LECH KACZYŃSKI I PRZYWÓDCY EUROPY NA MAJDANIE

Z okazji czwartej rocznicy katastrofy smoleńskiej warto zastanowić się gdzie byłby dzisiaj Prezydent Lech Kaczyński i inne osoby poległe w katastrofie. Polityka polska wyglądałaby zupełnie inaczej a Tusk byłby zagoniony w kozi róg. Co nie znaczy, ze nadal nam się to nie może udać.
Mam obawy, że kampania prezydencka 2010 r. byłaby przegrana – w końcu miał ją prowadzić Michał Kamiński z Adamem Bielanem. Jednak prof.Lech Kaczyński nawet po wyjątkowo chamskiej i brutalnej kampanii zachowałby autorytet przynależny głowie państwa. Po rozpoczęciu funkcjonowania Majdanu Lech Kaczyński byłby tam i wezwałby na pomoc przywódców głównych państwa Unii Europejskiej. Gdyby jednak Lech Kaczyński wygrał wybory (na co były pewne szanse) prowadziłby twardą obronę niepodległości Polski przy wtórze wrzasku lewicowo-liberalnych mediów jak to Polskę kompromituje. Do czasu wydarzeń ukraińskich trwałby flirt Tuska z Putinem. Coraz więcej byłoby opowieści o poszerzaniu kontaktów, ogromnym rynku zbytu w Rosji czy fascynującej kulturze. Bylibyśmy narażeni na regularne występy Daniela Olbrychskiego czy Andrzeja Wajdy. Całe stada pożytecznych rusofilów tłumaczyły nam jak to na Wschodzie fajnie jest. PSL przypominałby o stratach polskich rolników i hodowców.
Ponieważ Prezydent Kaczyński miałby możliwość utrzymania dłużej wpływów w mediach publicznych, przekaz byłby inny. Dzisiaj inteligentniejsze lemingi widzą, że wali im się świat a całą narracja o dobrej Rosji i bezpieczeństwie Polski można wyrzucić do kosza. Gdyby więcej mediów mówiło dłużej o słynnym cytacie z Lecha Kaczyńskiego „Dzisiaj Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze Polska” dotarłoby to do większej grupy zaczadzonych Tuskiem. Jednak Tusk usiłuje narzucić narrację o tym, że eksperci prokuratury nie znaleźli śladów wybuchu. Gdyby nie katastrofa smoleńska – co mówiłby dzisiaj Tusk o Ukrainie ? Straszyłby banderowcami i przypominał wspólne pokonanie faszyzmu przez Armię Czerwoną i Ludowe Wojsko Polskie ? „Czterej pancerni i pies” oraz „Stawka większa niż życie” pokazywałyby telewizje i publiczne i prywatne częściej niż dziś. Zapewne Tusk tłumaczyłby promoskiewską narrację potrzebą porozumienia z Niemcami i odejściem od specyficznie polskiej (a przez to według UE – nieobiektywnej) oceny Rosji.
Zapewne nadal w PiS tkwiłyby frakcje konserwatywna Zbigniewa Ziobry (dzisiejsza Solidarna Polska) i liberalna stawiająca później na Joannę Kluzik-Rostkowską (Polska Jest Najważniejsza). Pytanie czy liderzy tych formacji nie ulegliby pokusie rozmiękczenia wizerunku PiS i jakieś próby kompromisu z PO. Wynik wyborów parlamentarnych w 2011 r. byłby lepszy i może rządziłaby koalicjia PO-SLD-PSL. Zastanawiam się czy bez nienawiści do ofiar katastrofy smoleńskiej zdołałby zaistnieć Janusz Palikot. Kryzys ukraińskim mógłby ostatecznie złamać przewagę koalicji wszystkich anty-PiS-owych formacji a następujące po nim miażdżące zwycięstwo w wyborach do Parlamentu Europejskiego pierwszą jaskółką przyszłej klęski wyborczej.
Czas wrócić do obecnych czasów i jechać do Warszawy 10.04 br. Bo mimo trudniejszej sytuacji sprawy o które walczył Lech Kaczyński są tak samo ważne dzisiaj. Jesteśmy im winni lepszą Polskę.