Kontrelity III RP czyli: nie dziwi nic.

Kiedy pan prof. Gliński, który swego czasu rzucał gównem w przeciwników politycznych (vide mój tekst: Ohe, iam satis est!), budując zręby pod budowę partii, z której hasłami walczy dziś dzielnie w europarlamencie inny profesor – Legutko,  otrzymał order z rąk Bula-Dwururki nie zawracając sobie głowy faktem, że Gajowy nie tylko pochodzi  z Budy Ruskiej, ale ma takie poczucie humoru, jakby w niej całe swoje dotychczasowe życie dorastał do pełnienia funkcji najważniejszego urzędnika w Państwie Polskim – mieliście na to wywalone, jak mówią młodzi, i w nagrodę za niezłomność charakteru awansowaliście go do godności kandydata na premiera ugrupowania antysytemowego.
Kiedy „nasi” akademicy pognali do Pałacu Prezydenckiego, aby przyjąć od tegoż Bula, posądzanego przez nich samych o pilnowanie ruskich interesów w Polsce, profesorskie tytuły – mówiliście ludziom, którzy zwrócili uwagę na tę niekonsekwencję i ewidentny brak smaku, że są frustratami.
Kiedy jeden z reprezentantów polskiej kontrelity gorliwie zapewniał przedstawiciela środowiska, którego protoplaści przynieśli na butach sowiecki gnój na polską ziemię, że nie ma nic wspólnego z akcją protestacyjną wymierzoną przeciw obrzydlistwom, które głosi, a jego zamiłowanie do koprofagii podniósł do godności poglądów politycznych– wtedy nie mieliście nic przeciwko temu, a tym którzy mieli zadawaliście pytania: „Czy Pana zdaniem to dobry moment na atakowanie [ tu padło nazwisko rzeczonego reprezentanta kontrelity] […] Czy dlatego ten moment dobry, że akurat waży się jego kandydowanie na prezydenta?”
Miłe złego początki lecz…
Nic przeto dziwnego, że dziś chwalicie się tym, że wasz redaktor naczelny dostał order od tajnej policji państwa ościennego.
A swoją drogą, szanowny panie redaktorze Sakiewicz, opłacało się bluzgać na księdza. Oj opłacało!