Alle jaja, alle jaja…

   Tym razem do popełnienia niniejszego tekstu skłoniły mnie doniesienia o kolejnym radosnym wybryku pani komisarz do spraw niezwykle istotnych, pilnującej brukselskiego stolca od czasu gdy w ramach opuszczania tonącego okrętu pewien sztukmistrz z Sopotu zechciał, wraz ze swoim osobistym oficerem podprowadzającym (na miano oficera prowadzącego mógł sobie zasłużyć co najwyżej niejaki Mieciu Wachowski) w postaci niemieckiego ciecia albo cieciowatego Niemca – to już jak kto woli, zabrać ją na pokład kolejnej szalupy, platformy czy jak tam zwał tę przeciekającą łajbę, którą ów wykwit naszych „jelit” został przetransportowany do „stolic jewropejskich” aby tam wspólnie robić za całe stado paprotek płci obojga. Najwyraźniej udział w tymże procederze nie do końca przypadł do gustu naszej wypacykowanej przedstawicielce Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, czego właśnie nie omieszkała dać wyraz w uwadze skierowanej do którejś z zasiadających w pobliżu psiapsiół bezpośrednio po kolejnym wiekopomnym wystąpieniu, stanowiącym tradycyjnie nierówny bój z dość popularnym także i u nas w kraju językiem obcym. Zawziętość owego boju nie odbiegła zresztą diametralnie od heroizmu podobnych starć toczonych nagminnie, ku niekłamanej wesołości licznie zgromadzonej międzynarodowej publiczności, przez jej ryżego pryncypała, jednak nie stanowi to przecież w żaden sposób o stopniu sumienności wykonywania przez oboje powierzonych im obowiązków, jako że oboje i tak najpewniej instrukcje otrzymują na piśmie i to w języku, który niewątpliwie jest im nieco lepiej znany.
   Jednak kolejny wyczyn naszej rodzimej (za którą jako Ślązakowi z dziada pradziada przychodzi mi się wstydzić podwójnie, podobnie jak się to ma od całego szeregu lat w przypadku niejakiego byłego „premiera ze Śląska”[1]) ex-wicepremierzycy skłania raczej – po raz kolejny – ku refleksji na temat kondycji intelektualnej całej palety naszych wybrańców z tej czy innej listy partyjnej, ze szczególnym jednak uwzględnieniem przedstawicieli „opozycji specjalnej troski”. Wprawdzie pani komisarz, w którejś tam z kolei z szerokiego repertuaru swoich nienajzręczniejszych wypowiedzi, raczyła się jakiś czas temu zwierzyć co do tego, że niezbyt lubi ponoć „obcować z debilami” (w związku z czym należałoby chyba zapytać w jaki sposób znosi ona na co dzień fakt konieczności przebywania sama ze sobą), wnosząc zaś z tonu jej ostatniej off-wypowiedzi wypadałoby jej jednak chyba przede wszystkim współczuć jako osobie najwyraźniej głęboko nieszczęśliwej oraz ewidentnie znerwicowanej, przy czym można w tym przypadku wysunąć hipotezę, że dotarła do niej wreszcie długo odpychana od siebie świadomość, że piastuje ona kolejną funkcję, która w sposób bezsprzeczny ją przerasta. No chyba, że owo znerwicowanie stanowi jednak efekt takich czy innych działań tubylczej faszystowskiej prokuratury nie wyłączając przy tym toczących się śledztw, za którą to z kolei teorią mogłyby przemawiać okoliczności, w których rzeczona, posunięta już cokolwiek wiekiem toteż i nieco wyliniała blondie z wydzierganym delfinkiem bądź też czymś równie idiotycznym, z całkowitą swobodą oraz w niczym niezmąconym znakomitym humorze, rozprawiała sobie swego czasu w pewnej bardzo renomowanej knajpie z pewnym równie wpływowym i kompetentnym szefem służb cieszących się – podobnież także w owym okresie – renomą „psów na aferałów”, o swojej ówczesnej całkowitej niemożności jako „superministry” spowodowania czegokolwiek, co mogłoby nosić miano „oczyszczenia” podległych jej resortów z piętrzących się w ich podwojach patologii. Wtedy pełna – jak wynikało z treści rozmowy – świadomość swojego ówczesnego imposybilizmu w żaden sposób nie wpływała na ton prowadzonej pogawędki, a wręcz przeciwnie, zdawała się wpływać na całkowitą beztroskę naszej nadministry od niedorozwoju. Zresztą prezentowaną również przez jej, obecnie chwilowo dotkniętego ciężką postacią amnezji, interlokutora.
   Smutkiem i zadumą może z kolei nas jako wyborców napawać świadomość, że tego typu osóbki, nie potrafiące nawet wypowiedzieć się do kamer i mikrofonów bez stosowania przeróżnych gimbusiarsko-knajackich odzywek typu „sorry…”, nie wspominając już o użytym przy tej okazji grubszym słowie, nie są przesiewane na pierwszym etapie selekcji partyjnych, a w rezultacie werdyktów wyborczych trafiają prosto z premiowanych mandatami w przeróżnych gremiach miejsc na listach do polityki krajowej, która z kolei w rezultacie zakulisowych targów może stanowić, przy odpowiednio pomyślnych „wiatrach”, trampolinę do międzynarodowych karier wątpliwej jakości. Przykładów naśladowców (ze szczególnym uwzględnieniem naśladowczyń) tego rodzaju błyskotliwych awansów społecznych można by w ostatnim czasie mnożyć, poczynając od naszych sejmowych  Joanek (z jednej strony do niedawna lansująca się na „stylówie” a la Robert Lewandowski – ach te ciągotki do sportu i losowania drużyn do gry w finale rozgrywek pucharowych – niby Mucha – a Nielot, skontrowana z drugiej mańki niejaką Shocking-Wielgus zwaną przez podobieństwo do rzeczonej filmowej postaci Gburią-Furią, względnie na własne osobiste życzenie z montypythonowska Dupencją-Niezadowolencją, wreszcie maderowsko-brukselska kokota nazywająca samą siebie – najwyraźniej dla nie do końca przez osoby postronne zrozumiałego żartu – Polityczną Dziewicą) tudzież innych klubowych dziwolągów o równie egzotycznych nazwiskach z co nieco znarowionego obecnie ex-fraucymeru Lotnego Ryszarda, kończąc na takich tuzach intelektu jak RMB Grafini von Smallhausen und Klinkerhoffen, jej koleżanka Julcia – znana specjalistka od pitolenia i długoletniego tworzenia ostatecznie nigdy nienapisanych ustaw, a zarazem niezmordowana tropicielka dorsza za 8,60 czy pani wicemarszałkini ze znakomitego rodu o równie znakomitych możliwościach intelektualnych, które miała zresztą niejednokrotnie okazję publicznie zaprezentować, że o zagubionej Yjwie od kotlecika i opalenizny przez litość nie wspomnę.
   Przy tym dodatkowo deprymujący może być fakt, że jakaś część elektoratu, dodatkowo zdopingowana przez panteon naszych szczujnych „opiniotwórczych” mediów, potrafi być zadowolona z tego, że na reprezentujących bądź co bądź państwo polskie stanowiskach umieszczani są ludzie, którzy potrafią popisać się wypowiedzią czy też zachowaniem na poziomie nieszczególnie rozgarniętego absolwenta kursu prania i gotowania na gazie. Wtedy wręcz mówi się o nich per „równy chłop”, względnie „równa babka, ale im dosunęła”, za nic mając degradację języka debaty publicznej, którą prokurują właśnie m. in. tego typu zachowania rodem spod wiejskiej dyskoteki. Śmiem sądzić zatem, że nadal będziemy, chcąc nie chcąc, skazani na kolejne ekscesy w wykonaniu przytoczonych powyżej egzemplarzy, nie zapominając przy tym o męskiej części owego oryginalnego zestawu w postaci niezrównanych tytanów intelektu w rodzaju szopopodobnego posła Misiły, komisarza Brejzy z tych Brejzów oraz niejakiego Zembaczyńskiego z tych Zembaczyńskich, dokładając do tego całe grono przybocznych Niutków, sutenerskich Kropków, białonosych Sławomirów wraz ze swoimi równie znitraszonymi osobistymi lekarzami rodzinnymi, a prócz tego tatę dilera z Halicza oraz inne szejnfeldziarskie kierwy. Szczególne miejsce w tym towarzystwie należałoby również zarezerwować dla sprawiającego notorycznie wrażenie mocno czymś oszołomionego puczystowskiego Szczerby, a ponadto nieco przypominającego go fizjonomią nieślubnego syna towarzysza Wiesława, wzmocnionych jedną wybitną anglistką z wypomadowaną pomaską oraz drugą Kinią Gajewsko-Płochocko-Myrchowato-Bóg sam raczy wiedzieć jaką wprost z bronkowego chowu klatkowego wraz z niedoszłym małżonkiem [2]. Menażeria to doprawdy przednia, a i poziom umysłowości wśród owych niewątpliwie wybitnych jednostek również nie byle jaki. Z niemałym naddatkiem dałoby się tutaj zmontować prawdziwy gabinet osobliwości. I jeździć, i zarabiać po świecie. Lecz cóż z tego skoro owo towarzystwo wybrało sobie inną drogę do życiowego sukcesu. Tylko na Boga dlaczego właśnie naszym kosztem?

[1] http://naszeblogi.pl/49359-o-reformatorach
[2] http://naszeblogi.pl/50238-gimbaza-wkracza-na-salony

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika jazgdyni

09-05-2018 [05:42] - jazgdyni | Link:

Witam!

Zajrzałem... i wpadłem.
Teraz już odwiedzam regularnie. I jest po co. Po prostu świetnie Pan pisze. To nastraja optymistycznie, bo kisielowska kategoria kpiącego felietonu nieco podupada. Większość jedzie, albo z grubej rury, albo z wysoka, jak Szymon Słupnik.
Zapewniam, że będę stałym gościem na Pańskim blogu i robię to przede wszystkim dla siebie.

Z szacunkiem
Janusz Kamiński / jazgdyni

Ps. Takie panienki zazwyczaj określane u nas są jako blachary. Charakteryzują się tym, że nie trzeba im z góry płacić. Wystarczy im być i się ocierać. A jeśli przy okazji coś kapnie, jakieś 20 tyś euro pensji komisarza, czy inna madera, to chętnie nawet zatańczą na rurze.
Ps2. Ten Śląsk mnie nieco zaintrygował i zacząłem coś podejrzewać.

Obrazek użytkownika Teutonick

09-05-2018 [13:05] - Teutonick | Link:

No to żeś Pan teraz sprawił, że spłoniłem się niczym zwykły to czynić zawstydzone panny za dawno minionych czasów:) Zazwyczaj spotykam się raczej z opiniami ferowanymi przez różnych barejowskich "wujów", którzy w swoich radach zachęcają mnie zwykle do skrócenia tego czy owego. Przy czym owa mania formowania zdań wielokrotnie złożonych wynika u mnie chyba jeszcze z czasów szkolnych, kiedy to w podobny sposób zwykłem konstruować wypracowania, co by nie ułatwiać zbytnio żywota nauczycielce, na którą zaginało się w owym czasie parol:)
Od tamtego czasu ani niczego nie pisałem, ani niespecjalnie - co wstyd może przyznać - poświęcałem się czytelnictwu, jako że cierpliwości do książek zwyczajnie nie stało. W późniejszym okresie ery internetu człowiek trafił na teksty RAZ-a, później na nieodżałowanego ś.p. Seawolfa i są to do dzisiaj, może jeszcze poza wpisami Stanisława Michalkiewicza (oraz pochłoniętą za młodu w całości - fakt, że nie od deski do deski, ale metodą od bitwy do potyczki, od potyczki do pojedynku - Trylogią Sienkiewicza Starszego) jedyne zidentyfikowane inspiracje. W wymuszonym przedłużającą się powypadkową rekonwalescencją nadmiarze wolnego czasu, który niespecjalnie dawał się spożytkować poprzez praktykowane do tej pory nieco bardziej aktywne formy jego spędzania, przystąpił człek z braku lepszego zajęcia do tego tutaj szrajbolenia i tak już - przynajmniej na jakiś czas -zostało:)
Wracając zaś do obecnych w tekstach dłużyzn, to jak już kiedyś zdaje się w którymś komentarzu pisałem, widać stanowi to jakieś pokłosie wspomnianej młodzieńczej perwersji przechodzącej gładko w wewnętrzny imperatyw, bo nie potrafię się jakoś powstrzymać od umieszczania ich co i rusz w tekście. Za co z góry potencjalnych Czytelników przepraszam i żeby nie było, że nie uprzedzałem;)
Co do PS2., to pragnę niniejszym zapewnić, że zarówno z twarzy jak i z nazwiska pozostaję podobny zupełnie do nikogo, w związku z powyższym Pańskie podejrzenia są całkowicie bezpodstawne, a ta pani przyszła do mnie w tym kożuchu i w nim wychodzi;)
Jednak zarówno charakter wykonywanej pracy, wyraźna niechęć odczuwana w stosunku do przyzwolenia na wykorzystanie przez osoby postronne mych danych osobowych, jak również brak zaufania do nośników informacji, którymi się niniejszym posługujemy, nie pozwala mi na ujawnienie na tutejszych łamach realnej tożsamości:)
Zatem pozdrawiam serdecznie i z wyrazami szacunku - Teutonick

Obrazek użytkownika jazgdyni

09-05-2018 [17:20] - jazgdyni | Link:

Jeżeli ktoś w młodości zadał sobie trud, by przebrnąć choćby przez część "W poszukiwaniu zaginionego czasu", a jeszcze w tym zasmakował, to żadne straszne, wielokrotnie złożone zdania nie będą mu straszne. Fakt, takiego kogoś pamięć nie może być 8 bitowa, a co najmniej 64.
Jednakże świadomie przeszedłem na styl wiecowego, emocjonalnego pokrzykiwania i czytelność wzrosła mi dwukrotnie. Cywilizacja obrazkowa... niestety to jest to.
Śląska nie znam kompletnie. Jednak jest tam jeden gość, który dobrze pisze, z tą tylko wadą, że często o tak zwanej d. Maryni. nawet kiedyś dostał jakiś ważny blogerski medal.

Sądząc, że jesteś o pół wieku młodszy, z zainteresowaniem będę się przyglądał rozwojowi kariery.
Niech tematu nie zabraknie i, cholera, co jest najgorsze po 60-tce, nie będziesz musiał szukać TEGO słowa w Google'ach, bo masz je na końcu języka.

Najlepszego

Obrazek użytkownika Teutonick

09-05-2018 [18:56] - Teutonick | Link:

No ja właśnie z tych, którzy nigdy nie zadali sobie tego trudu:)
Z tym półwieczem raczej się Pan rozpędził, ludzie tak długo nie żyją;)
Kariery żadnej nie przewiduję, a już najmniej na tejże niwie:)
Przy tym rozmnożeniu sejmowych talentów brak tematów raczej nie grozi, prędzej wrodzone lenistwo, tudzież brak czasu na klepanie w klawiaturę:)
Wzajemnie:)