Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Bitwa przegrana na własne życzenie
Wysłane przez Marcin Tomala w 13-01-2014 [21:21]
Polska reprezentacja piłkarzy ręcznych nieudanie rozpoczęła batalię podczas rozgrywanych w Danii Mistrzostw Europy. W spotkaniu, w którym na pewno nie byliśmy faworytami, po zaciętym, pełnym zwrotów akcji meczu przegraliśmy z naszpikowaną gwiazdami ekipą Serbii, minimalnie, acz boleśnie 19:20. Porażka może okazać się niestety kluczowa w kontekście całego turnieju, gdyż Polska trafiła do "grupy śmierci" z potęgą tej dyscypliny Francją i zawsze nieobliczalną Rosją.
Samo spotkanie miało dwa oblicza. Bardzo słaba w wykonaniu naszych reprezentantów, przegrana wysoko, pierwsza połowa. Niesamowity zryw po przerwie, który doprowadził nawet do prowadzenia! Po czym niezwykle nerwowa końcówka, która co wrażliwszych kibiców mogła przyprawić o zawał serca. Pisałem to przy okazji poczynań naszych pań na turnieju o mistrzostwo świata, którego okazały się rewelacją - piłka ręczna to sport ogromnie emocjonujący, pasjonujący, szalenie angażujący widzów. Sport walki, zaangażowania, sprytu, taktyki, umiejętności.
O ile w meczu przeciwko Serbom nie można odmówić naszym orłom waleczności i zaangażowania, to niestety zabrakło przymiotów kluczowych. Kulała przede wszystkim fatalna gra w ataku, niepotrzebne straty, proste błędy techniczne, pudła w stuprocentowych sytuacjach (co najmniej 5,6, doliczając rzuty karne). Całkowity brak schematów i nieporadność w grze przy przewadze widza bardziej zaznajomionego ze szczypiorniakiem, delikatnie rzecz ujmując, irytują niemiłosiernie.
Mecz tak długo był wyrównany dzięki jak zwykle nieobliczalnemu Szmalowi, polski bramkarz już na stałe zapisał swe imię jako ikona polskiej piłki ręcznej, a na jego cuda wyprawiane w bramce możemy liczyć zawsze. Dołączył do niego "szalony" Jurkiewicz, raz za razem po indywidualnych akcjach zaskakujący serbską bramkę, katorżniczą pracę wykonali w obronie bardzo dobry debiutant Chrapkiewicz, ceniony od dawna Grabarczyk. Szkoda tym bardziej, że nie dołączyli do kolegów chaotyczny i tracący piłki Jaszka (a to on ma być "mózgiem" naszego zespołu), nieskuteczny Lijewski, niewidoczny obrotowy Jurecki.
Rażą mnie oczywiste nawet w oczach laika błędy taktyczne. Trener Bieger pracuje już z tą drużyną wystarczająco długo, by zarzuty braku jakichkolwiek schematów gry w przewadze, pomijanie skrzydłowych (chyba, że faktycznie założymy, że takowych na poziomie reprezentacyjnym nie posiadamy, to po co mają tam w tych kątach boiska się pałętać?), czy podpowiedzi przy wykonywaniu karnych (wchodzi olbrzymi Serb na bramkę i krzyczę z całych sił do telewizora, aż mnie żona uspokaja, pod nogi mu rzucaj! - e tam, do trzech razy sztuka) można uznać za zasadne.
Dodajmy do tego ostatnią akcję meczu, przy której polskim kibicom serca podskoczyły do gardeł, a po której z tych samych gardeł popłynęły słowa raczej mało cenzuralne. Szmal kapitalnie broni karny, a Polacy rozgrywają rzut ostatniej szansy podaniem do bojaźliwego skrzydłowego. Gramy w przewadze, a nie wiedzieć dlaczego trener Biegier nie wprowadza na zmianę za bramkarza dodatkowego zawodnika do rozegrania.
Naprawdę bolą te błędy, bo Polacy mieli realną szansę na wygraną, a ja osobiście takie porażki przeżywam bardziej, gdyż w przypadku szczypiornistów dostrzegam pasję i waleczność. Zostawili na parkiecie zdrowie i mimo wielu braków kibicować nie przestaję, a trzymać kciuki zamierzam jeszcze mocniej. Za co pewnie zostanę ukarany (coraz mniejszy kredyt zaufania mam do niemieckiego szkoleniowca, naprawdę rezerwy), ale cóż, dola kibica.