Smutna jesień Donalda Tuska

Smutna jest jesień Donalda Tuska, a już szczególnie smutny listopad, który codziennie przynosi nowe informacje z aferach, przekrętach, dziwnych rezygnacjach w kluczowych dla gospodarki firmach i wreszcie o wciąż spadającym poparciu dla PO. Premier nawet nie przebije się z owymi miliardami euro na lata 2014-2020, bo ta płyta już jest zgrana do bólu. CBA chodzi i zatrzymuje ważnych urzędników z GUS-u i MSZ, „Zegaroczłowiek” będzie się pewnie tłumaczył nie tylko z podróbki markowego zegarka, a wierne jak pies media też zaczynają się krzywić i szukają nowego idola. Tyle, że go na razie nie ma. Może Bronisław Komorowski? Niemożliwe, bo na korytarzach słychać o nim jedynie dowcipy i kpiny. To nie jest lider mediów. Nie ma więc następcy Tuska, nie ma następcy szefa PO, nie ma komu lizać tył ciała. Trwa więc takie zabawne balansowanie. Bo, co i rusz, redaktor przyłoży PiS-owi, ale sam widzi, że na nikogo to nie działa. Donald Tusk w zasadzie przygląda się już tylko temu, co się wokół niego dzieje. Karty rozdaje prokuratura, ale przecież sama nagle się nie obudziła, tylko ktoś nastawił budzik na odpowiednią godzinę. Rezygnują szefowie PKP Cargo i PGE. Właśnie teraz. Jeden z nich to na pewno niezwykle ważna i zaufana osoba samego premiera. Wyjdą na pewno jeszcze przekręty przy przetargach na obsługę  Prezydencji Polski w UE, wyjdzie jeszcze pewnie coś, o czym nie wiemy, choć na pewno nie wyjdzie na jaw to, co ma pozostać nadal tajemnicą. To taka polisa ubezpieczeniowa ludzi służb. Ale komenda do ataku końcowego na Tuska już padła. Za dużo tych zdarzeń w jednym tylko i  to niecałym listopadzie.  Tusk może się bronić, może nawet rzucać swoje asy na stół, ale nikt już z nim nie gra. Towarzystwo odeszło od stołu i się naradza, co i kto po nim, co dalej. No i jak zatrzymać PiS, co zrobić, jaką świnię podłożyć, żeby słupki partii Jarosława Kaczyńskiego poszły w końcu w dół.
 
Podczas tej smutnej jesieni Donalda Tuska zastanawiające jest zachowanie mediów, różnych tam niby dziennikarzy, co produkują tę protuskową sieczkę od sześciu lat. Więcej pokory, więcej jakiegoś jednak wstydu mają niektórzy politycy rządzącej partii, niż redaktorzy z Czerskiej czy Wiertniczej. Słucham, oglądam, czytam i własnym oczom nie wierzę. Oni tak jak najzagorzalsi zetempowcy. Stalin już umarł, system się sypie, są już przecieki o przemówieniu Chruszczowa, a oni nadal o stonce, kułakach i wrogim Kościele. Stonkę pokonaliśmy, ale czyż wielomiesięczny atak na Kościół w Polsce czegoś tu nie przypomina? Tusk schodzi powoli ze sceny, a oni nadal biją pokłony, pieją z zachwytu nad sukcesami PO. Nawet nie podejmują się rzeczowo opisać, co oznacza skok na nasze przyszłe emerytury. Ciekawe, co się musi zdarzyć w Polsce, żeby im się choć trochę te szare komórki ożywiły. A może one prostu są zainfekowane wazeliną na zawsze? Nie będę snuł przewidywań, ale Donald Tusk z idola stanie się wkrótce najbardziej wytykanym premierem III RP. On po prostu dla Salonu zrobił już wszystko, co miał zrobić, a w samym Salonie nigdy nie był, on jest spoza układu. Nikt nie będzie więc po Tusku płakał, a kadry partyjne PO tylko czekają na znak, komu teraz mają bić pokłony.  Już wkrótce może się okazać, że największy przegrany PO, uznawany za politycznego trupa, wkrótce ożyje i nie będzie to żaden zombie, tylko bezwzględny egzekutor. Niektórzy sami się już usuwają z pola rażenia. I dobrze robią.