Bezpieczne tematy.

Szanowni Państwo, po reprymendzie jaką ostatnio otrzymałem na łamach muszę zrezygnować z tematów ambitnych i przejść do jeszcze ambitniejszych.
Ileż to już razy słyszałem: nie mędrkuj, nie wychodź przed orkiestrę, nie podskakuj kapelusz cylindrem nie będziesz. Nie słyszałem jeszcze spier…aj!  Sądzę jednak, iż dzień, w którym zostanie mi złożona ta prosta, ale pełna ukrytych znaczeń, propozycja jest już bliski. 
A oprócz imperatywów, są jeszcze pytania: gdzie się pchasz? czego się wygłupiasz? na co ci to? kto za tobą stoi? Szczególnie ten ostatni wapros spotykam tak często, że kiedyś będę chyba musiał sam to sprawdzić.  
Tak więc przejdźmy do innych tematów. Jest taki jeden, który nasuwa się w okresie listopadowym z całą swą uroczą siłą – ogródek.
Późna jesień i początek zimy to okres spiętrzonych prac polowych. Przynajmniej u nas. Cudze ogródki nas nie interesują. A nawet nie powinny. Ani to grzeczne, ani bezpieczne (nawet się ładnie zrymowało, potwierdzając poetycko postawioną wyżej tezę).
Podstawowe narzędzia pracy w ogródku to oczywiście, znane nam z piaskownicy, grabki, łopatka i wiaderko. I ta wiedza, plus moje doświadczenie w pracy na roli, którym się hojnie i zupełnie bezinteresownie podzielę, aż nadto wystarczy, żeby już wczesną wiosną, a nawet pod koniec zimy można było cieszyć się obfitymi plonami -  owocami naszego wytężonego i rozumnego trudu na swoim.  
Obecnie jest bardzo dobry czas, aby posiać na grządkach warzywa. Kupujemy w sklepie nasiona i siejemy. W sumie nic trudnego. Możemy też - chcąc oszczędzić parę groszy: wiadomo przednówek - nie kupować nasion, ale wykorzystać resztki z obiadu; z doświadczenia wiem, że nie zawsze wszystko się zjada. Niedojedzone marchewki, pietruszki, selerki czy kalarepki wciskamy w pulchną, pachnącą sztucznym nawozem, glebę. Jeśli użyźnimy ją nawozem naturalny, doznania zmysłowe staną się jeszcze bardziej, jak się to dziś mówi: magiczne. Między rabatki wsadzamy szczepki przeróżnych kwiatków: nasturcje, storczyki, krokusy, kaktusy, orchidee i co tam jeszcze fantazja nam podpowie.
Postawmy też urocze krasnale ogrodowe. Im większe tym lepsze. Trzy- , czterometrowe skrzaty, skrzące się ostrymi kolorami czerwieni, żółci, zieleni, seledynu, sprawią że nasz ogródek będzie na pewno wyróżniał się spośród innych. Będzie niepowtarzalny i, jak to się mówi: publicznie rozpoznawalny. A i my rozpoznamy go już z daleka.
Postarajmy się też o drzewka owocowe. Dziś w sklepach mamy duży wybór owoców, nie to co kiedyś – za komuny. Możemy nabyć za naprawdę niewielkie pieniądze, po jednym owocu: jabłko (chociaż może jabłko nie; może śliwkę), gruszkę, cytrynkę, pomarańczkę. Owoc kiwi czy mango. A nawet ananasa i kokosa. Owoce jemy a pestki wypluwamy na wspomnianą już dobrze użyźnioną rolę. Zakwitnie nam ogródek - oj zakwitnie! - różnokolorowymi barwami, jak tylko pojawią się na drzewkach - wyrosłych z wyplutych pestek -  pączki,  a z pączków wystrzelą płatki.
I co dalej? Dalej idziemy do domciu. A tam, przez całą jesień i zimę zajmujemy się czymkolwiek, a nawet byleczym, wiedząc że i tak nam urośnie.  
Ponieważ to co inni robią dopiero wiosną my zrobiliśmy już jesienią, pod koniec zimy wyruszamy śmiało do naszego ogródka. A tam jakaż niespodzianka! Nasza skromna parcela zmieniła się w prawdziwą dżunglę. Bowiem egzotyczne kwiaty i owoce przywabiły do niej, naturalnym biegiem spraw, a z prawami natury nikt jeszcze nie wygrał, zamorskie ptaki, takie jak: papugi, tukany, kaczki pekińskie, kanarki, z innych jeszcze ptaszków wymieńmy pszczółki, ważki oraz małpki. Oprócz skrzydlatych pojawią się i inne egzotyczne zwierzątka: wilki morskie, świnki zamorskie, pekińczyki, harty afgańskie, grypa azjatycka, diabły tasmańskie (na te należy uważać!), miś Kolargol, śmieszne, małe bezradne tygrysiątka oraz lwiątka. Jakaż frajda, wziąć takiego szkraba na kolana i podrapać za uszkiem!
Możemy położyć się wygodnie na leżaku i z nieskrywaną wyższością patrzeć na tych, którzy dopiero teraz pomyśleli o tym o czym my już dawno wiedzieliśmy. Jak ci biedni ludzie krzątają się, pełni zawiści, wokół tego swojego badziewia. Tych zeschłych badyli, zgniłych łodyg, rachitycznych pędów. Tej szarości i beznadziei, niczym postpeerelowska rzeczywistość.
A u nas żyto po pas!
Obfitość plonów sprawi, że na zebranie ich z naszych pól dziecięce wiaderko nie wystarczy. Tu potrzebny będzie kontener. I to niejeden. Ponieważ wszystkiego sami nie zjemy, więc nadwyżkę można będzie eksportować. Kierunku eksportu uzyskanych płodów rolnych nie śmiem podpowiadać. Bowiem czego bym nie doradził, to i tak będzie źle. Sorry, ale taki mamy klimat – polityczny.

Następnym razem, omówię jak upiec pyszną babkę drożdżową bez mąki, jajek, cukru. I bez drożdży.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Józef Darski

01-11-2014 [17:35] - Józef Darski | Link:

To co Pan poprzednio pisał nie było ambitne tylko światło odbite i lepiej nie mówić od czego. Mogę takich tekstów o niebezpieczeństwie banderowskim, które panuje nad Ukrainą i szykuje sią do ataku na Polskę pisać jeden na godzinę. Są 4 podstawowe schematy opracowane tam, gdzie Pan nie chciałby się znaleźć.

Obrazek użytkownika Robert Kościelny

01-11-2014 [19:40] - Robert Kościelny | Link:

Szanowny Panie Redaktorze,
Nigdzie nie stwierdziłem, że piszę ambitnie, czyli oryginalnie i głęboko. Napisałem, że poruszałem ambitny temat. To różnica, bowiem można o tematach ambitnych pisać nieambitnie, wtórnie, epigońsko. Problemu światła odbitego nie poruszę. Zauważę tylko, że jest zabawny.
A propos oryginalności. To tylko blogowy wpis, człowieka który nie pretenduje. Spodoba się to dobrze, nie – trudno. Natomiast jeśli Pan red. uważa, iż to co piszą w tym temacie te główki nad naszeblogi.pl , jest odkrywaniem Ameryki, to muszę się z Panem nie zgodzić. Prochu to oni tam nie wymyślają, a przecież niektórzy z nich bez wątpienia pretendują.  I m.in. dlatego czarno to wszystko widzę.
Bez urazy, ale dokonane przez Pana streszczenie moich poglądów jest nieprawdziwe i świadczy o wielkim zacietrzewieniu. Tym samym, które kierowało Panem red. naczelnym, insynuującym ks. Isakowiczowi-Zalewskiemu moralną współodpowiedzialność za dokonywane przez Rosjan zbrodnie na terenie ukraińskiego państwa.
A poza tym (a może: przede wszystkim) tekst jest żartobliwą reakcją na pańską reprymendę.
Luzu troszkę, luzu.