Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Święto Wolności dopiero nadejdzie
Wysłane przez grzechg w 06-06-2014 [02:51]
Pospieszne komentarze dotyczące tego, co zdarzyło się w Polsce 4 czerwca 2014 roku, obfitują w emocje, bo jakie to święto wolności, skoro w tym dniu doszło do częściowo wolnych wyborów parlamentarnych, a pierwszym, w pełni demokratycznie wybranym rządem był rząd Jana Olszewskiego. Trzeba przyznać, że machina III RP zrobiła wszystko, by Polacy dali się nabrać na nowy świecki zwyczaj świętowania odzyskania przez Polskę niepodległości właśnie w rocznicę owych dziwnych kontraktowych wyborów z 4 czerwca 1989 roku. Pomógł tu bardzo Barack Obama, pewnie zupełnie nieświadom przysługi dla elit III RP. Wychwalał nas, obiecywał, zresztą całkiem sprawnie i z rozmachem, a Prezydent RP był wniebowzięty, jak zresztą cała świta, która siedziała na Placu Zamkowym.
Lech Wałęsa przeskoczył przez mur – tak mówił Prezydent USA – to może za 20 lat okaże się, że przeskoczył jak Partyka przez dwupiętrowy budynek. Ta pompa miała swoje wizerunkowe dobre strony, bo znowu ktoś coś o Polsce powiedział dobrego. Media z głównego nurtu propagandy prześcigały się, jak to Warszawa i Polska są w tym ważnym dniu na ustach całego świata. Ten przekaz wciśnięto zapewne wszystkim lemingom i nie tylko im. Tymczasem jeden wywiad Władimira Putina dla francuskiej telewizji przykrył wizytę Prezydenta USA w Polsce. Ale warto się zastanowić, gdzie jest początek naszej polskiej wolności. 4 czerwca 1989 roku? Niby dlaczego?
Jestem tutaj pewnie swoistym konserwatystą, ale dla mnie wolność wybuchła w Polsce 30 i 31 sierpnia 1980 roku. Bo wtedy, naocznie widziałem ludzi płaczących ze szczęścia na ulicach mojego miasta, że kończą się strajki. Ci ludzie pamiętali Grudzień 70 roku i krwawą rozprawę reżymu z robotnikami, rozprawę, którą przecież dowodził zmarły generał Wojciech Jaruzelski. Tam czuło się powiew wolności. Tam była euforia, tam było wspomnienie tej wielkiej mszy świętej na Placu Zwycięstwa (dziś Placu Piłsudskiego) w Warszawie odprawionej przez papieża Jana Pawła II. A co ma z tak pojętym wybuchem wolności dzień 4 czerwca 1989 roku? Raczej niewiele. Owszem, był aplauz dla ludzi Wałęsy na plakatach wyborczych, była mobilizacja wielu środowisk w dużych miastach, szczególnie w Warszawie, ale to było coś tak na w pół do piątej, a nie punktualnie na szóstą. Można zastanawiać się, po co Bronisławowi Komorowskiemu ten 4 czerwca, który zresztą sam negował, tak jak całe obrady Okrągłego Stołu. Ale już się stało, już poszło to w świat, że wolność w Polsce świętujemy od 4 czerwca 1989 roku.
Do tego wszystkiego dochodzą te nasze wszystkie kompleksy, jeszcze żałośniejsze niż pod koniec osiemnastego wieku. Wszyscy trąbią od TVP po TVN, że nas widzą w końcu, że Barack Obama w Warszawie, że są dwie „bestie”, a gdzie jest "Pierwszy", to nie wiadomo, czy w tej bestii czy w tamtej, że jadą zygzakiem, ale to jest ważne, antyterroryści tłumaczą, że tak trzeba, a potem snajperzy na dachach i 70 osób jest chronionych i CNN mówi o Polsce, i znowu jesteśmy pępkiem świata na 3 godziny. To jest właśnie żałosne. To posiłkowanie się przy wszelakich uroczystościach kimś z zewnątrz. Tym razem to był Barack Obama. Oczywiście, niezależnie od ocen III RP, ta Polska zmieniła się wizualnie na lepsze, ale czy zmieniła się na lepsze społecznie czy politycznie? Śmiem wątpić, jak większość biedujących Polaków. Rozwarstwienie polskie jest daleko bardziej posunięte niż brytyjskie czy francuskie. Bądźmy dumni sami z siebie, ale nie dlatego, że ktoś do nas przyjechał, nawet jeśli to jest sojusznik Polski. Poza realną polityką jest też miejsce na nasz honor narodowy. I tu nie za bardzo w tym honorze mieści się 4 czerwca. Może wtedy w Polsce skończył się prostacki komunizm, ale na pewno nie zaczęła się jeszcze prawdziwa niepodległość z sowieckimi garnizonami i generałem Jaruzelskim jako prezydentem III RP.
Wniosek nasuwa się jeden. Święto Wolności dopiero przed nami, a nie za nami. Spór będzie trwał jeszcze przez długie lata. Ale jeśli mamy mówić poważnie o pełnej Niepodległości Polski, to tylko wtedy, gdy odrzucimy ustalenia Magdalenki i Okrągłego Stołu, tylko wtedy, gdy zniknie z Polski w widoczny sposób agentura Moskwy, gdy wreszcie – co ma fundamentalne znaczenie – zostanie do końca wyjaśniona Tragedia Smoleńska. Przepraszam za emocje, ale to jest chore świętować z taką radością ów 4 czerwca, skoro właśnie w tych niby 25 latach wolności doszło do największej tragedii narodowej po II wojnie światowej. Ale co tu się dziwić, skoro Prezydent RP był szczerze ubawiony z premierem, gdy lądowały trumny z e Smoleńska.
Komentarze
06-06-2014 [03:41] - cyborg59 (niezweryfikowany) | Link: ...// dla mnie wolność
...// dla mnie wolność wybuchła w Polsce 30 i 31 sierpnia 1980 roku. Bo wtedy, naocznie widziałem ludzi płaczących ze szczęścia na ulicach mojego miasta, że kończą się strajki//...
Pamiętam że ludzie zaczęli sobie patrzeć z uśmiechem w twarze... Potem ten uśmiech nam starto z facjat, a zupełnie potem miałem z kolegami zdumienie w oczach. Zdumienie, kiedy wmawiano nam że zupełnie inni ludzie na kanapach, w ośrodkach wypoczynkowych ustalili jaka była historia, kto działał, kto redagował, kto kolportował. To zdumienie zostało nam do dzisiaj.
Masz rację ! Święto nie musi być za naszego życia. Ale musimy najpierw wyjaśnić wiele spraw. Dla wspólnego dobra !
06-06-2014 [10:33] - grzechg | Link: Czy nie jest dziwne, że
Czy nie jest dziwne, że Sierpień 80` jest już tylko świętem części dawnej opozycji? Bo to nie jest Święto III RP,
Pozdrawiam.
06-06-2014 [05:53] - Kaciszek (niezweryfikowany) | Link: 100% zgody. To coś co mamy to
100% zgody. To coś co mamy to jakaś straszna herbertowska hybryda przed którą poeta "ucieka z krzykiem".
Ta półkomunistyczna "wolność" przypomina śmierdzącą nadpsutą żywność, a smród magdalenkowego oszustwa - mimo medialnych perfum - jest silnie wyczuwalny.
06-06-2014 [10:29] - grzechg | Link: Prawda jest tez taka, że
Prawda jest tez taka, że część Polaków, nie taka mała, w tym smrodzie żyje i nawet go nie czuje, albo nie chce czuć.