Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
"Chcesz iść do Starego na Klatę?"
Wysłane przez Krzysztof Pasie... w 21-09-2017 [18:13]
Motto muzyczne: https://www.youtube.com/watch?v=B-t7CqvBM2A
Wczoraj wieczorem zadzwonił do mnie kumpel z pytaniem: Cześć Krzysiek! Chcesz iść do Starego na Klatę?
Na jaką klatę i do jakiego starego? – odpowiedziałem pytaniem, bo w pierwszej chwili nie zajarzyłem, o co koledze chodzi. No wiesz, mam wolny bilet do Teatru Starego na „Wesele” w reżyserii Klaty.
Czyś ty oszalał, przecież jak mnie tam zobaczą to mi pisowcy w bramie łeb ogolą! – zażartowałem. To, jak chcesz, ale jest okazja, bo bilety na wszystkie spektakle już dawno wysprzedane – kusił kolega.
A wiesz, może to i dobry pomysł, bo jestem ciekawy, co znowu ten Klata zmajstrował – mruknąłem, - w końcu raz kozie śmierć, niech się dzieje, co chce, - idę.
Dawno tak nabitego krakowskiego Teatru Starego nie widziałem i pierwszym, co rzuciło mi się w oczy było, że na wypełnionej do ostatniego miejsca widowni siedzą prawie sami młodzi ludzie z przewagą licealnych nastolatków, a jak spytałem biletera, czy to jakaś wycieczka szkolna odparł, że na Klatę zawsze sami młodzi przychodzą.
No i jak było? – słyszę zaaferowane głosy komentatorów mojego blogu.
No, jak by to powiedzieć, Dymnej zmarszczki się nie imają, a stary Lubaszenko świetnie się trzyma, choć gra prawie na golasa – odpowiadam.
Niech się pan nie wymiguje i powie, jak było naprawdę? – dopytują Goście mojego blogu w oczekiwaniu na jakąś sensacyjną wiadomość.
Odpowiadam: Było, jak zawsze bywało na spektaklach Wesela w Teatrze starym: Co tam Panie w Polityce?... Na świecie wojna, a tu u nas wieś spokojna… Sen, muzyka, granie, bajka… O wielkości darmo śnić, trzeba żyć… A to Polska właśnie… Trzeba wstać, trzeba się, do czego brać!...
W finale nie było chocholego tańca, który, jak słusznie powiedział Klata, - wciąż trwa.
Były za to niekończące się oklaski na stojąco, a ja też wstałem i klaskałem.
Dlaczego?
Bo choć nie był to Swinarski, to jednak przy dźwiękach black metalowej muzyki, znakomitej grze aktorskiej i świetnej choreografii Klata zrobił bardzo dobry spektakl, jak się okazało trafiający głównie do młodej widowni. Znalazł kod porozumiewania się z młodymi trafiając w gusta ich pokolenia prezentując przekaz zgodny z formami komunikacji, jakie oni preferują i wyraził swoje myśli w takim właśnie opakowaniu trzymając się uczciwie tekstu, a co najważniejsze bez nadawania przedstawieniu zbędnie dętego patosu i akcentów nadmiernie martyrologicznych, co drażni dzisiejszą młodzież. Było tak, jak młodzi lubią, czyli kolorowo, dynamicznie, migawkowo, tanecznie, a momentami dosadnie i siarczyście.
Słowem, mam na myśli ministra Glińskiego, od Klaty też można się uczyć. Bo coraz wyraźniej widać, że dla polskiej młodzieży patriotyzm znów zaczyna być ważny. Dlaczego? Bo w czasie ostatniej dekady w szkole nie uczono historii, a przecież nic tak nie smakuje młodym, jak zakazany owoc. Bo każdy Polak patriotyzm ma w genach i nie da się zabić naszej polskiej duszy, ale sęk w tym, że trzeba ją umieć obudzić, co Klata zrobił między innymi przy pomocy uwielbianej przez młodych głośnej muzyki. I choć znów się narażę „ortodoksyjnym pisowcom” zaryzykuję tezę, że to właśnie wiedział reżyser robiąc swój spektakl pod pragnienia dzisiejszych młodych Polaków. Więc jeśli mogę coś radzić nowej władzy, to trzymać podlizujących się Jarosławowi Kaczyńskiemu świętoszkowatych „leśnych dziadków”, jak najdalej od wpływu na Sztukę, bo wszystkie ataki na Jana Klatę wychowanych w Kółkach Różańcowych pisowskich jajogłowych moralistów będą przeciw-skuteczne, gdyż młodzież jest przekorna z natury.
A wracając piechotą do domu cały czas myślałem o tym, ile Polska straciła przez przedwczesną śmierć genialnego Stanisława Wyspiańskiego. Mój Boże! Miał trzydzieści sześć lat, jak umierał, a tyle mógł jeszcze dla nas zrobić! I przypomniała mi się rzucająca na kolana premiera "Wyzwolenia", które w roku 1980 tak fenomenalnie wyreżyserował w tym samym teatrze Konrad Swinarski z Jerzym Trelą w roli głównej.
Padał deszcz, zimno było, ale ogrzewały mnie pobrzękujące mi w uszach słowa modlitwy Konrada odmawianej na deskach krakowskiego Teatru Starego przez młodego Jurka Trelę przed trzydziestu siedmiu laty:
Daj nam poczucie siły
i Polskę daj nam żywą,
by słowa się spełniły
nad ziemią tą szczęśliwą.
Jest tyle sił w narodzie,
jest tyle mnogo ludzi,
niechże w nie duch twój wstąpi
i śpiące niech pobudzi.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)
Post Scriptum
Polecam Państwu lekturę bodaj najlepszego tekstu, jaki w ostatnich latach czytałem, a który znakomicie zwieńcza przekaz mojej notki, czego nie umiałbym tak pięknie wyrazić:
Artur Ilgner: Wodza nam trzeba
Stworzyliśmy państwo, w którym wszystko jest fasadowe i sztuczne. To państwo kabaretowe – pisze pisarz i poeta.
Piję i myślę o Tuchaczewskim. 97 lat temu, sierpniowej nocy, na obcej dla niego ziemi, zapewne też pił wódkę. Po trzech dniach walk miał świadomość, że przegrał, padła jego armia. Priwislinskij kraj, ten wredny karzeł dożarty, pokazał pazury: wydrapał gały jego kozackim oddziałom. Misterny plan, wysiłek sztabowców, nadzieje kozackich siepaczy, marzenia o komunistycznej Europie od Moskwy po Madryt. Wszystko to legło w gruzach. Warszawa, znienawidzone miasto, które miał zmiażdżyć – rzucić do stóp rewolucji. Lenin, Dzierżyński nigdy mu tego nie wybaczą. Wybaczyli. Nie wybaczył mu Stalin. W przyszłości zbrodniarz zabije zbrodniarza. Ale ten drugi jeszcze o tym nie wie. Nie przeczuwa, że za dwadzieścia parę lat, jak polscy oficerowie w Katyniu, dostanie kulę w tył głowy.
Dzisiaj mam inną polską noc. Myślę o ludziach, którzy stanęli w obronie nie tylko Warszawy. O kobietach, starcach, młodzieży i dzieciach (Lwowskie Orlęta), którzy nie chcieli oddać zaborcom wolności. Myślę o morzu krwi polskiej przelanej w obronie Ojczyzny. Wtedy to słowo coś znaczyło. Było święte. Bardziej święte niż Matka Boska Częstochowska. Mimo to nie obroniliśmy naszej świętości.
Szatański gen
A dzisiaj? Jakie trwożne zadaje sobie Polak pytania?
Począwszy od przemian, od Solidarności, która na powrót odzyskała nam wolność. Co dzieje się z moim Narodem? Bitnym, hardym, tak fantastycznie spójnym i zorganizowanym, gdy celem staje się odzyskanie niepodległości. Jakie fatum nad nami ciąży? Dlaczego szatański gen odradza się, dewastuje naszą psychikę, gdy tylko tę wolność odzyskujemy? Co powoduje, że demencja pustoszy nasze mózgi, że twardnieją nam serca. Tak było po zwycięstwie nad Wisłą. Waśnie. Kłótnie o władzę. Ale wtedy mieliśmy wodza. Nie watażkę, nie karierowicza, nie tchórza skrywającego się za politycznymi fasadami, ale wodza prawdziwego. Biorącego na siebie pełną odpowiedzialność za państwo i za swoje czyny. Za to, że skrzyknął oddziały i wszedł na most. Za komendy, które wydawał, za złamanie demokracji. I choć różnie historycy oceniają ten okres, nikt nie zaprzeczy, że z podniesioną głową przejął odpowiedzialność za Polskę. Nie zawahał się, bo szło o dobro Ojczyzny – wiedział, że układ Sowietów z Niemcami w Rapallo to kolejne zarzewie naszych kłopotów. Skłócony parlament, zdezorganizowane po wojnie i długiej niewoli państwo, niepewne i chwiejne, nie przeciwstawi się, gdy nasi wrogowie na powrót staną się silni.
Czyż dzisiaj nie jest podobnie?
Skaczemy sobie do gardeł, zagryzamy się wzajemnie jak wataha kundli walczących o wiejską sukę, warczymy na siebie, nieprzejednani w złości i agresji. Źli, chytrzy, wykorzystujący każdą okazję, by dowalić przeciwnikowi. W imię prawa łamiemy prawo, byleby dominować nad przeciwnikami. Bez pokory, bez refleksji, bez chrześcijańskiego miłosierdzia, choć w Boże Ciało tłumnie maszerujemy w procesjach, dźwigając baldachimy i święte obrazy. Bo jaką wartość ma nasza wiara, skoro mamy problem choćby z przyjęciem kilkunastu dzieci do Sopotu? Nie. My nie mamy z tym problemu. Żyjemy traumą, rozpamiętując fakt bezsporny, że wciąż dobrze się mają ci, którzy nam odzyskaną wolność w 1989 roku spieprzyli.
Państwo kabaretowe
Jednocześnie stworzyliśmy państwo, w którym nie ma już żadnych odnośników do prawdy, prawa, autorytetu. Wszystko jest fasadowe, sztuczne, jak dekoracje w prowincjonalnym teatrzyku. Nasze państwo to państwo kabaretowe, w którym były pijany prezydent z byłą pezetpeerowską legitymacją przy grobach bohaterskich Polaków uchodzi za autorytet moralny i udziela światłych rad; jego wcześniejszy konkurent, pierwszy prezydent wolnej Polski, niegdyś ikona wolności, zabawia się kolażami, wykpiwając swojego byłego oponenta, którego notabene sam kiedyś namaścił.
Państwo kabaret, w którym dzielni strażacy przez kilkanaście godzin torują drogę do poranionych, rozproszonych po lesie dzieci, oficjele chwalą sukces organizacyjny, a nikt nie wydaje decyzji, by helikoptery wojskowe i ratunkowe dotarły na miejsce tragedii, co zajęłoby kilkanaście minut; mamy regularnie rozhisteryzowany tłum przed Pałacem Prezydenckim, wymachujący krzyżem jak maczugą, i prześmiewców z drugiej strony, układających w krzyż puszki po piwie. I byłego dzielnego opozycjonistę, który lubi być noszony przez policjantów w świetle kamer.
Tłuszcza jak z obrazów Bruegla. „Walka karnawału z postem". Bez zrozumienia (nie mówiąc już o szacunku dla odmiennej wiary czy poglądów), bez krzty umiaru w zapiekłości, za to, że nas oszukano, wykpiono, wydrwiono. Rozsierdzeni na samych siebie, na wszystko i wszystkich – Polacy. Na czas zaprzeszły, na świat współczesny. Na Unię Europejską, Trumpa, Białoruś, Litwę, Koreę Północną.
Nikt nie widzi realnych zagrożeń, które jak ciemne chmury napływają ze wszystkich stron, nie bolą nas uszy od groźnych pomruków nadciągających burz. Kto zastanawia się dzisiaj, co będzie z Polską za lat 20, 30? Liczą się partykularne interesy partyjek i partii – politykierów i „polityków" (daj Boże!), którym przyświeca jedyny cel: zdobycie lub utrzymanie się przy władzy. Zatem jak Tuchaczewski w sierpniu 1920 roku piję za tę noc sierpniową, dla mnie traumatyczną, ponurą – dla obronionej Polski przed laty jakże radosną, zwycięską. Ja, Polak, pocieszam się jak umiem: jeszcze nie przegrałem do końca. Jeszcze jakoś się trzymam. Czy na długo starczy mi sił? Jest mi wstyd za to, co się dzieje, i nic nie mogę poradzić.
Mogę w rozpaczy strzelić kolejną setę, iść na warszawską Pragę, stanąć na moście i krzyknąć: Wodza! Potrzeba nam prawdziwego wodza! Jesteś czy dopiero się rodzisz? Czy zdążysz nas uratować przed chaosem i kolejną klęską? Gdzie są politycy, którzy poważnie myślą o Polsce? Kto chce i potrafi wziąć na siebie odpowiedzialność za państwo, niech czynem, nie słowotokiem czy pancernym pociągiem, mnie do siebie przekona! Wtedy stanę przy nim i gdy zajdzie taka konieczność, wkroczę na most.Artur Ilgner jest pisarzem, poetą, dziennikarzem oraz autorem kabaretowym, scenarzystą i reżyserem telewizyjnym.
Źródło oryginalne: http://www.rp.pl/Publicystyka/...
Czytaj także:
„Opanowany Kaczyński i narwani aspiranci”, gdzie pisałem o moim zdaniem bezsensownym proteście „ortodoksyjnych pisowców” pod Krakowskiem Teatrem Starym przeciw przedstawieniu Jana Klaty „Do Damaszku” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/549090,opanowany-kaczynski-i-narwani-aspiranci
Komentarze
21-09-2017 [21:33] - OLI | Link: [NIECH NIKT NAD GROBEM MI NIE
[NIECH NIKT NAD GROBEM MI NIE PŁACZE]
1. Niech nikt nad grobem mi nie płacze,
krom jednej mojej żony,
za nic mi wasze łzy sobacze
i żal ten wasz zmyślony.
2. Niech dzwon nad trumną mi nie kracze
ni śpiewy wrzeszczą czyje;
niech deszcz na pogrzeb mój zapłacze
i wicher niech zawyje.
3. Niech kto chce grudę ziemi ciśnie,
aż koniec mnie przywali.
Nad kurhan słońce niechaj błyśnie
i zeschłą glinę pali.
4. A kiedyś może, kiedyś jeszcze,
gdy mi się sprzykrzy leżeć,
rozburzę dom ten, gdzie się mieszczę,
i w słońce pocznę bieżeć.
5. Gdy mnie ujrzycie, takim lotem
że postać mam już jasną,
to zawołajcie mnie z powrotem
tą mową moją własną.
6. Bym ją posłyszał, tam do góry,
gdy gwiazdą będę mijał -
podejmę może po raz wtóry
ten trud, co mnie zabijał
22-ego lipca 1903. Rymanów
Stanisław Wyspiański
https://www.youtube.com/watch?...
21-09-2017 [23:47] - Krzysztof Pasie... | Link: Pan Zygmunt Konieczny to już
Pan Zygmunt Konieczny to już dzisiaj elitarna Sztuka, trafiająca tylko do starannie oddestylowanej czołówki koneserów, która póki, co jest sztuką niszową, że nie powiem piwniczną. Natomiast nadające do szeroko pojętego odbiorcy Elektryczne Gitary wyraziły to w znacznie bardziej gładko przyswajalnej formie (ponad 3 miliony odsłuchań) - vide: https://www.youtube.com/watch?...
22-09-2017 [00:38] - OLI | Link: Kiepska odpowiedź i poniżej
Kiepska odpowiedź i poniżej aspiracji. Pańskich aspiracji. Od krakowskiego snoba z pretensjami do kultury jeśli nawet nie wysokiej, ale przecież nie do aż tak niskiej, spodziewałabym bardziej konsekwentnej autokreacji.
Maleńczukowe :
"Byłem w Ryjo, byłem w Bajo, miałem bilet na Hawajo
Byłem na wsi, byłem w mieście, byłem nawet w Budapeszcie
Wszystko chuj, o ja wam mówię wszystko chuj, o
Może czasem trochę mniejszy, ale potem jeszcze większy"
zwalnia mnie z udowadniania tego, co zostało powyższym cytatem udowodnione. https://scontent-waw1-1.xx.fbc...
Jan z Czarnolasu w czasach, kiedy grzeczni synowie AK-owców chadzali do szkół, był w programie szkoły podstawowej i średniej. On by to powiedział tak:
"Gdziem potym nie był? Czegom nie skosztował?
Jażem przez morze głębokie żeglował,
Jażem Francuzy, ja Niemce, ja Włochy,
Jażem nawiedził Sybilline lochy."
Tata, tata, sprawa sie rypła...
22-09-2017 [13:17] - Krzysztof Pasie... | Link: @Oli
@Oli
Pragnę zauważyć, że to nie ja, lecz Pan odsłonił i zacytował ten tekst "maleńczukowy".
Krzysztof Pasierbiewicz
22-09-2017 [17:05] - OLI | Link: Tylko pomogłam panu dokonać
Tylko pomogłam panu dokonać coming outu.
Podaje pan na forum link z tym wulgarnym utworem i co - jest pan zażenowany, że wrzuciłam jego tekst?
No to do litanii dodajemy jeszcze hipokryzję.
23-09-2017 [10:46] - Krzysztof Pasie... | Link: @OLI
@OLI
"Tylko pomogłam panu dokonać coming outu..."
--------------------
Droga Pani @OLI,
---------------------
Wzruszyła mnie Pani chęć pomocy, ale radziłbym, by chęć pomagania innym poprzedziła Pani próbą pomocy samej sobie.
Z poważaniem,
Krzysztof Pasierbiewicz
23-09-2017 [13:48] - OLI | Link: Z wielkiego zadęcia wyszło
Z wielkiego zadęcia wyszło cieniusieńkie piiii.
Dobrze się czuję w swojej skórze, z własnym JA, z moimi prawdziwymi poglądami.
Jako osoba zadowolona z tego stanu rzeczy pomocy nie potrzebuję.
Czego i panu życzę. Nie będzie łatwo, ale może pan chociaż spróbuje.
22-09-2017 [00:11] - HenrykHenry | Link: zdaniem tego blogera to tacy
zdaniem tego blogera to tacy jak Klata budza czy obudzili w Polakach mlodego pokolenia patriotyzm.
Co za kretynizm !!!
No i naturalnie musialo to byc powiazane ... a jakze.
Jeszcze tym razem sie nie powazyl bloger "uszczypac" bezposrednio PJK ... ale jest na dobrej drodze. Juz prawie "szczytuje".
22-09-2017 [12:43] - Florentyna | Link: A tymczasem szczytuje
A tymczasem szczytuje dziadzio HenryczekHenryczek, tyle że w inną stronę. No, bo cóż mu jeszcze pozostało...
23-09-2017 [08:58] - HenrykHenry | Link: Pasierbiewicz w innej
Florentyna
Pasierbiewicz w innej odslonie. "Podziwiam" ten blysk inteligencji ...
22-09-2017 [01:50] - paparazzi | Link: To dopiero bohaterski wyczyn
To dopiero bohaterski wyczyn, jak wam nie wstyd PiS-owcy trzeba ryzykować jak za komuny. Do teatru nie chodzicie choćby nie tak bohaterskiego. Gratulacje, Krzysiu główeczka.
22-09-2017 [10:01] - spike | Link: Jakoś jestem pewien, że Pan
Jakoś jestem pewien, że Pan by się nieźle bawił przy dźwiękach piosenki "Czerwone maki na Monte Casino" w wykonaniu disco polo.
22-09-2017 [11:17] - zbieracz śmieci | Link: Stary lubaszenko prawie na
Stary lubaszenko prawie na golasa ale dlaczego tylko prawie ale to i tak wskazuje ,że momenty jednak były.
22-09-2017 [12:22] - Krzysztof Pasie... | Link: @ALL
@ALL
Zapraszam na Salon24 - tam jest prawdziwa dyskusja nad tą notką, już dodano blisko 120 komentarzy, w większości merytorycznych w przeciwieństwie do tego, co tutaj czytamy - vide: https://www.salon24.pl/u/salon...
23-09-2017 [09:00] - HenrykHenry | Link: Tam sie pan sam moderuje ...
Tam sobie pan sam moderuje komentarze ... tu przeszkadza ?! Jaki problem pisac tylko tam
23-09-2017 [12:36] - zbieracz śmieci | Link: Nie przeszkadzało ci pisanie
Nie przeszkadzało ci pisanie do Neou,do Nowego Neonu wiec nie przeszkadza ci pisanie i do sraloonu 24 bo kiedyś to chociaż udawał salon.
Tam pozostał tak zwany element patologiczny i mocne koło rewizjonistów ,rasiowców z amsternem na czele i oni są nie ruszenia.Kidys i dzis to większośc komentarzy sam sobie pisałeś i dalej piszesz i merytoryka nie ma nic wspólnego .Tutaj i tak się komentujący łagodnie obchodża z tobą bo nawet tam nikt nie zbierał tyle wyzwisk i tyle darcia łacha.
Tartanoga zebrał od Admnina ale gdyby wiedział ile w tobie chama w stosunku do kobiet i na NB i w sraloonie to może by podjął inną decyzję.
Nie tylko on on wie,ze nie ma powodu do przepraszania inni też jak on wiedzą jaki smród za tobą się wlecze.