualna miałaby szansę "odwrócić" niekorzystne zmiany, jakie zaszły u naszego zachodniego sąsiada.

Pozdrawiam Czytelników mojego bloga.