Syndrom oszusta

Kilka dni temu miałam wizytę u specjalisty, na którą czekałam ( niezbyt niecierpliwie ) kilka dobrych miesięcy. W czasie badania zadzwonił telefon. : „ Oczywiście, że pan przeszkadza” powiedział lekarz i rzucił słuchawkę. Potem dodał: „ przeklęci farmaceuci”. Ucięliśmy sobie pogawędkę na temat działalności koncernów farmaceutycznych w Polsce, ale nie mogę jej powtarzać bez zgody zainteresowanego. Zwróciłam uwagę na pewien, oczywisty nawet dla mnie, aspekt tej działalności- reklamę. W kraju, w którym nie wolno reklamować papierosów i alkoholi reklamuje się leki i paraleki- w tym podobno bardzo niebezpieczne dla zdrowia. Formuła: „ skontaktuj się z lekarzem lub farmaceutą..” odczytana przez lektora nic nie gwarantuje, ma za zadanie zabezpieczyć stację przed ewentualnymi roszczeniami poszkodowanych. Przecież jasne jest, że nie po to ktoś kupuje lek bez recepty, żeby chodzić z nim na konsultacje do lekarza. Co gorsza w reklamach biorą udział nawet małe dzieci: „ noc bez kaszlu przespana, coś tam coś tam dała mama” mówi cienkim głosikiem dziecko. I nikogo to nie gorszy, nie jest to traktowane jako nadużycie. To ja już wolę śmieszne reklamy „ łódki Bols” niż bezczelne straszenie rodziców pneumokokami przy reklamowaniu szczepionek.

Lobby farmaceutyczne są jak widać silniejsze od tytoniowych i alkoholowych. Agenci wciskają się do gabinetów lekarzy, finansują udział w zjazdach i konferencjach odbywających się w atrakcyjnych miejscowościach, wpychają papier firmowy i długopisy. .

Pod naciskiem farmaceutów zmienia się również zapisy w rejestrze chorób. Psychiatrzy twierdzą, że pozorna epidemia schizofrenii w Polsce bierze się stąd, że lekarze dla dobra  pacjentów ( tanie leki)  podciągają ich banalne dolegliwości pod tę straszną chorobę . To samo dotyczy jednak innych jednostek chorobowych.

Leon Eisenberg, twórca ADHD zeznał podobno przed śmiercią, że „ odkrył” i opisał tę chorobę pod naciskiem firmy farmaceutycznej. W Polsce dzieci u których zdiagnozowano ADHD leczone są preparatem o nazwie Concerta. Concerta w USA kosztuje 4,5 $. W Polsce opakowanie kosztuje 360 ( słownie trzysta sześćdziesiąt) złotych. Ponieważ jest to lek refundowany pacjent płaci tylko powiedzmy 3,50. Resztę zwraca firmie NFZ. Czy nie jest to dla firmy świetny interes?

Lek działa jak amfetamina rozjaśnia umysł, poprawia wyniki w nauce. Jednak dzieci przyjmujące Concertę przestają rosnąć. Muszą zacząć przyjmować hormony wzrostu. Stają się wzorcowymi, być może dożywotnimi klientami aptek.Nie jestem farmaceutą i nie będę sprawdzać listy skutków ubocznych tego leku. Każdy może to zrobić na własną rękę.Wydaje mi się, jednak, że o wiele mniejsze szkody przyniosłoby nieznośnemu dziecku potraktowanie go ścierką niż leczenie takim preparatem.

Podobnie interesująca jest historia PAS. Poniżej cytuję ( w podwójnym cudzysłowie) fragment pracy dyplomowej mego syna. ( Nie chodzi tu o promowanie rodziny. Po prostu program komputerowy wykrywający plagiaty mógłby się bez tego zastrzeżenia do niego doczepić)

””Historia PAS warta jest moim zdaniem bardzo dokładnego omówienia przede wszystkim dlatego, że jest klasycznym przykładem pseudo naukowego oszustwa, które zdominowało na wiele lat orzecznictwo sądów rodzinnych w USA stając się przyczyną wielu tragedii. Historia PAS pokazuje jak łatwo oszustwo naukowe staje się faktem naukowym i nie sposób go wykorzenić ze świadomości ludzkiej. Pomimo zdezawuowania odkryć Gardnera, pomimo jego kompromitacji jako naukowca i człowieka, polskie sądy rodzinne nadal posługują się tak zwanym syndromem Gardnera w swoim orzecznictwie.

PAS czyli parental alienation syndrome opisał w 1985 roku amerykański psycholog, dr Richard Gardner. Swoje tezy oparł podobno na własnych doświadczeniach zawodowych. Twierdził, że jest to zaburzenie występujące u dzieci, które uczestniczą w nieporozumieniach i kłótniach rozwodzących się rodziców. Objawem syndromu jest odrzucenie jednego z rodziców , a nawet oskarżanie go o molestowanie i przemoc. Richard Gardner twierdził, że jedynym rozwiązaniem problemu jest oddanie dziecka pod opiekę rodzica, który nim nie manipuluje lub w skrajnych przypadkach izolacja dziecka w zakładzie opiekuńczym.

Teoria PAS stała się popularna w amerykańskich sądach, gdyż przyczyniała się do skracania procedury rozwodowej i ułatwiała wydanie wyroku w sprawach rodzinnych. Niezależnie od kraju, kultury i wykształcenia sędzia najczęściej wydaje taki wyrok, jaki najłatwiej uzasadnić oraz taki, który łatwo obroni się w ewentualnej procedurze apelacyjnej. Zdiagnozowanie PAS ułatwiało sądowi pracę. Teoria PAS w środowisku amerykańskich psychologów była początkowo traktowana jako ciekawa i dobrze udokumentowana koncepcja.. Dopiero po kilku latach uznano ją za "śmieć naukowy".

"Childrens Legal Rights Magazine" analizując sprawy sądowe, w których orzekano powołując się na PAS stwierdza: „ powodem niechęci do rodzica jest na ogół jego niewłaściwe zachowanie. Takie etykietki jak PAS służą tylko odwróceniu uwagi od tych zachowań". "Przewodnik dla sędziów", którego wydawcą jest Narodowa Rada Sędziów Sądu Rodzinnego i Nieletnich nazywa teorię Gardnera "skompromitowaną i osłaniającą przemoc i nadużycia wobec dzieci".

Dr Richard Gardner, popełnił samobójstwo 25 maja 2003 roku. Po jego śmierci prokurator Richard Ducote powiedział: "Módlmy się, aby głupota jego niedorzecznej teorii PAS umarła razem z nim". Ujawniono, że Gardner brał po 500 dolarów za godzinę konsultacji od mężczyzn molestujących dzieci albo znęcających się nad nimi , a potem jako biegły sądowy sugerował żeby sąd oddał dzieci pod ich opiekę.

Odnaleziono również teksty w których Gardner jawnie popierał kazirodztwo i pedofilię. Oto niektóre jego tezy:

"Pedofilia jest szeroko rozpowszechnioną i akceptowaną praktyką wśród milionów ludzi"

"Jeśli matka zareaguje na molestowanie dziecka przez ojca w zbyt histeryczny sposób należy pomóc jej docenić fakt, że w większości społeczeństw w historii świata, takie zachowania były wszechobecne" 1

Mimo iż PAS nie został udowodniony ani poparty rzetelnymi badaniami i choć wykluczyły jego użycie takie kraje jak Anglia i USA używany był jako dowód w sądowych sprawach rodzinnych w Australii i w Polsce do której trafił w 2004 roku””.

W Polsce niestety nadal jest używany.
Przeciwstawić się nadużywaniu niebezpiecznych leków, czy stosowaniu w orzecznictwie sądów rodzinnych nieistniejących – jak syndrom Gardnera- chorób psychicznych mogliby tylko światli lekarze. Rodzice w starciu z „ekspertami” mają niewielkie szanse. Tm bardziej warto ich alarmować.

1 "True and False Accusations of Child Sex Abuse" Richard A. Gardner, 1992, str 584-585

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

31-03-2014 [18:59] - NASZ_HENRY | Link:

Biznes oszusta apteka. Oszust naukowych jest coraz więcej i coraz większych - globalne ocieplenie ;-)

Obrazek użytkownika izabela

01-04-2014 [04:58] - izabela | Link:

Co więcej - naukowcy nie wstydzą się w tych oszustwach uczestniczyć. Na globalne ocieplenie najłatwiej dostać grant w różnych dziedzinach. To tak jak marksizm i leninizm w tekstach naukowych sprzed 50 lat. Przynajmniej trzeba było coś wspomnieć. Pamiętam pracę dobrego metodyka nauczania, w której umieścił pogląd Lenina :" nieskończone są możliwości elektronu". Nikt nie wie o co Leninowi chodziło, ale dla wydawnictwa był to atut pracy.

Obrazek użytkownika Oona

31-03-2014 [21:50] - Oona | Link:

Methylphenidate (wystepujaca pod roznymi nazwami medycznymi) to tzw. heroina dla ubogich, makabra.

Co mnie zawsze zastanawialo u dzieci z tzw. ADHD to fakt ze te ktore znalam (koledzy/kolezanki moich dzieci) nie mialy zadnych trudnosci w np. programowaniu VCR!

ADHD bylo i nadal jest wygodna diagnoza dla (niektorych) rodzicow i wielu nauczycieli. Znajoma pracujaca jako tzw pomoc nauczyciela zajmuje sie na codzien "wylapywaniem" i praca z dziecmi ktore byc moze cierpia na ADHD. Dodam iz owa pani w Polsce ukonczyla 2 letnia szkole zawodowa dla krawcowych (z calym szcunkiem dla krawcowych), wyemigrowala do Kanady i pracuje jako pomoc nauczyciela juz ponad 20 lat nie majac absolutnie zadnego innego wyksztalcenia poza wspomniana szkola krawiecka. Ujarzmia wiec te biedne dzieciaki, nadzoruje by wziely lek w okreslonym czasie, pomaga rowniez odbierac te dzieci rodzicom ktorzy sie na rodzicow nie nadaja w przypadku gdy np. odmawiaja by dziecko poddac kuracji medycznej itp. Wlos sie na glowie jezy gdy czasami slucham jej opowiastek "zawodowych".

Obrazek użytkownika izabela

01-04-2014 [04:52] - izabela | Link:

Dziękuję za uzupełnienie. Słyszałam, że ten lek podaje się dziecku co 6 godzin, że pilnują tego chętnie rodzice i nauczyciele, że rodzice nieubezpieczeni zabiegają o pomoc opieki społecznej w wykupieniu leku i ją otrzymują. Rodzice chcą jak najlepiej dla dzieci- ale skąd mają czerpać wiedzę o skutkach ubocznych?. Poza tym komuś muszą zaufać. Gdy chciałam dowiedzieć się czegoś od znajomej pediatry powiedziała; " od zaburzeń wzrostu jest endokrynolog, co cię to wszystko obchodzi?"

Obrazek użytkownika jazgdyni

01-04-2014 [07:22] - jazgdyni | Link:

Witaj Izo

Cały ten system jest potwornie skorumpowany. Bo są tam olbrzymie pieniądze. Mówi ci coś nazwa Bioton? Miś Coralgol Kwaśniewski, razem z doktorem Kulczykiem, bardzo dobrze wiedzą, gdzie stoją na półce konfitury. To szybciutko doskoczyli do farmacji.
Gdy Pfitzer w 1998 roku wprowadził na rynek Viagrę, to już pierwszego roku zarobił miliard dolarów ( http://www.theguardian.com/bus... ).
Tak samo było z Eli Lilly w przypadku Prozacu. W 2001 roku było 40 milionów pacjentów biorących ten lek, co dało 10,8 miliarda dochodu ( http://www.businessweek.com/st... ).
Concerta, lub bardziej znany Ritalin, wprowadzony przez farmaceutycznego giganta Novartis generuje podobne profity. Mimo wielkich wątpliwości odnośnie bezpieczeństwa stosowania tego leku. ( http://business.highbeam.com/6...   http://www.pbs.org/wgbh/pages/... ).

Mówimy tu o jednym z dwóch najbardziej dochodowych interesów na świecie, o farmacji (obok zbrojeń). Więc i przekręty są ogromne.
.................
Taki obrazek:

W zaprzyjaźnionej aptece, tylko jednego dnia, pani magister realizuje 14 recept, tylko od jednej pani doktor, na dosyć rzadki antybiotyk. Zaciekawiona pyta pacjentów o chorobę. Okazuje się, że dobra pani doktor, wypisuje silny i niezbyt bezpieczny lek, jak leci. Od zwykłego przeziębienia, poprzez anginę, reumatyczne zapalenie stawów, a na nie zdiagnozowanej biegunce kończąc. Przedstawiciel potężnego międzynarodowego koncernu, który wykupił połowę polskich Cefarmów, dopiero co odwiedził dobrą panią doktor i ta właściwie zachęcona, ma gdzieś zdrowie pacjentów, tylko idiotycznie wykonuje plan sprzedaży zalecanego leku. Nagrodą jest dwu tygodniowy pobyt na Krecie pod przykrywką naukowego sympozjum.

TO SĄ NORMALNE I CODZIENNE SYTUACJE W APTEKACH !!!
TO NIE BIEDNI APTEKARZE SĄ SKORUMPOWANI, TYLKO PRZEDSTAWICIELE FIRM I LEKARZE.

Warto to sobie przyswoić i zapamiętać, zanim, jak jeden kolega tutaj, zacznie się aptekarzy oskarżać.

Pozdrawiam serdecznie

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

01-04-2014 [08:29] - NASZ_HENRY | Link:

Biedni aptekarze to zakładją więcej aptek niż biedni bankierzy banków! Warto to sobie uświadomić zanim się cokolwiek napisze panie kolego ;-)

Obrazek użytkownika jazgdyni

01-04-2014 [09:15] - jazgdyni | Link:

@NASZ_HENRY

A skąd ma Pan takie dane Panie kolego?
Ja mam akurat aptekę, która cienko przędzie. A wie Pan, kto sieci zakłada? Mnie nie stać.

Z poważaniem

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

01-04-2014 [09:14] - NASZ_HENRY | Link:

@jazgdyni myślałem, że Pan pływa po wodzie a Pan tu polewa, że ma aptekę. Jak jedna apteka przypada na 3 tysiące mieszkańców to sorry koleina musi cienko prząść ;-)

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

01-04-2014 [09:34] - NASZ_HENRY | Link:

To nie Prima Aprilis. Oto dowód na teleportację lub jasnowidzenie. Dałem odpowiedź o 9:14 na pytanie zadane o 9:15. Takie cuda ;-)

Obrazek użytkownika jazgdyni

01-04-2014 [10:00] - jazgdyni | Link:

@NASZ_HENRY

A owszem, ja pływam, co nie znaczy, że żona ma się obijać.
Ta apteka miała być moją emeryturą ! Ha, ha, ha... :))))))))))))))))))))))))))))))))))))

Obrazek użytkownika izabela

02-04-2014 [07:15] - izabela | Link:

W naszej przychodni pewna pani wpychała pacjentom sól do moczenia nóg. Mnie to nie spotkało ( unikam lekarzy ) ale córka przyszła wściekła. Nie mogła pni doktór wytłumaczyć, że nie ma najmniejszego zamiaru moczyć nóg w miednicy.

Obrazek użytkownika Marek1taki

01-04-2014 [08:11] - Marek1taki | Link:

Pani Izo!
Jednym z aspektów tu poruszonych jest refundacja leków. Nawet w obecnych warunkach zdarzają się sytuacje gdy opakowanie 14 tbl. jest droższe niż 20tbl. a 7 tbl. droższe niż 14. Te drugie opakowania nie są refundowane. Po refundacji ceny zrównują się. Problem jest sama refundacja, która z założenia musi podnosić cenę leków, a jest to tylko jeden z aspektów wpływających na cenę leków.

Obrazek użytkownika izabela

02-04-2014 [07:11] - izabela | Link:

Słyszałam od lekarzy, że firmy farmaceutyczne windują ceny leków podlegających refundacji. Czyli to pozorne dobrodziejstwo obraca się przeciwko pacjentom.

Obrazek użytkownika andzia

01-04-2014 [09:46] - andzia | Link:

Pani Izabelo.Pozwoli Pani,że wrócę do określenia "czekoladopodobni".To "czekoladopodobni"nauczyciele,nie potrafiący czy nie chcący poradzić sobie z dzieckiem,wysyłają je do lekarzy,wypisując różne bzdury w opinii.A lekarz też idzie na tzw.łatwiznę i bezmyślnie przepisuje leki - przecież to nie jego dziecko.
Podczas mojej 30-letniej pracy z dziećmi,ani raz !!!!! nie zdarzył się przypadek dziecka z tak modnym dzisiaj ADHD.Owszem,były dzieci z upośledzeniem umysłowym,ale to już inna para kaloszy.
Pierwsze 6-8 tygodni mniejszy nacisk kładło się na naukę,większy na obserwację.Na jej podstawie można było określić "charakter"grupy,oraz zauważyć i odnotować te dzieci,które będą wymagać konkretnych zabiegów wyrównawczych,bądź szczególnej uwagi.Te drugie klasyfikowane były do odpowiednich grup dyspanseryjnych.Byliśmy doskonale przygotowani do pracy z dziećmi z zaburzeniami emocjonalnymi,uczuciowymi,nadpobudliwymi psychoruchowo itd.
Dzisiaj psychotropy i ... święty spokój.Dziecko jest najmniej ważne.
Nie wiem,czy Państwo wiecie,że na dziecko "z papierami" jest większa subwencja,więc na czym danej placówce ma zależeć?!
Pozdrawiam serdecznie Pani Izabelo z wielkim szacunkiem za poruszanie tak ważnych spraw.

Obrazek użytkownika jazgdyni

01-04-2014 [10:04] - jazgdyni | Link:

Właśnie ta nadpobudliwość psychoruchowa połączona z deficytem koncentracji jest teraz definiowana jako ADHD.
Obawiam się, że taki zespół upośledzający, choć właściwie utrudniający rozwój dziecka, istnieje na prawdę.

Obrazek użytkownika andzia

01-04-2014 [10:20] - andzia | Link:

Zgadzam się z Panem,tylko obawiam się,że za chwilę dziecko o obniżonej pobudliwości dostanie psychotropy pobudzające,dziecko infantylne czy zahamowane podobnie.
Dlatego nacisk powinien być położony na PRAWIDŁOWĄ diagnozę.
Z wielu tzw.złych zachowań dzieci po prostu wyrastają.
Pozdrawiam :)

Obrazek użytkownika izabela

02-04-2014 [07:01] - izabela | Link:

W mojej szkole podstawowej większość chłopców cierpiała na " syndrom łobuziaka". Nikt ich nie diagnozował i z tego wyrastali. Oczywiście wtedy dopuszczalne było wychowywanie przez rodziców metodami, za które ci rodzice dziś siedzieliby w wiezieniu. Pamiętam kolegę, który trudnił się rozbrajaniem znajdywanych w ruinach pocisków . Proch był bardzo przydatny do strzelania z kluczy, więc nim handlował. Były to klucze do piwnicy czy strychu, ogromne z rodzajem lufy , w którą dało się wepchnąć substancję wybuchową. Coż na ten temat mogą wiedzieć ludzie, którzy otwierają drzwi kartą?. Otóż ten chłopiec przyszedł kiedyś do szkoły wyraźnie nie w formie. Okazało się, że ojciec zniechęcił go do biznesu pasem. Pewnie ojciec miał rację- brat Wandy Rutkiewicz zginął rozerwany przez niewypał w trakcie  takich, powszechnych dziecięcych zabaw. Nikomu jednak nie przyszłoby do głowy faszerowanie łobuziaków psychotropami czy - jak na tamte czasy- bromem.  Przecież nawet penicylinę można było zdobyć tylko ze Stanów.

Obrazek użytkownika AgN

01-04-2014 [11:08] - AgN | Link:

Dzień dobry,
Bardzo mnie interesuje temat tych "subwencji". Czy chodzi też o taki przypadek dyslektyków? Mnie nauczycielka mojego syna, w drugiej klasie szk.podst. (poziom obniżony do systemu dla szczesciolatków) reklamowała, dosłownie, że warto mieć papier dyslektyka. Gdy to się nie udało, po mojej bardzo stanowczej reakcji, zaczęła nagabywać o wizytę u psychologa, dziecko jest zbyt nieśmiałe. Na moje propozycje jak tę nieśmiałość pokonać, usłyszałam, że nie może zastosować żadnych metod bez papierka od poradni.
Ciekawa jestem czy takie wypychanie do poradni mogło być podyktowane jakimś wymiernym czynnikiem?

Obrazek użytkownika andzia

01-04-2014 [21:18] - andzia | Link:

Dysleksja nie podlega zwiększonej subwencji.Obawiam się,że papier jest potrzebny,bo wtedy zwalnia nauczyciela z solidnej pracy z dzieckiem;zawsze można się przecież powołać na ów papier.
Co do reszty,mam pytanie:kto stwierdził u dziecka dysleksję?
Już sama dysleksja może być powodem nieśmiałości u dziecka,jeżeli jest w klasie nagłaśniana przez nauczycielkę w obecności innych dzieci.
Zapraszam Panią do napisania na prywatny adres nb,postaram się pomóc w konkretny sposób.

Obrazek użytkownika AgN

02-04-2014 [08:44] - AgN | Link:

Nauczycielka przejęła wychowawstwo właśnie w drugiej klasie, a ja się u niej pojawiłam w połowie września. Znając dziecko 2 tygodnie zaproponowała poradnie. Ponieważ jej argumentami nie były konkretne wady u dziecka ale fakt, że będzie ono miało więcej czasu na testach, nie będzie zwracana uwaga na błędy ortograficzne, stanowczo odmówiłam na zasadzie: Ale Pani WŁAŚNIE MA zwracać uwagę na jego błędy, przecież ono się dopiero uczy. Moja reakcja ją zdziwiła, powiedziała mi to.
Teraz po półtorarocznej już znajomości wychodzę z założenia, że albo to jest lepiej gdzieś punktowane, takie osoby z papierem, albo nie chce jej się "bawić" z dziećmi, które są przeciętne. Syn przy systematycznej pracy z nim dobrze sobie radzi, prymusem może nie będzie, ale nie jest źle. Jest nieśmiały tzn. nie lubi się wypowiadać na forum klasy, mało się zgłasza, ale to wynika z jego asekuracji przed tym co nowe i nierutynowe. Sugerowałam, żeby nauczycielka często brała go do tablicy. Wiem z doświadczenia, że z rzeczami, których się boi, gdy stają się rutyną, przechodzi z tym do porządku dziennego. Ja ze szkoły pamiętam, czy byliśmy matołami czy bystrzachami każdy musiał odstać swoje pod tablicą, takie życie, traumy nie kojarzę by ktoś po tym miał. Wiem od syna, podpytywałam jego koleżanki, mój syn w ogóle nie jest odpytywany przy tablicy, chociaż nauczycielka zapewniała, że tak jest. A szkołę syn lubi, nauczycielkę też, jest raczej spokojny, może przespać na lekcji i nikt go nie tknie. Tylko ja w domu mam "jazdę" bo cała robota spada na mnie. Mam wrażenie, że syn chodzi do wykładowców na uczelnię, nie do szkoły.

Obrazek użytkownika andzia

02-04-2014 [10:01] - andzia | Link:

Jeżeli dziecko jest objęte specjalnym tokiem nauczania,nie może być mowy o żadnej dysleksji.Jak sama Pani twierdzi,ono się dopiero uczy.To samo tyczy odpytywania przy tablicy.Dziecko pozbywa się nieśmiałości z równoczesnym nabywaniem pewności siebie,a stąd krótka droga do małych szkolnych sukcesów.
Wracając do popełnianych przez dziecko błędów (i nie tylko)polecam Pani ćwiczenia w zakresie analizy i syntezy wzrokowej.
Ćwiczenia i zabawy są bardzo interesujące dla dzieci,a wyniki rewelacyjne.
Aktywizują one dziecko a to z kolei doprowadza do tego,że potrafi ono dłużej i dokładniej -z własnej inicjatywy- koncentrować uwagę na przedmiotach i zjawiskach.
To tak w wielkim skrócie.

Obrazek użytkownika AgN

03-04-2014 [13:20] - AgN | Link:

Syn nie ma specjalnego toku nauczania. Jest dzieckiem, które zwyczajnie musi się przyłożyć bardziej niż ci, którym z natury przychodzi coś łatwiej jeśli chce osiągnąć ich poziom. Dodatkowo ja nie chcę aby jego start życiowy w systemie edukacji odbywał się po najmniejszej linii oporu czyli z glejtem w ręku - dysleksja. Gdyby to było konieczne tak, ale ja nie widzę tej potrzeby.

Mnie bardzo złości fakt, że nauczycielka, która u mojego dziecka ma poważanie i mógłaby więcej osiągnąć niż ja z racji doświadczenia i z racji tego, że syn z mniejszymi oporami wykonuje to co poleci nauczyciel, instruktor niż gdy robię to ja (sprawdzone parokrotnie), marnuje tę szansę. Mógłby przełamać opory, a te lata już są zaprzepaszczone, szlag mnie trafia.

"Wracając do popełnianych przez dziecko błędów (i nie tylko)polecam Pani ćwiczenia w zakresie analizy i syntezy wzrokowej..."
Brzmi tajemniczo. Proszę się nie gniewać i może wyjdę na ignorantkę, ale nie będę nic z dzieckiem ćwiczyć. Czas mój i dziecka jest ograniczony, a my już mamy zajęcia (wada postawy, logopedia), które nas absorbują. Sporo zajmuje wypełnianie zadań ze szkoły: wklej,wstaw, dopisz, pokoloruj i inne, wielorakie, chaotyczne podane w książkach, zeszytach ćwiczeń.

Postawiłam na kilka rzeczy, które są ważne wg mnie: czytanie książek, matematyka, prace ręczne/plastyczne a ponadto wszystko czas z ojcem/dziadkiem w garażu na remontach. Chrzanię cały system edukacji, byle przebrnąć, ale uczciwie, nie na glejtach.

Obrazek użytkownika izabela

02-04-2014 [06:47] - izabela | Link:

No i jest jeszcze jeden ponury aspekt tej sprawy. Wszelkie " diagnozy" w tym szkolnych pedagogów, wędrują wraz z dzieckiem w jego karcie. W ten sposób bardzo łatwo o- tak modną przecież -  stygmatyzację. Po co nauczyciele liceum mają wiedzieć, ze w szkole podstawowej Jaś był grubasem i moczył się w nocy? Dlatego rozsądni rodzice unikają kontaktu z psychologami i pedagogami szkolnymi i nie informują szkoły ewentualnym  leczeniu. (Nierozsądni, jak pewni państwo z Krakowa, o mało nie stracili dzieci.) Gdyby władzom udało się wprowadzić legitymację zdrowotną z zapisanymi elektronicznie informacjami na temat historii wszelkich chorób pacjenta i stosowanych leków, być może zmniejszyłoby to marnotrawstwo (trudniej byłoby, jak kiedyś mój sąsiad cukrzyk zgromadzić kilkanaście " penów") , ale każdy stójkowy czy prosta farmaceutka mieliby dostęp do tak zwanych "danych wrażliwych". Czyli chory byłby jak w świetle jupiterów. Takie dane są przedmiotem zainteresowania firm ubezpieczeniowych i "łowców głów", są więc przedmiotem handlu. Znana jest historia pewnego ubezpieczonego, którego rodzina nie dostała wypłaty z polisy, bo detektyw firmy odkrył, że człowiek, który zmarł na wylew " zataił", że w wieku 4 lat spadł w przedszkolu z huśtawki, a było to w aktach. 

Obrazek użytkownika Marek1taki

01-04-2014 [09:48] - Marek1taki | Link:

P.S.
Właśnie czytam wypowiedź min.Arłukowicza:
"Kolejną rzeczą jest zmiana w sposobie leczenia pacjenta. - Dziś często pacjent ma operowany nowotwór w ośrodku chirurgicznym, który nie współpracuje z żadnym ośrodkiem onkologicznym, dlatego po operacji długo czeka na chemioterapię bądź radioterapię."
Wniosek: centralizacja, a być może nie zrefundują w ogóle leczenia nowotworów chirurgii innej niż onkologiczna, czyli ograniczą dostęp do leczenia. Trzeba poczekać na szczegóły tej decyzji. Nie można wykluczyć, że istotnie zwiększą się nakłady na onkologię ze szczególnym uwzględnieniem chemioterapii. Firmom łatwiej przekonać ministerstwo do celowości chemioterapią niż poszczególnych pacjentów do parafarmaceutyków lub lekarzy do preparatu konkretnej firmy. I to niektórzy nazywają "makroekonomią".

Obrazek użytkownika minimax

01-04-2014 [13:25] - minimax | Link:

:) Usmiecham sie pod nosem, bo co prawda nomina odiosa sunt, ale Bioton to na pewno nie od Kulczyka poczal sie:)
Biotona sdielal imc krause.

Obrazek użytkownika jazgdyni

01-04-2014 [18:48] - jazgdyni | Link:

Dziękuję za poprawkę. No tak, to też Gdynianin Krause. Mea culpa.
Lecz ja chciałem uwypuklić łasucha na miód Kwaśniewskiego. Co, jak co, ale instynkt to on ma.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika minimax

01-04-2014 [13:28] - minimax | Link:

Szanowna Gospodyni i Wy, Dyskutanci

Co do lekow i refundacji.

W koncu lat `90 ub. wieku "na miescie" chodzily takie stawki za wpisanie leku na liste:
100tys baksow od sztuki - za rzadow niejakiego leszka em.
Po zmianie ekipy - na niejaki awues, stawka wzrosla juz do zielonego melona od sztuki.

Wpadla mi w rece Polopiryna S z tego okresu - jeszcze listkach granatowych po 20szt - kosztowala rowne 0,82PLN.
Co teraz mozna w aptece kupic za 82 grosze?
Na pewno nie polopiryne - ta kosztuje juz ok. 8PLN, jakies 9-10x drozej.
I na pewno NIE JEST to efekt INFLACJI [1000%].
Najwiekszym obciazeniem - dla wszystkich - jest administracja. Z tym, ze za odpowiednia LAPOWKE NIEKTORYM pozwala ona KOSZTY PRZERZUCIC na innych.
Regula [kolejnosc] dziobania, moi mili, w praktyce.