Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Nawet Sherlock nie podoła polskim realiom
Wysłane przez Marcin Tomala w 21-01-2014 [17:10]
Stefen Moffat i Mark Gatiss stworzyli serialowe arcydzieło. Wykorzystując w fantastyczny sposób historię niezwykłego detektywa Sherlocka Holmesa i jego towarzysza, przyjaciela - dr Watsona, umiejscowili akcję powieści Arthura Conan Doyle`a we współczesnym Londynie. Zadziwiające jak sprawnie połączono rysy bohaterów i wątki z dawnych powieści z przysłowiowym "smartfonem", realiami XXI wieku. Dorzućmy do tego świetne, często ironiczne, zabawne dialogi, wpadającą w ucho muzykę, błyskotliwe i intrygujące zagadki kryminalne, znakomici aktorzy (hobbit i Khan, to dopiero mieszanka), fabułę pełną emocjonujących zwrotów akcji - o to Sherlock, produkcja BBC, która mimo słabszych recenzji najnowszego sezonu (osobiście uważam, że trzyma równy poziom) stała się prawdziwym hitem. Dość powiedzieć, że finał sezonu drugiego wzbudził sensację, a niecierpliwi fani produkcji (czekali na kontynuację tylko dwa lata) stworzyli setki interpretacji, toczyli (toczą) nieskończone dyskusje. Warto.
Arogancja. Pycha. Buta. Impertynencja. Tupet. Zuchwalstwo. Brak kompetencji. Pierwsze sześć cech, które wymieniłem, mimo oczywistych negatywnych skojarzeń, ludzie są w stanie zaakceptować. Jeśli tylko nie idą w parze z brakiem kompetencji, umiejętności, rzetelności, uczciwości. Taki jest detektyw Holmes - człowiek, który nie przejmuje się społecznymi konwenansami a ludzkie odczucia i empatia, no cóż, pomogą w czymkolwiek? Tylko, że w parze idzie diabelska inteligencja, sztuka kojarzenia faktów, obserwacji, radzenia sobie z każdym, najtrudniejszym problemem. Tak czy siak, nie sposób go nie pokochać, nagle potępiana pycha staje się znacznikiem, który w swój sposób można polubić.
Odejmijmy od równania ostatni ze składników. Jaki wynik otrzymujemy? Odpowiedź niezbyt skomplikowana dla średnio rozgarniętego w matematyce uczniaka - rząd premiera i lidera Platformy Obywatelskiej, w glorii panujący, przy wsparciu prezydenta i ciągle sporej rzeszy zwolenników, pismaków - już parę niezłych latek. Kompetencje rządzących możemy obserwować na każdym kroku, wystarczy rozejrzeć się wokół. Polska służba zdrowia, bezrobocie, emigracja, edukacja, przedsiębiorczość i biurokracja, przepisy i życzliwość państwa wobec obywatela, sprawnie działająca infrastruktura. Do tego fantastycznie broniona i ceniona pozycja Polski na arenie międzynarodowej (z której jaja robią już sobie nawet zagraniczne szmatławce), racja stanu - której definicja, tworzona przez rządzących w ostatnich latach jest mocno... wątpliwa.
To wszystko w zestawieniu z pychą i arogancją tej samej władzy wypada żałośnie. Miałem użyć słowa "groteskowo", ale ostatnie wyczyny pani Bieńkowskiej, Arłukowicza, Neumanna, Tuska nazwać groteską to troszkę niesprawiedliwe dla tego w pełni miłego słowa. Pociągowo-klimatyczna wpadka pani Bieńkowskiej to dla mnie żadna sensacja, pani ta zdaje się żyć w swej cudownej szklanej bańce - na wszystko ma odpowiedź, odpowiedzialności nie ponosi żadnej, a diagnoza polskich problemów w jej wykonaniu ociera się o geniusz. Bezrobocie wśród młodych dlatego, że im się pracować nie chce, leniom wstrętnym (http://naszeblogi.pl/43311-bienkowska-obraza-mlode-lemingi), a zmarzniętym i spóźnionym pechowcom w polskich pociągach radzi ujmująco - klimat, moi drodzy. Z rosnącym rozbawieniem obserwuję wygibasy tłumaczące jej słowa, doceniające szczerość i prostotę wypowiedzi - przypominając, że mimo wszystko pani minister z założenia jest odpowiedzialna za pewne drobnostki, to nie pani z kolejki pod mięsnym. Choć z drugiej strony znaleźć tak bezczelną kobiecinę pod takim sklepem to sztuka, takie widocznie tylko w warszawskim bufecie.
Wiceminister zdrowia, kolejny raz broniąc stanowiska i swojego przełożonego, w wywiadzie telewizyjnym sprowadzający sytuację w polskiej służbie zdrowia do absurdu. Oskarżający o żerowanie na ludzkim nieszczęściu tych, którzy uważają, że stanowiska ministra zobowiązuje mimo wszystko do działań znajdujących realne odzwierciedlenie w sytuacji, życiu pacjenta.
Premier Tusk i dziennikarze, raz za razem unikający konfrontacji z rzeczywistymi problemami, uchylający się od niewygodnych pytań, lawirujący między sielanką polskiego sukcesu a krwiożerczym zagrożeniem ze strony opozycji, dążącej do totalitarnej władzy. Która, nawiasem mówiąc, dąży do niej z wdziękiem słonia w składzie socjalistycznej porcelany i (po)parciem tak agresywnym, że aż strach się czasem przestraszyć, ale to już temat na inną dyskusję.
W jednym z epizodów Sherlock Holmes (spojlery!!!) w ramach odkupienia win i swoistego rodzaju kary miał być wysłany na specyficzną misję w jednym z krajów Europy Wschodniej. Misję i zadanie, które miało okazać się tak niebezpieczne, że detektyw zginąłby w przeciągu najwyżej pół roku. Całe szczęście nagły zwrot akcji i powrót jednego z najgroźniejszych kryminalnych umysłów świata powodują, iż przygoda życia Sherlocka jednak omija. Internauci sprawnie odkryli, że na mapie wyświetlanej na ekranie komputera zleceniodawcy, "kropka" do której miał się udać nasz bohater to... Polska. Gdzieś koło Warszawy bodajże. Co to mogło być? Wschodnia mafia? Przestępczość? Krwiożercze lemingi? Resortowe dzieci?
Tego nie dowiemy się raczej nigdy, ale osobiście obstawiam to zabójcze, przerażające połączenie o którym wspomniałem na samym początku. Niewiarygodna arogancja połączona z całkowitym brakiem kompetencji. Takiej mieszance nie podoła nikt. Ewentualnie, bardziej prozaicznie - po prostu utknąłby w zamrożonym pociągu. Strzeżcie się, jak oznajmiła szyfrem pani Bieńkowska, "wschodni wiatr nadchodzi".
Komentarze
25-01-2014 [19:12] - beznadziejneprz... | Link: Chociaż nie zgadzam się z
Chociaż nie zgadzam się z opiniami na temat Bieńkowskiej, uważam, że Twój blog jest bardzo interesujący. Myślę, że masz spore szanse w konkursie. Powodzenia.