Warszawa - rozkradzione miasto

Realizacja programu Cela+ nabiera nowej dynamiki w Warszawie. Zatrzymanych zostało kilkanaście osób, miłośnicy hazardu mogą zakładać się o liczbę aresztowanych np. do końca roku. Zatrzymani to nie recydywiści przyzwyczajeni to twardego, więziennego losu, lecz urzędnicy, rzeczoznawcy, prawnicy. Groźba aresztowania bez wątpienia stanowi dla nich potężny stres, zaś samo zatrzymanie i zgoda sądu na kilkumiesięczny areszt to prawdziwy szok. Prokuratura nie powinna mieć większych problemów ze skłonieniem większości z ich do szczerych wyznań i wskazania innych zamieszanych. 

Mechanizm wyłudzenia wielomilionowego mienia stolicy nie wydaje się być szczególnie skomplikowany. Jest prosty jak konstrukcja cepa, zadziałał dzięki niekompetencji lub świadomego działania urzędników ratusza, sądów, rzeczoznawców i polityków. Ktoś w sądzie zatwierdził kuratora dla osoby  wieku biblijnym+, na podstawie świstka papieru. Ktoś wycenił wartość nieruchomości zaniżoną 20-30 razy. Ktoś w Ratuszu nie bronił mienia Warszawy i wykazywał całkowitą bierność. Ktoś przekazywał handlarzom roszczeń informacje poufne. Wreszcie HGW, prezydent miasta i wiceprzewodnicząca PO, partii rządzącej przez 8 lat, nie zrobiła kompletnie nic w sprawie uszczelnienia prawa. 

HGW ponosi pełną zarządczą (jako przełożona urzędników Ratusza) oraz polityczną (jako wiceprzewodnicząca partii rządzącej przez 8 lat) odpowiedzialność za rozkradanie mienia Warszawy. PO wraz z PSL nie tylko miało rząd, ale także przewagę legislacyjną w parlamencie. Wartość kradzieży w Warszawie szacowana jest na ok 1-4 miliardy złotych. Tłumaczenia, że winny jest nieżyjący prezydent stolicy Lech Kaczyński, po 10 latach rządów HGW brzmią żałośnie. Wiceprezydent Witold Pahl, powołany w celu zorganizowania audytu w Ratuszu, stanowi jedynie komediowe dopełnienie tej ponurej sprawy. Możliwe, że Pahl miał jak najlepsze chęci, ale zorganizowanie audytu zakoczyło się całkowitą klapą, a sam ów "człowiek spoza Warszawy", musiał tłumaczyć się jak bardzo nie zna swojej rodziny w stolicy mieszkającej, która ubiega się o majątek po przedwojennej fabryce Dobrolin. 

Za kilka tygodni pełną parą ruszy Komisja ds. Reprywatyzacji pod przewodnictwem wiceministra Patryka Jakiego. Komisja może nie tylko zabrać ukradzione mienie temu które je wyłudził, ale także zażądać "odszkodowania" w kwocie jego rynkowej wartości. To na wypadek, gdyby wyłudzona nieruchomość została już odsprzedana. Ten wariant jest szczególnie bolesny, jeśli bowiem handlarz sprzedał w kwocie wyraźnie niższej od rynkowej, koszt odszkodowania może być dla niego zabójczy. Np. handlarz sprzedał  za 3 miliony nieruchomość wartą 10 milionów, zapłacić musi 10 milionów. 

Komisja ma ogromną pracę do wykonania. Główne ryzyko to przemożna chęć głębszego utopienia już całkowicie i bezdyskusyjnie skompromitowanej HGW. Można mieć nadzieję, że Komisja będzie prowadzić swoją pracę precyzyjnie, bez zacietrzewienia. Skala tego co nosi eufemistyczną nazwę "dzikiej reprywatyzacji" jest tak ogromna, iż polityczna krew będzie lała się sama. 

HGW oświadczając, że przed Komisją nie stawi się wykazuje butę, lekceważenie obowiązków i warcholstwo. Butę, bo zdecydowana większość kradzieży miała miejsce podczas jej rządów w stolicy. Lekceważenie obowiązków, bo jako prezydent Warszawy ma obowiązek wobec mieszkańców i poszkodowanych dołożenia wszelkich starań, aby zlikwidować skutki tej wielkiej afery. Warcholstwo, bo będąc urzędnikiem samorządowym nie ma prawa zastępować Trybunału Konstytucyjnego w ocenie konstytucyjności powołania Komisji, sądów w ocenie późniejszych odwołań oskarżonych oraz Sejmu w jego roli ustawodawczej. 

To, że mimo skali kompromitacji HGW nadal jest prezydentem Warszawy wystawia jak najgorszą ocenę całej klasie politycznej. Gdyby polityka w Polsce była w miarę zdrowa, PO nie musiałoby nawet żądać od HGW ustąpienia, zrobiłaby to bez chwili zwłoki. Gdyby jednak tego nie zrobiła, PIS lub inna wroga jej partia polityczna zorganizowałaby skuteczną akcję (np. pikietę), która wymusiłaby dymisję. Trwanie HGW na ratuszowym krześle paraliżuje zarządzanie miastem i powoduje wymierne straty. Także dla mieszkańców. 

Prokuratura potwierdziła, że ruszają śledztwa dotyczące Krakowa i Łodzi. Traktowana jako całość ta reprywatyzacyjna afera jest zapewne największą od 25 lat. Stanowi wielkie wyzwanie i test dla organów państwa: czy niebywałe w XXI wieku dla stolicy jednego z największych państw Unii Europejskiej rozkradanie nieruchomości zostanie ukarane. Czy też państwo ponownie stanie się bezradne. 

Mark Twain powiedział: "żaden kraj nie może być dobrze rządzony, dopóki wszyscy jego obywatele nie będą pamiętać, że oni są strażnikami prawa". Twarde i sprawiedliwe działania w tej Wielkiej Aferze mogą przywrócić obywatelom wiarę w państwo. Może nieco więcej ludzi uwierzy wtedy, że są strażnikami prawa. Może to skutkować trochę lepszym rządzeniem. Może ...