Jeżeli chcecie zobaczyć państwo teoretyczne, spójrzcie Państwo za siebie. W tym państwie nic się nie liczy, prócz pieniędzy.
Lekarz w przychodni przyjmuje pacjenta co 10 minut. Sami geniusze. Kominiarz przychodzi do właściciela domu i nie obchodzi go komin, lecz kasa. Pisarze piszą książki, których prawie nikt nie czyta; jeżeli reklama nie pchnie czytelnika do księgarni, księgarnia splajtuje. Księgarnia stara się więc sprowadzać tylko te pozycje, z których może się utrzymać. W sklepie jest podobnie. Ale to nie koniec układanki. Społeczeństwo nie zdaje sobie sprawy, że zostało wychowane na lewackich paradygmatach i w tym kierunku reaguje, choć chciałoby inaczej. Pisarz traktujący swoją kulturę w sposób odpowiedzialny i poważny skazany jest albo na marginalizację, albo na głodowe życie. Nikt nie chce docenić jego wysiłku i jego pracy. Króluje więc tandeta. Sklepikarz staje się sklepikarzem. Prawnicy poczuli wolny rynek w swoim zawodzie, uznali, że są niezastąpieni i stworzyli „nadzwyczajną kastę”. Szkolnictwo podstawowe, średnie i wyższe, to już klęska kompletna, ale racjonalna krytyka nie wchodzi w grę. Brniemy dalej w bylejakość, w powierzchowność, w prowincjonalizm. Skala reklam w Polsce budzi zdumienie każdego, kto przyjeżdża do naszego kraju. Życie rodzinne obraca się pomiędzy wirtualnymi serialami a rzeczywistością kreowana przez seriale – każdy każdego zdradza, żona nie jest pewna męża, mąż żony, a dzieci narażone są na łaskę i niełaskę sądów. Niewiele osób ma pojęcie na czym polega państwo, jakie są ich obowiązki wobec niego, a praca traktowana jest wyłącznie w kategoriach zarobku – na każdym szczeblu. Nie ma myślenia perspektywicznego. Nie znamy własnej historii, nie wiemy kim jesteśmy, a tradycyjna łatwowierność pozwala nam wcisnąć niemal każdą głupotę, którą potem z uporem powtarzamy. Niedawno na Opolszczyźnie spotkałem się z twierdzenie, że to Polska w 1939 r. rozpętała II wojnę… To tak jednym haustem.
Problem jednak polega na tym, że większość z nas czuje się z tym wszystkim całkiem dobrze. Zmian domagają się tylko ci, którym ten postpeerelowski system dopiekł do żywego i jeszcze dodatkowo mają siły walczyć. Najgorszą jednak rzeczą jest to, że pozbawieni zostaliśmy umiejętności obrony i w chwilach konfliktowych stajemy za plecami tego, który nie wytrzymał lub ośmielił się zaprotestować. Gdy on wygra, wszyscy zostajemy bohaterami, zaczynamy domagać się zapłaty i rozszarpujemy zdobyte sukno. Gdy natomiast ten sam człowiek przegra, zostaje kompletnie sam, często wyśmiewany. Nie zmieniamy państwa, lecz pogrążamy odważnych. To objawy niewolnictwa. Tego żaden rząd nie jest w stanie zmienić. Walka z tego rodzaju patologią jest więc naszym wspólnym problemem. Flejostwo i niechlujstwo siedzi w naszych umysłach. Nastawieni jesteśmy nie na budowanie, lecz na branie. Flej nie zbuduje niczego, ale za to rozwali wszystko, co już stabilnie stoi. Skąd to się wzięło? To w dużej mierze pośmiertne działanie świata postbolszewickiego i współczesnego przesadnego liberalizmu.
Na szczęście w swoich genach mamy dystans do bolszewizmu, a historia, bez względu na jej znajomość, wyrobiła w nas specyficzną inteligencję, które pozwala przetrwać najgorsze czasy. Pytanie, czy będziemy chcieli z niej skorzystać i jakim kosztem to się odbędzie? Liczymy więc na najmłodsze pokolenie, właśnie to, które przejęło się Żołnierzami Niezłomnymi, które nie chce już wyjeżdżać, bo od rodzeństwa usłyszało, co musieli przejść ich bracia lub siostry. Są gotowi więc w Polsce zmieniać rzeczywistość.
***
I teraz ostatni bardzo głośny film „Korona królów”, która jest pierwszym od lat polskim filmem historycznym. Reklama spowodowała, że stał się głośny, reklama spowodowała, że jest żywo dyskutowany i reklama spowodował, że jest reklamowany. Mimo to, można zapytać skąd tak gorący jego odbiór? Przyczyn jest wiele. Pierwsza to wyraz potrzeby produkcji historycznej; druga, to opór przeciwko zamykaniu pedagogiki wstydu; trzecia, domaganie się prawdy i szczegółu; czwarta – bo krzyk nakręca krzyk.
Bardzo dobrze, że „Korona królów” powstała, bo pokazuje ona przełomową epokę w polskich dziejach – bardzo podobną do dzisiejszej. Ten moment jest wybrany dobrze i właściwie. Polacy, jeżeli nie chcą czytać, muszą poznać jej specyfiką za pomocą filmu. Ale jego twórcy podkreślają, że nie jest on filmem historycznym… I tu zaczyna sie problem, bo mamy już dość filmów autorskich pokazujących np. Powstanie Warszawskie, które nic nie wnosiły, a pieniądze wyrzucały w błoto. „Korona królów”, choć jej akcja i zamierzenia są inne, poziomem niestety nie ustępuje poprzednim filmom. Na jej przykładzie widać całą mizerię teoretycznego państwa i akceptację dyletantyzmu. Nie widać tam wielkości ani Wawelu, ani Łokietka, ani Kazimierza Wielkiego. Prawie wszystko jest kurduplowate. Widać natomiast idących w karierę współczesnych młodych scenarzystów, aktorów, którym nie w głowie szczegóły, tak istotne w takich produkcjach, lecz znów – kasa i sława…
Do cholery, filmy historyczne, to nie piaskownica, lecz wielka odpowiedzialność, bo dotykamy w sobie tego, czego nie widzimy, a co w nas jest najistotniejsze i najcenniejsze. Wiele negatywnych ocen jest oczywiści naciąganych i pod publiczkę, ale reżyserowi, scenarzystom i, zwłaszcza młodym, aktorom przyda się kubeł zimnej wody, aby następni wiedzieli na jakie gusty mają zapotrzebowanie i do jakich standardów mają się mierzyć.
Naprawa polskiego państwa teoretycznego to zadanie do odrobienia bardziej dla całego polskiego narodu, niż dla rządu – dlatego, że rząd, posłowie, urzędnicy, lekarze, prawnicy, kominiarze, pisarze i księża wywodzą się z tego samego pnia. Wszyscy mamy więc jedno zadanie – uczynić siebie i własne państwo przydatnym do użytku i pomocnym w potrzebie, która wykracza poza możliwości indywidualne lub środowiskowe. I Tu nie ma zmiłuj się, historia nie zna bowiem litości, naiwnych karze gardłem.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 9322
W latach 90. pewien hodowca róż z Poznania zaprosił mnie do swojego królestwa (tak je nazywał). Podczas chyba godzinnej podróży (!) usłyszałem opowieść z tysiąca i jednej nocy. Przyznaję, było to fascynujące. Właściciel próbował mnie przekonać, że róża ma duszę i czuje, jak człowiek. Że też ta róża, którą trzymała p. Róża, zniosła coś takiego. Musiała być kupiona w Niemczech. Polskie róże inaczej reagują. Jestem o tym przekonany, od lat 90.
Ciekawy jestem jakich to Polaków zdecydowali się wymienić na liście 100? Pewnie zaczęli od Bolesława Wysikiego, syna Władysława wygnańca, którego uważają za Niemca, bo wychowan w Niemczech. Ci tzw artyści są gotowi "swoim ujęciem" zapaskudzić wszystko. Dla nich Mieszko, Chrobry, Łokietek itd to czasy przedpotopowe, niegodne uwagi. Najważniejsza jest własna wizja. Ogólnie jednak dobrze, że puścili serial, bo jaki jest to jest, ale przynajmniej wywołuje temat - bardzo istotny i pouczający w obecnych czasach. Trzeba go pogłębiać.
http://www.poranny.pl/ma…
Księgarnia stara się więc sprowadzać tylko te pozycje, z których może się utrzymać. – Ma sprowadzać książki pisarzy, których nikt nie chce czytać?
Pisarz traktujący swoją kulturę w sposób odpowiedzialny i poważny skazany jest albo na marginalizację, albo na głodowe życie. Nikt nie chce docenić jego wysiłku i jego pracy. – Nie z tego pisarz ma chleb, że pisze odpowiedzialnie. Trzeba jeszcze mieć talent.
Króluje więc tandeta. – Niestety. Zwłaszcza w państwowej telewizji zwłaszcza w sylwestra, jak słyszałem.
Prawnicy poczuli wolny rynek w swoim zawodzie – Wolny rynek oznacza konkurencję, nie obronę kastowego interesu.
Szkolnictwo podstawowe, średnie i wyższe, to już klęska kompletna – Szkolnictwo organizuje państwo.
Nie ma myślenia perspektywicznego. – To fakt.
Zmian domagają się tylko ci, którym ten postpeerelowski system dopiekł do żywego – A może wolny rynek?
Na jej przykładzie widać całą mizerię teoretycznego państwa i akceptację dyletantyzmu. – Państwo nie jest od kręcenia filmów. Pół biedy, że nie potrafi. Niestety dyletantyzm nie ogranicza się do sztuki.
Naprawa polskiego państwa teoretycznego to zadanie do odrobienia bardziej dla całego polskiego narodu, niż dla rządu – Można naiwnie napisać, że naród nie powinien wybierać dyletantów bez kręgosłupa. Tylko że to w rękach rządzących jest możliwość naprawy mechanizmu państwowego. Tego nie zrobi zgodnie narodowy kolektyw, tylko jednostki, które obecnie są przedmiotem hodowli i eksploatacji.
A ta nie składa się ze rządu i partii, która sama się wyżywi ale tych wszystkich szczegółów, które pan opisał. Z tych supermarketów gdzie zombie robią zakupy pseudoproduktów, pseudożywności itd. by podtrzymać swoje nic nie znaczące pseudożycie w pseudopaństwie.
To jest coś o czym nawet nie pomyśli żaden PiSowiec. To jest coś co stanowi kościec Systemu. To zbyt trudne dlatego lepiej postraszyć ludzi niemiecką dominacją, złym Putinem i (przede wszystkim!) absurdalną teatralną opozycją.
Jak słaby i żałosny musi być nasz rząd skoro tyle uwagi i powagi poświęca tym błaznom?
Ciężko nie odnieść wrażenia że jakby ktoś tam w opozycji mocniej pierdnął to rząd by się posypał.
Po tych dwóch latach widać jak na dłoni że nie będzie żadnego realnego działania. Zamiast tego zapoda nam się patriotyczną papkę, którą będziemy musieli się nasycić. Dokładnie taką jak w tym serialu. Korona Królów. Wyprodukowanym przez jakichś Żydów w stylu Kurskiego a realizowanym przez różne pociotki z działów reklamy i mydlanych telenoweli. Żałosna parodia historii emitowana w parodii państwa.
Na bieżąco zaś będziemy mieć dumę z bycia członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ, heroicznej postawy w sprawie uchodźców, których nikt na serio nie zamierza do nas wysyłać, oraz polskie przewodnictwo podczas budowy Grupy Wyszehradzkiej z inicjatywy amerykańskich Żydów.
Tak to właśnie wygląda. Gówno powleczone aspartamowatym lukrem.
Jednak najgorsze jest co innego o czym pan wspomniał. To niszczenie ludzi, którzy chcieliby z tym walczyć. Weź napisz że nasz pisowski rząd to jedynie zarząd tego gówna. Złożony z mieszaniny nieudaczników, karierowiczów, agentów i sprzedawczyków. Zaraz zlecą się obrońcy. Że niby to i tamto. Chcą a nie mogą ... A ty jesteś głupkiem i masz oszołomskie pomysły.
Ale ja to wiem. Że nie mogą. Rozumiem. Oni też to rozumieją. I dlatego robią jedyną rzecz jaka im została: zajmują ostatnie wolne stołki w Systemie. A reszta... niech kupi piwo za 2zł, kiełbasę za 10, chleb z gipsu i zasiądzie do oglądania Korony Królów bądź innej telenoweli jak to rząd chce dobrze.
Dzięki, pozdrawiam
Faktycznie. Nie bardzo można sobie wyobrazić samoistne zmiany. Jeśli jednak nastąpiłby jakiś zewnętrzny czynnik burzący obecną rzeczywistość to w naszym kraju wciąż jest sporo myślących ludków zdolnych do ogarnięcia sytuacji. Jeśli tylko ludzie zrozumieją wreszcie że nie można liczyć na żaden centralny rząd!
PS
Tylko nie Piłsudski. Naprawdę. Jak na mój gust to była jedna z najbardziej fatalnych postaci w naszej historii. Ok napiszę to wprost: człowiek bez honoru i wiedzy. Być może też agent. Ten właśnie Nikodem Dyzma, którego widział przed oczyma Dołęga-Mostowicz pisząc swoją książkę. Wystarczy przeczytać co Piłsudski robił przed i w trakcie Bitwy Warszawskiej. Co zrobił potem. Z dowódcami, którzy wygrali tą Bitwę. Wbrew lub pomimo działań Piłsudskiego. I nie opierać się na wikipedii tylko na faktach, które potem warto z nią porównać. A przecież to tylko jeden z epizodów działań wielkiego... Marszałka.
Generalnie to mam wrażenie na nasze nieszczęście historyczne polega na tym że na czele Polski bardzo często mieliśmy takich ludzi. Co gorsza potem gloryfikowanych. Ale to już nie przypadek gdyż ci ludzie przysłużyli się tym, którzy później pisali historię i decydowali kto ma być kim.
A syf, nakłada się warstwami od kilkuset lat. To, szambo, które mamy dziś, to efekt walki PiS z PO. Wyczyściła nam scenę polityczną. Ale z drugiej strony, człowiek tak ma, że to, co w walce, to na trwałe. Ten syf, który mamy siedzi w nas samych i przy lada okazji wyłazi, jak gówno.
Natomiast co do Piłsudskiego, to mamy tu odmienne zdanie. Gdyby nie wojsko, które stworzył, żadnego państwa by nie było. Naród w swojej pracy dochodzi do momentu, w którym musi podjąć walkę, albo przegrać. W życiu człowieka nic nie dzieje się bez walki. Znam te wszystkie zarzuty przeciw niemu, ale z dzisiejszej perspektywy Piłsudski i Dmowski są niepodzielni. Jeżeli miałbym wystawić pomnik, to im obydwu razem. Pozdrawiam
Krzysztof Pasierbiewicz
Ten fotoplastikon z czasów późnoromańskich grzeszy marną jakością scenariuszową i reżyserską, co Pan trafnie wychwycił i opisał jako wynik szerszej bylejakości w jakiej tkwimy i się na nią godzimy.
Nie sądzę, żeby dalszy ciąg tej produkcji zmienił pierwsze oceny, że jest to dydaktycznie nieudane przedsięwzięcie, choć pompowane przez Kurskiego ile wlezie jako przykład edukacyjnej misji TV.