Motto: Nasi krytycy są naszymi przyjaciółmi; wytykają nam nasze przewiny.
(Benjamin Franklin)
Ostatnio, coraz częściej spotykam się z zarzutami, że nic tylko tę nową władzę krytykuję i krytykuję, a ślepo jej oddani „ortodoksyjni pisowcy” oskarżają mnie nawet, że nie jestem prawicowym blogerem, za jakiego się podaję, tylko "agentem Platformy wbijającym nóż w plecy Jarosława Kaczyńskiego". I tu się powoli kończą żarty, bo nie mogę bez końca tolerować, żeby mnie jeden z drugim nawiedzony nienawistnik opluwał jedynie za to, iż się z nim nie zgodziłem, że wypadek pani premier Szydło to był na sto procent zamach, a pan Bartłomiej Misiewicz jest polską jutrzenką swobody. Przyznaję, że ostatnimi czasy nową władzę częściej krytykuję niż chwalę, ale robię to, dlatego, iż uważam, że po pierwsze PIS zalicza tyle wpadek, iż daje coraz mniej powodów do pochwały, a po drugie bloger, który tylko bezkrytycznie „kadzi”, lukruje i wychwala partię, z którą sympatyzuje wcale tej partii nie pomaga, gdyż mówienie do przekonanych tego, co oni chcą usłyszeć nic konstruktywnego nie wnosi do sprawy i zwykle usypia polityczną czujność. Więc postanowiłem, że jeszcze raz powtórzę, z pewnymi uaktualnieniami, co zadeklarowałem 7 listopada 2015 w notce pt. „Nowej władzy będę się przyglądał jeszcze baczniej niż Platformie”.
Spełniło się moje moje blogerskie marzenie i wreszcie odsunięto Platformę od władzy. Cieszy mnie także niezmiernie, że Prawo i Sprawiedliwość może rządzić samodzielnie, ale jednocześnie bardzo mi zależy na tym, by szeroko pojęta prawica, a więc rząd Beaty Szydło, partia Jarosława Kaczyńskiego oraz prezydent Andrzej Duda nie zaprzepaścili dziejowej szansy wyprowadzenia Polski z kryzysu „państwa teoretycznego” i nie przegapili możliwości reanimacji wartości moralno etycznych totalnie zdewaluowanych przez lewacką Platformę.
W tym miejscu chciałbym także zaznaczyć, że do zwycięstwa wyborczego w roku 2015 oprócz polityków, w niebagatelnym stopniu przyczynili się również blogerzy, czego nowa władza zdaje się nie zauważać i lekceważyć, gdyż ani pani premier Szydło, ani pan prezes Kaczyński, ani pan prezydent Duda do tej pory nie podziękowali blogerom za poważny przyczynek do zwycięstwa wyborczego, co uważam za poważny błąd polityczny. Bowiem w czasie kampanii wyborczej 2015, setki zatroskanych o Polskę i bez reszty oddanych sprawie blogerów napisało ogrom tekstów, do których ludzie dodali tysiące, jeśli nie setki tysięcy komentarzy. Ci w znakomitej większości bezimienni ludzie wymieniając między sobą informacje, opinie i pomysły pracowali w piątek, świątek i niedzielę, od rana do wieczora, a nie rzadko także całymi nocami. A więc, niejako ponad głowami polityków i poza mediami odbyła się w Polsce wielka internetowa debata publiczna, jakiej samym politykom nigdy nie udałoby się przeprowadzić. I zaryzykuję tezę, że jesienią 2015 Polacy zmienili swe preferencje polityczne bardziej dzięki temu, co działo się w Internecie, niż w wyniku działań samych polityków. Powiem więcej, ta debata w blogosferze była o wiele odważniejsza i autentyczniejsza, niż te wszystkie jałowe przepychanki i obiecanki cacanki, które oglądaliśmy na ekranach telewizorów, gdyż blogerzy mogli znacznie więcej powiedzieć niż kunktatorscy politycy, których krępowała polityczna poprawność.
Dlatego ośmielam się twierdzić, że politycy, także nowej władzy, nie bez przyczyny ignorują blogerów. A wiecie Państwo, dlaczego? Bo częstokroć dorobek kreatywnych blogerów bez obciachu zawłaszczają na własny rachunek ogłaszając ich celne myśli i spostrzeżenia, jako swoje. I znam multum przykładów znakomitych tekstów krążących w blogosferze, których prasa prawicowa nigdy nie opublikowała bojąc się ujawnić ich uzdolnionych autorów. Dlaczego? Bo politycy nie dali na to przyzwolenia, gdyż obawiali się konkurencji blogosfery, szczególnie, że zdawali sobie sprawę z tego, że ich poziom intelektualny, a co za tym idzie poziom medialnej debaty politycznej sięgnął ostatnio, jeśli nie dna, to prawie. No cóż. Taki już los blogerów, którzy pro publico bono, z własnej woli, bezinteresownie, wspaniałomyślnie i bez poczucia krzywdy za „jeleni robią”.
Do roku 2015 moja działalność blogerska sprowadzała się głównie do krytyki rządzącej Platformy Obywatelskiej i konsekwentnego obnażania obłudy, draństw, zakłamania i miałkości ideowej rządów Donalda Tuska, a potem Ewy Kopacz.
Na szczęście jesienią roku 2015 władza się zmieniła i Prawo i Sprawiedliwość znowu ma swojego prezydenta, premiera i szefa IPN, prezesa NBP i co ważniejsze komisje sejmowe. Ma też przewagę sejmową, która nowej władzy może w równym stopniu pomóc, co odebrać rozum, czego coraz liczniejsze przykłady już się ujawniły.
I właśnie, dlatego z góry zapowiadam, że tej nowej władzy będę się przyglądał jeszcze baczniej niż się przypatrywałem tym, którzy władzę utracili i jeśli zajdzie ku temu potrzeba, jako niezależny i uczciwy bloger będę tę nową władzę konstruktywnie krytykował, stanowczo wytykał jej błędy i otwarcie tępił wszelakie objawy partyjniactwa, populizmu, demagogii, triumfalizmu, kumoterstwa, kunktatorstwa, klerykalizmu, bigoterii, samouwielbienia, konformizmu… i tak dalej - nawet, jeśli jej zwolennicy będą mi za to wylewali na głowę hektolitry pomyj i fekaliów.
Dlaczego?
Bo w przeciwieństwie do Agnieszki Holland nie chcę, żeby było tak, jak było.
Krzysztof Pasierbiewicz (Akademicki Klub Obywatelski (AKO) im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Krakowie)
Post Scriptum
A jeśli komuś moja kontestatorska działalność blogerska nie odpowiada, o co nie mam żalu, to zawsze może się przenieść na jeden z blogów, gdzie wszyscy się ze wszystkimi zgadzają tworząc bijące pianę wiecznie rozgadane towarzystwa wzajemnego zachwytu nad samymi sobą, jakich w blogosferze nie brakuje.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 11210
Później to zdefiniowano jako mitomania.
Czy jeszcze ktokolwiek uwierzy w ten stek kłamstw? Internet pamięta pańskie umizgi do PO i PSL oraz Majchrowskiego (SLD) głosowanie na Kukiza.w wyborach prezydenckich.
INTERNET PAMIĘTA.
Jak się pisze na 10 portalach,na FB,na TT i na swojej stronie...to teksty zostają..
Pan, jak zwykle pierwszy wylazł z szamba z wiadrem pomyj i fekaliów w ręku. I wszystko się zgadza, bo właśnie takich, jak Pan miałem na myśli pisząc o nienawistnych oszołomach oskarżających mnie, że nie jestem prawicowym blogerem, za jakiego się podaję, tylko "agentem Platformy wbijającym nóż w plecy Jarosława Kaczyńskiego".
Serdecznie Panu tedy dziękuję za komentarz w pełni potwierdzający przekaz mojej notki,
Krzysztof Pasierbiewicz
" pierwszy wylazł z szamba z wiadrem pomyj i fekaliów w ręku."---zdeprecjonowany i opluty pewnie się schowa i ucieknie.
Panie Pasierbiewicz,tych sztuczek ja się uczyłem dawno,umiem na pamięć...a pan jesteś prawicowy bloger,jak ja solistą w balecie madame G..
Pan jesteś jak mawiają Francuzi... LA BOUE
K. Pasierbiewicz
Dobre, by nie powiedzieć ...znakomite !
"PIS to takie PO które istnieje dzięki temu że PO to nie PIS..."
-----------------
Powiem krótko. Jest Pan wielki!
Dziękuję za smakowity komentarz! Palce lizać!
Rozumiem, że strategia nie musi być mocną stroną każdego jak i nie każdy jest w stanie zrozumieć to co uwiecznił Sun Tsu. No w końcu to po chińsku.
"Głosowanie na Kukiza w wyborach prezydenckich pozwoliło PAD wygrać te wybory..."
----------------------
Jak to kiedyś napisałem to myślałem, że mnie ortodoksyjni pisowcy na strzępy rozszarpią.
Pamiętam dyskusję tamtych czasów na S24. Było wręcz niemożliwe wytłumaczenie prostych zależności. Hejt niemiłosierny, rzadko skrywany. Napisałem się komentów co niemiara. W każdym razie jedna Pani, 'PiS-ówka" lecz niekoniecznie ortodoksyjna poprosiła o spisanie uwag i przesłanie jej na priv. Chwilę po tym pochwaliła się przekazaniem ich do sztabu PAD na 2 dni przed ostateczną debatą TV. Wynik znamy. Dokumentacja u mnie na blogu :)
Pana własnie zauważyłem w tamtym czasie dokładnie w związku z podobnymi sugestiami co do tego jak rozjaśnić tę ciemność na horyzoncie. Bez nas podobnych dalej taplaliby się w wazelinie i szukali zakonnicy w ciąży do podstawienia naćpanej na przejście dla pieszych pod kawalkadę PBK...
Wszyscy ci skromnie żyjący Polacy, którzy od niedawna nie muszą już zastanawiać się jak nakarmić swoje dzieci, a żaden sąd im ich nie odbierze, ci, którzy prowadząc swoje małe firmy nie muszą już obawiać się samowoli urzędów skarbowych, jak i ci, którzy mogą wreszcie zacząć marzyć o niedrogim mieszkaniu i wielu innych, którzy jednocześnie widzą, jak kończy się bezkarne prosperity dla okradających Polskę i Polaków złodziei, oni wszyscy nie mają problemu z odróżnieniem dobra od zła, partii PiS od partii PO. A jest ich, i już na długo pozostanie, większość.
Ci zwykli Polacy doświadaczający codziennie dobrodziejstwa rządów PiS zachowują zdrowy rozum i nie zaprzątają sobie głowy paplaniną rozmaitych internetowych mędrków w rodzaju Echo24, Starych Blogerów itp.
Kwestia podziękowania blogerom też mnie trochę boli. Przecież np. ja od 2008 roku napisałem przeszło 1000 notek i w większości krytycznych wobec władz III RP a szczególnie PO-PSL. Było i jest nas wielu na różnych forach i chyba naprawdę mocno przyczyniliśmy się do wygranej obecnej opcji politycznej. To nie jest tak, że powinniśmy oczekiwać jakichś peanów, ale małe słowa podziękowania owszem. Ileż to razy zauważałem u naszych profesjonalnych dziennikarzy wykorzystanie moich tekstów, ale w imię wspólnego zwycięstwa nie reagowałem. Sądzę, że ani PiS ani totalniacy nie zdają sobie sprawy, ile teraz znaczy internet. D. Trump wygrał dzięki niemu a nasi politycy obiecywali stały kontakt z nami, ale nic z tego nie wychodzi. Mało tego! Uważam, że obecna polityka informacyjna i propagandowa (w dobrym tego słowa znaczeniu) naszych władz jest fatalna. Jakiś młokos jest rzecznikiem rządu, do czego się kompletnie nie nadaje. Drugi młokos zajmuje się komunikacją w sieci i też nie ma o tym pojęcia. To wygląda jakby PiS nie wyciągnął żadnych wniosków z lat 2005-2007. Nie jestem przeciw młodości, ale w kontaktach z ludźmi ludzie stateczni wzbudzają większe zaufanie. To elementarz komunikacji i socjotechniki, o czym wiedzą nawet firmy ubezpieczeniowe czy banki.
Oczywiście po stronie totalniaków też jest fatalnie, ale jeżeli nasi dalej będą tak postępować to nie wróżę nic dobrego w przyszłych wyborach. Efekt nowości w postaci 500+ już się wyczerpuje a w wyborach nie będzie miał żadnego znaczenia, bo i Po czy .N będą obiecywali jego kontynuację a nawet jeszcze więcej... może nawet pomoc dla singli :)))
Nie ma żadnej komunikacji z Polakami. Ja wiem, że to się źle kojarzy, ale czy np. premier Szydło nie mogłaby choć raz na dwa trzy tygodnie wystąpić w TVP i opowiedzieć o działaniach rządu? Przecież ona ma dobry image i dlaczego tego nie wykorzystać?
Uważam też, że nie można być bezwolnym poklepywaczem rządzących, nawet gdy im dobrze życzymy. Ja byłem dyrektorem dużej spółki i pierwsze o co poprosiłem moich podwładnych to żeby krytykowali moje decyzje, ale aby pokazali dlaczego i dlkaczego oni maja rację. Zdało to egzamin, bo wydobyłem z nich kreację i dobrą pracę.
Towarzystwo wzajemnej adoracji nic nie wnosi, bo równa w dół i daje przeświadczenie o jakiejś nieomylnoci a nie ma takich nieomylnych ludzi.
Pozdrawiam
--------------
To prawie dokładnie tak, jak ja, a takich, jak my było znacznie więcej.
„To nie jest tak, że powinniśmy oczekiwać jakichś peanów, ale małe słowa podziękowania owszem…”
-------------
No, właśnie.
„Ileż to razy zauważałem u naszych profesjonalnych dziennikarzy wykorzystanie moich tekstów, ale w imię wspólnego zwycięstwa nie reagowałem…”
-------------
Ja zauważałem skopiowane z moich tekstów całe akapity i też blotką trefl odpuszczałem w imię dobrej sprawy. Powiem więcej, dałem PIS-owi kilka rad, które zostały wykorzystane i oczywiście zapisane na własny rachunek.
„Uważam, że obecna polityka informacyjna i propagandowa (w dobrym tego słowa znaczeniu) naszych władz jest fatalna….”
--------------
Pisałem o tym wielokrotnie.
"To wygląda jakby PiS nie wyciągnął żadnych wniosków z lat 2005-2007…”
----------
Z mojej strony pełna zgoda.
„Oczywiście po stronie totalniaków też jest fatalnie…”
------------------
I tylko dzięki temu PIS jest jeszcze na fali.
„Uważam też, że nie można być bezwolnym poklepywaczem rządzących, nawet gdy im dobrze życzymy…”
-------------------
Dlatego właśnie napisałem tę ostrzegawczą notkę. Bo zauważani i wyróżniani są wyłącznie spolegliwi poklepywacze i to zaczyna mnie napawać coraz większym obrzydzeniem.
„Towarzystwo wzajemnej adoracji nic nie wnosi, bo równa w dół i daje przeświadczenie o jakiejś nieomylnoci a nie ma takich nieomylnych ludzi…” ------------------------
Nie ma to, jak nasze współmyślenie.
Dziękuję Panu za zrozumienie i nareszcie w pełni merytoryczny komentarz i serdecznie pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
PS. A najżałośniejsze jest to, za chwilę pan @Tarantoga zrobi z Pana agenta
Chyba ma Pan rację. PiS nie zdaje sobie sprawy, totalniakom otwierają się oczy. Ja blogosferę widzę jako społeczność dość ukrytą, podskórną, żeby nie powiedzieć podziemną (w kontraście do mainstreamu), gdzie ludzie dzielą się między sobą swoimi spostrzeżeniami i wnioskami z ogólnie dostępnej wiedzy. Bo blogerzy zazwyczaj nie mają dostępu do nowych faktów. Mają za to dobrą pamięć, potrafią doskonale przypomnieć, to co zapomniane, zestawić z tym co nowe, wykazać fałsz lub niespójność, wyciągnąć genialne wnioski z tego co ogólnie dostępne, zarysować oryginalne koncepcje, objaśnić skomplikowaną rzeczywistość, jaka nas otacza. Doszukać się prawdy w informacyjnym chaosie. Dokonać rzetelnej analizy.
Mediom mainstreamowym nie zależy na rzetelnym informowaniu, ani tym bardziej na tym, by ludzie rozumieli właściwie otaczający nasz świat. Im zależy głównie na tym, by ukształtować jak w plastelinie spolegliwego konsumenta, który ma się trzymać z daleka od spraw ważnych. Od tego są bowiem starsi i mądrzejsi. To zjawisko dotyczy w większym lub mniejszym stopniu nie tylko Polski. Nie tylko w Polsce wybory przegrali, ci co mieli je wygrać. Nie pomogły sprawdzające się od lat metody manipulacji wyborcami. Coś w sprawnie od dziesięcioleci działającym mechanizmie kontroli demokracji zawiodło. Myślę, że jednak totalniacy zorientowali się, że to internet i blogosfera sprawiła, że sprawy wymknęły się spod kontroli. Tamta strona zaczęła mówić, że w internecie rozpanoszyła się fałszywa informacja, ruska propaganda i że trzeba rozpocząć z tym walkę. Merkel spotkała się dosyć niedawno z Zuckerbergerem w tej sprawie. Myślę, że ostatnie zmiany w S24 także służą blokowaniu przepływu wolnej myśli pomiędzy ludźmi.
Na koniec chciałbym Panu podziękować za świetny, chyba najlepszy w blogosferze artykuł dotyczący CETA.
15 lutego Parlament Europejski przegłosował wejście w życie tej umowy. W tym dniu obejrzałem wszystkie programy informacyjne w TVP. Ani słowem nie wspomniano o podpisaniu tej umowy. Niestety Kurski i Kaczyński chcą byśmy o tym jak najmniej wiedzieli. A potem cichaczem pod osłoną nocy przegłosują umowę fundamentalnie ważną dla Polski na dziesięciolecia. Polscy europarlamentarzyści z PiS (poza Czarneckim i Krasnodębskim) i PO głosowali jednakowo za przyjęciem CETA. Przyzna Pan, że to niezwykły sojusz? PiS nagle w tej sprawie głosuje tak samo jak totalna opozycja. W Polskim Sejmie za CETA są PiS, PO i Nowoczesna. Bez trudu zdobędą więcej niż 2/3 głosów potrzebnych do ratyfikacji umowy. Czy potrafi ktoś wyjaśnić tę egzotyczną koalicję w sprawie CETA?
Pozdrawiam Pana
Na pewno prawda nie jest taka że oto dobro i zło leży na linii politycznego podziału między PIS i PO (i ich odpryski ściemniające). To by było dziwne gdyby tak było. Nonsens. To jakby rozważać że rzucamy piątala na stół pięć razy i za każdym na kant upadł. Ze niby teoretycznie ( a i praktycznie) może upaść 5 razy na kant. Ale jednocześnie zarówno teoretycznie jak i praktycznie nie może upaść 5 razy na kant.
Czuję się wielce zaszczycony, że zechciał Pan moją notkę skomentować. Dawno na Naszych Blogach nie miałem tak szelmowsko intelektualnej uczty!
Ale, idźmy dalej. Chwilowo wtrącę jedno zdanie i później odejdę w inną stronę. Wiadomo mi że jest Bóg. Później co nieco dokomentuję. Bo jak mówię że to mi wiadomo to sam sobie komplikuję możliwość dalszej i uczciwej i skutecznej dywagacji. Skutecznej, znaczy po części nie rozwalającej niczego a tylko budującej (bo ma być zgodne z prawdą). Zejdę znacznie niżej. A jak wiadomo można zejść baaardzo znacznie niżej od rozważan o Bogu aby i tak być jeszcze skrajnie wysoko na tyle aby rozważać politykę. Na tyle wysoko aby zdawać sobie też sprawę ze skomplikowania nieco podobnego do poprzedniego. Że ma być i prawdziwie i skutecznie.
Zaiste bracia i siostry, powiem zatem. Wszystko fajnie z tymi wywodami politykierskimi w Polsce. Istnieje tylko jedno ALE. Nie możemy nigdy przegrać (z własnej winy, a zdarzało się). To jest polska racja stanu, znaczy punkt numer jeden wysoko stojący ponad wszystkim. Wyobraźmy sobie skalę złożoności POlski. Można sobie włączyć Google Eartha i popatrzeć z góry dla pobudzenia wyobraźni. Wiadomo, jest 38 mln ludzi, kawał zróżnicowanego terenu, sąsiedzi, to co było, jest i będzie. Miliony problemów. I przed sobą to KATEGORYCZNE założenie że my nie możemy przegrać Polski (z własnej winy). I wtedy w miarę posuwania się wyobraźnią w stronę tego rosnącego ( w miarę wyostrzania wyobraźni) skomplikowania przy narastającym przymusie założenia (również wynikającym z wyostrzania wyobraźni) powstaje dramat. Z naiwnej wymiany monologów między ludzikami powodowanymi w gruncie rzeczy swymi przyziemnymi interesami trzeba by wstąpić na jakieś wyższe poziomy. Inaczej to dramatyczne, straszące założenie, że my MUSIMY nie przegrać Polski, ono zostaje przoczone. Przeoczona KATEGORYCZNOŚĆ takiej konieczności.
Obecna polityka, te wymiany frazesów, fałszywych intencji, one noszą znamiona SILNEGO niedostatku jak chodzi o nasze realne przetrwanioe jako państwo i jako naród. Przede wszystkim dyskursy polityczne w sposób postrzegalny oddalają się od intelektu, czyli od rozumu. Sprawy i rzeczy przygodne, wtórne, brane jest jako jedyne. Niedostateczne jest rozpoznanie zjawisk co tym rządzą. Brak jest woli działania. Działania w zgodzie z rozumem i z duchem. W tym momencie oczywiście dotknąłem czegoś co jest nawet chyba bardziej skomplikowane i straszące niż nasza konieczność przetrwania jako narodu. Dotknąłem kwestii zgodności między rozumem a duchem, a to już wyżej stoi, to już płynie w stronę wysokości boskich.
Reasumując. Należy zdać sobie (wobec niesłychanie dramatycznego założenia o konieczności przetrwania narodu) sprawę z pewnej możliwości. Rzecz tyczy możliwych zaszłości. Tak więc istnieje możliwość (trochę pod Nietchego podpada to ale bym tu nie chciał go mieszać) że popełniono milardy piramidalnych błędóœ, że po prostu tryliony gigakalorii energii zmarnowano na próżno. Może za bardzo człowiek ucieka od własnej winy.
"Tak więc istnieje możliwość (trochę pod Nietchego podpada to ale bym tu nie chciał go mieszać) że popełniono milardy piramidalnych błędóœ, że po prostu tryliony gigakalorii energii zmarnowano na próżno. Może za bardzo człowiek ucieka od własnej winy..."
----------------------------
Blisko 40 lat pracy na uczelni pozwoliło mi obserwować, jak ludzie zajmujący się nauką wykonywali przez całe lata gigantycznie mrówczą pracę kompletnie na darmo, gdyż nikt się nie odważył im tego powiedzieć, a im zbrakło wyobraźni by spostrzec, że to, co robią jest pozbawione sensu, a efekt ich pracy nikomu się na nic nie przyda. Widziałem, jak się męczą, grzęznąc w coraz mniej istotnych szczegółach uznając, jakże błędnie to, co robią, za zgłębianie wiedzy. Jeszcze gorzej, w to brnięcie donikąd, wciągali i nadal wciągają swoich uczniów, którzy po czasie stają się podobnymi im „ślepcami”. Myślę, że to samo dzieje się w świecie polityki, gdzie skretynienia dramatycznie przyśpieszyło, a sprzyjające ekstremalnie skondensowanemu zidioceniu warunki, choć wydaje się to niemożliwe sprawiły, iż politycy znaleźli sobie nad Wisłą ekologiczną niszę, gdzie mogą z powodzeniem ewoluować do tyłu, czyli od formy mózgu resztkowego do formy całkowicie odmóżdżonej. STOP! Chyba się trochę za bardzo rozkręciłem.
Najlepszą reakcją ta przeczytanie tych tematóœ byłaby taka z Zemsty fredrowskiej : "Moć.. Co ! Co ! Co ! Co ! Co ! Co1 Co ! ????" Hehehe. To jest w stylu: "Zastosowanie imiesłowu biernego w dziełach Zofii Nałkowskiej" (Tak se wymyśliłem, a co , co, co !!). To wszystko wali plagiatem to raz, konfabulacją to dwa, lenistwem to trzy, pisaniem pod wskazaniem ze strony tatusia czy mamusi z tytułem. Niechęć do rzetelnych badań. Chęć zyskania tytułu bez wychodzenia w domu / inwestycji w literaturę.
I na to wszystko PISem w durnotę, czyli odmóżdżenie zupełne.
"I na to wszystko PISem w durnotę, czyli odmóżdżenie zupełne..."
-------------------
Chyba żeśmy się trochę za bardzo rozhuśtali. Nie sądzi Pan?
Jestem pewniem że PIS niebawem przegra totalnie i z kretesem.
"to jest zagadka nierozwiązalna..."
--------------------
I tego należy się trzymać!
Co do blogosfery, to patrze na to z boku i nie mam najmniejszych watpliwosci, ze gdyby pan Kaczynski sluchal to co sie wygaduje na blogach, te wszystkie rady 'ekspertow', to juz dawno nie byloby PiS-u.
"Czytam Pana teksty bo fajnie Pan pisze i uwazam Pana za goscia ktory potrafi byc mlody duchem..."
-------------------------
Miło mi i dziękuję za zrozumienie.
"Ale Pana troski o PiS po prostu nie kupuję..."
----------------------
I słusznie. Bo ja nigdy się z PIS-em nie identyfikowałem, a troszczę się nie o PIS, tylko o Polskę. PIS-owi zaś sprzyjam wybierając mniejsze zło, bo to jedyna obecnie formacja, która może post-komuszej szajce uniemożliwić powrót do władzy.
"Byloby sensowniejsze gdyby Pan nie robil sciemy tylko gral w otwarte karty..."
----------------
Właśnie taką grę zacząłem, o czym świadczy moja notka.
"Przed wyborami parlamentarnymi stawalem w Pana obronie bo byl Pan niemilosiernie atakowany, najczesciej ad hominem, wiec niech Pan nie opowiada, ze byl Pan wtedy taki wojownik anty-PO..."
--------------------
Od samego początku walczyłem ze złodziejami z UD, potem UW, a jeszcze później PO, czemu poświęciłem ponad tysiąc notek. Proszę sobie sprawdzić, jak Pan ma czas i ochotę.
"Co do blogosfery, to patrze na to z boku i nie mam najmniejszych watpliwosci, ze gdyby pan Kaczynski sluchal to co sie wygaduje na blogach, te wszystkie rady 'ekspertow', to juz dawno nie byloby PiS-u..."
-----------------------
A ja powiem Panu nieskromnie, iż Pan prezes posłuchał mojej rady, jak jako pierwszy napisałem, że jeśli po ośmiokrotnie przegranych wyborach chce w końcu wygrać, to musi się usunąć z pierwszej linii polskiej sceny politycznej - patrz moja notka z lutego 2014 pt. "Sulejówek Jarosława Kaczyńskiego" - vide: http://salonowcy.salon24…
Oczywiście Pan powie, że przewróciło mi się w głowie, ale ja swoje wiem. Nie bez podstaw.