Okiem krakusa: Nie głosuję na komucha z zaboru rosyjskiego

   Na swojej stronie internetowej zapewnia, że nie miał nigdy nic wspólnego z żadną partyjną czy komunistyczną nomenklaturą. Czytam o nim m.in.:
   "Należy do tych, których popularność tłumaczyć można przede wszystkim osobistymi zaletami i poparciem społecznym" *

   Intrygujący jest doprawdy ten awans i zdawać by się mogło wieczne rządy postkomunisty pochodzącego z prowincjonalnej mieściny w dawnym zaborze rosyjskim. No bo która to już kadencja?
   Bo to fenomen nie tylko środkowoeuropejski (czy jak kto woli wschodnioeuropejski, bo ten zabór rosyjski to duuuży był, od Witebszczyzny po Sosnowiec aż), ale w ogóle europejski. Światowy wręcz.
   Niby od partii komunistycznej się odcina, ale każdy mówi, że to komuch.
   Jak pamięcią sięgam, wygrywał wybory na prezydenta. I w 2010. I w 2006… I jeszcze wcześniej…
   Mówicie, że wybory fałszują? No ale poparcie ma.
   Że swoimi wszystkie stanowiska poobsadzał? Że ci wszyscy ludzie kultury, nauki i sportu na jego cześć pieją? I aktor, i dyrektor teatru i ten zawodnik też? I że w telewizji jest non stop, a inni kandydaci nie? No cóż, takie mamy standardy (standardy białoruskie, jak mówią złośliwie niektórzy)...
   Tak, tak, wiem, że stadiony budują… Ostatnie cudeńko to Arena się nazywa. Otwarli w tym roku, podobno najnowocześniejszy taki obiekt w kraju (link tutaj).
   I dworzec kolejowy jakby nowy… (link tutaj).
   I nowe drogi obiecują.
   Dziennikarze to aż z Rosji byli i chwalili, bo infrastruktura podobno lepsza niż u nich (link tutaj).
   Ale czy na pewno facet niezatapialny?
   Hmmm…
   W każdym razie ja na niego nie głosuję. Krakowiaczek ci ja...

   A jeśli ktoś twierdzi, że coś naruszam, to link do państwowej komisji wyborczej znajduje się tutaj.

   * Źródło cytatu tutaj.