Mówią o [tym] marszałku Grabarczyku i o [tej] "marszałkini" Nowickiej.
Mówią o [tym] wnioskodawcy Kamińskim i o [tej] "wnioskodawczyni" Musze.
To czemu mówią o [tej] ulicy [tego] Grottgera i o [tej] ulicy [tego] Narbutta?
Czy nie powinni – zgodnie w własnymi regułami gry – mówić raczej o [tym] ulicu [tego] Grottgera i o [tym] ulicu [tego] Narbutta?
Że to nie ma sensu?
A nazywanie wicemarszałek Wandy N. "marszałkinią" ma?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3515
Nazywanie tej od laski to ma sens!POd warunkiem ze to zgrabne epitety są!POwrócą te czasy co to "WY" bylo i już!
Cała genderowa Polska szukała właściwego określenia dla niejakiej muchi z racji zajmowanego stanowiska,minister,coś podobnego.Minister z greki to sługa a ona to służąca.W UK jakoś nie wstydzą się tego określenia Prime minister[premier],pierwszym sługą wśród sług JKM,dobrze kumam...!?
Dobrze.
Pozornie obaj mamy rację ale nowomowa ma znacznie większą tradycję.Biorę do ręki SŁOWNIK WYRAZÓW OBCYCH,M.Arcta.Wydawnictwo M.Arcta w Warszawie 1935i czytam ,wyższy urzędnik państwowy itd...!Wymyk aby nie umieścić dosłownego tłumaczenia,minister sługą w tamtych czasach, pani minister jako żona ministra to mogła sobie co najwyżej potańczyć!Jak żyć i komu tu wierzyć,skoro ten słownik swoim nazwiskiem uwiarygodnił Henryk Ułaszyn,profesor w tamtych latach Uniwersytetu Poznańskiego!?