Z zegarkiem w ręku 15 minut. Tyle zajęła cała procedura. Prośba o kanonizację i pozytywna odpowiedź papieża. Żadnej prezentacji sylwetek świętych, jakiegoś pokazu multimedialnego, który by je przybliżył, nic. Potem tylko dość zwykła msza święta.
Najbardziej uroczystym momentem tej ostatniej było odśpiewanie przez kapłana Ewangelii po grecku. Homilia papieża podobała mi się - krótka i treściwa. Jednak uważam, iż coraz bardziej przesadza on w swym zamiłowaniu do skromności. Niechęć do nadmiernej pompy i celebry jest zrozumiała, ale uważam, że wyjątkowe okazje powinny mieć wyjątkową formę. "Decorum" czasem jest konieczne.
Doszło do tego, iż organizatorów ceremonii zaczęli wyręczać księża sprawozdawcy, omawiający /podczas śpiewów i rozdawania komunii/ dokonania Jana XXIII i Jana Pawła II. Nie pojmuję też, dlaczego kazano pielgrzymom pochować flagi i transparenty. Czyżby ideałem był szary tłum?
Moje krytyczne uwagi nie dotyczą oczywiście samego faktu kanonizacji /o epokowym znaczeniu/, ale wyłącznie oprawy uroczystości, która moim zdaniem, pomniejszyła jej wagę.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 15685
Poza tym wielkość tych, których dziś ogłosił świętymi Go przerosła.
Zadaniem naszego polskiego papieża było przyczynienie się do obalenia komunizmu.
Zaś wyzwaniem dla papieża Franciszka jest walka z zagrożeniami, jakie niesie zwyrodniały kapitalizm.
Mnie też było przykro, że Franciszek nie umiał opowiedzieć o zasługach Karola Wojtyły.
Ale bądźmy bardziej pokorni. Świat boryka się z różnorodnymi problemami.
Serdecznie pozdrawiam Autorkę,
Krzysztof Pasierbiewicz