Początek i koniec Polski

PSL weszło do kampanii wyborczej z hasłem „Tu zaczyna się Polska”, czyli trawestując, Polska urodziła się w PSL- u, skoro tam się właśnie zaczyna. Nikt już od tej pory nie może więc sobie rościć prawa, że ma coś wspólnego z narodzinami Polski, bo matka jest tylko jedna i tą matką jest PSL, a osobiście szef tej partii Janusz Piechociński. Można też przyjąć, że chodzi o to, że tu zaczyna się Polska, gdzie jest PSL, a kończy się tam, gdzie jest......no właśnie kto?  Oczywiście PO. Bo tam, gdzie jest Platforma Obywatelska kończy się Polska, a zaczyna „kręcenie lodów”, korupcja, nieudolność i kumoterstwo na wielką skalę. W środku Polski, pomiędzy PSL i PO mieszczą się – idąc tropem PSL – inne partie jak PiS i SLD. Taka logika na pewno nie podoba się Jarosławowi Kaczyńskiemu, dla którego na pewno Polska nie tylko zaczyna się w PiS, ale na PiS się kończy. Co do SLD, to jest mu pewnie wszystko jedno, gdzie będzie – czy na początku na końcu Polski - ważne by za rok podczepić się w końcu do władzy. Oczywiście, na końcu Polski nikt nie chce być, nawet PO, które sądzi cały czas, że w ogóle buduje Polskę, modernizuje ją, namaszcza wręcz na największą gospodarkę zaraz po niemieckiej. Liderzy tej partii za nic sobie mają jakiekolwiek wpadki czy afery, bo cegła do cegły, niczym Cezary Baryka, wznoszą mury, najczęściej swoich prywatnych interesów.
 
Jeśli chodzi o PiS, to już tak na poważnie, Jarosław Kaczyński nigdy nie zawłaszczał Polski dla siebie. Wbrew demagogom z PO, Prawo i Sprawiedliwość jest partią cały czas otwartą na dialog z każdym kto respektuje choć kilka podstawowych wartości narodowych i patriotycznych, kilka podstawowych propaństwowych postaw. Z PiS można prowadzić dialog i wchodzić w koalicje, to żaden problem, pod warunkiem, że na pierwszym miejscu stawia się państwo, a nie prywatne, partyjne interesy. Jeśli więc PSL, partia rodzinna, ale nie jak Rodzina Radia Maryja, przestawi się na partię propaństwową, to Jarosław Kaczyński rozpocznie z nią dialog. Nie ma natomiast miejsca na rozmowy z PO, bo partia Tuska i Kopacz sama wyszła z Polski. I choć może to być dla niektórych jej członków krzywdzące, w polityce Platformy nie ma Polski, jest tylko chęć sprawowania władzy w Polsce, ale nic poza tym. Nie żadnej idei, czy choćby jej namiastki, w której byłaby jakakolwiek wizja naszego kraju, poza wizją, że trzeba iść razem z Niemcami (czyli pod nimi) i nie można drażnić Rosji. Nawet minister Siemoniak nie zmieni tego obrazu, kiedy mówi wyraźnie o potrzebie wzmocnienia polskiej armii, jej rozbudowy. Być może przyszedł za późno, bo w latach rządów PO wydatki na armię spadły o blisko osiem miliardów złotych, nie wspominając o zmniejszeniu jej liczebności.
 
Na koniec warto sobie jednak odpowiedzieć na pytanie, gdzie właściwie zaczyna się Polska. Może u mnie w domu? Otóż, nikt nie ma prawa sobie rościć pretensji do tego, by mówić, że u niego zaczyna się Polska, bo to jest zbyt poważna sprawa. Polska zaczyna się w każdym z nas, mówiąc górnolotnie, o ile zależy nam na losie Polski, a nie tylko na naszym własnym, osobistym powodzeniu i to czasami za wszelką cenę, łącznie z „kręceniem lodów”. Wybory samorządowe pokazują, jak dużo jest dobrej Polski wokół nas i jak dużo tej zepsutej. Jak dużo  ludzi ambitnych i uczciwych chce tę Polskę zmieniać na lepsze i jak wielu chce utrzymać swoje stołki. A nie jest to trudne. Wystarczy być prezydentem dużego miasta, by w miarę spokojnie czekać na drugą kadencję. Miliardy euro z Unii Europejskiej robią swoje. Wyborca nie zastanawia się, czy filharmonię albo halę sportową wybudowano ze środków unijnych czy miejskich. Wyborca myśli sobie, że to wszystko, co nowego powstało to ten prezydent, za tego prezydenta. Dobrze było być więc prezydentem w tej kadencji, bo następna jest niemal za friko. Wszędzie coś za tę unijną kasę wybudowano, w każdym dużym mieście. A PSL niech sobie zmieni hasło wyborcze na „Tu zaczyna się nasza rodzina”.